Wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł zaprosił członków Komisji Weneckiej - badających naruszenia praworządności przez rząd PiS - do Muzeum Żołnierzy Wyklętych. To nie tylko obraźliwe, ale też nietrafione: polskie sądy nie mają nic wspólnego ze stalinizmem. Tłumaczymy wiceministrowi
Nikt z rządu PiS nie znalazł czasu na oficjalne spotkanie z przedstawicielami Komisji Weneckiej. Zaprosił ją do Polski marszałek Senatu, prof. Tomasz Grodzki (PO), aby wydała opinię na temat nowelizacji ustaw sądowych (w tym tzw. ustawy kagańcowej). Zaproszenie Komisji (przebywała w Polsce 9 i 10 stycznia 2020) wywołało wściekłość rządzących.
Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro mówił nawet, że marszałek Grodzki nie miał do tego prawa, ponieważ Polskę poza granicami kraju reprezentuje prezydent i minister spraw zagranicznych. Powołując się na dokumenty Rady Europy OKO.press uznało tę wypowiedź za fałsz - prof. Grodzki jako przedstawiciel parlamentu miał prawo to zrobić. W podobnym duchu - i również niezgodnie z prawdą - wypowiadał się wiceminister Michał Wójcik.
Komisja przyjechała, ale do oficjalnego spotkania z przedstawicielami rządu nie doszło - byli zbyt zajęci. Komisja z kolei nie chciała obejrzeć muzeum, czemu trudno się dziwić.
Wiceminister Marcin Warchoł - prywatnie doktor habilitowany prawa, specjalizujący się w prawie karnym - wystosował za to list do Komisji Weneckiej, w którym napisał, że przedstawiciele rządu nie spotkali się z nią… z troski o dobre imię komisji.
Skoro bowiem, powtórzył swoją (niezgodną z prawdą) opinię minister, marszałek Senatu nie ma prawa do zaproszenia Komisji Weneckiej, komisja przyjmując je złamałaby jej własny statut, który RP „szanuje”:
[Rząd PiS nie przyjmie Komisji Weneckiej, bo] nie możemy pozwolić, aby pojawiły się w przestrzeni międzynarodowej wątpliwości co do legalności działań Komisji. Mogłoby to zaszkodzić jej bezstronności, apolityczności i eksperckiemu charakterowi (...)
Ta troska Warchoła o reputację "tego znamienitego organu" jest nie tylko z gruntu fałszywa, jakby wiceminister nie znał podstawowych zasad instytucji, w której pracach uczestniczy jako przedstawiciel Polski - chociaż już w lipcu 2018 roku grupa europejskich prawników apelowała o jego zawieszenie, ponieważ, jak pisali, bierze on udział „w czynnym demontażu rządów prawa w Polsce”.
Komunikat "zignorowaliśmy was dla waszego własnego dobra" ze strony przedstawiciela rządu, który wielokrotnie dezawuował Komisję Wenecką, trudno uznać za coś innego niż wystudiowaną obelgę.
Obraźliwy wobec Komisji charakter listu podkreślał jego przedostatni akapit. Wiceminister proponował w nim członkom komisji, chcącym dowiedzieć się czegoś o stanie sądownictwa w Polsce, odwiedziny w Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL - założonym w 2016 roku na terenie dawnego aresztu przy ul. Rakowieckiej w Warszawie. To tam władze komunistyczne przetrzymywały wielu opozycjonistów, i tam wykonywano część wyroków na skazanych żołnierzach antykomunistycznej partyzantki w latach 40. i 50.
Wiceminister Warchoł pisze: „Z uwagi na nieoficjalny i nieformalny charakter wizyty jesteśmy gotowi zaprosić Państwa jako przedstawicieli Komisji do zwiedzenia Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL. Jest ono miejscem symbolicznym, w którym można zobaczyć ślady okrucieństwa komunistycznego wymiaru sprawiedliwości i skutki braku rozliczenia sędziów z tego okresu.
Dyrektor Muzeum, dr Jacek Pawłowicz, wybitny historyk tego okresu dziejów naszego państwa jest gotów przyjąć Państwa osobiście i zapoznać z aspektami historyczno-kulturowymi przemian wymiaru sprawiedliwości w Polsce. Niewątpliwie poznanie tego rodzaju kontekstu zmian w sądownictwie wzbogaci Państwa wiedzę i rzuci dodatkowe światło na potrzebę przeprowadzenia reformy”.
Także ten fragment jest obraźliwy - nie tylko wobec komisji weneckiej, ale także wobec polskich sędziów.
Co bowiem naprawdę mówi tutaj wiceminister Warchoł? Wypowiedzmy na głos i to, co jest w tym liście, i to, co zostało w nim niedwuznacznie zasugerowane.
Przedstawiciel rządu PiS mówi więc:
Wszystkie te twierdzenia są albo nieprawdziwe, albo obraźliwe, a najczęściej zarówno nieprawdziwe, jak i obraźliwe.
OKO.press przypomina ministrowi:
Nie jest dla OKO.press jasne, czy przedstawiciele PiS sami wierzą w swoje fantazje o stuletnich stalinistach kierujących polskim sądownictwem. W lipcu 2017 roku prezenter TVP Michał Rachoń wygłosił w telewizji słynną tyradę, z której - jak analizowaliśmy - wynikało mniej więcej coś takiego.
Wiemy jednak - z SMS-ów wymienianych przez sędziów z „grupy hejterskiej” związanej z ministerstwem sprawiedliwości, ujawnionych przez „Małą Emi” w czasie głośniej afery w 2019 roku - że ekipa Ziobry lubi sama uważać się za spadkobierców „wyklętych”.
„Mała Emi, zachowałaś się jak trzeba! Od Herszta i jego żołnierzy" - figurkę husarza z taką plakietką otrzymała Emilia w dowód uznania za szerzenie hejtu w internecie wobec sędziów sprzeciwiających się planom władzy.
Wiceminister Warchoł, pisząc obraźliwy list do Komisji Weneckiej, musiał więc słyszeć nad sobą donośny łopot husarskich skrzydeł.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze