0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Ilustracja: Iga Kucharska / OKO.pressIlustracja: Iga Kuch...

Zgodnie z danymi zawartymi w raporcie „Nastolatki 3.0” z 2023 roku przeprowadzonym przez Państwowy Instytut Badawczy NASK (Naukowa i Akademicka Sieć Komputerowa), co czwarty nastolatek w Polsce posiada od 5 do 8 kont na portalach społecznościowych, a niemal połowa badanej młodzieży przebywa w tej przestrzeni od godziny do czterech godzin dziennie. Oznacza to, że portale społecznościowe są znaczną przestrzenią aktywności młodych ludzi, gdzie dzieci i młodzież mają dostęp do różnego rodzaju wzorców zachowań oraz treści nieodpowiednich do wieku i rozwoju emocjonalnego.

Młodzi korzystają z mediów społecznościowych do kontaktu z rówieśnikami, słuchania muzyki, zabijania czasu albo grania. We wspomnianym raporcie przedstawiono przede wszystkim zachowania nastolatków (od VII klasy szkoły podstawowej do 2 klasy szkoły średniej), warto jednak być świadomym, że popularność portali społecznościowych widoczna jest już w najmłodszych klasach szkół podstawowych. Nawet w klasach I-III część dzieci ma już konta (założone samodzielnie, często za zgodą rodziców) na takich portalach jak TikTok czy Snapchat, mimo że regulaminy niemal wszystkich portali wskazują, że osoby do 13. roku życia nie mają prawa korzystać z ich usług.

O cyberuzależnieniach wśród dzieci i młodzieży rozmawiamy z prof. dr hab. Mariuszem Jędrzejką*, pedagogiem społecznym, specjalnym i socjologiem, profesorem Akademii Piotrkowskiej, pomysłodawcą i współautorem książki „Cyberuzależnienia. Zjawisko. Profilaktyka. Elementy terapii”.

Przeczytaj także:

Kompulsywne wgapianie się w ekranik

Agnieszka Fedorczyk: Panie Profesorze, jaka jest skala zjawiska cyberzaburzeń/cyberuzależnień w Polsce? Czy są badania na ten temat?

Prof. Mariusz Jędrzejko: Jeśli podejdziemy do sprawy formalnie i uwzględnimy coraz szerzej standardy cyfrowej aktywności dzieci, to z całym przekonaniem i odpowiedzialnością możemy powiedzieć, że co siódmy-ósmy polski nastolatek nadużywa technologii cyfrowych i cyfrowych sieci społecznych. Nie chciałbym występować w roli mentora i wroga cyfrowego świata, ale nie uświadamiamy sobie siły, z jaką nowe technologie i cyfrowe aktywności oddziałują na dziecko. Skoro – a to już za badaniami NASK z 2022 roku – dzieci spędzają w Internecie 5-6 godzin dziennie, to znaczy, że przekraczamy optymalne normy dwukrotnie. Takie postawienie sprawy budzi niedowierzanie rodziców i bunt młodych, lecz z mojej perspektywy logoterapeuty jest to oczywiste.

Nie mówimy o „cyfrowej prohibicji”, a o takiej perspektywie, w której cyfrowy świat nie będzie zaburzał świata realnego.

A w nim kluczowe znaczenie dla bonum humanum mają relacje naturalne, a nie zapośredniczone.

Czy nadmierne korzystanie z technologii cyfrowych – smartfona, komputera – może prowadzić do zaburzeń u człowieka?

Tak, mówimy o zaburzeniach czynności, o kompulsywnym, nawet do utraty kontroli, korzystaniu z urządzeń i aplikacji. I jest to coraz częstsze zjawisko, plaga naszych czasów. Zauważmy, że kiedy usiądziemy przed ekranem smartfona (komputera, tabletu) i zaczniemy obserwować portale społecznościowe albo przekazy na YouTube, to rodzi się w nas poczucie przyjemności. A gdy przyjemność związana z tą aktywnością trwa, trwa i trwa, to pojawia się przekonanie – „ale jest fajnie”, co oznacza, że nasz mózg odnotował nagrodę.

