0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

"Polacy w swojej większości są dużo bardziej roztropni i odważni niż lewicowo-liberalne elity, które suflują im, że użycie weta jest czymś złym. Że obrona Polski przed mechanizmem niepraworządnym pod pretekstem praworządności jest też czymś złym" - mówił Ziobro na konferencji Ministerstwa Sprawiedliwości 25 listopada 2020 o godz. 10:30.

Przedstawił na niej wyniki ostatnich sondaży IBRIS dla "Rzeczpospolitej" i United Surveys dla "Dziennika Gazety Prawnej", z których ma wynikać, że Polki i Polacy w większości nie godzą się na pomysł powiązania funduszy UE z przestrzeganiem praworządności. Nie uważają też, że zawetowanie wieloletniego budżetu Unii pozbawi Polskę unijnych dotacji.

Problem w tym, że pytania zadane w sondażach podpowiadają respondentom fałszywą logikę - o czym pisał w "Gazecie Wyborczej" Andrzej Machowski. Badania w najlepszym wypadku pokazują, jak bardzo Polacy nie chcą stracić funduszy z Unii.

W sondażu Kantar dla Parlamentu Europejskiego pytanie zadano zgoła inaczej i wyniki także były inne: okazało się, że aż 72 proc. polskich obywateli i obywatelek popiera pomysł powiązania wypłat z budżetu z przestrzeganiem wartości UE.

Przeczytaj także:

Konferencja ministerstwa sprawiedliwości jak zwykle była pełna przekłamań. Unaoczniła też skalę konfliktu między Ziobrą a Morawieckim. Minister pcha premiera do wetowania budżetu UE za wszelką cenę, choć, jak pokazywaliśmy w OKO.press, rozporządzenie "pieniądze za praworządność" jest dla rządu PiS stosunkowo niegroźne.

Jeśli Morawiecki ulegnie naciskom i odrzuci wszystkie negocjacyjne propozycje Komisji i Rady, Europę czeka ogromny polityczny kryzys, a Polskę marginalizacja w UE. Stracimy m.in. środki na wsparcie gospodarki w walce z koronakryzysem, co dla premiera może być gwoździem do politycznej trumny.

Holandia wetowała inaczej

"Niedawno, w czasie lipcowego szczytu, użyciem weta groził premier Holandii. Wtedy też ja namawiałem pana premiera Morawieckiego, żeby zdecydował się na zastosowanie tego instrumentu. Nikt nie zarzucał nic panu premierowi Holandii. Nie było mowy, żeby tego nie robił, bo to oznacza rozpad UE i utratę poważania dla Holandii w gronie rodziny państw europejskich" - argumentował Ziobro podczas konferencji.

Po raz kolejny minister sprawiedliwości przypomniał swojemu formalnemu przełożonemu, że nie zastosował weta na lipcowym szczycie Rady Europejskiej. Polski premier zgodził się wtedy zarówno na budżet wraz z Funduszem Odbudowy, jak i na powstanie mechanizmu powiązania funduszy UE z praworządnością. Bo dostał potężną zachętę - rekordową pomoc finansową dla Polski, którą chwalił się później opinii publicznej.

Przy okazji kolejnych konferencji prasowych Zbigniew Ziobro przypomina Morawieckiemu, jak duży był to, jego zdaniem, błąd.

Holandia była bardziej zauważana, szanowano jej głos, bo premier tego kraju nie bał się formułować jasnych oczekiwań wobec innych rządów, grożąc zastosowaniem narzędzia, które przysługuje Holandii i każdemu innemu państwu, w tym Polsce. To są negocjacje.

Konferencja prasowa Ministerstwa Sprawiedliwości,25 listopada 2020

Sprawdziliśmy

Groźba holenderskiego weta była elementem negocjacji kształtu budżetu, a nie próbą szantażu, jak w przypadku Polski i Węgier.

Ale holenderskie weto z lipca różni się od polskiego sprzeciwu z listopada. Po pierwsze tym, że zostało zgłoszone wcześniej, gdy państwa członkowskie próbowały wspólnie ustalić kształt Wieloletnich Ram Finansowych i Funduszu Odbudowy. Po drugie merytorycznie odnosiło się do sedna sprawy - Holandia, jako państwo, które chciało zmniejszenia budżetu Unii, nie chciało zgodzić się na jego powiększenie.

W przypadku Polski weto przychodzi poniewczasie. Bo polski rząd chce wetować to, na co zgodził w lipcu. W dodatku przyznaje, że tak naprawdę chodzi mu nie o budżet, a o mechanizm praworządnościowy. Który też już przecież zaakceptował. Czy takie weto przysporzy Polsce szacunku w Europie? To wątpliwe.

Ziobro: "Nie można być miękiszonem"

Ziobro podczas konferencji wręcz strofował premiera.

