0:000:00

0:00

Prawa autorskie: STAS ALEKSIEIEV JPEGMAFIA 050385STAS ALEKSIEIEV JPEG...

Paweł Średziński: Ukraina jest krajem bardzo zróżnicowanym z przyrodniczego punktu widzenia. Z jednej strony krajobrazy przypominając półpustynie i krajobraz wybrzeży Morza Czarnego, z drugiej lasy, wysokie góry i rozległe mokradła. Co teraz z nimi się dzieje?

Oleksij Wasiliuk, ekolog i zoolog, działacz Ukraińskiej Grupy Na Rzecz Ochrony Przyrody (Українська Природоохоронна Група): W rzeczy samej ukraińska przyroda jest wyjątkowa. Niestety, aż 44 procent wszystkich ukraińskich parków narodowych i rezerwatów znajduje się na południu, wschodzie i na Krymie, i są dziś okupowane przez Rosję.

To tam mamy najcenniejsze i najstarsze obszary chronione. Wśród nich jest rezerwat Askania Nowa, który powstał w 1898 roku. Po 2014 roku, kiedy Rosja po raz pierwszy zaatakowała Ukrainę, jeden park narodowy i sześć rezerwatów znalazły się na okupowanym Krymie.

Z kolei rezerwat “Ługański” i rezerwat “Ukraińskie Stepy” znalazły się częściowo w samozwańczych republikach Donieckiej i Ługańskiej. Dziś Rosjanie kontrolują jeszcze więcej ukraińskich parków narodowych i rezerwatów.

Czy Rosjanie dbają o obszary chronione, które są pod ich kontrolą?

Oczywiście, że nie. Zachowują się tak, jak w innych miejscach w Ukrainie. Dewastują wszystko, co znajdują po drodze. Mówiąc wprost, niszczą, palą, grabią budynki administracyjne i infrastrukturę parku. Z kolei pracownicy obszarów chronionych są traktowani jak potencjalni wrogowie.

Jednocześnie dochodzi do takich absurdów, że rosyjscy żołnierze, którym wmawia się, że walczą z ukraińskimi “nazistami”, kiedy znajdują listę pracowników parku narodowego, słowo narodowy interpretują jako “nazistowski”. I zaczynają szukać tych parkowych, wyimaginowanych “nazistów”. Na szczęście nie odnotowaliśmy jeszcze ofiar śmiertelnych wśród personelu parków.

Dotychczas Ukraina miała sporo szczęścia do nowych parków narodowych, bo te wciąż powstawały w przeciwieństwie do Polski, gdzie od ponad dwudziestu lat nie utworzono żadnego nowego obszaru chronionego o tym statusie. Jak wiele parków powstało po 2014 roku?

Tak, powstało kilka nowych parków, wśród nich między innymi Nobel na Polesiu, Kujlanicki, Dolnego Dniepru, Królewskie Beskidy, czy też Bojkiwszczina, która leży vis-à-vis polskich Bieszczadów.

Obecnie mamy 56 parków narodowych. Z nowych obszarów chronionych najbardziej dotknięte zostały: rezerwat biosfery, który powstał na północy kraju w rejonie Czarnobyla, i Park Narodowy Lasu Kreminna w obwodzie ługańskim.

To tam toczą się teraz walki. Natomiast w przypadku Czarnobyla spłonęło co najmniej 15 tysięcy hektarów cennych przyrodniczo lasów.

Przeczytaj także:

Czy inne obszary też mocno ucierpiały w rezultacie działań wojennych?

Jak już wspomniałem, 44 procent wszystkich obszarów chronionych jest pod okupacją rosyjską. Chociaż walki koncentrują się wokół miast, nie oznacza to, że działania wojenne nie mają wpływu na przyrodę.

W ostatnich tygodniach Rosjanie stosują taktykę spalonej ziemi, żeby zgnieść ukraińskich obrońców. Trudno dziś oszacować wszystkie straty. Przyjdzie na to czas już po zakończeniu wojny. Wiemy na pewno, że w rezultacie walk ucierpią ptaki, co stało się już wcześniej w rezultacie pierwszej inwazji osiem lat temu. Na południu i południowym wschodzie są to gatunki ptaków wodno-błotnych.

Mapa pokazuje wszystkie miejsca cenne przyrodniczo, które obecnie są pod okupacją Rosji

Już w 2015 roku, po rosyjskiej inwazji na Krym, w Parku Narodowym Meotida, położonym nad Morzem Azowskim w obwodzie donieckim, Rosjanie urządzili na obszarze ochrony ścisłej Kryva Kosa lądowisko, łamiąc obowiązujący zakaz wstępu. Była to ostoja rzadkich gatunków ptaków.