Nie ma dzisiaj żadnych wątpliwości, że jeżeli wystarczająco długo korzystamy z jakiegoś typu urządzeń cyfrowych, albo jesteśmy nadmiernie obecni w cyfrowych sieciach społecznościowych, to w naszym mózgu przebiega proces chemiczny związany z produkcją neuroprzekaźników (inaczej neurotransmiterów) − głównie dopaminy, serotoniny, endorfin i noradrenaliny. Rzecz w tym, że nasze mózgi mają tę charakterystyczną właściwość, że przyzwyczajają się do takich bodźców, zaczynają taki stan nadmiaru neuroprzekaźników lubić bardziej od innych czynności, które tych przyjemności nie dostarczają.

To czysta biologia, tak po prostu funkcjonuje mózg człowieka.

A skoro współcześnie tak bardzo często je bodźcujemy neurotransmiterami związanymi z odczuwaniem przyjemności (mówimy tutaj o układzie nagrody w mózgu), to i one (nasze mózgi) przyzwyczajają się do tej przyjemności, a wtedy ma początek pierwszy etap zaburzenia. Inaczej mówiąc, jeśli zaczyna nam brakować danej przyjemnościowej aktywności/czynności, to mówimy sobie – raz jeszcze włączę komputer, smartfon, tablet, otworzę internet, YouTube, wejdę na portal społecznościowy albo włączę telewizję. Dlaczego tak robimy? Bo mózg w tym momencie już potrzebuje zwiększonej ilości dopaminy, serotoniny lub innego neuroprzekaźnika związanego z odczuwaniem przyjemności. Trudno nam się oderwać od tych działań.

Bardzo często takie zachowanie widzimy u naszych dzieci. Załóżmy, że robimy kolację i wołamy: „Kasiu, Tomku, chodźcie na kolację”. A w odpowiedzi słyszymy najczęściej „złożoną” odpowiedź, która brzmi „Zaraz”. Dziecko nie mówi „mamusiu, dziękuję, że zrobiłaś kolację, kończę rozmowę z Magdą, za chwileczkę przyjdę”. To przykład pierwszego zaburzenia, o charakterze społecznym. Nadużywanie technologii cyfrowych prowadzi do spłycenia naturalnych relacji społecznych, czyli twarzą w twarz, które są zastępowane korzystaniem z rozmaitych form aktywności cyfrowej. Nazywamy to relacjami zapośredniczonymi, fajnymi, ale jeśli zaczynają dominować, niebezpiecznymi dla naszej społecznej natury.

Jak postępuje to zaburzenie?

Jeśli bodźcowanie mózgu, takie, o którym mówimy, następuje przez długi czas, to to, co jest naturalne dla człowieka, czyli kontakt z drugim człowiekiem (przypomnijmy, że człowieczeństwo budują relacje z innymi ludźmi) – przestaje nam być potrzebny. Zaczynamy uzyskiwać przyjemność nie z rozmowy, spotkania, kontaktu z drugą osobą, tylko z oglądania czegoś – np. bodźcujących nas filmików i zdjęć, pornografii albo dużej aktywności w grach komputerowych, w tym online.

Wtedy zaczyna się drugi proces zaburzenia, związany z atawizmem społecznym (regresem ewolucyjnym) – człowiek zatraca potrzebę bliskości z drugim człowiekiem, wystarcza mu kontakt z technologiami cyfrowymi i różnymi aplikacjami, które się w nich znajdują. Teoretycznie widzimy w nich drugiego człowieka, nawet wchodzimy z nim w relacje, ale są one głęboko inne niż naturalne. Przykład? Nie możemy do siebie przytulić drugiej osoby.

