0:000:00

0:00

„Małgosiu, zapraszam, słucha Cię cała Polska” — zapowiedział piątkową konwencję programową Koalicji Obywatelskiej Grzegorz Schetyna. Małgorzata Kidawa-Błońska odpowiedziała, dystansując się od przewodniczącego: „Wiele osób mnie prosiło, żeby Ci powiedzieć, że podjąłeś dobrą decyzję”.

Po tym jak Schetyna we wtorek 3 września 2019 ogłosił, że Kidawa-Błońska będzie kandydatką KO na szefową rządu i „jedynką” na warszawskiej liście, faktycznie opinia publiczna czekała na jej pierwsze wystąpienie.

Po Kidawie-Błońskiej siedem polityczek Koalicji zaprezentowało kolejne składowe programu.

  • demokracja — Kamila Gasiuk-Pihowicz
  • zdrowie — Alicja Chybicka
  • finanse i gospodarka — Izabela Leszczyna
  • ekologia — Małgorzata Tracz
  • edukacja — Katarzyna Lubnauer
  • polityka społeczna i prawa kobiet — Barbara Nowacka
  • seniorzy — Marzena Okła-Drewnowicz

Polityczki ze sprinterską prędkością wymieniały mniej lub bardziej ogólne propozycje. Całość trwała godzinę, a zamknął ją i podsumował Jacek Karnowski — prezydent Sopotu: „Jutro może być lepsze, tak jak lepsze są nasze gminy i miasta, które budujemy od 30 lat”.

I to właśnie jest hasło wyborcze Koalicji: „Jutro może być lepiej”.

Hasło ma mówić o możliwości zmiany, ale wybrzmiewa w nim niepewność i niezdecydowanie: może być lepiej, a może gorzej. Może/morze jest wszak głębokie i szerokie.

Na końcu pojawił się zgrzyt, przy włączonych jeszcze mikrofonach Tomasz Zimoch zagrzewał działaczy KO: „Flauty nie ma, ciszy nie ma! To, co ćwiczyliśmy przed konwencją, panie i panowie, razeeeeeeeem! Dajmy głos! Siła w naszych gardłach!” Sala odpowiedziała niemrawo: „Zwyciężymy”. Zimoch nie dawał za wygraną: „Niech rozbłyśnie ta magma nadziei, ta magma zwycięstwa, krótko mówiąc: do pracy!”

Pomyłki mogą być siłą Kidawy-Błońskiej

Uśmiechnięta, lecz wyraźnie przejęta nową rolą Małgorzata Kidawa-Błońska kilka razy myliła słowa, zapomniała też o jednym z postulatów, zresztą bardzo jej bliskim: „O boże, zapomniałam o in vitro!” Media obiegł już moment, kiedy pytała: „Gdzie jest program?” - książeczkę programową podał ktoś z publiczności. „Mamy program!” - skwitowała.

Nie wiadomo, czy ten moment był wyreżyserowany. Nie sprawiał jednak wrażenia mocnej odpowiedzi na powtarzające się zarzuty („KO nie ma programu”), tylko zagubienia.

Podobnie zresztą całe wystąpienie: mogło wyglądać na to, że Kidawa-Błońska jest zdenerwowana lub nieprzygotowana, a zatem mało profesjonalna. Paradoksalnie efekt tych pomyłek może jednak okazać się pozytywny. Kidawa-Błońska, która ma wizerunek „damy”, pokazała spontaniczność. Z uśmiechem radziła sobie z własnymi błędami.

Jej atutem może być to, że jest zupełnie inna niż Mateusz Morawiecki: premier-cyborg, który do niedawna recytował swoje przemówienia (powoli się to zmienia). Próby pokonywania zdenerwowania, które towarzyszy nowej roli, mogą być odbierane jako waleczność Kidawy i przynieść jej wsparcie ze strony wyborczyń. Za tego, kto się stara, zwykle trzymamy kciuki.

W Polsce (i nie tylko tu) kobiety, które bez ogródek walczą o władzę, nie mają najlepszej prasy. Przekonała się o tym Katarzyna Lubnauer, gdy stawiła czoła Ryszardowi Petru. Choć wygrała demokratyczne wybory w partii, pisano, że wbiła poprzedniemu przewodniczącemu nóż w plecy. Kidawa-Błońska z pewnością nie robi wrażenia osoby, która walczy o własną pozycję. Pytanie, czy zbuduje wizerunek osoby, która nie ustępuje pola w walce o sprawy obywatelek i obywateli.

To, nie pomyłki Kidawy-Błońskiej mogą się okazać największym problemem Koalicji.

Koalicja stawia na kobiety. Wreszcie!

Badania opinii wielokrotnie pokazywały, że największy elektorat partie tworzące KO mają wśród kobiet. Zwłaszcza wśród pokolenia „matek i córek”. I to mimo tego, że największa partia Koalicji — zawodziła kobiety nie raz, również w czasie rządów PiS. Jak wtedy, kiedy część posłów i posłanek PO wyjęła karty podczas głosowania projektu „Ratujmy kobiety”.

