W liczbie testów na milion mieszkańców przed Polską są m.in. Białoruś, Wenezuela i Azerbejdżan, a liczba aktywnych przypadków niestety rośnie. Francuskie badania wskazują, że koronawirusem w Europie zakażaliśmy się już w grudniu
Wiele wskazuje, że nadzieję na opanowanie epidemii koronawirusa w Polsce musimy odłożyć na kolejne tygodnie: po dwóch dniach spadków liczby aktywnych przypadków (to kluczowa dana, by ocenić, czy dynamika zachorowań już spada, czy ciągle rośnie) dziś ten wskaźnik ponownie (i to znacząco wzrósł): saldo aktywnych przypadków w porównaniu do poprzedniego dnia wzrosło o 222 zakażonych. To najwyższy wzrost od 19 kwietnia!
Wykres "Wahań epidemii" OKO.press przedstawia przyrost aktywnych przypadków w danym dniu w porównaniu z dniem poprzednim; liczbą aktywnych zakażeń obliczamy odejmując od sumy zakażeń od początku epidemii liczbę ozdrowieńców i liczbę zgonów na dany dzień. Te "wahania" będziemy śledzić z niepokojem: jeśli wysokość słupków znacząco i na stałe nie zacznie się obniżać, rząd Mateusza Morawieckiego stanie przed dylematem, czy nie przywrócić części zniesionych niedawno obostrzeń. W dodatku efekt poluzowania występuje z opóźnieniem co najmniej tygodnia bo tyle upływa od zakażenia do wystąpienia objawów.
Ministerstwo Zdrowia podało, że nowych zachorowań 5 maja było aż 425. To szósty najwyższy wynik od początku pandemii w Polsce. I to zaledwie przy 10,4 tys. przeprowadzonych testów w ciągu ostatniej doby.
OKO.press pisze to po raz enty: robimy w Polsce zbyt mało testów, a zapowiedzi Ministerstwa Zdrowia, że jesteśmy gotowi do przeprowadzenia nawet ponad 20 tys. testów dziennie, brzmią dobrze jedynie w telewizjach informacyjnych.
Liczba 10,418 testów na milion mieszkańców daje nam - uwaga! - 71 miejsce na świecie. Przed nami są m.in.
Minister Łukasz Szumowski gościł dziś w radiu RMF FM, gdzie przyznał, że testów jest za mało, ale winę za to zrzucił na lekarzy i szpitale: „Oby lekarze testowali więcej: siebie, swoich kolegów, koleżanki, personel techniczny, medyczny, bo wtedy wyłapiemy szybciej tych, którzy mogą mieć wirusa” - stwierdził szef resortu zdrowia. Dodał, że nie ma analiz, dlaczego lekarze nie zamawiają testów.
Obszerny tekst o liczbie testów i dlaczego jest ich tak mało opublikujemy w środę 6 maja w OKO.press.
Odsetek zgonów wobec wszystkich przypadków również utrzymuje się na stosunkowo wysokim poziomie – to wciąż 5 proc. (dziś 19 zmarłych).
W krajach, w których epidemia zaczęła się w podobnym czasie co w Polsce, odsetek zgonów w ogólnej liczbie zakażonych jest zwykle mniejszy:
To nie przebija się w utrzymanych w optymistycznym tonie przekazów rządu Mateusza Morawieckiego, ale wirus będzie z nami jeszcze półtora roku. Jeszcze kilka tygodni temu często mówił o tym minister Szumowski, ale im bardziej PiS parł do wyborów prezydenckich w maju, tym bardziej ten głos szefa resortu zdrowia cichł.
A to ważne, bo pokazuje, jak duże wyzwanie stoi po pierwsze przed wszystkimi obywatelami, a po drugie - i to zasadniczy kłopot - przed personelem medycznym. A ten jest coraz bardziej zmęczony, rozczarowany i wściekły.
W OKO.press rozmawialiśmy z młodą lekarką z jednego z polskich szpitali: "Zarówno ja, jak i wielu znajomych, rozważamy poważnie wyjazd za granicę po zakończeniu tej przyjemności" - powiedziała nam pani doktor.
Skoro o wyborach mowa. Dziś Senat przechytrzył PiS i dzień wcześniej niż się spodziewano odrzucił z dużą przewagą ustawę o wyborach pocztowych. To oznacza, że najprawdopodobniej już jutro, 6 maja wieczorem, zajmie się nią Sejm. I prawdopodobnie PiS nie zdoła odrzucić weto Senatu, bo sprzeciw zapowiadają posłowie z Porozumienia Gowina.
Widać pierwsze rysy w monolicie Prawa i Sprawiedliwości. Chwilę po głosowaniu senator PiS Jan Maria Jackowski stwierdził - wyłamując się z partyjnej narracji - że konieczne będzie wprowadzenie w Polsce jednego ze stanów nadzwyczajnych, co automatycznie odsuwa wybory o czas trwania stanu nadzwyczajnego i jeszcze 90 dni.
Mapa poniżej podsumowuje stan epidemii koronawirusa w Polsce. W liczbie zakażeń na milion mieszkańców na pierwszym miejscu jest województwo śląskie (615 przypadków na milion), za nim województwa dolnośląskie (610 przypadków) i mazowieckie (487).
Koronawirus rozprzestrzeniał się w Europie już w grudniu 2019 roku - odkryli francuscy naukowcy. To przełomowy wniosek, pierwszy przypadek koronawirusa został zgłoszony przez Chiny do Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) dopiero pod koniec ubiegłego roku. Natomiast w Europie - jak dotychczas sądzono - wirus miał być aktywny dopiero od stycznia 2020 roku.
