Tylko w województwie opolskim Kościół katolicki chce dostać 2600 hektarów państwowej ziemi rolnej wartej setki milionów złotych. Kolejne tysiące w innych województwach na tzw. Ziemiach Odzyskanych. Prawo pozwala urzędnikom na przekazanie jej zupełnie za darmo
Kilka tygodni temu przy opolskim oddziale Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa zebrała się rada społeczna. Zasiada w niej kilkunastu działaczy lokalnych organizacji rolniczych. Jednym z punktów obrad było wydanie opinii o wnioskach ponad 160 katolickich parafii o przekazanie im ziemi rolnej należącej do Skarbu Państwa.
– Wnioski dotyczą jakichś 2600 hektarów. Starają się o nie parafie z diecezji opolskiej, gliwickiej i trochę z wrocławskiej – mówi nam anonimowo uczestnik zebrania w KOWR.
Kościół chce przejąć między innymi ziemie w okolicach Głubczyc, które przez lata dzierżawiła spółka Top Farms. Według danych GUS średnie ceny gruntów w województwie opolskim są najwyższe w Polsce. Za hektar najwyższych klas płaci się 84,6 tys. zł. 2600 hektarów przy takiej stawce byłoby warte 220 milionów złotych.
– Jeśli okaże się, że politycy PiS pozwolili na przekazanie ziemi Kościołowi, to rolnicy ich zlinczują. Przecież w ich narracji zawzięcie walczą o przywrócenie jej rolnikom indywidualnym – mówi w rozmowie z OKO.press Marcin Oszańca, lider opolskiego PSL.
W tym roku firmie Top Farms kończy się jej umowa na dzierżawę 10 tysięcy hektarów. Jeszcze w marcu tego roku ówczesny minister rolnictwa Henryk Kowalczyk zapowiadał, że połowę tego areału przejmie spółka Skarbu Państwa, a druga połowa zostanie rozdzielona między rolników indywidualnych.
Tylko jeden z członków rady społecznej przy KOWR w Opolu wstrzymał się od głosu. Pozostali zagłosowali przeciwko przekazywaniu ziemi Kościołowi.
– Jestem wierzącym katolikiem, ale to jest bezczelny skok na kasę. Inaczej tego nazwać nie można – mówi nam jeden z członków rady przy dyrektorze KOWR w Opolu.
Opinia rady nie jest wiążąca dla dyrektora lokalnego oddziału. Przy tak dużych areałach decyzja i tak zapada na wyższym szczeblu.
Swoją radę społeczną ma także dyrektor generalny KOWR Waldemar Humięcki. Spotkał się z nią w warszawskiej centrali Ośrodka w poniedziałek 27 listopada.
Poinformował wtedy rolniczych działaczy, że trwają rozmowy w sprawie przekazania ziemi Kościołowi. Efektem tych rozmów są porozumienia, które dwie diecezje – gliwicka i częstochowska – zawarły ze związkami zawodowymi.
To oznacza, że decyzja o przekazaniu gruntów jest coraz bliżej. Prawdopodobnie Kościołowi zależy, żeby zapadła przed powołaniem rządu Donalda Tuska. Po jego zaprzysiężeniu stanowiska stracą powołani za rządów PiS dyrektorzy KOWR i wojewodowie, do których należy ostatnie słowo w sprawie przekazywania ziemi Kościołowi.
Wnioski o przekazanie ziemi Kościołowi trafiły nie tylko do opolskiego KOWR-u. Gliwice i Częstochowa znajdują się w województwie śląskim.
– Dostałem zaproszenie na radę społeczną. W piśmie jest wykaz kilkudziesięciu parafii, które domagają się przekazania ziemi – przyznaje w rozmowie z OKO.press Roman Włodarz, prezes Śląskiej Izby Rolniczej. Data posiedzenia rady jeszcze nie jest znana. Włodarz nie wie też, o które grunty stara się diecezja, ale domyśla się, że chodzi o ziemie do niedawna dzierżawione przez Agromax. To największa ferma bydła mlecznego w województwie śląskim.
Z kolei w dolnośląskim oddziale KOWR jeszcze kilka miesięcy temu na rozpatrzenie czekały trzy wnioski parafii o przekazanie łącznie ponad 3 tys. hektarów.
– Na początku roku byłem zaproszony do kurii w tej sprawie. Potem rozmawialiśmy z dyrektorem oddziału KOWR. Ustaliliśmy, że coś trzeba zacząć kościołowi dawać, kiedy w 2024 roku do zasobu [własności rolnej Skarbu Państwa – red.] będą wracać duże ilości gruntów – mówi OKO.press Ryszard Borys, prezes Dolnośląskiej Izby Rolniczej.
Grunty zaczynają wracać do Skarbu Państwa w wyniku polityki kolejnych rządów od 2011 roku, która ogranicza kumulację gruntów w rękach dużych producentów rolnych. Wielu z nim w tym roku kończą się wieloletnie umowy, których KOWR nie będzie przedłużał. Uwolniona ziemia w założeniu miała wrócić do lokalnych rolników indywidualnych z gospodarstwami do 300 hektarów.
Według danych ujawnionych przez posła Krzysztofa Śmiszka z Lewicy w 2020 roku w oddziałach KOWR czekały na rozpatrzenie wnioski o przyznanie Kościołowi łącznie 10 tysięcy hektarów.
Co Kościół zrobi z taką ilością ziemi? Przynajmniej częściowo wydzierżawi ją rolnikom. Taką obietnicę składa porozumienie zawarte przez rolniczych związkowców z diecezją gliwicką.