„Ten rząd obalą kobiety” - hasło ulicznej opozycji towarzyszące czarnym protestom i strajkom kobiet oraz manifestacjom przeciwko antykobiecej kościelnej polityce, trafiło na profile społecznościowe polityczek KO.

Wystawienie w roli osób prezentujących program samych kobiet to mocny symbol. Żadnej z nich nie można odmówić kompetencji w dziedzinie, o której mówiła, każda była tam na swoim miejscu. Świetnie w tej roli sprawdziła się choćby Marzena Okła-Drewnowicz od lat zajmująca się polityką senioralną.

Jednak w sytuacji, kiedy liderem bloku pozostaje Grzegorz Schetyna, trudno nie postawić pytania o to, ile autonomii i wpływu na działalność partii będą miały te polityczki.

Gra na polu Lewicy

Koalicja nie przedstawiła ani kolejnej "piątki" lub "szóstki", ani jednego kluczowego postulatu (jak PiS-owskie 500+), tylko całą baterię najróżniejszych propozycji i obietnic. Wiele z nich brzmiało, jak przepisanych z programu Lewicy, co zresztą zarzucają KO politycy Wiosny ("Alimenty będą ściągane jak podatki" - pisała w swoim programie Wiosna, "Alimenty tak nieuchronne jak podatki" - pisze Koalicja Obywatelska).

Jednak Koalicja nie musiała od nikogo przepisywać. Podwyżki pensji dla nauczycieli, walka ze smogiem i plastikiem, równe płace dla kobiet i mężczyzn, in vitro, systemowe wsparcie seniorów - nie są własnością jednej partii.

To sprawy obecne na co dzień w debacie publicznej i akceptowane przez elektorat KO. Dzięki programom społecznym PiS, a także doświadczeniom Polaków-migrantów w innych krajach i zmianie kierunku debaty publicznej na całym Zachodzie - postulaty dotyczące rozbudowania usług publicznych przestały być domeną lewicowych ugrupowań. W Polsce usłyszały je również partie tworzące Koalicję Obywatelską.

Inna sprawa to przygotowanie do tworzenia wspólnego rządu z Lewicą. Badania opinii wskazują na to, że sama KO nie ma najmniejszych szans na wygranie wyborów, natomiast nie jest bez szansy rząd KO-Lewica. Dzisiejszy program daje pole do negocjacji i porozumienia.

Pod wielkim znakiem zapytania stoi jednak jego finansowanie. Wygląda on na bardzo kosztowny, a brakuje w nim instrumentów, które pozwoliłyby na dopływ środków do budżetu państwa.

Co proponuje KO - wybrane obietnice:

  • Akt Odnowy Demokracji
  • obniżka opłat sądowych
  • zniesienie abonamentu
  • edukacja seksualna w szkołach
  • refundowana antykoncepcja, w tym awaryjna - bez recepty
  • płatne dwumiesięczne urlopy ojcowskie
  • związki partnerskie
  • darmowy internet dla młodych do 24. roku życia
  • skrócenie kolejek: maksimum 21 dni do specjalisty
  • zniesienie zasiłku dla bezrobotnych - dofinansowanie przeprowadzki do nowego miejsca pracy
  • obniżka składek na ZUS
  • rozwój kolei regionalnych
  • dofinansowanie inwestycji mieszkań na wynajem
  • koniec z węglem do 2040
  • zakaz sprowadzania śmieci do Polski
  • 13. emerytura na stałe
  • co miesiąc czek 1 tys. zł na opiekę nad osobą niesamodzielną.

Polityka podawania sobie dłoni

„Chcę czegoś więcej: chcę zmienić polską politykę. Chcę, żeby politycy przestali zaciskać pięści, a zaczęli podawać sobie ręce, żeby nauczyli się ze sobą rozmawiać. Chcę nowej, jasnej, uśmiechniętej Polski” - mówiła Kidawa-Błońska. To „czegoś więcej” odnosiło się do tego, że nie chce być tylko premierem, ale ma szerszą wizję.

Już w lipcu podczas Forum Programowego Koalicji Obywatelskiej (tuż po zerwaniu rozmów z PSL i kiedy jeszcze toczyły się rozmowy z SLD) Grzegorz Schetyna mówił „językiem miłości”: „I przede wszystkim sami [musimy] być inni. Czynić dobro, mówić prawdę i być przyzwoitym. Wtedy przekonamy Polaków, wtedy wygramy”.

Te deklaracje brzmiały wtedy gołosłownie. Kto miałyby być twarzą Koalicji odżegnującej się od nienawiści i „czyniącej dobro"? Sam Schetyna? Czy może Bartosz Arłukowicz - nie należący do łagodnych polityków. Kidawa-Błońska uwiarygadnia taki przekaz.

„Koledzy często mi mówią, że jestem spokojna, za delikatna, a ja nie mogę się zmienić, bo przestałabym być sobą. Chciałabym, żebyśmy namawiali do zmieniania, ale tylko na lepsze".

Pytanie, czy przez pozostałe 5 tygodni przed wyborami Koalicja Obywatelska będzie konsekwentna w swoich wyborach - personalnych i programowych.

Udostępnij:

Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Komentarze