"W negocjacjach nie można być za przeproszeniem miękiszonem, trzeba być twardym. Potrafić dbać o interesy Polski, własnego kraju. My mówimy o Polsce, premier Holandii ma prawo myśleć o interesach Holandii. Ale [...] polski premier ma dbać o interesy Polski" - stwierdził.

Choć wiceminister Michał Wójcik przytoczył wypowiedzi polityków PiS, by udowodnić, że Zjednoczona Prawica mówi w sprawie weta jednym głosem, trudno oprzeć się wrażeniu, że konflikt w obozie rządzącym trwa. Solidarna Polska coraz mocniej gra na siebie. Ziobro snuje wizję tego, jak postąpiłby, gdyby to od niego zależał wynik negocjacji w Brukseli.

"Stajemy w obliczu kolejnej fazy negocjacji unijnych, warto być konsekwentnym. Robić to, co robili przywódcy Francji, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, wielu innych państw, kiedy uważali, że propozycje przedstawiane przez Komisję Europejską i inne państwa naruszają ich interesy. Polacy również tak to postrzegają" - zapewnił Ziobro.

Poza wskazówkami negocjacyjnymi dla Morawieckiego, na konferencji nie zabrakło także wątków antyniemieckich. Partia Ziobry korzysta z faktu, że to właśnie Niemcy prowadzą negocjacje w Radzie UE (ich prezydencja kończy się 31 grudnia), by posunięcia Unii tłumaczyć jako zakusy Berlina.

"Solidarna Polska, Zjednoczona Prawica, nie atakuje Unii Europejskiej. My bronimy UE w jej aktualnym, traktatowym kształcie. Jeżeli ktoś dziś dopuszcza się zamachu na Unię Europejską, to prezydencja niemiecka. Proponująca rozwiązanie w sposób oczywisty sprzeczne z tymi traktatami" - tłumaczył Ziobro. W OKO.press pisaliśmy, że narracja o "łamaniu traktatów" jest z gruntu fałszywa.

"Chodzi nam o Polskę. Jeśli zgodzimy się na to rozporządzenie, [...] suwerenem będą eurokraci w Brukseli działający pod dyktando największych państw, przede wszystkim Berlina. To łączy nas w ramach Zjednoczonej Prawicy" - podkreślił minister.

Solidarna Polska chce weta za wszelką cenę

Solidarna Polska napiera na weto z całej siły. Każdy kolejny pomysł Brukseli na to, jak można by złagodzić rozporządzenie "pieniądze za praworządność", by Polska i Węgry wycofały weto, jest analizowany na konferencjach prasowych Ziobry i ostro krytykowany.

W prasie najpierw pojawiły się doniesienia o tym, że UE mogłaby dołączyć do rozporządzenia "deklaracje interpretacyjne". Komisja zapewniłaby w nich, że nie będzie stosować mechanizmu uznaniowo, a jedynie w konkretnych, poważnych przypadkach.

Partia Ziobry - jak gdyby uprzedzając reakcję premiera - ogłosiła, że takie rozwiązanie to "pic na wodę". Bo deklaracje nie byłyby prawnie wiążące. Sebastian Kaleta i Patryk Jaki dowodzili, że Komisja wielokrotnie pokazywała w przypadku Polski "złą wolę", więc z pewnością byłoby tak i tym razem.

Kolejnym pomysłem na zakończenie impasu jest odesłanie rozporządzenia do Trybunału Sprawiedliwości UE, by ten sprawdził, czy jest ono zgodne z traktatami. Polska i Węgry mogłyby to zrobić na podstawie procedury opisanej w art. 263 Traktatu o Funkcjonowaniu UE. O takim rozwiązaniu mówili 25 listopada Ursula von der Leyen jak i Manfred Weber, szef największego ugrupowania w PE, Europejskiej Partii Ludowej (EPP).

Na reakcję Solidarnej Polski nie trzeba było długo czekać. Na konferencji prasowej wiceminister Sebastian Kaleta tłumaczył, że byłoby to kolejnym "pogwałceniem traktatów". Zasłaniał się art. 269 TFUE, który dotyczy zaskarżania do TSUE decyzji wynikających z procedury art. 7. Na tę okazję Solidarna Polska opublikowała nawet grafikę ze zdjęciem wiceministra.

Jak pisaliśmy w OKO.press nowy mechanizm nie ma z art. 7 nic wspólnego.

Grafika z Sebastianem Kaleta
źródło: Ministerstwo Sprawiedliwości, Facebook

Kaleta przekonywał także, że "oddanie pola TSUE w tej sprawie" to "próba zalegalizowania bezprawia".

"Z tego powodu, że TSUE jest wprost zainteresowany tym, by poszerzyć swoje kompetencje [...]. Znamy z historii wiele przypadków, że TSUE wskazuje sobie kompetencje, których Traktaty wprost nie określają. Choćby pozwalając sobie na badanie sądownictwa w państwach członkowskich" - mówił wiceminister.

;
Na zdjęciu Maria Pankowska
Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.

Komentarze