Gdy ujawniane są skandale, międzynarodowe raporty dokumentują erozję wolności i demokracji w Serbii, a stłamszona przez reżim opozycja bojkotuje wybory, prorządowe media na pierwszych stronach publikują wyrazy poparcia dla Vučicia ze strony Tuska. O co tu chodzi? - pyta w OKO.press Damjan Dobrila, aktywista demokratyczny z Belgradu
W wyborach 21 czerwca 2020 roku lista serbskiej partii rządzącej pod nazwą "Aleksandar Vučić - Sojusz dla Naszych Dzieci" uzyskała ponad 60 proc. głosów i bezwzględną większość miejsc w parlamencie. Nic dziwnego - opozycja zbojkotowała wybory ze względu na systemową korupcję i likwidację niezależnych mediów.
Po wyborach okazało się, że rząd zaniżał oficjalną liczbę zakażeń koronawirusem, aby tylko doprowadzić do wyborów. Wściekli i rozgoryczeni Serbowie wyszli na ulice, gdzie zetknęli się z wyjątkową brutalnością policji.
"Ludzi skłaniano do poparcia partii rządzącej łapówkami i naciskami. Zatem kiedy Tusk najpierw życzy Vučiciowi powodzenia w wyborach, a tuż po nich pisze: »Ten wynik dowodzi zaufania obywateli i Pańskiej skuteczności«, naprawdę trudno zrozumieć, dlaczego to robi".
O sytuacji politycznej w Serbii, poparciu jakie udzielił prezydentowi Aleksandrowi Vučiciowi Donald Tusk, oraz rozgoryczeniu, jakie słowa byłego polskiego premiera wywołały na serbskiej demokratycznej proeuropejskiej opozycji pisze dla OKO.press Damjan Dobrila, aktywista z Belgradu.
W dwóch tweetach Donald Tusk poparł prezydenta Vučicia przed i po wyborach parlamentach i lokalnych w Serbii.
"Przyjacielska rozmowa z Aleksandarem Vučiciem przed wyborami w Serbii. Szanowny Panie Prezydencie, ma Pan pełne prawo do dumy i zadowolenia z tego, co zrobił Pan dla Serbii podczas swojej kadencji. Sukces gospodarczy i silne przywództwo to znaki rozpoznawcze Pańskiej prezydentury. Powodzenia w niedzielę" - napisał Tusk na Twitterze 15 czerwca, tuż przed wyborami.
"Gratulacje dla SNS i prezydenta Vučicia. Ten wynik dowodzi zaufania obywateli i Waszej skuteczności. Wykorzystajcie ten sukces dla Serbii na proeuropejskiej ścieżce i dla dobra obywateli, również tych, którzy na Was nie głosowali. Im więcej władzy, tym większa odpowiedzialność" - skomentował wyniki 22 czerwca, dzień po wyborach.
Poparcie Tuska dla prezydenta Vučicia nie jest zaskoczeniem. Tusk i Vučić od dawna wspierają się i chwalą się nawzajem, zwykle w doskonale wybranych momentach.
Partia Vučicia od 2013 roku należy do Europejskiej Partii Ludowej, której przewodniczącym jest dziś Tusk. W 2017 roku Juncker i Tusk napisali do Aleksandara Vučicia list, gratulując mu zwycięstwa w wyborach, a Vučić pogratulował Tuskowi reelekcji na stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej. Zaledwie rok później, podczas spotkania z Vučiciem, Tusk powiedział o nim: „Wiem, że w polityce jest pan kreatywny jak Nikola Tesla w nauce, skuteczny jak Novak Djoković w tenisie i - kiedy tylko pan chce - uroczy jak serbski taniec kolo”. Jako przewodniczący Rady Europejskiej Tusk był w prorządowych mediach prezentowany jako przedstawiciel UE, a jego poparcie często przedstawiano tak, jakby to Unia wspierała Vučicia.
Więc w czym problem? Przede wszystkim Tusk życzy powodzenia, a później gratuluje Vučiciowi wyborów, w których nie powinien on nawet uczestniczyć. Były to wybory parlamentarne i lokalne, ale Vučić wykorzystał autorytet prezydenta do promowania własnej partii.
Po drugie, tym wyborom, jak wielokrotnie wcześniej, towarzyszyły liczne nieprawidłowości i skandale. Zdecydowana większość ugrupowań opozycyjnych zbojkotowała wybory ze względu na systemową korupcję i likwidację niezależnych mediów, a zewnętrzni obserwatorzy informowali o poważnych nieprawidłowościach.
