0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Jakub Włodek / Agencja Wyborcza.plFot. Jakub Włodek / ...

Na początku lipca media obiegło zdjęcie notki prasowej z łódzkiej “Ilustrowanej Republiki” z dnia 3 lipca 1928 roku. “Państwowy instytut meteorologiczny twierdzi, że w krótkim czasie rozpoczną się w Polsce upały” – pisali prawie 100 lat temu redaktorzy gazety. Według notki zapowiedzią gorąca była temperatura odnotowana już poprzedniego dnia, a wynosząca “18-20 stopni ciepła”. Wówczas w Polsce popularna była skala temperaturowa Réaumura (skala Celsjusza stała się powszechnym standardem dopiero w latach 30. ubiegłego wieku). Gazeta ostrzegała więc przed temperaturą rzędu… 22,5° – 25°C.

Dziś byłaby to przyjemna letnia temperatura.

Media alarmują o upale, gdy słupek rtęci przekroczy 30°C. Według definicji Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej (IMiGW) z upałem mamy do czynienia, gdy “temperatura powietrza osiąga lub przekracza 30°C w ciągu minimum dwóch kolejnych dni”. W świecie podgrzanym emisjami ze spalania paliw kopalnych powoli staje się to normą. Wraz z rosnącą temperaturą nasilają się negatywne zjawiska – susze i pożary, ale także ekstremalne huragany w rodzaju atlantyckiego Beryla, który kilka dni temu najpierw zaatakował należące do Grenady wyspy Carriacou i Małą Martynikę, zabijając trzy osoby, a potem części Teksasu i Luizjany, gdzie zabił osiem osób, a miliony pozbawił energii elektrycznej.

Przeczytaj także:

Zabójcze upały, czyli zero zaskoczenia

Wielodniowe, a nawet wielotygodniowe fale upałów – w indyjskim Delhi w czerwcu odnotowano 37 dni z rzędu (sic!) z temperaturą minimum 40°C – są bezpośrednim zagrożeniem zdrowia i życia ludzi. W chwili pisania tego tekstu na terenie prawie całej Polski – z wyjątkiem północno-zachodniego skrawka województwa zachodniopomorskiego – obowiązywały ostrzeżenia meteorologiczne przed upałami, w tym liczne ostrzeżenia drugiego stopnia, czyli przed temperaturą minimalną co najmniej 18°C i maksymalną w przedziale 30°-34°C, występującymi przez co najmniej dwa dni.

Nie powinno to być zaskoczeniem. Najnowsze miesięczne dane unijnej agencji klimatycznej Copernicus potwierdzają, że za nami najcieplejszy czerwiec w historii pomiarów.

Rekordowa seria trwa nieprzerwanie od 13 miesięcy.

Średnia temperatura powierzchni Ziemi w czerwcu 2024 roku wyniosła 0,67°C powyżej średniej dla czerwca z lat 1991-2020 oraz o 1,5°C powyżej średniej dla tego samego miesiąca z okresu przedindustrialnego (czasy sprzed znaczącego wzrostu emisji gazów cieplarnianych), czyli z lat 1850-1900. Ta anomalia, przekraczająca 1,5°C względem lat 1850-1900, utrzymuje się dwunasty miesiąc z rzędu.

Jeśli anomalie względem średnich wieloletnich wydają się zbyt abstrakcyjne, przegląd wiadomości z ostatnich dni pokazuje konkretnie, z czym mierzy się ludzkość. Oprócz wspomnianego zabójczego upału w Indiach, rekordy temperatury padają jeden po drugim.

Upały i groźne tropikalne noce

Na zachodzie USA od kilku dni notuję się rekordowe w niektórych miastach upały z temperaturami sięgającymi 40°C, a nawet – jak w Las Vegas w tym tygodniu – 49°C. Temperatury rzędu 40°C nękają także Hiszpanię, Grecję i kraje bałkańskie. Z kolei w Iranie, Iraku, Kuwejcie i Arabii Saudyjskiej temperatura przekroczyła 50°C. W drodze do Mekki, gdzie w czerwcu pielgrzymowały setki tysięcy muzułmanów, na skutek upału zmarło co najmniej 1300 osób.

“Zmiana klimatu jest główną przyczyną coraz częstszych i bardziej gorących fal upałów, również tych występujących w Polsce. Wpływają one nie tylko na obniżenie samopoczucia czy koncentracji, ale również na masowe przedwczesne zgony, zwłaszcza u osób starszych cierpiących na choroby układu sercowo-naczyniowego” – mówi Weronika Michalak, dyrektorka HEAL Polska, organizacji pozarządowej zajmującej się wpływem środowiska na zdrowie publiczne.

Groźne są także tzw. noce tropikalne, kiedy temperatura nie spada poniżej 20°C, co powoduje trudności ze snem. Przykładowo w nocy z 8 na 9 lipca w Polsce zachodniej miejscami utrzymywała się temperatura 25°C!

“Szacuje się, że tego lata co najmniej kilkadziesiąt tysięcy osób umrze przedwcześnie z powodu fal gorąca przetaczających się nad Europą. Gdyby nie narażenie na ekstremalne ciepło okresach letnich, osoby te mogłyby żyć co najmniej kilka-kilkanaście lat dłużej” – mówi Michalak.

Według szacunków naukowców między 30 maja a 4 września 2022 roku wskutek objawów i chorób powiązanych z upałami w Europie zmarło prawie 62 tys. osób. Najwyższą śmiertelność odnotowały Włochy, Grecja, Hiszpania i Portugalia, ale w pierwszej dziesiątce znalazły się także Litwa i Estonia.

Z kolei według analizy Polskiego Instytutu Ekonomicznego podczas każdej ogólnopolskiej fali upału w 10 największych miastach Polski umiera średnio więcej o 153 osoby w wieku 60+ w porównaniu do scenariusza, gdyby fala upału nie wystąpiła. "To porównywalna wielkość do ok. 25 proc. liczby ofiar wypadków drogowych. Wszystkie fale upałów w latach 2010-2019 spowodowały śmierć około 6 tys. osób. Liczba zgonów rośnie z dekady na dekadę” – piszą analitycy PIE w raporcie “Wpływ zmian klimatu na gospodarkę Polski na przykładzie wybranych miast wojewódzkich”.

Według ekspertów w szczególnie gorące dni bardzo ważne odpowiednie nawodnienie, unikanie bezpośredniej ekspozycji na słońce oraz regularne schładzanie ciała.

Upały kosztują pieniądze

Niezbędne są także zmiany systemowe. “Adaptacja do zwiększającej się liczby upałów nie może ograniczać się do wydawania ostrzeżeń i wskazaniach do pozostania w domach w gorące dni” – wskazuje Koalicja Klimatyczna. Efekt tzw. wyspy ciepła w miastach – tam, gdzie zamiast zieleni dominuje beton, a transport oparty jest na samochodach zamiast komunikacji publicznej – to skutek i zarazem potęgujące efekty zmian klimatu dodatnie sprzężenie zwrotne.

“Fale upałów to kolejny dowód, że musimy przestawić gospodarkę na zeroemisyjne tory tak szybko, jak to możliwe. Doraźnie musimy też dostosować miasta do upałów, najlepiej w oparciu o przyrodę, zazielenienie ulic i powiększanie błękitno-zielonej infrastruktury. Na najszybciej ocieplającym się kontynencie, jakim jest Europa, nie mamy czasu do stracenia w walce ze zmianą klimatu” – dodaje Koalicja Klimatyczna.

Wspomniany raport Polskiego Instytutu Ekonomicznego wskazuje także na koszty bezczynności. “Koszty braku działań adaptacyjnych spowodują straty wywołane ekstremalnymi zjawiskami klimatycznymi w dekadzie 2021-2030 i mogą wynieść nawet do 120 mld zł. To oznaczałoby dwukrotny wzrost wobec dekady 2001-2010” – piszą autorzy, powołując się na szacunki Ministerstwa Klimatu i Środowiska.

Skumulowane koszty ekstremalnie wysokich temperatur w sektorze energetycznym (gwałtownie rosnący popyt na energię elektryczną, ryzyko awarii i blackoutów), transporcie (opóźnienia, wzrost wypadkowości, degradacja infrastruktury) oraz w rolnictwie (spadek plonów) będą dużo wyższe. Raport firmy ubezpieczeniowej Allianz na temat kosztów fali upałów, jaka dotknęła m. in. Hiszpanię w 2023 roku, oszacował straty tego kraju na ok. 1 proc. PKB, a więc ok. 146 mld euro.

;
Wojciech Kość

W OKO.press pisze głównie o kryzysie klimatycznym i ochronie środowiska. Publikuje także relacje z Polski w mediach anglojęzycznych: Politico Europe, IntelliNews, czy Notes from Poland. Twitter: https://twitter.com/WojciechKosc

Komentarze