Jednocześnie przy niespodziewanej utracie tego kontaktu, osoba zaburzona od technologii – cyfrowych relacji, staje się pobudzona, napięta, a nawet agresywna. Obserwujemy to u naszych pacjentów. Posłużę się tu przykładem – technologie cyfrowe działają wówczas, kiedy mamy dostęp do internetu oraz do prądu. Jak opisują rodzice naszych pacjentów, gdy nie ma internetu, albo jest chwilowy zanik prądu, u dzieci pojawia się napięcie i agresja. Może mieć charakter werbalny, fizyczny, a znam takie przypadki, kiedy dziecko potrafi zdemolować cały swój pokój, tylko dlatego, że na kilka minut (dosłownie) utraciło możliwość grania w grę komputerową.

Mamy wtedy do czynienia już z dużo głębszym procesem, kiedy u dziecka (albo osoby dorosłej) dochodzi do poważnych zaburzeń o charakterze psychicznym. Utrata kontaktu z technologiami cyfrowymi powoduje u nich agresję nieadekwatną do rzeczywistej sytuacji.

Przytoczę nasz ostatni przypadek – 23-letni mężczyzna, prawie absolwent filologii angielskiej, trafił do nas, gdyż korzysta aktywnie ze smartfona po 16-17 godzin dziennie i od 7 miesięcy nie potrafi dokończyć pracy licencjackiej. Pierwszego dnia, gdy większość czasu spędzaliśmy w sadzie – w naszej logoterapii duże znaczenie ma kontakt z przyrodą – co 40-50 minut mówił o potrzebie korzystania z toalety. Spędzał w niej po 15-20 minut. Tak naprawdę ukrył drugi telefon i cały czas surfował w nim po mediach społecznościowych. Gdy nakazałem mu schować telefon do szuflady, gdzie były urządzenia innych pacjentów – to nie żart – rozpłakał się. Pojawiły się w nim tak silne napięcia, że aż zmyślał potrzebę zaglądania do sieci „Moja dziewczyna źle się czuje…”. „Maja niepokoi się o mnie…”, „Muszę sprawdzić wyniki testów…”, „Chcę zadzwonić do mamy…”

To wszystko, o czym mówimy – nadmierne korzystanie z internetu i gier komputerowych − zaburza biologiczną homeostazę organizmu, równowagę, która jest niezbędna dla zdrowia.

Właśnie. Do długiego i zdrowego życia konieczna jest homeostaza, gdzie kluczowe znaczenie ma nie tylko zdrowa aktywność, ale również sen – potrzebny np. dla prawidłowych procesów pamięciowych, regeneracji organizmu na poziomie psychofizycznym, dla oczyszczenia mózgu. Sen daje odpoczynek w sferze fizycznej, psychicznej, biologicznej i umysłowej. Podczas snu zachodzi wiele przemian fizjologicznych ważnych dla naszego zdrowia. Okazuje się, że technologie cyfrowe są największym złodziejem naszego snu. Sen w wieku dziecięcym i nastoletnim ma kardynalne znaczenie dla długości naszego życia.

Nadużywanie technologii cyfrowych skraca życie człowieka.

Okazuje się, że kiedy bardzo intensywnie korzystamy z technologii cyfrowych, to często zapominamy o czynnościach ważnych dla naszego zdrowia psychofizycznego, np. o regularnym jedzeniu w spokoju i w odpowiedniej formie. Nadużywanie technologii cyfrowych sprzyja odżywianiu się fast foodami lub wręcz niejedzeniu. Zjadamy bardzo szybko tzw. żywność śmieciową albo bardzo opóźniamy pory kolejnego posiłku, bo pochłania nas gra komputerowa, film itd. Mało snu, złe odżywianie, brak aktywności fizycznej – to wszystko szkodzi zdrowiu, a konsekwencją jest skrócenie życia. I w tym momencie mówimy o trzecim rodzaju zaburzenia.

Wystarczy podać tylko cztery powyższe argumenty, aby nie mieć wątpliwości, że nadużywanie technologii cyfrowych jest szkodliwe dla człowieka.

Za szybko daliśmy to dzieciom

Często przypomina Pan, że to nie dzieci są winne (niewłaściwych zachowań), tylko rodzice. Jakie są najważniejsze błędy popełniane przez rodziców?

Podstawowy błąd to dopuszczanie do obrazu cyfrowego małych dzieci. Możemy śmiało postawić jasną deklarację, że dzieci do 3. roku życia nie powinny w ogóle korzystać z TV i żadnych cyberzabawek, a szczególnie bawić się smartfonami, które w żadnym razie nie mogą być pomocnikami w usypianiu, karmieniu, pełnić funkcję nianiek. Dzieci do 3. roku życia nie powinny też oglądać telewizji, w ogóle.

Nie mówię o tym, że telewizor jest złem. Tu chodzi o coś zupełnie innego. Otóż do końca 3. roku życia mózg dziecka jest jeszcze nie ukształtowany, dopiero u czterolatków zaczynają budować się bardzo długie sieci neuronalne, które sprzyjają lepszym, sprawniejszym procesom pamięciowym i poznawczym. Czas pomiędzy 4. a 6. rokiem życia, to bardzo ważny okres rozwojowy człowieka, bo wtedy tworzą się długie sieci neuronalne, o których wspomniałem. W tym okresie dziecko dla właściwego rozwoju mózgu (ośrodkowego układu nerwowego) potrzebuje nie technologii cyfrowych, tylko czytania, obecności i uwagi rodzica, doświadczenia (uczenia się) praktycznego (zamiatanie, odkurzanie – te zwykłe czynności domowe wykonuje z rodzicem, towarzyszy mu), wspólnotowości z członkami rodziny i rówieśnikami.

U dzieci w wieku 4-6 lat przekaz cyfrowy powinien być zminimalizowany do oglądania najwyżej 20-30-minutowej bajki np. w poniedziałek, ale już we wtorek dajemy odpocząć mózgowi dziecka. W środę znów może być bajka, a w czwartek – ponownie odpoczynek. Mówimy tu o modelowaniu: uczymy dzieci w ten sposób mądrego korzystania z dobrodziejstw cywilizacji, jakimi są nowoczesne technologie. To bardzo ważne w procesie wychowywania we współczesnym świecie, żeby dzieci rozważnie wprowadzać w ten nowoczesny i wielofunkcyjny świat cyfrowy, którym są smartfony i wirtualna rzeczywistość.

Realia są takie, że smartfony lub inne cyfrowe narzędzia są częstszym podarunkiem komunijnym, czyli trafiają do rąk 10-latków. Tymczasem mózg dziecka staje się przygotowany do korzystania z tego typu urządzeń dopiero po ukończeniu 11-12 lat. Zatem czas dawania prezentów cyfrowych należałoby przesunąć o 2 lata.

Za szybko daliśmy dzieciom dostęp do technologii cyfrowych.

I teraz musimy powoli wycofywać się z tych błędnych działań w interesie ich zdrowia psychicznego, fizycznego, moralnego, a wręcz ich życia.

Jak to robić w sposób skuteczny?

Wracam do wspomnianego modelowania dzieci do umiejętnego korzystania z technologii cyfrowych. Polecam szczególnie uwagi jasno sprecyzowane przez prof. Manfreda Spitzera, którego publikacje są łatwo dostępne na polskim rynku. Jego wskazówki stały się podstawą naszych badań nad pacjentami „Oazy”, a ich empiryczna weryfikacja – przypomnę to wieloletnie obserwacje naszych pacjentów – nie pozostawiają żadnych złudzeń. Modelowanie relacji dzieci do cyfrowego świata eliminuje ryzyko cyberzaburzeń.