Aby usprawiedliwić wybory, Vučić świadomie zbywał pandemię żartami i wygłupami. Nie dość, że relatywizowano zagrożenie i śmiano się z pandemii, to jeszcze - jak okazało się po wyborach - reżim celowo zaniżał liczbę zakażonych koronawirusem i chorych na COVID-19. Po wyborach, Vučić ogłosił, że sytuacja nagle zrobiła się dramatyczna, szpitale są pełne i zarządził trzydniowy lockdown Belgradu. Tego było już za wiele. Parę godzin po komunikacie Serbowie wylegli na ulice - tłum demonstrował m.in. wokół budynku parlamentu.
Poparcie Tuska wprowadziło wiele zamieszania w złożoną sytuację polityczną wokół tych wyborów. Ale starając się zachować fair, przyjmijmy, że być może Tusk nie posiadał wystarczających informacji o tych wyborach i o sytuacji w Serbii.
Przybliżę ją więc i byłemu polskiemu premierowi, i czytelnikom w Polsce.
Wyobraźmy sobie, że Tusk nie zebrał informacji i nie zna politycznego pochodzenia Vučicia. Pierwsza ważna informacja: w czasie wojny w Jugosławii w latach 90. XX w. Vučić był najbliższym współpracownikiem skrajnie prawicowego lidera Serbskiej Partii Radykalnej Vojislava Šešelja. Zasadniczo był sekretarzem generalnym partii, której lider został następnie skazany przez Trybunał w Hadze za zbrodnie wojenne.
Najlepszym przykładem tego, co Vučić reprezentował w tamtych czasach są jego słowa wypowiedziane w Zgromadzeniu Narodowym kilka dni po masakrze w Srebrenicy: „za każdego zabitego Serba zabijemy 100 muzułmanów”. Trudno mi znaleźć inne określenie tego zachowania niż podżeganie do wojny i zbrodni wojennych.
Po wojnie Vučić został ministrem informacji pod rządami Slobodana Miloševicia.
Vučić wprowadził kary dla dziennikarzy, którzy krytykowali rząd i zakazał działalności zagranicznych sieci telewizyjnych. Human Rights Watch informowało, że pięciu niezależnych redaktorów zostało oskarżonych o rozpowszechnianie dezinformacji, ponieważ Albańczyków, którzy zginęli w Kosowie, określili jako „ludzi”, a nie „terrorystów”.
Serbskie media podlegały represjom państwowym, a znany niezależny dziennikarz Slavko Ćuruvija, którego Vučić ostro krytykował, zginął zamordowany w tajemniczych okolicznościach - sąd nie zdołał ustalić, kto zlecił morderstwo.
Następnie w 2003 roku ze łzami w oczach żegnał swojego politycznego mentora Vojislava Šešelja w drodze do Trybunału w Hadze. Zaledwie kilka lat później, gdy Šešelj był sądzony za zbrodnie wojenne, Vučić go zdradził i założył partię polityczną z Tomislavem Nikoliciem, zmieniając ideologiczny front z prawicy skrajnej i antyeuropejskiej na postępową i prounijną. Vučić powiedział, że się mylił i że szczerze się zmienił, stwierdzając: „Nie wstydziłem się wyznać wszystkich moich błędów politycznych”.
Może Tusk mu wierzy i nie wgłębia się zanadto w szczerość tej deklaracji, a może właśnie to uważa za "silne przywództwo", które tak entuzjastycznie wspiera.
Vučić doszedł do władzy w 2012 roku pomimo, że oficjalnie był tylko pierwszym wicepremierem. Premierem został w 2014 roku, a następnie w 2017 - prezydentem.
Podobnie jak Putin, Vučić ma stałą władzę polityczną niezależnie od stanowiska, które oficjalnie zajmuje.
Przypomnę, że Serbia jest demokracją parlamentarną, której konstytucja chroni rozdział władzy i niezależne sądownictwo, ale wszystkie ważne decyzje polityczne zapadają w gabinecie prezydenta. Sam ten fakt pokazuje, że Vučić codziennie narusza granice konstytucji. Bardziej wnikliwy obraz ujawnia szczegółowa charakterystyka uchybień przy reformie serbskiego sądownictwa.
Vučić rządzi od 8 lat i przez ten czas nie wziął udziału w ani jednej publicznej debacie z opozycją. Powtórzmy - ani jednej.
