W Masiewie Starym będzie ulokowany jeden z trzech ogromnych magazynów materiałów budowlanych, obsługujących budowę muru na granicy polsko-białoruskiej. To bezpośrednie sąsiedztwo Białowieskiego Parku Narodowego, teren objęty programem Natura 2000 i programem ochrony orlika krzykliwego
Mieszkańcy i przyjaciele Podlasia apelują o przeniesienie magazynu w miejsce, gdzie nie będzie on kolidował z najcenniejszym ekosystemem Puszczy Białowieskiej.
„Nasz dom zamienił się w strefę zmilitaryzowaną, przez którą przejeżdżają niezliczone ilości samochodów i wozów bojowych, uzbrojonych służb, a także latają helikoptery, a wjazd i wyjazd jest skrzętnie kontrolowany przez służby mundurowe. Obok obniżonych dochodów z turystyki, trudności w odwiedzaniu rodziny i przyjaciół i codziennej styczności z ludźmi w potrzebie, pojawia się teraz zagrożenie dla przyrody tych terenów, związane z budową zapory na granicy polsko-białoruskiej"
- czytamy we wstępie do apelu mieszkańców adresowanego do m.in do Komendanta Głównego Straży Granicznej gen. dyw. SG Tomasza Pragi, prezesa przedsiębiorstwa Budimex Artura Popki i lokalnych władz samorządowych.
Budowa płotu wzdłuż granicy polsko-białoruskiej ma się zacząć już 25 stycznia. Budimex (odpowiedzialny za budowę muru na odcinku Puszczy Białowieskiej) dopina kontraktowania i podpisywania umów o wynajęcie terenów, lokalizacji składów budowlanych oraz biur. Przypomnijmy - koszt budowy zapory to 1,233 mld zł. Niestety kosztorys nie przewiduje zapobiegania skutkom negatywnym dla przyrody.
"Według informacji, które uzyskaliśmy od firmy Budimex, w ramach budowy płotu przy granicy, planowane są trzy punkty koordynacji i składy materiałów do budowy: w Białowieży, okolicach Jałówki i Starym Masiewie" - czytamy w apelu mieszkańców.
W punktach tych planowane są:
Budowa muru ma być realizowana w systemie trzyzmianowym, 24 h na dobę.
"Według informacji uzyskanych od Gminy Narewka, firma Budimex zobowiązuje się do naprawienia szkód powstałych w wyniku budowy i użytkowania lokalnych dróg" - czytamy w apelu. "Niestety nie uzyskaliśmy informacji, na ile zobowiązania Budimexu są skutecznie zabezpieczone stosowanymi karami umownymi gwarantującymi terminowe i skuteczne naprawienie szkód. Budowa zapory niechybnie będzie się wiązała z nieudogodnieniami dla lokalnej społeczności.
Jednak naszą największą obawą są nieodwracalne szkody wyrządzone przyrodzie. Puszcza Białowieska i jej okolice to unikalny na skalę światową obiekt przyrodniczy, jedyny w Polsce wpisany na listę UNESCO, miejsce, które jako obywatele kochamy i czujemy się w obowiązku bronić. Prace budowlane i intensywne eksploatowanie terenu negatywnie wpłynie na lokalną florę i faunę" - piszą mieszkańcy.
W specustawie o budowie zabezpieczenia granicy państwowej z 29 października 2021 roku czytamy, że "Do inwestycji nie stosuje się przepisów odrębnych, w tym prawa budowlanego, prawa wodnego, prawa ochrony środowiska oraz przepisów o udostępnianiu informacji o środowisku, prawa geodezyjnego i kartograficznego, przepisów o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, przepisów o ochronie gruntów rolnych i leśnych oraz środowiskowych, przepisów o transporcie kolejowym, przepisów o szczególnych zasadach przygotowania i realizacji inwestycji w zakresie dróg publicznych”.
W związku z tymi zapisami rządzący nie poinformowali mieszkańców Masiewa Starego o planach umiejscowienia w ich bezpośredniej okolicy ogromnego magazynu.
Nie przedstawiono im planu ani projektu budowy. Nie odbyło się nawet żadne spotkanie, na którym poinformowano by ich o przewidzianych działaniach.
"Jako mieszkańcy żyjący i obserwujący działania w zamkniętej strefie od kilku miesięcy, zdajemy sobie sprawę, że nie zatrzymamy budowy zapory, jednak wierzymy, że możemy zminimalizować negatywne skutki tej inwestycji dla przyrody. Prosimy o wsparcie w działaniach, które pomogą zorganizować budowę oraz miejsca składowania i produkcji materiałów w sposób jak najmniej ingerujący w przyrodę, z uwzględnieniem otuliny Białowieskiego Parku Narodowego, terenów programu Natura 2000 i ochrony orlika.
