Czy czerwcowa decyzja UE o przyznaniu Ukrainie statusu kraju kandydackiego to wyłącznie symbol? Czy trwająca wojna pozwala na poważne myślenie o akcesji do Unii? I czy Ukraińcy mają do tego głowę? Sprawdzamy
Ukraińcy mają za sobą dopiero - pod względem formalnym - pierwszy krok na ścieżce do Unii Europejskiej, czyli przyznanie im statusu kraju kandydackiego, a następnym etapem powinno być oficjalne rozpoczęcie negocjacji akcesyjnych, czego Kijów chciałby już w przyszłym roku.
Wejście do Unii to, jeśli wszystko pójdzie w miarę dobrze, perspektywa dopiero kolejnych kilkunastu lat. A pomimo jednomyślnej zgody 27 państw UE o statusie kandydackim nie wszystkie rządy w Unii są przekonane, że zarówno Ukraina, jak i UE „będą gotowe do rozszerzenia tak szybko”.
To dyplomatyczny sposób na wyrażenie poglądu, że wejście Kijowa do Unii w ogóle nie jest kwestią przewidywalnej przyszłości. Jednak jednocześnie w Brukseli, w tym ze strony Komisji Europejskiej, nie ustaje presja na przyspieszanie zbliżania Ukrainy do Unii pomimo trwającej wojny.
Chodzi nie tylko o wdrażanie umowy o wolnym handlu DCFTA z 2016 roku (od początku rozpisane na około dekadę), która swego czasu była nazywana obietnicą „pół-członkostwa” w Unii. Ale także o decyzje, które w standardowym procesie rozszerzeniowym powinny być podejmowane dopiero po rozpoczęciu rokowań akcesyjnych. Komisja Europejska zabiega, by udało się to zrobić wcześniej, czyli już w najbliższych miesiącach.
[DCFTA - Deep and Comprehensive Free Trade Areas to ustanowienie strefy wolnego handlu między UE i Ukrainą w ramach umowy o stowarzyszeniu. Podobne umowy mają także Mołdowa i Gruzja]
Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Będziemy rozbrajać mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I pisać o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.
Nie wszystkie rządy w Unii są przekonane, że zarówno Ukraina, jak i UE „będą gotowe do rozszerzenia tak szybko”. To dyplomatyczny sposób na wyrażenie poglądu, że wejście Kijowa do Unii w ogóle nie jest kwestią przewidywalnej przyszłości.
Jednym z najbardziej widocznych dla opinii publicznej przykładów są zabiegi, by Ukrainę włączyć do unijnej strefy wolnego roamingu. Na razie doraźne umowy operatorów telekomunikacyjnych z siedzibą w UE i w Ukrainie pozwalają na przystępny (lub nawet) bezpłatny roaming i połączenia międzynarodowe między UE a Ukrainą, o czym zdecydowano z myślą o milionach uchodźców z Ukrainy.
Jednak Bruksela i Kijów pracują teraz nad trwałym objęciem Ukrainy unijnymi przepisami o braku opłat roamingowych (takiego rozwiązania nie ma nawet Szwajcaria pomimo swego udziału w unijnym wspólnym rynku).
Z technicznego punktu widzenia będzie to wymagać włączenia odpowiedniego opracowania prawnego UE dotyczącego roamingu do załącznika do DCFTA, a potem wdrożenie przez Ukrainę tych przepisów, co w optymistycznym scenariuszu mogłoby stać się już w przyszłym roku.
Ponadto Komisja Europejska popiera wysiłki Ukrainy na rzecz wejścia do jednolitego obszaru płatności w euro (SEPA), do którego należą unijne państwa również spoza eurostrefy (w tym Polska).
Wchodzenie do SEPA to żmudna praca legislacyjna, by spełnić kryteria określone przez Europejską Radę ds. Płatności (EPC). Wprawdzie Ukraina nie złożyła jeszcze formalnego wniosku do EPC, to pomimo wojny zamierza zabiegać o SEPA w najbliższych miesiącach.
Członkostwo w SEPA zakłada dostosowanie do prawodawstwa UE w zakresie bankowości, płatności detalicznych i przeciwdziałania praniu pieniędzy. Zyskiem jest szczególnie ważne dla biznesu duże przyspieszenie płatności, znaczne zwiększenie wiarygodności oraz obniżenie kosztów przelewów (czy też ich brak) w ramach wspólnego obszaru płatniczego.
Unia Europejska za pośrednictwem swych wspólnych instytucji wypłaci Ukrainie do końca tego roku 7,2 mld euro w ramach pomocy krótkoterminowej, a na przyszły rok planuje 18 mld euro na pokrycie do połowy comiesięcznej luki (3-4 mld euro) w 2023 roku w ukraińskim budżecie na funkcjonowanie administracji, budżetówki, systemu socjalnego.
To będą tanie pożyczki o bardzo długim terminie spłaty (do 35 lat) zaczynającej się nie przed 2033 rokiem. Ponadto UE pokryje koszty stóp procentowych Ukrainy.