Nadzór nad mediami jest jeszcze agresywniejszy niż wcześniej, każdą opozycyjną opinię przedstawia się jako zamach stanu, a opozycjoniści często są pokazywani w państwowej telewizji jako zdrajcy. Więcej na temat reakcji serbskiej opozycji można znaleźć w tym artykule portalu Euractiv.
Należy uczciwie podkreślić, że w tym konkretnym przypadku Tusk chwalił sukces gospodarczy rządów Vučicia. I właśnie ten element wywołał największe oburzenie. Jaka jest zatem sytuacja serbskiej gospodarki za rządów Vučicia?
Sam Vučić stwierdził, że Serbia to kraj „o najwyższym wzroście gospodarczym w Europie w tym roku” i „jedno z najlepiej rozwijających się państw na świecie”. Może to do tych niedawnych twierdzeń odnosił się Tusk.
Z drugiej strony jednak Serbia to kraj, w którym mediana zarobków wynosi mniej niż 300 euro, a 25 proc. mieszkańców utrzymuje się poniżej granicy ubóstwa. Za czasów Vučicia zadłużenie Serbii wzrosło o dwie trzecie, a ponad 480.000 ludzi wyjechało w poszukiwaniu lepszego życia. Najlepiej ujął to Vladimir Vucković z Rady Podatkowej: „Jeśli jesteś na pierwszym piętrze i wspinasz się na drugie, to osiągnąłeś wzrost o 100 procent. Jeśli jesteś na setnym i wspinasz się na kolejne - to wzrost o 1 proc.”.
Ciekawy raport na ten temat przygotowała organizacja Freedom House, ale Donald Tusk chyba to przeoczył (część raportu Freedom House poświęcona Polsce - wskazująca na postępującą erozję demokracji - odbiła się u nas szerokim echem, pisaliśmy o tym w OKO.press - przyp red.). W raporcie stwierdzono, że: Serbia to demokracja parlamentarna z wyborami, w których rywalizuje wiele partii, jednak w ostatnich latach rządząca Serbska Partia Postępowa (SNS) stopniowo ograniczała prawa polityczne i wolności obywatelskie za pomocą nacisku na niezależne media, opozycję polityczną i organizacje społeczeństwa obywatelskiego.
Niezależne Serbskie Stowarzyszenie Dziennikarzy (NUNS) udokumentowało i ujawniło 119 przypadków stosowania nacisków lub przemocy wobec dziennikarzy w ciągu zaledwie jednego roku.
Niezależne media stale padają ofiarą nagonki w mediach prorządowych, opisywano także przypadki nękania i poważnych gróźb przemocy fizycznej (przykład takiej brutalności opisano tutaj)
Nawet w mediach społecznościowych presja jest bezprecedensowa. Niedawno Twitter wydał oświadczenie na temat fałszywych kont wspierających Vučicia: „Pod koniec ubiegłego roku zidentyfikowaliśmy klastry kont zaangażowanych w nieautentyczne, skoordynowane działania – w rezultacie usunięto 8.558 kont działających na rzecz promocji partii rządzącej w Serbii i jej lidera”.
W czasie gdy na media wywiera się presję, Serbia staje się jednym z najbardziej zanieczyszczonych państw w Europie, a Belgrad często jest wymieniany jako najbardziej zanieczyszczone miasto na świecie.
Podczas gdy świat dąży do likwidacji elektrowni węglowych i inwestuje w coraz mniej emisyjne źródła energii, w Serbii państwowa firma energetyczna EPS ogłasza: „Dzięki zrozumieniu prezydenta Serbii Aleksandara Vučicia otrzymaliśmy zielone światło i najpóźniej w przyszłym roku rozpoczniemy prace nad uruchomieniem nowej elektrowni węglowej Kolubara B o mocy 350 MW w rejonie Kalenić”.
Rządy Vučicia są również znane z licznych skandali wyborczych. Niezależni obserwatorzy wielokrotnie zgłaszali poważne naruszenia przy okazji każdych wyborów po 2012 roku. Najlepiej udokumentowanym przypadkiem były naruszenia w przebiegu wyborów lokalnych w mieście Lucani. Jeśli chodzi o ostatnie wybory, było jeszcze gorzej niż przewidywano.
Lista partii rządzącej pod nazwą Aleksandar Vučić - Sojusz dla Naszych Dzieci uzyskała ponad 60 proc. głosów i bezwzględną większość miejsc w parlamencie. Ludzi skłaniano do poparcia partii rządzącej łapówkami i naciskami. Zatem kiedy Tusk pisze: „Ten wynik dowodzi zaufania obywateli i Pańskiej skuteczności”, naprawdę trudno zrozumieć, dlaczego to robi.