Obecnie uwzględnia się jedynie jak najniższe koszty finansowe, stąd lokalizacja punktów koordynacyjnych i składowania materiałów jak najbliżej granicy. Naszym priorytetem i celem jest przeniesienie tych punktów w miejsca, gdzie nie będą one kolidowały z ekosystemem Puszczy Białowieskiej i okolic. Mamy świadomość, że podniesie to koszt być może koszt ekonomiczny realizacji projektu, natomiast to właśnie koszt ochrony przyrody powinien zostać uwzględniony w ramach naszej obywatelskiej odpowiedzialności za unikalny na skalę światową ekosystem" - piszą mieszkańcy Masiewa Starego.
„Żądamy, aby – przed ewentualnym rozpoczęciem jakichkolwiek działań budowlanych – Straż Graniczna i inne organy decyzyjne:
Ocena powinna uwzględniać także kwestie zanieczyszczenia hałasem oraz niszczenia środowiska podlaskich wsi" - postulują autorzy apelu.
Rozmawiamy z mieszkańcem Masiewa Starego, który ze względu na wykonywany zawód pragnie zostać anonimowy.
Jak obecność wojska w Białowieskim Parku Narodowym zmieniła las i życie w strefie zamkniętej?
Kilka lat temu sprowadziłem się do Puszczy Białowieskiej, by żyć z przyrodą. Zamieszkałem w jej północnej części, niedaleko Białowieskiego Parku Narodowego. Dziś mieszkam w strefie stanu wyjątkowego. Park był ulubionym miejscem moich wycieczek, była tu cisza i spokój, od lat nie prowadzono tu wycinek, nie wywożono nawet martwego drewna. Na szlakach czasami przycinano powalone drzewa, ale tylko w celu udrożnienia przejazdu, czy przejścia. Nie pozyskiwano drewna i w żaden inny sposób nie ingerowano w przyrodę. Dzięki temu zachowała tam swój dziewiczy i niepowtarzalny charakter. Dziś go traci.
Co się zmieniło?
Na granicy powstał płot, przy którym pracowały dziesiątki, setki żołnierzy. Teraz ma tu powstać wielki magazyn materiałów budowlanych. Po lesie, dzień i noc przemieszczają się żołnierze i służby.
Jak się na nich patrzy z boku, to widać, że mundurowi nie mają świadomości tego, gdzie się znajdują. Albo jest im to zupełnie obojętne. I nie szanują Puszczy.
Czym to się przejawia?
Rozjeżdżają drogi, którymi czasami biegną szlaki turystyczne. W większości są już zniszczone. Podam przykład: czerwony szlak wokół uroczyska Głuszec. Biegnie starym gościńcem z uregulowanym poboczem, gdzie do tego roku rosły poziomki, zioła, kwiaty. Dziś droga jest całkowicie zniszczona przez ciężki sprzęt, wojskowe, stare jelcze. Nie da się tamtędy przejść, koleiny po kolana. Droga nadaje się do generalnego remontu. A o poziomkach w przyszłym roku można już zapomnieć.
Są jeszcze jakieś problemy?
Wojsko pali ogniska w lesie, wykorzystują do tego części z martwych drzew leżących w parku. Tego wcześniej nie było. Ktoś, kto tu mieszka, albo turysta na szlaku tego nigdy nie robił. Idąc szlakiem na ostoję żubrów Czoło, tuż przy samej granicy można zobaczyć miejsca, skąd żołnierze pozyskują drewno do palenia.
W lesie jest zimno. Czy wycinają jakieś drzewa?
Czasami wycinają, ale najczęściej, jak jest gdzieś stara, sucha sosna, podjeżdżają i wycinają ją piłami, zabierają na ogniska.
Zostawiają śmieci?
Teraz jest już trochę lepiej. Największy problem ze śmieciami jest na pasie granicznym, do którego nie mają dostępu turyści ani lokalni mieszkańcy. Mogą tam wchodzić jedynie mundurowi i pracownicy Parku, ale spacerując w okolicy widziałem na pasie kupy śmieci. W lesie walają się puszki po konserwach, butelki po napojach, papiery i opakowania po jedzeniu. Wszędzie też widać opakowania po drucie żyletkowym.
Tuż przy czarnym szlaku jest wspomniana już przeze mnie łąka Czoło, miejsce specjalnie przygotowane dla żubrów i obserwujących ich z wieży widokowej turystów. Dziś łąka jest całkowicie rozjeżdżona przez wojskowe samochody ciężarowe. Co prawda przychodzi tam jeszcze czasami jeden żubr, ale reszta się gdzieś pochowała. A zaczyna się okres, kiedy żubry schodzą do takich miejsc.
