0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. United States Missile Defense AgencyFot. United States M...

Przeprowadzony w nocy z 13 na 14 kwietnia atak Iranu na Izrael był wyczekiwany. To kolejna odsłona trwającego wiele lat konfliktu. Do tej pory jednak miał on charakter wojny hybrydowej. Iran występował jako dostawca uzbrojenia i doradców wojskowych dla organizacji zbrojnych takich jak Hamas, Hezbollah, proirańskie milicje w Iraku czy jemeńskich Huti i za ich pomocą atakował Izrael. Zadanie to spoczywa na wydzielonej formacji Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej, tzw. Siłach al-Kuds.

Miały też miejsce inne działania, w tym w Europie, jak zamach na izraelskich turystów w Bułgarii w roku 2012. Wreszcie ostatnio doszło do ataków z terytorium z Jemenu z użyciem bezzałogowych samolotów, wymierzonych w Izrael oraz do nieudanej próby zatopienia izraelskiej korwety w porcie Eliat, z użyciem drona, który wystartował prawdopodobnie z terytorium Iraku.

Z drugiej strony, Izrael wykorzystywał służby wywiadowcze do zabójstw ważnych osób w irańskim programie nuklearnym oraz irańskich formacjach zbrojnych. Miały miejsce też uderzenia lotnicze – ale prowadzone przeciwko celom w innych niż Iran państwach, choćby w Syrii. W ostatnich miesiącach celem ataków izraelskich stały się nie tylko siły proirańskich organizacji, ale także irańscy wojskowi.

Ostatni taki atak miał miejsce 1 kwietnia. W nalocie na konsulat irański w Damaszku zginał wysoki rangą dowódca sił Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej Reza Zahedi oraz piętnaście innych osób.

Przeczytaj także:

Atak Iranu na Izrael: bezzałogowce, pociski manewrujące, rakiety balistyczne

Było jasne, że irańska reakcja nastąpi, zwłaszcza że w przeciwieństwie do wcześniejszych uderzeń, to wymierzone było bezpośrednio w irańską placówkę dyplomatyczną. Otwartym pytaniem było, jaki będzie jej charakter. Możliwe bowiem było zintensyfikowanie działań sojuszników Iranu, ale też szybka, bezpośrednia odpowiedź zbrojna. Nie wiadomo było, jaka będzie skala odwetu. Czy reakcja będzie symboliczna, jak w roku 2020, gdy dowódca sił al-Kuds, gen. Sulejmani został zabity w amerykańskim ataku w Iraku, czy też uderzenie stanie się początkiem wojny na pełną skalę?

Ostatnia noc przyniosła częściową odpowiedź. Jak dotąd wiadomo, że przeprowadzony został kilkuetapowy atak, z użyciem samolotów bezzałogowych, pocisków manewrujących i rakiet balistycznych.

Pierwsze zostały wypuszczone w powietrze bezzałogowe samoloty – znane już z wojny w Ukrainie Szahidy-136 i one pierwsze zostały także zauważone przez przypadkowych świadków ich przelotu nad Irakiem. Te tanie i proste w konstrukcji samoloty poruszające się z prędkością maksymalną 180 kilometrów na godzinę, wytwarzające charakterystyczny dźwięk, są bardzo łatwe do wykrycia i zestrzelenia. Można było wówczas jeszcze podejrzewać, że fala bezzałogowców będzie zaledwie demonstracją polityczną – atakiem, który nie wyrządzi wielkich szkód i będzie łatwo odparty. Tak się jednak nie stało.

W ślad za bezzałogowcami wysłane zostały pociski manewrujące. Iran posiada pociski typu Soumar w kilku wersjach. Są one wzorowane na radzieckich pociskach typu Ch-55, które trafiły do Iranu w rezultacie nielegalnej transakcji z Ukrainą w roku 2001. Te pociski o zasięgu do trzech tysięcy kilometrów są już szybsze – ich przedział prędkości to zakres od 700 do 900 kilometrów na godzinę.

Wreszcie, jako ostatnie wystrzelone zostały pociski balistyczne, poruszające się z dużą prędkością, przekraczającą pięciokrotną prędkość dźwięku. Ich trajektoria lotu wynosi je, a raczej ich głowice, na dużą wysokość, która może znacznie przekroczyć sto kilometrów. Część lotu odbywa się już w przestrzeni kosmicznej.