Przypomnę tylko, że kilka lat wcześniej, dzięki ochronie tego miejsca, pojawiły się w nim po raz pierwszy lęgowe pelikany kędzierzawe. Oprócz tego zagrożone są inne gatunki ptaków, które występują na północy Ukrainy i na jej wschodzie, wśród nich orlik krzykliwy, bielik, cietrzew, głuszec, puchacz i wiele innych.

Wpływ wojny poznamy po jej zakończenie. Dziś tymi głównymi zagrożeniami, oprócz pożarów, są skutki ostrzału artyleryjskiego, ślady zostawione przez ciężki sprzęt wojskowy, ale i zanieczyszczenia, które dostają się do gleby i wody w rezultacie ataków na zakłady przemysłowe, magazyny paliw i inne obiekty infrastruktury.

Które miejsca są teraz najbardziej zagrożone?

Trudno powiedzieć, sytuacja zmienia się z dnia na dzień. Wojna jest kontynuowana w dużych ośrodkach przemysłowych. Wszelkie wycieki, awarie, o których już mówiłem, będą miały wpływ na środowisko. Bardzo zła sytuacja panuje obecnie w Parku Narodowym Sviati Gori nad Dońcem.

Czy trudno dostępne bagna i lasy na północy pomogły obrońcom Ukrainy na początku agresji Rosji?

Lasy nie spełniły aż tak istotnej roli, ponieważ Rosjanie wyprowadzali swoje ataki na Kijów z terenów leśnych. Natomiast rzeki i bagna stały się ważną linią obrony. To, że rosyjskie wojska nie weszły do ukraińskiej stolicy, zawdzięczamy wysadzeniu tamy przegradzającej rzekę Irpień.

Woda, która się rozlała, tak jak ma to miejsce w dolinach naturalnie płynących rzek, utworzyła trudne do pokonania jezioro. Rosjanie nie uwzględnili również faktu, że wiosna jest czasem roztopów i sezonowych rozlewisk na północy.

W rezultacie ich sprzęt zaczął grzęznąć w bagnach, a impet ataku osłabł. Ostatnio agresorzy utknęli koło Charkowa, na rzece Siewierskij Doniec, gdzie doszło do zniszczenia znacznych sił Rosji przez ukraińskich żołnierzy. To pokazuje, jak ważna jest ochrona naturalnych linii obronnych, które utrudniają przemieszczanie się agresorom. Same drzewa nie wystarczą, równie ważne są bagna i doliny nieuregulowanych rzek.

Jak w warunkach wojennych funkcjonują dziś ukraińskie parki narodowe i rezerwaty?

Jest im bardzo trudno przetrwać. Na terenach okupowanych przestały być w jakikolwiek sposób chronione. Dowiadujemy się, że personel parków bywa torturowany i więziony, ale wciąż mamy za mało informacji. Taki los spotkał już kilku dyrektorów parków narodowych.

Parki narodowe położone na lądzie są zaminowane. Poruszanie się po nich grozi śmiercią. Natomiast pracownicy nie otrzymują pensji. W tej sytuacji parki narodowe przestały funkcjonować. Zostały unicestwione.

Jak w tej wojennej sytuacji odnaleźli się przyrodnicy i aktywiści ekologiczni?

Część z nich, wśród nich również obrońcy praw zwierząt, walczą ochotniczo od pierwszych dni w szeregach armii ukraińskiej. Od 200 do 300 pracowników parków narodowych, z parkowej straży, zostało zmobilizowanych do wojska z racji wcześniejszego przeszkolenia wojskowego.

Część z nas działa na tyłach, chociaż atak może dziś nastąpić wszędzie. Wspieramy nasze koleżanki i naszych kolegów, którzy walczą z Rosjanami. Póki co, niewiele wiemy o ofiarach po stronie ukraińskiej. Z racji wojny niewiele się o tym mówi, ale dochodzą do nas informacja o pierwszych zabitych osobach. Wśród nich jest już pracownik jednego z parku narodowych.

Czy możemy już mówić o skali zniszczeń?

Nie ulega wątpliwości, że jest ogromna, ale w pierwszej kolejności dotyka ludzi. Tysiące ofiar, miliony uchodźców, zniszczone miasta. Dla przyrody najgorsze dopiero się zacznie.

Wielkim wyzwaniem będzie odbudowa Ukrainy ze zniszczeń. Fundusze otrzymamy z Zachodu, ale materiały budowlane będziemy pozyskiwać w naszym kraju, co z kolei może mieć fatalny wpływ na przyrodę, jeśli nikt tego nie podda odpowiedniej kontroli.

Póki co staramy się zbierać informacje o zniszczeniach będących następstwem działań wojennych. Za wcześnie jest też, aby mówić o wpływie wojny na populacje rzadkich gatunków ptaków i ssaków. Po wojnie przyjdzie czas na podsumowania.

