Jak „utrudnia się" polowanie? Na przykład realizacją materiału dziennikarskiego z miejsca odstrzału - tak uważają myśliwi z koła łowieckiego Żbik Katowice. O przeszkadzanie w zabijaniu ptaków oskarżają operatora kamery OKO.press i grupę miłośników przyrody
5 września 2021, początek sezonu polowania na kaczki, stawy w Kośmidrach, niewielkiej miejscowości pod śląskim Lublińcem. Myśliwi na ten dzień zaplanowali strzelanie do ptaków. Na stawach pojawili się z samego rana.
„Kiedy myśliwi przyjechali na miejsce, zaczęli nas wypraszać. Powiedzieliśmy im, że stoimy tam, gdzie nam wolno, i nie mają prawa nas stąd przegonić” - relacjonowała w rozmowie z OKO.press pani Małgorzata Bednarek, mieszkanka Kośmidrów sprzeciwiająca się polowaniom.
Razem z kilkorgiem ornitologów, aktywistów i mieszkańców spotkali się w pobliżu stawów, tak, żeby mieć widok na polowanie i monitorować jego przebieg. Opisywaliśmy tę sytuację w OKO.press:
"Nie weszliśmy na teren polowania" - wspomina teraz Małgorzata Bednarek. "Teren polowania nie był dobrze oznakowany, wiedzieliśmy też, że na stawach obecnie znajdują się chronione gatunki ptaków, o czym poinformowaliśmy myśliwych. Naszym zdaniem to polowanie nie powinno się odbyć. Myśliwi po krótkiej rozmowie z nami wezwali policję. Przedstawili swoje podstawy prawne, my przedstawiliśmy swoje. Policja uznała, że może się odbyć. Wszyscy zastosowali się do zaleceń policji, polowanie odbyło się, a teraz sześcioro z nas jest na ławie oskarżonych za jego utrudnianie" - dodaje.
Dla Małgorzaty to już druga sprawa wytoczona przez myśliwych z koła łowieckiego Żbik Katowice z siedzibą w Solarni.
Pierwsza dotyczy interwencji z 2020 roku, kiedy usłyszała strzały niedaleko swojego domu i wybiegła na stawy. „Nie macie prawa! Nie zabijaj, nie strzelaj, zostaw je! Są tu matki z młodymi!” – krzyczała z całych sił Małgorzata. Później spokojniejszym głosem dodała: „Tu są młode, proszę, z matkami. A tam zwyrodnialec. Strzelający”. Wszystko nagrała aparatem. Po roku od tego wydarzenia dostała pozew, sprawa jest w toku.
Myśliwi w obu sprawach powołują się punkt 8 art. 52 prawa łowieckiego:
„[Kto:] celowo utrudnia lub uniemożliwia wykonywanie polowania – podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku”.
To punkt, który został wprowadzony do prawa łowieckiego na początku 2020 roku w wyniku ustawy nazywanej lex Ardanowski (od nazwiska ówczesnego ministra rolnictwa).
W grupie oskarżonych osób jest pani Małgorzata z mężem, ornitolog Rafał Świerad, a także obecni na miejscu adwokat i operator kamery, który pojechał na miejsce na zlecenie OKO.press.
"Wykonywałem swoje obowiązki dziennikarskie, nie rozmawiałem z nikim, nie wchodziłem na teren polowania, byłem jedynie na miejscu postojowym przed stawami i na drodze na pobliskie łąki" - mówi operator, który był tego dnia w Kośmidrach (jego dane do wiadomości redakcji). "Byłem zdziwiony, kiedy ktoś z grupy mnie zawołał i powiedział, że policja chce mnie spisać. Pokazałem policjantowi swoją legitymację dziennikarską, ale wyglądał, jakby w ogóle go to nie interesowało" - dodaje.
Jak mówi, to już kolejny materiał, jaki realizował w trakcie polowania. Wcześniej pojechał z aktywistami antyłowieckimi w Bieszczady. Myśliwych nie spotkał aż do chwili, kiedy chciał wyjechać z lasu. Samochód polujących wyjechał prosto w jego auto, uszkadzając nadkole.
Proces wytoczony przez myśliwych Koła Łowieckiego Żbik w Katowicach w sprawie polowania w Kośmidrach rozpoczął się 11 lipca 2022 w sądzie rejonowym w Lublińcu. Sędzina (zresztą ta sama, która została przydzielona do pierwszej sprawy pani Małgorzaty dotyczącej "utrudniania" polowania) zdecydowała, że proces będzie niejawny. W związku z tym nie możemy go obserwować.
Jak wyjaśnia mecenas Paweł Murawski, reprezentujący operatora OKO.press, przez wyłączenie jawności nie może również zdradzić, co działo się w poniedziałek w sądzie w Lublińcu.
"Sąd z urzędu wyłączył jawność ze względu na ważny interes prawny pokrzywdzonych" - wyjaśnia prawnik. - "Jestem głęboko zaniepokojony, tym, że sąd zdecydował się na wyłączenie jawności. Nie zgadzam się z tym kategorycznie, bo to negatywnie wpływa na gwarancję procesową (środki prawne zapewniające ochronę praw i interesów uczestników postępowania karnego - od aut.). Szczególnie, gdy jedynym z oskarżonych jest dziennikarz" - podkreśla.