Dostępne informacje mówią, że użyto łącznie około 300 środków bojowych. Najwięcej wypuszczono dronów – około 170, drugie w kolejności były pociski balistyczne – ponad 120, pociski manewrujące zostały użyte w ilości około 30 sztuk. Miał miejsce także ostrzał północnego Izraela dokonany przez Hezbollah, z użyciem niekierowanych pocisków rakietowych.

Rozbłyski wybuchów nad meczetem Kopuła na Skale w Jerozolimie. Atak Iranu
Rozbłyski pocisków nad meczetem Kopuła nad Skałą na Wzgórzu Świątynnym w Jerozolimie, 14 kwietnia 2024 r. Źródło: x.com

Saturacyjny atak Iranu

Taka kompozycja środków oznacza, że Iran usiłował dokonać tzw. ataku saturacyjnego, a więc użycia takiej liczby rakiet i dronów, docierających na terytorium Izraela względnie jednocześnie, aby system obrony powietrznej nie był w stanie skutecznie przechwycić wszystkich. Przypomina to sytuację, gdy na jedną osobę rzuca się kilku napastników naraz.

Zarazem, jest to scenariusz znany od dawna i cały wysiłek w zakresie obrony powietrznej od dawna sprowadza się do tego, aby móc jak najskuteczniej zareagować na dużą liczbę celów pojawiających się jednocześnie. Jednym ze sposobów jest podzielenie systemu na różne części, zdolne zwalczać różne rodzaje zagrożeń oraz precyzyjne kierowanie nimi.

Przykładowo, tanie proste drony oraz pociski manewrujące może zwalczać wiele środków obrony – myśliwce, rakiety różnych typów czy artyleria przeciwlotnicza. Przechwytywanie pocisków balistycznych wymaga już specjalistycznych rakiet (przeciwpocisków).

Taki system, zróżnicowany i wielowarstwowy, został w Izraelu zbudowany, a dodatkowo wzmocniły go inne państwa. Wiadomo, że pomocy poprzez rozmieszczenie sił naziemnej obrony przeciwlotniczej i okrętów – w tym lotniskowca i niszczycieli zdolnych do zwalczania pocisków balistycznych udzielili Amerykanie. Wiadomo także o aktywności lotnictwa brytyjskiego, które przebazowało myśliwce i samoloty tankowania powietrznego do bazy na Cyprze oraz że pociski przechwytywały także siły zbrojne Jordanii.

Patriot, Proca Dawida, Żelazna Kopuła

Nie znany jest jeszcze dokładny przebieg tej bitwy, ale można pokusić się o pewne hipotezy. Drony i pociski manewrujące są najłatwiejsze do wykrycia, zwłaszcza przez samoloty wczesnego ostrzegania (czyli po prostu latające radary), które posiadają siły zbrojeń Izraela i USA, ewentualnie radary przenoszone przez balony na uwięzi – a wiadomo, że Izrael takie od niedawna posiada. W ten sposób można było naprowadzić na cele samoloty myśliwskie, przechwytujące zagrożenie z dala od terytorium Izraela.

W drugiej kolejności do walki wkroczyć mogły zestawy przeciwlotnicze, takie jak amerykański system Patriot (posiada go także Izrael), jak i produkowane w Izraelu zestawy o biblijnej nazwie David’s Sling (Proca Dawida, na głównym zdjęciu u góry) z pociskami typu Stunner o zasięgu do trzystu kilometrów. Oba te systemy mogą także zwalczać niektóre rakiety balistyczne.

Do zwalczania samych pocisków balistycznych przeznaczony jest natomiast system Arrow, zdolny do przechwytywania celów poza granicą atmosfery (powyżej 100 km) . Był on już używany bojowo przeciwko pociskom odpalanym z Jemenu. Wsparciem dla niego mogły być amerykańskie niszczyciele typu Arleigh Burke, które przenoszą zarówno radary, system kierowania, jak i pociski rakietowe – w tym także przeciwpociski SM-3.

Wreszcie, ostatnim piętrem obrony są systemy o najmniejszym zasięgu. Zarówno skonstruowana do obrony przed masowym użyciem prostych rakiet Żelazna Kopuła, jak i armaty przeciwlotnicze oraz przenośne wyrzutnie typu Stinger mogą skutecznie zwalczać drony i pociski manewrujące, które przedarłyby się przez poprzednie warstwy. Wreszcie, uruchomione zostały systemy walki radioelektronicznej, o czym świadczyła skala zakłóceń systemów nawigacji satelitarnej.

Cały ten pakiet radarów, rakiet oraz systemów dowodzenia i łączności okazał się skuteczny.

