0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Maciek Skowronek / Agencja Wyborcza.plFot. Maciek Skowrone...

Julia Theus, OKO.press: Sejm ma procedować trzy projekty ustaw liberalizujących praw aborcyjne. Temat aborcji dzieli koalicję, żaden z trzech projektów może nie uzyskać zdecydowanej większości. Co zrobi Ministerstwo Zdrowia, jeżeli projekty zostaną odrzucone przez Sejm?

Wojciech Konieczny, wiceminister zdrowia: Zapewne jedna z trzech ustaw zdobędzie większość i zostanie uchwalona. Ustawa o depenalizacji aborcji powinna być moim zdaniem osobno procedowana. Nie jest kontrowersyjna i nie dotyczą jej ideologiczne zastrzeżenia, które formułują niektóre prawicowe środowiska. Na pewno przejdzie przez Sejm na zasadzie konsensusu kilku sił politycznych. Co do pozostałych projektów liberalizujących prawo aborcyjne, będziemy czekać na wynik parlamentarny i obserwować proces decyzyjny. Potem się do niego ustosunkujemy.

Nawet jeżeli dekryminalizacja aborcji będzie procedowana w Sejmie, potem może ją zawetować prezydent Andrzej Duda. Podczas spotkania w Ministerstwie Zdrowia ze środowiskiem lekarskim i organizacjami społecznymi padły obietnice, że resort zrobi wszystko, by dekryminalizacja aborcji weszła w życie. Nawet jeżeli zostanie zawetowana. W jaki sposób Ministerstwo Zdrowia chce to zrobić?

Jeżeli prezydent Duda zawetuje ustawę, będziemy szli w kierunku depenalizacji. Ministerstwo Zdrowia nie może wprowadzić dekryminalizacji aborcji rozporządzeniem, bo to nie leży w jego kompetencji, dlatego działamy już teraz.

Procedujemy zmiany umów ze szpitalami, które dotyczą dostępności do zabiegów aborcji. Prawa pacjentek w dostępie do aborcji w zakresie, w którym jest teraz dopuszczalna, są naszym zdaniem łamane.

Rozmawiamy więc z Ministerstwem Sprawiedliwości o nadużywaniu przez lekarzy klauzuli sumienia i ewentualnych karach dla szpitali, których to dotyczy. Chcemy zwrócić szczególną uwagę na to, by prawa pacjentek były przestrzegane.

Przeczytaj także:

Czekamy, w jaki sposób potoczy się sprawa uznania wyroku Trybunału Konstytucyjnego zaostrzającego prawo aborcyjne. Wyrok może zostać uznany za nieważny i niedziałający w przestrzeni publicznej przez to, że orzekający skład trybunału był niezgodny z zasadami prawnymi. To jednak leży w kompetencji Ministerstwa Sprawiedliwości. Będziemy reagować na jego decyzje.

Związek Powiatów Polskich i Związek Miast Polskich sprzeciwiają się zmianom w umowach ze szpitalami, zgodnie z którymi każdy szpital będzie musiał zatrudniać lekarza gotowego przeprowadzać legalną aborcję. Argumentują, że to przerzucanie odpowiedzialności na podmioty lecznicze.

Rozumiem to zastrzeżenie, ale się z nim nie zgadzam. Myślę, że przekracza ono zakres współpracy między poszczególnymi instytucjami.

Samorządowcy chcą odpowiadać za szpitale, które pracują na ich terenie, chcą wiedzieć, co się z nimi dzieje. To uprawnienie samorządów, ale ich zakres nie wkracza bezpośrednio w sposób świadczenia usług medycznych. Samorządy mogą wykupywać programy dla mieszkańców i finansować świadczenia, wpływać na sposób ich realizacji po zasięgnięciu opinii odpowiednich instytucji. Natomiast sposób świadczenia usług medycznych w szpitalach regulują przepisy, które powstają między szpitalami a Narodowym Funduszem Zdrowia. Zarzut, że przerzucamy odpowiedzialność na samorządy, jest zbyt daleko posunięty. Nikt nie nakazuje samorządom określonej reakcji.

Po prostu szpitale, które mają kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia, muszą stosować się do zapisów tego kontraktu. Ale też do przestrzegania praw pacjentek.