Jeszcze przed lutową agresją, dzięki twojej współpracy z polską Fundacją Dziedzictwo Przyrodnicze, udało się utworzyć sieć Emerald w Ukrainie, która jest odpowiednikiem sieci obszarów NATURA 2000 w Unii Europejskiej. Czy pomoże to w przyszłości w procesie integracji państwa ukraińskiego z UE?

Tak, to dzięki Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze dowiedzieliśmy się, czym jest Emerald i uzyskaliśmy ważne wsparcie w procesie tworzenia tej sieci. Wspólnie pracowaliśmy nad wyznaczeniem nowych obszarów chronionych. Dzięki temu projektowi powstała również nasza organizacja – Ukraińska Grupa na rzecz Ochrony Przyrody.

Jednym z naszych głównych celów jest adoptowanie europejskich rozwiązań prawnych w zakresie ochrony środowiska do ukraińskiej legislacji. Na temat samej sieci Emerald mógłbym mówić długo - ale tak, najprościej można nazwać ją ukraińską NATURĄ 2000 w krajach, które nie są jeszcze członkami Unii Europejskiej.

Zgodnie z założeniami Konwencji Berneńskiej, obszary te w momencie akcesji do unijnych struktur stają się automatycznie zintegrowane z obszarami naturowymi w UE, wyznaczając ich granice w nowym kraju członkowskim.

Wciąż jednak nie mamy takich narzędzi, które pozwalałaby na obszarach w sieci Emerald skutecznie chronić siedliska i gatunki, co umożliwia na obszarach naturowych unijne prawo. Trudny jest również proces ich zatwierdzania.

Czasami czekaliśmy na decyzje w sprawie ich utworzenia aż sześć lat z powodu działań lobby związanego z dużymi producentami rolnymi. Obecnie sieć Emerald obejmuje wszystkie obszary chronione w parkach i rezerwatach, a poza nimi dobrze zachowane doliny rzeczne, obszary stepowe i inne rzadkie siedliska.

Daje to łącznie 12 procent obszaru naszego kraju, ale to wciąż za mało. Trwająca wojna zmusiła nas do zawieszenia naszych starań o zatwierdzenie kolejnych obszarów w sieci EMERALD. Jednak nie ustajemy w naszych pracach do przygotowania niezbędnej dokumentacji w procesie ich dalszego wyznaczania.

Jak dziś można pomóc ukraińskim przyrodnikom i działaczom ekologicznym?

To dobre pytanie. Wszystko, co robiliśmy przed 24 lutego tego roku, zostało wstrzymane. Wstrzymane zostało wykonywanie ocen oddziaływania na środowisko. Parki narodowe są okupowane lub zamknięte. Na razie nie powstaną kolejne obszary w sieci Emerald i nowe obszary chronione.

Nikt nie jest w stanie sprawować kontroli nad nielegalnym pozyskiwaniem drewna. Obecnie zajmujemy się przede wszystkim pomocą naszym koleżankom i kolegom na terenach okupowanych. Wspieramy tych, którzy służą na pierwszej linii.

Zbieramy również dowody na niszczenie środowiska w rezultacie działań wojennych. Pracujemy nad propozycjami zmian prawa, które pozwolą lepiej chronić ukraińską przyrodę. To, co możecie dziś zrobić, i co już właściwie robicie, to pomóc ukraińskim uchodźcom, wspierać naszą walkę o wolność, ale też nagłaśniać wszelkie przypadki niszczenia środowiska w Ukrainie przez Rosję.

Czy myślisz już o tym, co stanie się po wojnie, kiedy ucichną działa?

Trudno mi na to pytanie odpowiedzieć. Z pewnością ochrona środowiska była, i obawiam się, że będzie najmniej priorytetowym z tematów w Ukrainie. Dla władz ważniejsze są rolnictwo, górnictwo i energetyka. Niestety ich rozwój odbywał się często kosztem przyrody.

W ostatnich latach wiele naszych działań dotyczyło takich szkodliwych inwestycji. Jednak po wojnie będziemy mieli szansę wiele zmienić, a fundusze, które otrzyma Ukraina, mogą nam pomóc nie tylko odbudować kraj, ale i chronić środowisko. Mój kraj może stanąć przed wielką szansą, ale teraz musimy przetrwać i obronić naszą wolność.

Udostępnij:

Paweł Średziński

Publicysta, dziennikarz, autor książek poświęconych ludziom i przyrodzie: „Syria. Przewodnik po kraju, którego nie ma”, „Łoś. Opowieści o gapiszonach z krainy Biebrzy”, „Puszcza Knyszyńska. Opowieści o lesunach, zwierzętach i królewskim lesie, a także o tajemnicach w głębi lasu skrywanych” i „Rzeki. Opowieści z Mezopotamii, krainy między Biebrzą i Narwią leżącej”.

Komentarze