Od 2016 roku prowadzimy badania nad „dziećmi w sieci” oparte nie tylko na statystykach, ale przede wszystkim na analizie diagnoz osób trafiających do naszej poradni „Oaza” najpierw w Milanówku, a od 2021 r. w Józefowie. To jest już ponad 300 przeanalizowanych przypadków, w tym 79 dzieci i nastolatków na terapiach długoterminowych, a następnie prowadzonym w programach readaptacyjnych w domach rodzinnych. Właśnie te badania – w realnych warunkach – pokazały nam, kiedy dochodzi do zaburzeń, gdzie trzeba stawiać granice i jakie są kryteria bezpiecznego korzystania z cyfrowego dobrobytu. Możemy to już jasno określić – do końca 3. roku życia rozwój bez cyfrowych zabawek, do 11-12 roku życia bez smartfonów i z modelowaniem relacji do cyfrowego obrazu i aktywności na poziomie 1,5 godziny dziennie, co drugi dzień; do 16-17 lat − 2,5 godziny dziennie, ale jeden dzień bez cyfrowej aktywności, czyli z cyfrowym dobowym moratorium, aby mózg „uspokoił się”.

Pilnowanie tego jest rolą rodziców. Nie szkoły. Moim podstawowym problemem pracy w ośrodku w Józefowie nie są dzieci, lecz ich rodzice, którzy bardzo często boją się podjąć trud wychowania, w którym trwałymi metodami są granice, reguły i zasady.

Dlaczego współcześni rodzice boją się wychowywać dzieci?

Dlatego, że dzieci nie są wychowywane, tylko hodowane tzn. dajemy im, co popadnie by „rosły” i „rozwijały się”. Tyle tylko, że nie ma w tym fundamentów naukowych, a kryterium są możliwości finansowe rodziców lub wynagradzanie im nieobecności mamy i taty w procesie rozwojowym. Nie uczymy dzieci pracy, zasad społecznych, słabo idzie nam wychowanie moralne, w domach nie istnieją reguły, czyli powtarzalne zachowania.

Jeśli dziecko uczy się dzięki zdrowym powtarzalnym zachowaniom, to je potem przenosi w życie w sposób naturalny.

Ponadto mamy rozbieżność wychowawczą – mama mówi co innego, a tata co innego. A to dzieciom szkodzi. To jest nie tylko polskie, to jest cywilizacyjne. Żyjemy w dobrobycie, jesteśmy zasobni, bogaci i wydaje nam się, że możemy dać dziecku wszystko. A to nieprawda. Dziecku możemy dać tylko tyle ile jest zdolne przyjąć na określonym etapie rozwoju. Nie żyjemy w dobrostanie.

Przywrócić normalność

Czy da się ten proces odwrócić?

To jest konieczność. Pomagam w tym rodzicom na co dzień. A najciekawsze jest to, że najliczniejszą grupą rodziców z problemami wychowawczymi są osoby zasobne materialnie, wykształcone, nierzadko prowadzące dobrze prosperujące firmy, lekarze, prawnicy, funkcjonariusze publiczni, a także nauczyciele.

Podam przykład: 10-letni Filip lży matkę, mówiąc do niej „oddaj telefon, bo ci zaje…ę” albo pokazuje ojcu środkowy palec. Ojciec go za to bije, a ja mówię „po co pan go bije, to do niczego nie prowadzi, a on się tylko uczy zachowań agresywnych”. „To co mam zrobić?” – pyta ojciec. „Proszę przywieźć Filipa do mnie”.