Choć rząd Viktora Orbána na razie blokuje ten pomysł, to Unia – nawet jeśli Węgry utrzymają swój sprzeciw – prawie na pewno znajdzie sposób na ominięcie tego sprzeciwu.
To wsparcie 18 mld euro będzie powiązane z warunkami politycznymi – ze szczególnym naciskiem na reformy
Wprawdzie ta warunkowość nie będzie tak mocna, jak w przypadku funduszy dla krajów Unii czy zwykłych płatności przedakcesyjnych, ale
powiązanie pieniędzy z reformami i wymogami przejrzystości finansowej jest dla obu stron – za zgodą Kijowa i Brukseli – sposobem na stopniowe wprowadzanie kolejnych unijnych rozwiązań i praktyk do systemu Ukrainy.
Oczywiście, ważnym celem warunkowości przy 18 mld euro wsparcia jest też zapobieganie nadużyciom korupcyjnym z pieniędzmi z Unii, co mogłoby podkopać gotowość zachodnich płatników do dalszej pomocy finansowej dla Kijowa.
Obecnie w ramach gospodarczej pomocy UE dla Ukrainy obowiązuje pełne zawieszenie taryf (w tym środków ochrony handlu w odniesieniu do stali) na okres jednego roku, co uzupełnia rozwiązania z umowy DCFTA, która ustanowiła bezcłowy system dla zdecydowanej większości ukraińskiego eksportu do UE.
Obecna decyzja o zawieszeniu taryf obowiązuje do czerwca 2023 roku, a Ukraina już wystąpiła o jej przedłużenie do końca 2024 roku.
To ważne politycznie dla Ukrainy jako „przemysłowy reżim bezwizowy” oraz istotny krok w kierunku integracji z rynkiem wewnętrznym UE. Tyle że postępy zależą w dużej mierze od zdolności Ukrainy do dostosowania przepisów i wdrożenia niezbędnych instytucji nadzorczych.
Pomimo to Komisja Europejska, która w tej sprawie ma już za sobą kilka misji eksperckich do Kijowa, zapewnia o nadziejach na rychły „solidny postęp”.
Trwają negocjacje co do systemu wspólnej oceny standardów towarów z trzech kategorii - maszynowej, elektromagnetycznej i urządzeń niskiego napięcia. Mogą być rozszerzane na inne sektory, ale Kijów prosił o skupienie się na tych trzech kategoriach w pierwszej kolejności.
Ukraina zgodnie z umową DCFTA powinna w ciągu kilku najbliższych lat zbliżyć swoje ustawodawstwo do większości przepisów UE w zakresie zamówień publicznych. Po osiągnięciu tego celu ukraińscy wykonawcy mieliby pełny dostęp do rynków zamówień publicznych UE powyżej dotychczasowych progów (z wyjątkiem zamówień w dziedzinie obronności), a wykonawcy z UE mieliby taki sam dostęp do ukraińskiego rynku zamówień publicznych.
Obecnie Bruksela i Kijów rozmawiają o przyspieszonym wdrażaniu zobowiązań z DCFTA, co powinno być bardzo potrzebne w ramach – zapewne sowicie wspomaganej przez Unię – odbudowy Ukrainy.
"Unia jako kraje członkowskie oraz jako całość dostarczyła już Ukraińcom broń i sprzęt wojskowy o wartości co najmniej 8 mld euro. To stanowi około 45 proc. nakładów poczynionych przez USA, więc nie jest to ilość bez znaczenia" – informował przed dwoma tygodniami Josep Borrell, szef unijnej dyplomacji.
O ile w kwestii dozbrajania Ukrainy na Stanach Zjednoczonych spoczywa główny ciężar w podziale obowiązków między USA i Europą, to amerykańska dyplomacja bardzo wyraźnie komunikuje Europejczykom, że pomoc finansowo-gospodarcza musi pozostać domeną Unii Europejskiej.
Bruksela przekonuje, że już tak się dzieje, bo bezpośrednie wsparcie finansowe z Brukseli i państw Unii dodane m.in. do wsparcia za pomocą pełnego zniesienia ceł i pomocy dla uchodźców przewyższa niewojskową pomoc Waszyngtonu dla Ukraińców.
Tak zapewne będzie również z kosztami odbudowy Ukrainy, które wedle nadziei stronników szybkiego rozszerzenia UE, będą tak wielką inwestycją w gospodarczo-polityczną stabilność sąsiada Unii, że ostatecznie nie będzie opłacać się niepełne wykorzystanie takiego potencjału poprzez nieprzyjmowanie Ukrainy do UE.
Korespondent w Brukseli od 2009 r. z przerwami na Tahrir, Bengazi, Majdan, czasem Włochy i Watykan. Wcześniej przez parę lat pracował w Moskwie. A jeszcze wcześniej zawodowy starożytnik od Izraela i Biblii Hebrajskiej.
Korespondent w Brukseli od 2009 r. z przerwami na Tahrir, Bengazi, Majdan, czasem Włochy i Watykan. Wcześniej przez parę lat pracował w Moskwie. A jeszcze wcześniej zawodowy starożytnik od Izraela i Biblii Hebrajskiej.
Komentarze