Arcybiskup Andrzej Dzięga to kolejny polski hierarcha, wobec którego Watykan zlecił wdrożenie postępowania kanonicznego. Wśród spraw, które wzbudziły podejrzenie Stolicy Apostolskiej, jest lekceważenie przez hierarchę oskarżeń o molestowanie nieletnich przez księdza Andrzeja Dymera
Informację o tym, że działania wobec abp. Andrzeja Dzięgi, metropolity szczecińsko-kamieńskiego (na zdjęciu drugi od lewej), są prowadzone na polecenie Watykanu przez metropolitę lubelskiego abp. StanisławaBudzika podał kwartalnik „Więź".
Według jego redaktora naczelnego Zbigniewa Nosowskiego postępowanie ma dotyczyć czterech zawiadomień dotyczących różnych nieprawidłowości w działaniu arcybiskupa, nie tylko dotyczących molestowania. Znane są szczegóły dwóch z nich.
Ksiądz Dymer został oskarżony o molestowanie co najmniej czterech podopiecznych, którzy pozostawali pod jego opieką jako wychowankowie w placówce. Piątym poszkodowanym miał być 18-letni Bożydar. Dymer miał go zgwałcić w 2000 roku w jednej ze szkół katolickich, których był założycielem.
Kapłan jest przyjacielem lokalnych polityków PiS. Jeden z prymusów szkoły, którą założył, to Paweł Szefernaker, obecny sekretarz stanu w MSW.
Jak ustaliło OKO.press, jedna ze skarg ma dotyczyć wątku, który szczegółowo opisywaliśmy w ostatnich miesiącach. Najpoważniejszym przestępstwem, o które oskarżono Dymera, było molestowanie 14-letniego Kazika, chłopca, którego zabrał na wycieczkę ze Szczecina do mieszkającej pod Wrocławiem rodziny i wykorzystał w hotelu.
W 2008 roku prokuratura umorzyła śledztwo w sprawach molestowania, choć – jak ujawniliśmy w OKO.press – dokumenty dawały podstawę co najmniej do postawienia zarzutów.
Już w czasie prowadzonego śledztwa sąd biskupi uznał, że Dymer jest winny molestowania nieletnich, ale orzekł dla niego symboliczną karę. W sądzie proces trwał 13 lat. Kuria nie przekazała dokumentów z sądu, choć prokuratura o nie występowała.
Ukryto nawet informację o tym, że postępowanie kościelne potwierdziło jego winę, ale ta manipulacja kurii nie obciąża samego abp. Dzięgi. Diecezją kierował wtedy nieżyjący już abp Zbigniew Kamiński, a abp Dzięga objął ją rok później. Jednak on również nie wyciągał żadnych konsekwencji wobec Dymera przez cały czas swoich 11-letnich rządów.
Kiedy ksiądz Dymer odwołał się od wyroku sądu biskupiego w Szczecinie, Watykan zlecił jego zbadanie Trybunałowi Kościelnemu w Gdańsku w diecezji rządzonej wówczas przez abp. Leszka Sławoja Głódzia.
Obaj – Dzięga i Głódź – współpracowali już 27 lat temu. Od 1993 do 1995 roku abp Dzięga był kanclerzem w kurii polowej, kiedy biskupem polowym był właśnie Głódź.
Watykan polecił Głódziowi wszcząć proces Dymera w 2008 roku, ale w podległym mu Trybunale przeciągnięto rozpoczęcie procesu o kolejne dziewięć lat. Współodpowiedzialnym za zwłokę był właśnie abp Dzięga, bo długo nie przekazywał dokumentów z postępowania ze Szczecina do Gdańska. Proces zaczął toczyć się dopiero w 2017 roku, po kilku upomnieniach Watykanu.
Łącznie postępowanie kościelne księdza Dymera trwa już 25 lat i wciąż nie zakończyło się prawomocnym orzeczeniem.
Księdzu grozi wydalenie z kapłaństwa, na co liczą jego ofiary. Nieoficjalnie nasze źródła w archidiecezji gdańskiej przekazywały, że postępowanie miało skończyć się na początku roku. Jednak do dziś nic nie wiadomo o jego finale.
Dymer jest nazywany „szczecińskim Jankowskim”, bo – jak dawny kapelan „Solidarności” – jest od lat niezatapialny mimo oskarżeń o wykorzystywanie seksualne. I, podobnie jak gdański prałat, jest sprawnym fundraiserem i biznesmenem zaprzyjaźnionym z władzami politycznymi na każdym szczeblu.
Abp Dzięga dalej broni księdza Dymera. Pomimo wielu świadectw ofiar nigdy nie spotkała go żadna dotkliwa kara.
Gdy w 2007 roku tuszowanie sprawy przez Kościół ujawniła „Gazeta Wyborcza", został jedynie odsunięty od pracy z młodzieżą i przesunięty do pracy w jednej ze szczecińskich parafii.
Trzy lata później Dymer wrócił jednak do łask. W 2010 roku to właśnie arcybiskup Dzięga mianował go dyrektorem Instytutu Medycznego im. Jana Pawła II, który zarządza szpitalem i trzema ośrodkami pomocy społecznej. Zarządza nimi do dziś mimo kolejnych publikacji OKO.press ujawniających szczegóły oskarżeń oraz cyklu artykułów w katolickim portalu wiez.pl.
Arcybiskup odwleka decyzję i nawet nie zawiesza Dymera w pełnieniu prestiżowych funkcji, co w kręgach kościelnych tłumaczy się jego wpływami wśród polityków obecnej władzy. Od kiedy rządzi PiS, do placówek, które prowadzi, pieniądze z państwowych instytucji płyną szerokim strumieniem.
„Kanoniczna sprawa sądowa jest w toku. Fakty opisane we wspomnianych publikacjach dotyczą trwającego procesu kanonicznego. Wszyscy czekamy na jego rozstrzygnięcie. Ks. Andrzej Dymer posiada prawomocny uniewinniający wyrok sądu. Jeśli ktoś z duchownych jest w przestrzeni unormowanej prawem polskim publicznie oskarżony, ma prawo, jako obywatel RP bronić się w oparciu o przepisy prawa polskiego” – napisał nam ks. Sławomir Zyga, kanclerz Kurii, gdy spytaliśmy, czy archidiecezja planuje podjęcie decyzji o przyszłości księdza wobec ujawnionych przez nas faktów uprawdopodabniających jego winę.
Jednak stanowisko arcybiskupa jest korzystne dla Dymera, ale niezgodne z faktami. Ksiądz nie został w żaden sposób oczyszczony z zarzutów.
Po umorzeniu sprawy przez prokuraturę subsydiarny akt oskarżenia złożył pełnomocnik Kazika. Po trwającym kolejne cztery lata procesie w wyroku pierwszej instancji z 2014 roku księdza uniewinniono. Orzeczenie nie było jednak prawomocne. Rok później badający sprawę jako druga instancji Sąd Okręgowy zmiażdżył wyrok. Wskazywał, że bezkrytycznie przyjęto wersję duchownego lekceważąc dowody potwierdzające oskarżenia. W grudniu 2015 roku, gdy minęło 20 lat od wycieczki Kazika i ks. Dymera do Wrocławia, przestępstwo przedawniło się, sąd musiał więc umorzyć postępowanie.
Jak ustaliło nieoficjalnie OKO.press, najpoważniejsza sprawa, która grozi arcybiskupowi Dziędze poważnymi konsekwencjami, dotyczy krycia księdza z diecezji sandomierskiej, w której hierarcha był biskupem diecezjalnym w latach 2002-2009.
Ksiądz Józef G. miał molestować nieletniego w latach 2005- 2006. Po tym, jak informacje dotarły do abp. Dzięgi, sprawującego jako biskup kontrolę nad diecezją, ten zamiast zgłosić ją do Watykanu przeniósł księdza na drugi koniec województwa do Ostrowca Świętokrzyskiego.
Tam duchowny dalej był proboszczem. Dostał nawet awans i objął funkcję kanonika ostrowskiej Kapituły Kolegiackiej. Historię opisał na swoim blogu we wrześniu 2020 roku ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zalewski, a prokuratura, która wcześniej umorzyła prowadzone wobec księdza Józefa G. postępowanie, wznowiła je kilka dni przed publikacją. Ksiądz został aresztowany dopiero w 2020 roku, choć poszkodowany zgłaszał sprawę już wiele lat wcześniej.
„To klasyczny, zły sposób postępowania w takich sprawach. Biskup o wszystkim wiedział. Nie dość, że nie wyciągnięto konsekwencji, a jedynie przeniesiono księdza, to jeszcze potem został awansowany” – mówi OKO.press ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Dodaje, że o sprawie został poinformowany prymas Polski abp Wojciech Polak, który zgłosił ją do Watykanu.
To Stolica Apostolska zdecydowała o wszczęciu kościelnego dochodzenia, które prowadzi abp Stanisław Budzik.
Nie wiadomo czego dotyczą dwie pozostałe sprawy, które ma zbadać abp Budzik, ale według naszych ustaleń nieprawidłowości do zbadania może być więcej. Do abp. Budzika zgłosił się kolejny poszkodowany.
Odwołanie od odmowy o podjęciu postępowania kanonicznego ma skierować też poszkodowany przez proboszcza jednej ze szczecińskich parafii. Do przestępstwa doszło pod koniec lat 70. na terenie Podlaskiego, gdzie proboszcz był wcześniej katechetą.
Arcybiskup Dzięga przez lata zapracował sobie na opinię hamulcowego procesów oczyszczenia z przestępstw seksualnych wobec nieletnich. Jako przewodniczący Rady Prawnej w ramach Konferencji Episkopatu Polski przygotowywał wytyczne w sprawie postępowania w przypadkach wykorzystywania seksualnego osób małoletnich przez księży.
„Pierwsze wytyczne zostały uchwalone w roku 2009, lecz nie zostały opublikowane. Abp Dzięga bronił poufności wytycznych twierdząc, że »przyjęta wewnętrzność tego dokumentu nie narusza jego skuteczności«. W pierwotnej wersji wytyczne Episkopatu zawierały zasadę, że wszelka dokumentacja kurialna »musi być przeznaczona jedynie do wewnętrznego użytku przełożonych kościelnych«" – podkreślał w swojej publikacji redaktor Zbigniew Nosowski z "Więzi".
Dziś arcybiskup szczecińsko-kamieński znajduje się w podobnej sytuacji do zaprzyjaźnionego z nim abp. Głódzia. Nawet gdy wielu hierarchów odsunęło się od metropolity gdańskiego, wiernie przy nim trwał. To właśnie on odprawiał mszę z okazji jubileuszu kapłaństwa Głódzia, która okazała się dla niego pożegnaniem z funkcją pełnioną od 2008 roku. Wkrótce po niej został odwołany ze stanowiska arcybiskupa metropolity gdańskiego, dzień po ukończeniu 75 lat. Decyzja została uznana za dowód braku zaufania, bo do tej pory Watykan nie wskazał jego następcy.
Obu hierarchów łączy wspólna przeszłość i konserwatywne poglądy. Arcybiskup Głódź musiał w związku ze swoją emeryturą zwolnić stanowiska, które zajmował w Episkopacie. W sierpniu 2020 roku w Radzie Stałej KEP jego następcą został właśnie Dzięga. Wcześniej obaj biskupi pracowali razem w zespole KEP ds. Duszpasterskiej Troski o Radio Maryja, kierowanej przez metropolitę gdańskiego.
Dyrektor Radia Tadeusz Rydzyk obdarza obu hierarchów zaufaniem: 7 grudnia 2020 roku koncelebrowali w Toruniu mszę świętą z okazji 29. rocznicy powstania Radia Maryja. To właśnie arcybiskup Dzięga przewodniczył eucharystii i wygłosił homilię.
Teraz Dzięgę i Głódzia połączyło coś jeszcze. Abp Głódź również na polecenie Watykanu został objęty postępowaniem kościelnym, co ujawniło OKO.press w październiku 2020 roku.
Nasze informacje potwierdził miesiąc później w komunikacie Nuncjusz Apostolski abp Salvatore Pennachio. Postępowanie nadzoruje kardynał Kazimierz Nycz, metropolita warszawski. Jak ujawniliśmy, wśród zarzutów dotyczących abp. Głódzia chodzi między innymi o postępowanie dotyczące księdza Michała L. Został on w ubiegłym roku uznany za winnego podwójnego gwałtu i skazany na 10 lat więzienia. Przez siedem lat arcybiskup przenosił księdza do kolejnych pięciu parafii, aż do momentu kiedy ksiądz Michał L. został aresztowany.
Pisał m.in. dla "Gazety Wyborczej", "Dziennika" i "Faktu"; współpracuje z kanałem Reset Obywatelski. Autor książki "Hipokryzja. Pedofilia wśród księży i układ, który ją kryje". Od sierpnia 2020 w OKO.press.
Pisał m.in. dla "Gazety Wyborczej", "Dziennika" i "Faktu"; współpracuje z kanałem Reset Obywatelski. Autor książki "Hipokryzja. Pedofilia wśród księży i układ, który ją kryje". Od sierpnia 2020 w OKO.press.
Komentarze