Rodzice przywożą chłopca. Witam się z Filipem, a do rodziców mówię: „do widzenia państwu, proszę przyjechać o godzinie 20:00”. Ryk Filipa słyszy cała wieś, a ja mówię: Filipku, zostaniesz i pomożesz panu Mariuszowi rąbać drewno i je układać. Filip w międzyczasie zjadł obiad, podwieczorek, pomaga mi przy rąbaniu i układaniu drewna, pyta mnie „czy na pewno tata przyjedzie”. „Tak, przyjedzie, ale pamiętaj, że w następną sobotę też u mnie będziesz”. I był. Pracował, uczył się zasad, posprzątał po sobie po jedzeniu, zmył talerz − chyba pierwszy raz w życiu. I długo rozmawialiśmy o tym, dlaczego ten cyfrowy świat jest dla niego ważny. Tam ma swoich znajomych, nie ma ich w domu, gdzie ojciec wraca po 20:00, a matka wchłonięta jest w seriale i internetowe zakupy.

Nie ma złych dzieci. Są dzieci, które nauczyły się złych nawyków, złych słów, złych zachowań. Nauczyły się ich od dorosłych.

Owszem, obserwują w sieci i szkołach niewłaściwe zachowania swoich kolegów i koleżanek, ale tamci też tych zachowań uczą się od dorosłych. To my wpuszczamy dzieci do patologicznego świata, pozwalając im na oglądanie patostreamerów, a potem się dziwimy, że dzieci robią to samo.

Czy rodzic może przywrócić normalność u dziecka, zwyczajnie z nim rozmawiając?

Jest to trudne, ale możliwe. Musi stosować pierwszą i najważniejszą zasadę: być dla niego wzorem. Jeśli wymagam czegoś od dziecka, to sam tak muszę postępować. Być konsekwentnym, nieustępliwym. No i konieczna jest spójność wychowawcza: mama i tata trzymają wspólny front, muszą tak samo działać i nie mogą tego negować dziadkowie, teściowie, ani ktokolwiek inny. Dziecko musi być w spójnym systemie wychowawczym, opartym nie na zakazach i karaniu, lecz na wzmocnieniach.

Można odnieść sukces wychowawczy i przywrócić dzieciom normalność nawet w trudnych sytuacjach. Skoro wyniki wyleczalności w naszej Poradni są na poziomie 70 proc., podczas gdy średnia krajowa wynosi 30-40 proc., to znaczy, że metody logoterapii połączone z pracą i lasoterapią, które proponujemy, są skuteczne i służą prawidłowemu rozwojowi człowieka.

Dla ścisłości: nie mówię o prohibicji cyfrowej, tylko o dawaniu wspomnianych technologii na takim poziomie i w takim momencie, kiedy dziecko jest na to przygotowane emocjonalnie, rozumowo i moralnie.

*prof. Mariusz Z. Jędrzejko, pedagog społeczny, specjalny i socjolog, dr w zakresie pedagogiki specjalnej, dr hab. nauk społecznych, profesor Akademii Piotrkowskiej. Logoterapeuta, diagnosta i terapeuta uzależnień oraz cyberzaburzeń, mediator rodzinny, twórca i dyrektor naukowy Centrum Profilaktyki Społecznej, jednej z największych polskich platform profilaktyki zachowań ryzykownych i uzależnień, przewodniczący Rady Programowej Fundacji Bonum Humanum. Kieruje Ośrodkiem Wsparcia dla dzieci i Dorosłych z Uzależnieniami i Zaburzeniami w Józefowie „Oaza”. Praktyk. Mistrz kendo.

„NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY" to cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” – analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, zaskakują właśnie.

;
Na zdjęciu Agnieszka Fedorczyk
Agnieszka Fedorczyk

Biolog, dziennikarka medyczna, popularnonaukowa. Publikuje od 1996 r. Autorka artykułów i wywiadów w Gazecie Wyborczej, Wysokich Obcasach, Newsweeku oraz czasopismach Focus, Zwierciadło, NeuroPozytywni, Świat Mózgu, Sens, Pani, Elle. Współautorka książki „Pół wieku polskiej diabetologii. Rozmowy z Mistrzami”. Obecnie redaktorka i dziennikarka w Medical Tribune.

Komentarze