0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Mario SalernoMario Salerno

W środę 7 lipca 2021 Parlament Europejski debatował nad stanem praworządności w Unii Europejskiej. Dyskusję, podobnie jak ostatnie spotkanie szefów rządów na Radzie Europejskiej, zdominował temat homofobicznej polityki Victora Orbána.

Wszystko za sprawą ustawy zakazującej wszelkich wzmianek o osobach LGBT skierowanych do nieletnich, którą niespełna miesiąc temu w błyskawicznym tempie przyjął węgierski parlament. Ograniczeniami zostaną objęte programy telewizyjne, filmy, zajęcia szkolne, a nawet — w przypadku transpłciowości — rozmowy z lekarzem specjalistą.

"Ta ustawa stawia na jednym poziomie sprawę seksualności i korekty płci z pornografią i pedofilią. Ta ustawa służy jako pretekst do tego, by dyskryminować ludzi tylko z powodu ich orientacji seksualnej. Ta ustawa jest haniebna"

— mówiła podczas debaty w PE Ursula Von der Leyen, szefowa Komisji Europejskiej.

Kilkukrotnie podkreślała, że UE ma obowiązek bronić podstawowych wartości, takich jak: ochrona mniejszości, równość obywateli i godność człowieka. Zapewniła też, że Komisja Europejska sięgnie po "wszystkie dostępne instrumenty, by bronić wspólnych zasad".

Przeczytaj także:

Polska i Węgry na dywaniku

Von der Leyen potwierdziła doniesienia prasowe dotyczące postępowania przeciwnaruszeniowego wobec Węgier. Tłumaczyła, że jeśli rząd Victora Orbána nie naprawi krzywdzącego prawa, Komisja nie będzie zwlekać i skorzysta z przysługujących jej kompetencji. Do uruchomienia procedury (z finałem w TSUE) w czwartek, 8 lipca, wezwie też Parlament Europejski, który w tej sprawie przygotował szczegółową rezolucję.

Von der Leyen w swoim wystąpieniu nawiązała też do Polski:

"Nie możemy stać z boku, gdy wiele regionów ogłasza się strefami wolnymi od LGBT [strefami wolnymi od ideologii LGBT - przyp. red.]. Europa nigdy nie pozwoli na napiętnowanie części społeczeństwa. Gdy stajemy w obronie części społeczeństwa, bronimy zarazem wolności społeczeństwa jako całości".

Słowa szefowej Komisji można czytać jako potwierdzenie informacji o tym, że Bruksela finalizuje także procedury przeciwnaruszeniowe wobec Polski za tzw. strefy wolne do LGBT.

Jak w "Deutsche Welle" pisał Tomasz Bielecki, służby prawne Komisji są już gotowe, czekają tylko na decyzję polityczną. Ma ona zdyscyplinować polski rząd, który do tej pory w komunikacji z instytucjami unijnymi wykazywał się opieszałością.

Przesłanką do wytoczenia postępowań przeciwnaruszeniowych może być łamanie szczegółowych przepisów unijnych (dyrektyw lub rozporządzeń) lub obowiązków poszczególnych krajów Unii wobec instytucji UE oraz wartości zapisanych wprost w traktach unijnych. O konkretnej strategii prawnej wobec Polski dowiemy się w najbliższych tygodniach, jednak wiadomo, że uderzenie w uchwały nie będzie oczywiste. "To trochę ściganie Ala Capone za podatki" — mówił Tomaszowi Bieleckiemu jeden z rozmówców w Brukseli.

"Wasz brak działania może doprowadzić do tragedii"

Dyskusję na forum PE zdominowały głosy potępiające węgierskie prawo, a także wzywające Komisję Europejską do działania.

Philippe Lamberts z frakcji Zielonych: "Rządy, które wprowadzają populistyczne prawa, mówią, że chodzi o obronę wartości chrześcijańskich przed brukselskim potworem. Jako chrześcijanin chciałbym przypomnieć Orbánowi, że Ewangelia głosi, by przyjmować obcych, a słabszych wspierać, a nie dzielić. Oprócz tworzenia fałszywej wojny, te ataki na praworządność służą też innemu celowi: chodzi o konsolidację władzy, żeby wyciągać z tego profity; żeby się wzbogacać i wzbogacać swoje rodziny.

Kraje, które naruszają wartości podstawowe, muszą czuć konsekwencje. Rozumiem obawy; wiem, że ważny jest kolegialny charakter ciał takich jak Rada Europejska. Jednak w niektórych kwestiach nie można bać się konfliktu. Dotyczy to migracji, praworządności i klimatu. Nie może być tak, że za wszelką cenę będziemy chcieli być jednogłośni. Trzeba się w pewnym momencie zgodzić, że to większość zdecyduje".

Iratxe Garcia Pérez z frakcji Socjalistów i Demokratów: "Wiemy, że pan Orbán nie jest sam, jak pokazują strefy wolne od LGBT w Polsce, czy godne ubolewania działania rządu słoweńskiego [red. — który stanął w obronie homofobicznego prawa na Węgrzech].

Już wystarczy! Jesteśmy wspólnotą wartości i zasad.

Trzeba wziąć pod uwagę, że rozwiązanie nie polega na tym, by pokazywać Węgrom drzwi z napisem "wyjście". Węgry to nie rząd — nie możemy o tym zapominać. Przyspieszmy wreszcie procedurę z art. 7 i zablokowanie funduszy ze względu na uchybienia dla praworządności".

