0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: JEAN-FRANCOIS MONIER / AFPJEAN-FRANCOIS MONIER...

„Nikt z nas nie powinien zostać uznanym za winnego” – mówi Małgorzata Bednarek, mieszkanka śląskich Kośmider. Razem z mężem od lat sprzeciwiają się polowaniom na ptaki, które były organizowane niemal pod ich domem. Myśliwi oskarżyli Bednarków i cztery inne osoby – w tym operatora kamery OKO.press – o „utrudnianie” polowania. Do „utrudniania” miało dojść we wrześniu 2021. Miłośnicy zwierząt pojawili się wtedy w pobliżu miejsca, gdzie myśliwi chcieli realizować swoje hobby.

W Sądzie Rejonowym w Lublińcu 25 września 2023 zapadł nieprawomocny wyrok w tej sprawie. Adwokat, przyjaciel Bednarków, ornitolog i operator kamery zostali uznani za niewinnych. Winnymi, zdaniem sądu, są za to Bednarkowie. Sąd ukarał ich grzywną.

Drugi wyrok za „utrudnianie” polowania

„Czy czuję, że to jest niesprawiedliwość? Szczerze mówiąc, staram się o tym nie myśleć. Byłam już raz oskarżona przez myśliwych, obie sprawy prowadziła ta sama sędzia i w obu przypadkach uznała nas za winnych. Pierwsza sprawa nauczyła mnie tego, żeby tego tak bardzo nie przeżywać” – mówi w rozmowie z OKO.press Małgorzata Bednarek. Myśliwi po raz pierwszy oskarżyli ją za „utrudnianie” polowania w 2020 roku. Mieszkanka Kośmider krzyczała do nich, żeby nie strzelali. „Tam są matki z młodymi” – mówiła myśliwym.

Całe zajście nagrywała telefonem. W pierwszej instancji zostali (razem z mężem, który wyszedł z domu, żeby sprawdzić, co się dzieje) uznani za winnych. Sąd drugiej instancji jednak ich całkowicie uniewinnił.

Przeczytaj także:

„Również od tego wyroku się odwołamy. Przyjdzie uzasadnienie, przyjdzie moment apelacji i wtedy będę się zastanawiała. Dziś cieszę się, że pozostali zostali uznani za niewinnych. Nikt z nas nie zrobił niczego niezgodnego z prawem” – dodaje.

Co wydarzyło się na stawach w Kośmidrach?

Na 5 września 2021 myśliwi z Koła Łowieckiego „Żbik” z Katowic zaplanowali inaugurację sezonu polowania na ptaki. Stawy w Kośmidrach były miejscem, w którym strzelali do kaczek do roku – mimo że wiedzieli o sprzeciwie mieszkających w pobliżu Bednarków.

Niedaleko stawów spotkała się wtedy grupa przeciwników polowań oraz operator kamery OKO.press. Wszyscy ci, którzy później zostali oskarżeni o „utrudnianie” polowania. „Kiedy myśliwi przyjechali na miejsce, zaczęli nas wypraszać. Powiedzieliśmy im, że stoimy tam, gdzie nam wolno, i nie mają prawa nas stąd przegonić” – relacjonowała zaraz po zdarzeniu Małgorzata Bednarek, podkreślając, że nikt nie wszedł na teren polowania.

To polowanie w ogóle nie powinno się odbyć – mówił w rozmowie z OKO.press Rafał Świerad ze Śląskiego Towarzystwa Ornitologicznego, który przyszedł tego dnia nad stawy. „Każdy, kto widział, jak wyglądają polowania na ptactwo wodne, potwierdzi, że myśliwi nie są w stanie rozróżnić z odległości, czy strzelają do ptaka łownego, czy do chronionego" – wyjaśniał.

Utrudnianie polowania i rok więzienia

Mimo tego myśliwi wezwali policję. Funkcjonariusze stwierdzili, że polowanie może się odbyć. Grupa miłośników zwierząt nie oponowała, wszyscy zastosowali się do decyzji policjantów.