Spośród dronów, żaden nie osiągnął celu. Wszystkie zostały zestrzelone. Zupełną taktyczną porażką okazał się atak pocisków manewrujących, które również zostały strącone. Jedynie kilka pocisków balistycznych zdołało spaść na terytorium Izraela w pobliżu baz wojskowych na pustyni Negew. Oznacza to, że spośród ponad 120 pocisków, przechwycono co najmniej dziewięćdziesiąt procent. Wiadomo, że przechwyceń dokonywały zarówno systemy izraelskie, jak i amerykańskie okręty. Według informacji CNN przechwyciły one trzy pociski balistyczne.

Jest to wynik niezwykle wysoki. Podobne wyniki osiągała wspomniana Żelazna Kopuła, ale system ten przeznaczony jest do zwalczania prostych, niekierowanych rakiet odpalanych przez terrorystów ze Strefy Gazy, w dodatku wybierający do zwalczania tylko te pociski, które zostały uznane za naprawdę niebezpieczne – lecące w kierunku osiedli. Równie skuteczne okazały się okrętowe systemy obrony podczas walk z Huti na Morzu Czerwonym, ale tam ataki były prowadzone z mniejszą intensywnością.

Tym razem zagrożenie było znacznie poważniejsze. Nawet uwzględniając ograniczenia techniczne irańskich rakiet – to jednak pociski balistyczne to pociski balistyczne i ich przechwytywanie jest trudne. Dodatkowo wspólnie działały systemy z kilku państw, a więc ich pracę należało skoordynować.

Czy Izrael będzie kontrakatował?

W wymiarze taktycznym noc z 13 na 14 kwietnia jest więc sukcesem Izraela i jego sojuszników. Zmasowany atak Iranu został odparty, a straty są prawdopodobnie niewielkie. Otwarte pytanie dotyczy jednak dalszego przebiegu wydarzeń.

Wiadomo, że szef sztabu armii irańskiej ogłosił, że operacja zakończyła się… o ile Izrael nie będzie kontratakować. Możliwe, że od początku operacja miała składać się z jednego uderzenia, po którym planowano przejście do próby dyplomatycznego obniżenia napięcia, ale może też na te słowa wpływ miała porażka uderzenia na Izrael. To automatycznie otwiera pole do kolejnych pytań.

Z jednej strony, Izrael może wykorzystać swój sukces i powstrzymać się od kontrataku. Jest to jednak mniej prawdopodobna możliwość. Bardziej prawdopodobne jest, że w obliczu tak zmasowanego uderzenia, i to wymierzonego z terytorium irańskiego, jakiś kontratak nastąpi. Możliwe, że będzie wymierzony w sojuszników Iranu lub bezpośrednio w cele w Iranie.

To jednak oznacza pewne komplikacje.

Uderzenie musiałoby zostać wykonane przy pomocy lotnictwa na dużą odległość, co najmniej 1500 kilometrów.

Technicznie jest to wykonalne, Syria i Irak nie mają możliwości, aby zablokować izraelskim samolotom przelot, a jeśli milczącej zgody udzieliłaby np. Jordania, atak może być łatwiejszy.

Problemem jest to, czy atak będzie skuteczny. Polowanie na ruchome wyrzutnie rakiet czy dronów może być trudne, z kolei cele związane z programem jądrowym są ufortyfikowane pod ziemią. Możliwe jest uderzenie na przykład na rafinerie czy choćby lotniska wojskowe.

Ponadto biorąc pod uwagę (nie)skuteczność irańskiego ataku, możliwe jest, że systemy obrony Iranu i jego lotnictwo wojskowe również okażą się nieskuteczne. To jednak są cały czas problemy taktyczne. Iran może bowiem powtarzać uderzenia, licząc choćby na wyczerpanie zapasu izraelskich rakiet – zwłaszcza drogich przeciwpocisków i w ten sposób próbować osiągnąć jakiś militarny sukces, na przykład zadając straty izraelskim siłom obronnym czy niszcząc ważny element infrastruktury. Odpowiedzi na te pytania przyniosą następne dni.

;
Na zdjęciu Michał Piekarski
Michał Piekarski

Adiunkt w Instytucie Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Wrocławskiego, zajmuje się problematyką bezpieczeństwa narodowego, w szczególności zagrożeń hybrydowych, militarnych oraz kultury strategicznej Polski. Autor książki "Ewolucja Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej w latach 1990-2010 w kontekście kultury strategicznej Polski" (2022), stały współpracownik magazynu „Frag Out” członek Polskiego Towarzystwa Bezpieczeństwa Narodowego

Komentarze