Manon Aubry z grupy Lewicy: "Chciałabym mówić o miłości i szczęściu; o tym, że można kochać, kogo się chce bez względu na orientację seksualną; o tym, żeby nikt nie musiał się chować, czy z tego tłumaczyć. Ludzie powinni mieć szybko bijące serca, ale tylko z powodu pozytywnych emocji, nie negatywnych. W Europie, w 2021 roku nie możemy zaakceptować, by podstawowe prawo, prawo do miłości, było podważane. Ale tak jest na Węgrzech. Wprowadzono ustawę wstydu, a osoby LGBT są porównywane z pedofilami. Potępienie nie wystarczy, trzeba pokazać działania. Trzeba pokazać obywatelom, że będziemy ich bronić za wszelką cenę. Nawet dziś w UE widzimy ten sam teatr, który obserwujemy od lat: Unia potępia, ma obawy, ale pozwala. Trzeba z tym skończyć. W ten sposób bezkarność staje się nowym orzecznictwem. Skrajna prawica wykorzystuje wasze tchórzostwo.

Wasz brak działania może doprowadzić do tragedii. Dlaczego czekać? Dlaczego nie działać od razu? Każdy stracony tydzień to obrażanie ludzi, których chcą kochać".

Jaki: Dla katolików prawdziwa miłość to więcej niż pożądanie

Głosy sprzeciwu najczęściej bagatelizowały sytuację na Węgrzech, a debatę na forum PE sprowadzały do "popisu hipokryzji".

Rafaelle Fitto z EKR wytykał Komisji, że boi się skonfrontować z realnymi wyzwaniami. "Zaatakujmy Węgry, bo to wygodniejsze niż zająć się prawdziwymi problemami, np. migracją. Temat potępienia braku poszanowania praw człowieka znika z marginesu działania, gdy dajemy Turcji 3 mld euro w ramach strategii walki z migracją. Czy to nie podważa wiarygodności Komisji? Nie ma co uciekać w tematy pryncypialne" — mówił włoski polityk.

Węgier broniła Kinga Gál z Fideszu zarzucając, że krytyka jest tak absurdalna, że chyba nikt z obecnych nie przeczytał ustawy.

Za to za polskim rządem wstawili się Beata Szydło i Patryk Jaki. "O jakie wartości chodzi? Chodzi o szacunek dla ideologii lewicowo-liberalnej. A gdzie jest szacunek do Europejczyków o konserwatywnych poglądach?" — pytała była premier.

"Jak zwykle udajecie, że w tej dyskusji chodzi o tolerancję dla osób LGBT, tymczasem jak wiecie, w Polsce jest mniej przemocy niż w waszych krajach, i to wasze statystyki to pokazują. Ale wy celowo kłamiecie, aby ludzie nie dowiedzieli się, o co chodzi naprawdę. A chodzi o to, że my uważamy, że są dwie płcie, a wy uważacie, że jest dwieście pięćdziesiąt. Biologia jest po naszej stronie. Wy uważacie, że to skandal. My chcemy zakazać dzieciom sugerowania możliwości zmiany płci — wy chcecie to promować. W końcu, my nie chcemy w szkołach wczesnej seksualizacji dzieci, bo dla katolików prawdziwa miłość znacznie więcej niż pożądanie. Efekty waszych antywartości widać — rosnąca ilość rozbitych rodzin, samotnych ludzi, przemocy seksualnej. Do śmietnika wyrzucacie naukę, doświadczenie dorobek pokoleń i zmieniacie je na wasze polityczne przekonania" — mówił Patryk Jaki.

Swoją wypowiedzią musiał wprowadzić posłów w konsternację, bo użył kilku manipulacji. Stosunkowo niskie statystyki przestępstw z nienawiści czy seksualnych w Polsce, wynikają z wadliwego prawa (i jeszcze gorszego stosowania), które albo odpycha ludzi od zgłaszania przestępstw, albo źle kwalifikuje czyny, albo w końcu umarza postępowania. Jaki powielił też wielokrotnie rozbrajane przez OKO.press przekłamania o "seksualizacji dzieci" i "namawianiu do zmiany na 250 płci".

Co z pieniędzmi za praworządność?

Szefowa Komisji wymieniała też inne mechanizmy, które mają pozwolić stać na straży wspólnych praw. Przypomniała m.in. o mechanizmie warunkowości w nowym budżecie tzw. "pieniądze za praworządność". "Przygotowujemy wytyczne, jak ma to funkcjonować w praktyce. Krajowe Plany Odbudowy będą poddane ścisłym mechanizmom kontroli. Będziemy przyglądali się dobremu zarządzaniu, walce z korupcją i nadużyciami" — mówiła Von der Leyen.

KE wciąż czeka z wdrożeniem nowej zasady. O tym, czy reforma jest zgodna z traktatami, ma rozstrzygnąć Trybunał Sprawiedliwości UE — jak domagały się Polska i Węgry.

Szefowa Komisji uspokajała dziś zniecierpliwionych europosłów, którzy w sprawie zabezpieczenia pieniędzy na odbudowę przygotowali specjalną rezolucję.

"Po pierwsze Orbán musi zapewnić, że na Węgrzech będzie udostępniany pełen wykaz beneficjentów Funduszu Odbudowy. Po drugie, od tych pieniędzy muszą być odsunięci wszyscy, którzy byli dotychczas zaangażowani w korupcję. Po trzecie, Węgry muszą uchylić wszystkie przepisy utrudniające dostęp obywateli czy dziennikarzy do informacji publicznej – mówił poirytowany Dacian Cioloș, przewodniczący frakcji Odnówmy Europę.

Europosłów uspokoiły trochę przecieki, które mówią o tym, że Victor Orbán faktycznie będzie miał problem z przyjęciem Krajowego Planu Odbudowy. Zielone światło powinien dostać już w przyszłym tygodniu, ale KE ma nie być zadowolona z działań dotyczących "wzmocnienia mechanizmu antykorupcyjnego".

;

Udostępnij:

Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze