PiS nie jest pewny zwycięstwa w wyborach. Pozory demokracji są dla PiS ważne. Unia Europejska ma znaczenie dla obozu rządzącego. Porozumienia między różnymi środowiskami są możliwe. Kościół miesza w polityce. Skrajna prawica może skubnąć PiS. Takie są wnioski z weta prezydenta do eurokodeksu wyborczego
Niezwykle rzadko Andrzej Duda konsultuje ustawy, które dostaje do podpisania, jeszcze rzadziej je wetuje. Praktyka obecnego prezydenta to „podpisać i zapomnieć”. A jednak 16 sierpnia 2018 zawetował przygotowaną i przegłosowaną przez PiS zmianę ordynacji do Parlamentu Europejskiego. Pisaliśmy o niej wiele, m.in. w tekście "Miażdżąca opinia biura legislacyjnego Senatu: ordynacja do PE złamie prawo europejskie".
Było to dziewiąte weto Andrzeja Dudy.
Przez niecałe cztery miesiące kohabitacji z rządem PO-PSL Duda zawetował cztery ustawy. I pięć ustaw w ciągu 32 miesięcy rządów PiS.
O tym, że jest to regulacja zła, mówili przedstawiciele większości sił politycznych od Platformy po Kukiz’15, od partii Razem po Prawicę RP. Nowy kodeks krytykowali też eksperci: w tym biuro legislacyjne Senatu i bliskie prezydentowi środowisko Klubu Jagiellońskiego. Andrzej Duda użył trzech argumentów:
ogromna część obywateli nie miałaby reprezentacji”.
Jest to „regulacja zbyt daleko idąca” i niezgodna z prawem europejskim.
„Nigdy nie zobowiązywałem się do tego, że będę jako prezydent dokonywał jakichkolwiek zmian w ordynacji do PE czy systemie wyborczym. Jeśli się do czego zobowiązywałem, to że będę słuchał ludzi i wypełniał swoje zobowiązania, a jednym z nich było to, żeby ludzie w jak najbardziej demokratyczny sposób powinni decydować o ustroju i reprezentacji czy to do parlamentu, PE czy jednostek samorządu terytorialnego”.
W takiej sytuacji porozumienie zawsze będzie dyktatem silnego”.
Rzeczniczka klubu parlamentarnego PiS, Beata Mazurek już zapowiedziała, że dalszych prac nad ordynacją do PE nie będzie:
Część opozycji natychmiast ogłosiła, że za wetem stoją wyłącznie niecne zamiary. Katarzyna Lubnauer (.Nowoczesna) uznała, że „słuszną linię ma nasz Prezydent, ale za wetem PAD nie stoi żadna troska o demokrację, tylko kalkulacja polityczna:
Warto jednak spojrzeć na weto Andrzeja Dudy nie tylko jak na polityczny teatr w reżyserii Jarosława Kaczyńskiego. Można wtedy wyciągnąć kilka wniosków.
To ważna informacja dla opozycji, która czasem zachowuje się tak, jakby wszystko było stracone i czekały nas kolejne lata para-autorytarnych rządów. Tymczasem główny rozgrywający próbuje zabezpieczyć swoją pozycję, wie bowiem, że jest ona krucha.
Obóz rządowy zmaga się sam ze sobą i ze swoimi kalkulacjami. Być może któryś z koalicjantów zdecyduje się na samodzielny start? Może urośnie coś nowego po prawej? O tej drugiej możliwości pisała Anna Mierzyńska w tekście "Na prawo od PiS, ale blisko PiS. Andruszkiewicz zakłada nową siłę polityczną. Antyunijną i anty-Tuskową". A może po stronie opozycyjnej powstanie nowa formacja, która będzie zdolna przekraczać podziały?
Sondażowe poparcie dla PiS w granicach 35-40 proc. nie musi się przełożyć na samodzielne rządy, o ile opozycja zjednoczy się przed wyborami albo po nich, zwłaszcza, gdyby wystartowały dwa silne bloki opozycyjne.
Niewiadomych jest wiele i PiS to wie.
Nawet gdyby uznać, że prezydent tylko odegrał rolę samodzielnego aktora i to Jarosław Kaczyński rozegrał Andrzeja Dudę, to taki spektakl z punktu widzenia obecnej władzy wart był gry. Komuś zależało, żeby zachować pozory demokratyczności. Jak pisze Maciej Gdula w książce „Nowy autorytaryzm”:
od dawnych form autorytaryzmu system budowany przez PiS odróżnia posługiwanie się demokratycznymi dekoracjami,
powtarza, że chce demokratyzować sądy, przeprowadzić prawdziwie wolne wybory itp.
Prezydent nie zdecydował się na podpisanie ustawy, która w ewidentny sposób groziła złamaniem prawa europejskiego. W swoim oświadczeniu wprost przywołał prawo europejskie. Być może uznał, że to o jeden konflikt za daleko.
O ile dotyczą konkretnej sprawy, a pomysłodawcą i moderatorem sojuszu jest zewnętrzny aktor. W tym przypadku rolę takiego moderatora odegrał Klub Jagielloński - środowisko, z którego wywodzi się szef gabinetu Prezydenta Dudy - Krzysztof Szczerski. Klub Jagielloński od początku protestował przeciwko nowej ordynacji. Na protestach nie poprzestał: przygotował petycję, którą podpisało ponad 5 tys. osób, a następnie przekonał do wspólnego apelu tak różne siły polityczne, jak Kukiz'15, partia Razem, PSL i Prawica RP (Marka Jurka m.in.).
Prezydent skorzystał z niektórych argumentów z apelu Klubu Jagiellońskiego - tych, które odnosiły się do interesu wszystkich obywateli i partii. Na okrzyki PO i N, że PiS "chce się nachapać", pozostał głuchy.
PiS PiS-em, ale interes partii nie jest tożsamy z interesem Andrzeja Dudy. Duda potrzebuje do reelekcji szerszego poparcia niż poparcie dla PiS i wykorzysta każdą okazję, by zaznaczyć swoją "ponadpartyjność".
"Wybory do PE przy starej ordynacji to najlepsza (z dobrymi sondażami jedyna) okazja do frond i rozłamów, a te – dopóki prawicy nie zabiją – wzmacniałyby relatywną siłę Dudy.
Groźba podziału, nie mówiąc o rzeczywistym powstaniu nowej siły na prawicy, sprawia, że znaczenia nabiera charakter i „wola mocy” prezydenta.
Zwarty i szeroki monolit pod wodzą Kaczyńskiego strukturalnie zaś (a nie tylko ze względów charakterologicznych) skazuje Dudę na rolę marionetki" - spekuluje Michał Sutowski w "Krytyce Politycznej".
Episkopat tupnął nogą w sprawie kodeksu wyborczego. Dlaczego akurat w tej sprawie Kościół zabrał głos? Zdawałoby się, że regulacje dotyczące głosowania (i to do Parlamentu Europejskiego) są odległe od zainteresowań Episkopatu. A jednak wydał stanowcze oświadczenie, przywołując argumenty dużego kalibru:
"Prawo wyborcze ma charakter nie tylko techniczny, ale również etyczny; musi być sprawiedliwe i gwarantować możliwość dobrego wyboru reprezentacji opinii publicznej. W żadnym przypadku nie może utrudniać korzystania z czynnego i biernego prawa wyborczego.
Winno służyć społeczeństwu, działaniom na rzecz dobra wspólnego, a nie tylko największym partiom politycznym.
Partie winny mieć charakter służebny, co przypomniał w „Komunikacie do partii politycznych” przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, abp Stanisław Gądecki (9 września 2015 r.). W szczególności dominujące partie nie mogą traktować swojej pozycji jako przywileju chronionego przed obywatelami" - napisał w komunikacie z 9 sierpnia 2018 Rzecznik Konferencji Episkopatu Polski Paweł Rytel-Adrianik.
Nie jest wykluczone, że Episkopat spłacił tu dług wobec skrajnej prawicy. Prawica RP, do której należy Marek Jurek, najbardziej konsekwentnie wyraża stanowisko Kościoła w takich sprawach jak aborcja, antykoncepcja czy związki partnerskie (czyli jest pryncypialnie przeciw). W interesie hierarchii jest wzmacnianie sił na prawo od PiS, a nowa ordynacja skazywałaby je albo na niebyt, albo wymuszała koalicję z PiS. Co prawda sam Marek Jurek dostał się do PE z listy PiS, ale w 2016 roku Prawica RP uznała, że koalicji z PiS już nie ma.
Wszystkie te argumenty można oczywiście wyrzucić do kosza, jeśli uznaje się, że weto to była ustawka, prezydent jest marionetką, a na naszych oczach odgrywany jest polityczny teatr. Ale nawet w systemie z elementami autorytaryzmu walka polityczna rozgrywa się na wielu polach.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Komentarze