Większości migrantów, którzy znajdują się na terytorium Białorusi wygasły wizy. Przez to muszą opuszczać hotele i wynajmowane mieszkania. Niektórzy już trafili na granicę w okolice Brześcia
Uwaga mediów z całego świata skierowała się na przejście graniczne w Kuźnicy. Nieopodal władze białoruskie stworzyły obozy tymczasowe dla migrantów. Reżim Łukaszenki trzyma się narracji, wedle której pomaga ofiarom polityki, niewpuszczanych przez Polskę na swoje terytorium.
Na dowód tego propagandowe media publikują zdjęcia i filmy, na których dorośli dziękują za opiekę Białorusinom, dzieci grają w piłkę, można też skorzystać z opieki medycznej, gorących posiłków, a nawet zrobić zakupy na tymczasowych straganach. Ale to tylko część prawdy o „humanitarnym” traktowaniu migrantów.
W ostatni weekend dostaliśmy wiadomości od trzech rodzin z Iraku, które zostały wyrzucone z mieszkań przez właścicieli. Jedna z osób, które do nas pisały, straciła apartament, jeszcze tej samej została zatrzymana przez milicję w parku w Mińsku, a następnie wywieziona wojskowym samochodem w okolice Brześcia.
„Wielu z nas wygasła ważność wiz, więc teoretycznie przebywamy nielegalnie na terenie Białorusi. A za to są mandaty. Wielu właścicieli mieszkań przestraszyło się, żądają podwyżek i straszą milicją. Niektórzy płacą, a biedniejsi nie mają wyboru, trafiają na ulicę" – opowiada nam jeden z Irakijczyków, z którym jesteśmy w kontakcie od końca września.
Kryzys migracyjny sprawił, że wynajem apartamentów stał się intratnym biznesem. Jeszcze w połowie października za 40-metrowe mieszkanie w Mińsku migranci musieli zapłacić ok. 50 dolarów za dobę, dziś ceny są dwukrotnie wyższe. W ostatnim tygodniu problemem stała się właśnie ważność wiz.
„Podobno mandat za wynajem mieszkania tzw. »nielegalnym« to nawet tysiąc dolarów. Dlatego sama zrezygnowałam. Gościłam rodzinę z Iraku, miały przyjechać cztery osoby, potem zamieszkali w siódemkę. Zbytnio rzucali się w oczy" – tłumaczy Apar, która wynajmuje mieszkania w Mińsku.
Irakijczyk z Rotterdamu, pomagający krewnym, którzy utknęli w Mińsku opowiada, że w ostatni weekend zadzwonił do 47 osób, oferujących mieszkania w różnym metrażu w stolicy i okolicach. „Pierwsze pytanie zawsze było o wizę. Jeśli ktoś się zgadzał, zazwyczaj dyktował zaporowe warunki, nawet 250 dolarów za noc" – mówi.
Zadzwoniliśmy do kilku biur nieruchomości i indywidualnych wynajmujących w Mińsku i Brześciu. Okazuje się, że większość ofert z miast jest nieważna, ale kilka osób zapytało, czy w grę wchodziłoby wynajęcie daczy na obrzeżach miasta lub na wsi. Cena? Nawet sto dolarów za noc.
„W momencie, gdy wygasa ważność wizy naszych gości mamy obowiązek wezwania odpowiednich służb" – usłyszeliśmy w jednym z hoteli w Brześciu. W innym pensjonacie, że jeszcze tydzień temu był wypełniony migrantami, ale „wszyscy wyjechali”.
Ile migrantów przebywa obecnie w Białorusi? Niektóre szacunki mówią o 8-12 tysiącach osób. Jeśli prawdą jest, że w obozach nieopodal przejścia granicznego w Kuźnicy, znajduje się 4-5 tysięcy osób, to co najmniej drugie tyle rozproszone jest po kraju.
Nagłe zainteresowanie służb mundurowych wynajmującymi mieszkania migrantom może świadczyć o tym, że i reżim stracił rachubę osób, którym wydał wizy.
Wygląda na to, że pod przykrywką pomocy garstce z nich i w cieniu negocjacji z europejskimi przywódcami Łukaszenko skierował nowy strumień migracyjny w kierunku obwodu brzeskiego.
W sobotę otrzymaliśmy błagalną wiadomość z obozu (miało się z nim znajdować ok. 100 osób) po białoruskiej stronie granicy na wysokości wsi Połowce. „Nie mamy wody, nie mamy jedzenia, a żołnierze bili nas i kazali atakować Polaków” – napisała Irakijka, która już czterokrotnie przeszła granicę i za każdym razem była wywożona przez straż graniczną na Białoruś. „Polacy zniszczyli nam wszystkie powerbanki. Nie wiem, czy jeszcze napiszę” – to ostatnia wiadomość od niej z niedzieli popołudniu.
O tym, że coraz więcej migrantów znajduje się w obwodzie brzeskim potwierdzają też informacje polskich służb i niezależnych białoruskich mediów. Wygląda na to, że do podróży w kierunku granicy zostają też zmuszone osoby, które w ostatnich kilkunastu dniach czekały na rozwój wydarzeń nie tylko w Brześciu, ale też w Mińsku i Grodnie.
Szymon Opryszek - niezależny reporter, wspólnie z Marią Hawranek wydał książki "Tańczymy już tylko w Zaduszki" (2016) oraz "Wyhoduj sobie wolność" (2018). Specjalizuje się w Ameryce Łacińskiej. Obecnie pracuje nad książką na temat kryzysu wodnego. Autor reporterskiego cyklu "Moja zbrodnia to mój paszport" nominowanego do nagrody Grand Press i nagrodzonego Piórem Nadziei Amnesty International.
Szymon Opryszek - niezależny reporter, wspólnie z Marią Hawranek wydał książki "Tańczymy już tylko w Zaduszki" (2016) oraz "Wyhoduj sobie wolność" (2018). Specjalizuje się w Ameryce Łacińskiej. Obecnie pracuje nad książką na temat kryzysu wodnego. Autor reporterskiego cyklu "Moja zbrodnia to mój paszport" nominowanego do nagrody Grand Press i nagrodzonego Piórem Nadziei Amnesty International.
Komentarze