To i tak wystarczyło Kołu Łowieckiemu „Żbik” do oskarżenia sześciu osób. Powołali się na punkt 8 art. 52 prawa łowieckiego – wprowadzony na początku 2020 roku w wyniku ustawy nazywanej lex Ardanowski (od nazwiska ówczesnego ministra rolnictwa).

„[Kto:] celowo utrudnia lub uniemożliwia wykonywanie polowania – podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku”.

Sprawa trafiła do Sądu Okręgowego w Lublińcu. Sędzia Eliza Włodarczyk zdecydowała o wyłączeniu jawności postępowania.

Zamknięte drzwi sali sądowej

Wyłączenie jawności spowodowało, że na sali nie mogły być obecne media. Ci, którzy byli przesłuchiwani albo zostali dopuszczeni do udziału w procesie, nie mogą ujawniać żadnych szczegółów postępowania. Jawny jest jedynie wyrok, ale nawet po jego ogłoszeniu żaden z oskarżonych nie może opowiedzieć nam, co działo się za zamkniętymi drzwiami sądowej sali.

Prawnicy, z którymi rozmawialiśmy, podkreślali, że decyzja sędzi jest kontrowersyjna i niezrozumiała – szczególnie że jednym z oskarżonych jest dziennikarz współpracujący z OKO.press. Który z myśliwymi nie rozmawiał, nie wchodził na teren polowania, a jedynie wykonywał swoje obowiązki.

„Nie słyszałem do tej pory o takiej sytuacji, żeby wytoczono sprawę dziennikarzowi, który po prostu nagrywał wydarzenia” – komentował we wrześniu 2022 Seweryn Blumsztajn, prezes Towarzystwa Dziennikarskiego, który został dopuszczony do obserwowania procesu przed sądem w Lublińcu w charakterze męża zaufania. „Jest to naruszenie wolności mediów. Szczególnie że dziennikarz miał przy sobie legitymację. Dodatkowym kuriozum jest wyłączenie jawności procesu. Jako mąż zaufania nie mogę mówić, co się działo na rozprawie. Samo wytoczenie takiego procesu za wykonywanie swojej pracy, jak i zamknięcie go jest ogromnym skandalem” – dodawał Blumsztajn.

Myśliwi nie wracają nad stawy

Małgorzata Bednarek przygotowuje się na dalszą walkę przed sądem, ale jednocześnie ma powody do świętowania: w tym roku myśliwi nie wrócili na stawy w Kośmidrach.

„Nie było ani polowania zbiorowego, ani indywidualnego. Koło Łowieckie dostało moje pismo, jak również pismo wójta gminy Pawonków, który jasno stwierdził, że agroturystyka, którą prowadzę, jest miejscem zebrań publicznych. Według prawa myśliwi nie mogą polować w odległości mniejszej niż 500 metrów od miejsca zebrań publicznych w czasie ich trwania” – mówi mieszkanka Kośmider.

Rok wcześniej, w sezonie 2022, polowanie zbiorowe również się nie odbyło. „Przyszła trójka myśliwych, ewidentnie tylko po to, żeby nas sprowokować, jeden strzelał, a dwoje czekało przy wejściu na stawy z włączonymi telefonami, aby nagrywać każdego, kto wchodził. Myśliwy, który wtedy strzelał, stworzył ogromne zagrożenie dla życia osób postronnych. Oddawał strzały w kierunku spacerowiczów, nie sprawdził terenu. Mógł zrobić komuś krzywdę. Prokuratura dostała zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Niestety, umorzyła postępowanie. Od tamtej pory nikt na stawach nie polował na ptaki” – opowiada Małgorzata Bednarek.

Jak dodaje, koniec polowań na stawach to ogromny sukces miłośników przyrody. I podkreśla: „Jestem wdzięczna Zarządowi Koła Łowieckiego i rezygnacji z polowań zbiorowych na ptaki w Kośmidrach. To też pokazuje, że poprzednie polowania odbywały się bezprawnie. Z tego, co wynikło na rozprawie z 2020 roku, nikt z myśliwych nie sprawdził wymaganych prawem odległości od zabudowań mieszkalnych. Polowali zbyt blisko domów”.

;

Udostępnij:

Katarzyna Kojzar

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.

Komentarze