„To odkrycie zupełnie zmienia stan rzeczy i rzuca nowe światło na początek rozwoju epidemii” - stwierdził rzecznik prasowy WHO Christian Lindemeier. Zaapelował też do innych krajów, by uważnie zbadały podejrzane przypadki zachorowań jeszcze z czasu, gdy oficjalnie epidemia nie szalała nawet w Chinach.
Tak właśnie zrobili francuscy naukowcy pod wodzą Yvesa Cohena, którzy wzięli pod lupę 24 próbki pacjentów leczonych w grudniu i styczniu. W wyniku badań okazało się, że jeden z pacjentów - pochodzący z Algierii 42-latek - był zakażony koronawirusem już w drugiej połowie grudnia, czyli na miesiąc przed ogłoszeniem pierwszego przypadku zachorowania nad Sekwaną.
Pacjent nie miał też żadnego związku z Chinami, a w Algierii był po raz ostatni latem 2019 roku. To silne przesłanki za hipotezą, że koronawirus rozprzestrzeniał się poziomo we Francji już w grudniu 2019.
Gdy przed północą publikowaliśmy ten tekst, stan koronawirusa na świecie wyglądał następująco:
Dobre wiadomości płyną z Włoch, które notują czwarty dzień z rzędu najniższa liczbę nowych przypadków od dwóch miesięcy: dziś 1 075.
Wciąż jednak mamy w pamięci inną - tym razem przerażającą - statystykę: liczba zgonów we Włoszech to niemal 30 tys., a do tego włoski Urząd Statystyczny przyznał na podstawie danych porównawczych, że rzeczywista liczba śmierci wywołanych koronawirusem jest dużo wyższa.
W Hiszpanii, drugim kraju europejskim najciężej do tej pory dotkniętym przez wirusa, aż 70 proc. stwierdzonych w ciągu ostatniej doby nowych przypadków to zachorowania wśród personelu medycznego.
Dobry element tej wiadomości jest taki, że śmiertelność wśród medyków na COVID-19 jest dużo, dużo niższa niż wśród ogółu populacji - odsetek zgonów wynosi zaledwie 0,1 proc. w porównaniu do 7,8 proc. wśród wszystkich hiszpańskich zakażonych.
Przy czym należy nadmienić, że liczba nowych zgonów na Półwyspie Iberyjskim systematycznie spada, a władze przymierzają się do kolejnych posunięć luzujących narzucone społeczeństwu restrykcje.
Za to Bułgaria ogłosiła, że szkoły w tym kraju pozostaną zamknięte aż do września. Bułgaria to kraj najgorzej radzący sobie z pandemią spośród państw byłego bloku wschodniego należących obecnie do Unii Europejskiej.
Wczoraj w Parlamencie Europejskim dr Andrea Ammon, szefowa Europejskiego Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC), wymieniła Bułgarię jako jedyny kraj UE, gdzie liczba zakażeń systematycznie rośnie.
Niestety, jako kraj naszego regionu, w którym sytuacja epidemiczna pozostaje bez większych zmian została wymieniona Polska. To wszystko w sytuacji, kiedy kraje Europy Środkowo-Wschodniej stają się pozytywnym przykładem dla bogatszej Zachodniej Europy.
Brytyjski dziennik „The Guardian” w swoim raporcie stawia tezę, że biedniejsze kraje ze wschodu UE lepiej radzą sobie z pandemią niż bogaty Zachód. Wśród pozytywnych przykładów nie ma jednak Polski - są za to Czechy i Słowacja.
Dziś gruchnęła wiadomość podana przez „Przegląd Sportowy”, że testy przesiewowe przeprowadzone wśród drużyn polskiej piłkarskiej Ekstraklasy dały kilkadziesiąt pozytywnych przypadków.
To stawia pod znakiem zapytania planowany na koniec maja start rozgrywek ligowych, który miał być sztandarowym przykładem powrotu do „nowej normalności” proklamowanej przez Mateusza Morawieckiego.
Do powrotu do treningów przymierza się również hiszpańska federacja piłkarska, ale wzbudziło to sprzeciw wielu klubów La Liga. Prezes Eibar wezwał działaczy z centrali do odpowiedzialności i stwierdził, że na powrót do treningów jest jeszcze za wcześnie:
„Boimy się zakażenia, boimy się o naszych przyjaciół i rodziny, obawiamy się nawet, że możemy stać się przyczyną nowej fali pandemii” - czytamy w oświadczeniu klubu.
Płynnie przejdźmy do innej rywalizacji: wojny wywiadów. Brytyjskie i amerykańskie agencje odpowiadające za cyberbezpieczeństwo wydały wspólne oświadczenie, w którym informują, że wspierane przez państwa grupy hakerskie stale próbują włamywać się do systemów instytucji badawczych, by zdobyć poufne informacje, które mogłyby pomóc w walce z koronawirusem.
Dużo pisaliśmy w OKO.press o kłopotach polskich artystów oraz instytucji kultury w dobie ograniczeń związanych z pandemią koronawirusa.
Okazuje się, że kłopoty to nie tylko polska specjalność: Opera paryska szacuje, że do końca roku straci 40 milionów euro. We Francji teatry nie są zamknięte, ale publiczność musi zachować dystans wobec siebie - minimum dwa metry. Jednak dla dyrektora opery Stephana Lissnera te reguły są niepraktyczne i niemożliwe do zaimplementowania, dlatego teatr najprawdopodobniej zostanie zamknięty aż do zniesienia obostrzeń związanych z nakazem zachowania społecznego dystansu.
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Komentarze