"Jechałem na polowanie uprzedzony o tym, że sprawa może skończyć się w sądzie. Nie jestem zaskoczony, a jednocześnie wiem, że nie zrobiłem nikomu nic złego. Uważam, że trzeba zmieniać świat, ja go chcę zmieniać w ten sposób i się tego nie wstydzę" - mówi OKO.press ornitolog Rafał Świerad ze Śląskiego Towarzystwa Ornitologicznego, jeden z oskarżonych w sprawie.
Jego zdaniem polowania na ptaki wodne powinny być całkowicie zabronione.
"Jest to ewidentna nieścisłość prawna; jak można obejmować ochroną ptaki, a jednocześnie pozwalać na strzelanie do nich. Każdy, kto widział, jak wyglądają polowania na ptactwo wodne, potwierdzi, że myśliwi nie są w stanie rozróżnić z odległości, czy strzelają do ptaka łownego, czy do chronionego. Śrut to nie jest inteligentna rakieta, zaprogramowana na jeden cel. Śrut wali we wszystko, co ma na drodze. Po wystrzale może zginąć nie tylko ptak, do którego celuje myśliwy, ale też ten, który leci obok" - wyjaśnia.
Dodatkowym problemem związanym z polowaniami, podkreśla ornitolog, jest zanieczyszczenie środowiska ołowiem.
"Myśliwi argumentują, że ołów nie rozpuszcza się w wodzie, a więc nie szkodzi. Ale jeśli dostanie się do przewodu pokarmowego ptaka, to powoduje śmierć. Nie nagłą, a zatrucie ołowiem i powolne umieranie"
- tłumaczy. Dodaje, że to zagrożenie również dla ptaków drapieżnych. Kiedy ranna kaczka padnie łupem chociażby bielika, to i nasz polski ptak herbowy umiera później przez zatrucie ołowiem.
Na stawach w Kośmidrach zaobserwowano kilka gatunków chronionych, a wśród nich krakwę, perkozka, perkoza dwuczubego, a nawet łabędzia krzykliwego, który dołączył do pary łabędzi niemych żyjących w okolicy. Rafał Świerad zgadza się z Małgorzatą Bednarek - polowanie w takim miejscu nie powinno się odbyć.
"Polowania na ptaki wodne nie służą niczemu poza tym, żeby myśliwi mieli mięso. Większość gatunków ptactwa wodnego w Polsce traci liczebność - chodzi tutaj głównie o 13 gatunków, na które polują myśliwi. To m.in. czernica i głowienka, które w ciągu ostatnich 20 lat straciły nawet połowę liczebności. Po co? Dlaczego człowiek chce ten kryzys pogłębiać? I wiem, że myśliwi argumentują, że w innych krajach na polowaniach zabija się więcej ptaków. Ale to manipulacja, bo nikt nie ma poważanych argumentów na to, dlaczego ptaki w ogóle giną, zabijane przez myśliwych. Niezależnie, czy zabija się ich mniej, czy więcej" - dodaje ornitolog.
Wysłaliśmy również pytania do koła łowieckiego Żbik Katowice. Chcieliśmy się dowiedzieć, jak grupa mieszkańców przeszkadzała w polowaniu, czy weszła na teren polowania, a także jaki był cel polowania na stawach i czy myśliwi planowali strzelanie jedynie do kaczek. Zapytaliśmy również, czy myśliwi polowali w odpowiedniej odległości od zabudowań i czy wiedzieli, że na stawach są gatunki chronione.
Czekamy na odpowiedzi.
"Na mocy przyjętych na początku 2020 roku przepisów, nazywanych lex Ardanowski, celowe utrudnianie lub uniemożliwianie polowania jest przestępstwem" - mówiła w OKO.press mecenas Karolina Kuszlewicz.
"Wpisano to do prawa łowieckiego, pomimo ogromnego sprzeciwu strony społecznej. W mojej ocenie przepis narusza prawa obywatelskie. W sposób niewspółmierny kształtuje sytuację prawną osób przebywających w lesie i sytuację prawną myśliwych, promując tę drugą grupę - w toku prac legislacyjnych wskazywano na tę dysproporcję".
Na pytanie, czy myśliwi chętnie korzystają z zapisów lex Ardanowski odpowiedziała: "Tych spraw trochę jest. Nie ogromna lawina, ale przepis jest wykorzystywany. On przede wszystkim wywołuje efekt mrożący".
Są jednak również dobre informacje - w większości sprawy o "utrudnianie" polowań nie kończą się skazaniem. O ostatniej takiej sprawie pisała inna prawniczka zajmująca się środowiskiem i prawami zwierząt - Katarzyna Topczewska.
"Kolejna wygrana z myśliwymi! I to jaka - prokurator sam wycofał swoją apelację, jaką złożył od wyroku uniewinniającego moich Klientów! Taka sytuacja zdarza się bardzo rzadko. Moi Klienci zostali oskarżeni o udaremnienie odstrzału dzików w związku z tym, że spacerowali po lesie w trakcie polowania. Sąd Rejonowy w Zgierzu wydał wyrok uniewinniający, stwierdzając brak znamion czynu zabronionego. Prokurator złożył apelację, którą dziś [28 czerwca 2022] na rozprawie przed Sądem Okręgowym w Łodzi cofnął. To kolejna porażka myśliwych i zgierskiej prokuratury w tym sądzie. Podobną sprawę spacerowiczów udało mi się wygrać we wrześniu ubiegłego roku" - napisała na Facebooku.
Sprawa sześciu osób oskarżonych o "utrudnianie" polowania w Kośmidrach dopiero się zaczyna. Sąd w Lublińcu wyznaczył datę kolejnej rozprawy. Odbędzie się w rocznicę polowania na stawach, 5 września.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Komentarze