Jak ten wzmożony ruch ciężkiego sprzętu w Puszczy wpływa na zwierzęta?
To jest ciągła presja i stres dla lasu. Sarny, jelenie, pojedyncze dziki, wilki i inne zwierzęta przesunęły się w inne, bardziej spokojne miejsca.
Wataha wilków, która pojawiała się tu dosyć regularnie, ostatnio tu nie zagląda. Nie widać żadnych drapań, żadnych śladów, które wskazywałyby na ich obecność.
Jeszcze kilka miesięcy temu były u tu przynajmniej raz w tygodniu. A co się będzie działo dalej? Przyzwyczają się do tego ruchu na granicy? Zwiększony ruch, presja, megafony w lesie, to powoduje ogromny stres dla lasu i zwierząt.
Czy widział pan zwierzęta uwięzione w tym żyletkowym drucie?
Nie, nie widziałem, ale w sąsiedniej wsi mówili, że zaraz jak tylko powstały nowe zasieki, wpadły w nie dwa byki jelenia. Jeden zginął, a drugiego ponoć uratowali leśnicy. Nie ma jeszcze spektakularnych problemów, że np. w wyniku działań wojska zginęło 100 żubrów.
Tylko, że to dopiero początek, a problem dotyczy nie tylko Białowieskiego Parku Narodowego, ale całego terenu przygranicznego. Jestem rozgoryczony, bo zniszczono niedawno poprawiane drogi i szlaki. Żołnierze są dosłownie wszędzie, nie tylko przy samej granicy, a więc wszędzie ich sprzęt negatywnie oddziałuje na środowisko.
Ale to oczywiście tylko mój punkt widzenia i dla przeciętnego Polaka, to może nie jest problem. Dziś słyszałem w radiu, że lokalne samorządy i mieszkańcy są zadowoleni, bo wojsko remontuje drogi, korzysta z kwater turystycznych itd. My jesteśmy tu na miejscu i nic takiego się nie dzieje. To co mówi premier, to lipa. Szkoda, że Polska zapomniała o ludziach żyjących w strefie, nawet nasza gmina nie specjalnie się nami interesuje. A co dopiero mówić o przyrodzie. Kto się o nią upomni, jak nie my?
Co się zmieniło w waszym życiu?
Najtrudniejsza jest ciągła presja ze strony służb mundurowych. Bez przerwy jesteśmy kontrolowani. Co chwilę spotyka się terytorialsów, którzy się nie przedstawiają, to jest standardowa procedura. Chcą dokumentów, są przy tym niemili, bywają wulgarni i agresywni. W momencie, kiedy ma się z tym raz, dwa razy do czynienia, to jest ok. Idzie przeżyć. Ale kiedy to jest notoryczne, to staje się problemem. Wojskowe ciężarówki pędzą przez nasze wioski, to też stanowi duże zagrożenie dla mieszkańców.
A co z turystami?
Dramat. Brak gości i brak perspektyw na tych gości.
Jeśli sytuacja będzie trwała kolejne miesiące, a są głosy, że wojsko będzie tu siedziało do marca, a może nawet do czerwca, do kiedy powstanie mur, to jesteśmy bankrutami. Przyszły sezon turystyczny jest stracony.
Nikt tu do nas nie przyjedzie na wakacje. Z prostej przyczyny. Do końca czerwca będzie tu stan "pseudowyjątkowy". A co potem?
Czego jest panu najbardziej żal?
Trudno jest mi to rozdzielić, choć oczywiście najbardziej jest mi żal ludzi, którzy zamarzają w lasach. Jeśli chodzi o przyrodę, to ciężko jest wyrokować, jakie będą długofalowe, negatywne skutki ingerencji wojska i służby w te ekosystemy. Nie wiemy, jak będzie wyglądała budowa muru. Pewnie zniszczenia będą jeszcze większe, Puszcza w wielu miejscach jest mokra i bagienna a to będzie utrudniać prowadzenie prac.
Park Narodowy, który opiera się na założeniu minimalnej ingerencji człowieka, zmienił się niemalże w poligon, a jego drogi już zostały porozjeżdżane przez ciężkie wojskowe samochody. Planowane uruchomienie placu budowy w otulinie Białowieskiego Parku Narodowego oraz przecięcie murem tego najcenniejszego przyrodniczo obszaru jest kolejnym, najnowszym rozdziałem w historii niszczenia naszego wielkiego narodowego zabytku, jakim jest Puszcza Białowieska, przez polskie władze. Nie ma na to naszej zgody!
Komentarze