Pismo, do którego dotarliśmy, w imieniu Diecezji Gliwickiej podpisał bp Sławomir Oder. Stronami porozumienia są też Niezależny Samorządny Związek Zawodowy Rolników Indywidualnych „Solidarność”, Związek Zawodowy Rolników OJCZYZNA, OPZZ Rolników i Organizacji Rolniczych i Związek Zawodowy Rolnictwa SAMOOBRONA.
„Strony zgodnie uznają chrześcijańskie i społeczne znaczenie działalności Kościoła Katolickiego na terenach wiejskich, jak również za św. Janem Pawłem II, oddają hołd miłości rolnika do ziemi, bo ta miłość zawsze stanowiła mocny filar, na którym opierała się narodowa tożsamość” – czytamy w pierwszym zdaniu „listu intencyjnego”.
Niżej związki deklarują w nim poparcie diecezji w staraniach o pozyskanie gruntów rolnych Skarbu Państwa. Z kolei Kościół zapewnia, że zapewni rolnikom indywidualnym grunty rolne pod dzierżawę, a z przedstawicielami zrzeszających ich organizacji wypracuje zasady wydzierżawiania gruntów.
– Dyrektor Humięcki zapowiedział, że jeśli Kościół dostanie te grunty, będzie organizował przetargi na takich zasadach jak w KOWR – relacjonuje OKO.press Ryszard Borys, prezes Dolnośląskiej Izby Rolniczej.
W podobnym tonie wypowiada się ks. Joachim Kobienia, rzecznik kurii opolskiej.
– Rolnikom jest wszystko jedno, czy dzierżawią od KOWR, czy od Kościoła. Miałem okazję rozmawiać z delegacją parafii, która mówiła: dlaczego nic nie robicie, żeby nasza parafia otrzymała te 15 ha? Mamy tyle potrzeb. Kościół jest zabytkowy, trzeba wyremontować, a na dzierżawę są chętni rolnicy – opowiada OKO.press ks. Joachim Kobienia.
– Parafie będą miały lepsze stawki niż KOWR? – dopytujemy.
– To nie proboszcz decyduje, tylko rada parafialna. Sami parafianie. Bo ta ziemia nie należy do Kościoła, czyli instytucji, tylko do parafii, czyli wspólnoty wiernych. Bardzo proszę to napisać — podkreśla ks. Kobienia. Spełniamy jego prośbę, ale musimy dodać, że rady parafialne, podobnie jak rady przy KOWR, pełnią jedynie rolę doradczą. Jeśli proboszcz nie ma na to ochoty, nie musi słuchać jej głosu.
Nasi rozmówcy nie dowierzają obietnicom Kościoła i dyrektora Humięckiego.
– Znam taki przykład działek, na których czynsz dla KOWR wynosił 1,2 tony pszenicy od hektara. A jak ziemię przejął Kościół, zorganizował przetarg licytacyjny i rolnicy podbili stawkę do 3 ton – opowiada Borys.
Jak to możliwe, że Kościół może dostać za darmo tysiące hektarów państwowej ziemi? Podstawą do obdarowania Kościoła katolickiego państwową ziemią jest art. 70a ustawy o stosunku państwa do Kościoła. Zgodnie z uchwalonym w 1991 roku przepisem wojewoda za zgodą dyrektora KOWR może przekazać diecezjom, seminariom, parafiom i zakonom pozyskiwać od Skarbu Państwa ziemię rolną zupełnie za darmo. Diecezjom przypada do 50 ha, parafiom do 15 ha, domom zakonnym do 5 ha, a zakonom prowadzącym placówki edukacyjne lub opiekuńcze – do 50 ha.
Przepis dotyczy wyłącznie kościelnych instytucji powstałych po 1945 roku na tzw. Ziemiach Zachodnich i Północnych. Czyli tych, które przed II wojną światową nie znajdowały się w granicach Polski. Dziś Ziemie Zachodnie i Północne, zwane też Odzyskanymi, stanowią jedną trzecią powierzchni kraju. Z przepisu mogą więc korzystać m.in. diecezja katowicka, opolska, częstochowska, wrocławska, szczecińsko-kamieńska, poznańska i warmińska.
To dzięki temu przepisowi Mateusz Morawiecki mógł kupić od Kościoła działkę we Wrocławiu po okazyjnej cenie. A biskup Warmiński dostał grunty nad jeziorem, gdzie ma powstać luksusowy Hotel Rybaki.
W założeniu przepis miał rekompensować Kościołowi ziemie odebrane mu przez władze PRL.
Zgodnie ze wciąż obowiązującą wykładnią prawną, polski Kościół nie miał prawa do gruntów opuszczonych przez niemiecki kler i zajętych po wojnie przez polskich duchownych. Te ziemie na skutek uzgodnień konferencji teherańskiej i jałtańskiej stały się własnością polskiego państwa. Choć PRL odebrał Kościołowi te grunty, nie mogą być zwrócone, bo do polskiego Kościoła nigdy nie należały. Ich odebranie może być co najwyżej zrekompensowane. Szczegółowo opowiadała o tym w wywiadzie dla OKO.press Agnieszka Filak LL.M. ze Stowarzyszenia SOISH.
Już w 2012 roku ks. prof. Dariusz Walencik, badający finansowanie związków wyznaniowych, ustalił, że straty Kościoła na Ziemiach Odzyskanych zostały powetowane i to z nawiązką. W 1948 r. PRL odebrał na tych terenach 33 tysiące hektarów, a do 2012 r. dzięki art. 70a Kościół dostał 38 tys. ha.
„Przepis art. 70a (…) winien zostać uchylony” – napisał wtedy ks. prof. Walencik.
Mimo to na likwidację artykułu 70a nie zdecydował się ani rząd PO-PSL, ani PiS. W 2020 r. “Polityka” sprawdziła, że Kościół otrzymał z tego tytułu już 82,5 tys. ha. O 50 tysięcy hektarów więcej, niż stracił.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Komentarze