O tym, jak wygląda to "zaufanie obywateli" Tusk mógł się przekonać niemal od razu. Wściekli Serbowie wyszli demonstrować, a reżim Vučicia pokazał swoje tyraniczne oblicze. Wciąż nie jest jasne, co było iskrą, która doprowadziła do wybuchu przemocy na ulicach Belgradu, ale prawdopodobnie kluczowy był w tym udział kiboli wspieranych przez reżim. Policja była wyjątkowo brutalna.
Choć brutalność służb była świetnie udokumentowana, serbska premierka Ana Brnabić wystąpiła następnego dnia w państwowej telewizji i przekonywała, że nic takiego nie miało miejsca, twierdziła nawet, że policja nie użyła gazu (to oczywiście nieprawda - użyła).
Gdy ujawniane są skandale, a międzynarodowe raporty dokumentują erozję wolności i demokracji w Serbii, proreżimowe media na pierwszych stronach publikują wyrazy poparcia ze strony Tuska. Tusk nadal jest tu postrzegany jako urzędnik Unii Europejskiej, a jego słowa - jako znak, że Unia popiera Vučicia.
Wygląda to bardzo podobnie do wcześniejszego listu poparcia, który podpisali Donald Tusk i Jean-Claude Juncker w imieniu Rady i Komisji Europejskiej. Trudno nie dostrzegać w tym smutnej ironii, skoro stale chwalili Vučicia za reformy i podkreślali, że ufają, iż Vučić będzie promotorem pokoju i dobrobytu w regionie. Również tym razem Tusk wspomniał o "dowodzie zaufania obywateli" i " dobru obywateli" w momencie, gdy rząd kłamał na temat koronawirusa, aby przeprowadzić wybory.
Serbska opozycja często odwołuje się do urzędników UE, którzy wskazują na kryzys demokracji. Teraz staje wobec wyzwania, jak wytłumaczyć społeczeństwu, dlaczego przedstawiciele UE chwalą autokratyczny reżim.
Obywatele są już bardzo zagubieni. Z jednej strony rodzi się duża nieufność wobec UE, a z drugiej - wzmacnia się pozycja Vučicia wśród zwolenników Unii. Dlatego Vučić stale rozgrywa swoją grę na dwa fronty, w zależności od tego, do kogo się zwraca – wobec urzędników Unii jest prounijnym fanatykiem, ale opinii publicznej w Serbii opowiada o braciach Chińczykach i Rosjanach, często krytykując UE. Ostatnio, 15 marca stwierdził otwarcie: „Solidarność europejska nie istnieje. To była bajka na papierze. Wysłałem specjalny list do jedynego adresata, który może nam pomóc, a są to Chiny…”.
Może Tusk jest tylko ofiarą tej dwulicowej polityki.
Czy jest możliwe, że Tusk nie zna szczegółowo sytuacji w Serbii? Może nie przejrzał dwulicowej gry Vučicia? Demokratyczna opinia publiczna w Serbii ma co do tego poważne wątpliwości.
Tusk otwarcie wychwala i popiera reżim, który stopniowo niszczy wolność mediów, trójpodział władzy i rządy prawa. Tymczasem Vučić znany jest z hojności w stosunku do swoich międzynarodowych doradców i zwolenników. Vučić zatrudnił Tony'ego Blaira jako doradcę, aby pomógł mu w kampanii politycznej i polityce międzynarodowej.
Serbskim demokratom trudno powstrzymać wściekłość, gdy Tusk ignoruje niszczenie demokracji przez Vučicia. Nic więc dziwnego, że wiele osób w Serbii postrzega dziś Tuska jako prawdopodobnego kandydata na nowego międzynarodowego doradcę.
Tłumaczenie: Małgorzata Madej i Bartosz Kocejko
Urodzony w 1986 w Belgradzie, stolicy Jugosławii. Aktywista od wczesnej młodości, uczestnik demonstracji antywojennych w latach 90. Jest fotografem, współpracuje z organizacjami i ruchami aktywistycznymi.
Urodzony w 1986 w Belgradzie, stolicy Jugosławii. Aktywista od wczesnej młodości, uczestnik demonstracji antywojennych w latach 90. Jest fotografem, współpracuje z organizacjami i ruchami aktywistycznymi.
Komentarze