Na szali mamy poważną sprawę. Czy samorządy nie zgadzają się na to, by pacjentki dostawały świadczenie medyczne, które mają zagwarantowane prawnie?

Przeszkodą może być klauzula sumienia. Zgodnie z obowiązującymi przepisami lekarz wykonujący zawód na podstawie umowy o pracę ma obowiązek uprzedzenia na piśmie przełożonego, w jakich sytuacjach chce z niej korzystać. Może to zrobić też bezpośrednio przed zabiegiem. Przepis ten nie odnosi się do lekarzy na kontrakcie. Jak MZ sobie z tym poradzi?

To umowy, które zawierają szpitale i to szpital będzie miał obowiązek zapewnić dostęp do lekarza, który wykona aborcję. Po stronie szpitala leży kwestia, czy taką umowę będzie nawiązywał w formie umowy o pracę, czy w formie kontraktu. Forma umowy kontraktowej może zawierać różne zakresy świadczeń medycznych. To prawda, sposób stosowania klauzuli sumienia jest określony dla osób posiadających umowę o pracę. Ale w umowie kontraktowej szpital może zawrzeć warunek, w którym lekarz zobowiąże się do wykonywania zabiegów aborcji.

W wielu miejscach zapewnienie skutecznej możliwości skorzystania z zabiegów terminacji ciąży jest ograniczone, na przykład w województwie podkarpackim. Tam trudno będzie szpitalom zatrudnić lekarzy, którzy będą chcieli wykonywać aborcję.

Na pewno będą rejony i miasta Polski, gdzie będzie to bezproblemowe i rejony, w których będzie to trudne. Być może zachowamy pewną elastyczność i szpital podpisze umowę kontraktową na świadczenia w danym zakresie i będzie mógł szukać lekarza poza terenem, na którym działa.

Uważam też, że przy obowiązujących prawnie przesłankach do wykonania aborcji, klauzula sumienia prawnie nie ma uzasadnienia. Aborcja jest dostępna wtedy, kiedy zdrowie i życie kobiety jest zagrożone.

Poruszałbym się ostrożnie w powoływaniu się na klauzulę sumienia w takich przypadkach.

Lekarz ma obowiązek podjąć działanie, kiedy jest zagrożone życie i zdrowie kobiety.

W obecnym stanie prawnym klauzula sumienia odnosi się – w moim odczuciu – do przypadku gwałtów, czynu zabronionego. W takiej sytuacji można powiedzieć – posługując się językiem osób, które chcą zastosować klauzulę sumienia i powołują się na ochronę życia poczętego – że mamy do czynienia ze „zdrowym płodem i zdrową kobietą”. Jednak w przypadku, kiedy kobieta zgłasza się z rozpoznaniem zagrożenia zdrowia i życia do szpitala, powołanie się na klauzulę sumienia jest problematyczne.

Ale tak się dzieje. Lekarze powołują się na klauzulę sumienia i mimo tego, że pacjentki zgłaszają się ze skierowaniem na wykonanie zabiegu aborcji z powodu zagrożenia zdrowia i życia odsyłają je do domu. Zdarza się, że nawet nie dokumentują ich obecności na izbie przyjęć.

Nie powinno się tak dziać. To będzie sprawdzane.

Będziemy sprawdzać, dlaczego ktoś się powołał na klauzulę sumienia, odmówił wykonania zabiegu aborcji i jakie miał zastrzeżenia.

Mogę sobie wyobrazić sytuację, w której lekarz widzi zaświadczenie sprawiające wrażenie nieprawdziwego. Zaświadczenie, na którym nie ma pieczątki, od lekarza, który nie ma danej specjalizacji. A ginekolog ma podejrzenia, że coś jest niewłaściwe. Jednak, jeżeli zagrożenie zdrowia i życia pacjentki jest udokumentowane w odpowiedni sposób, lekarz ma obowiązek wykonać zabieg aborcji.

Dlaczego mówi pan o zaświadczeniach na zabieg wykonania aborcji, co do których lekarze mają mieć wątpliwości? A lekarz, który wykonuje zabieg, musi mieć pewność, że przesłanka do aborcji rzeczywiście istnieje i jest zasadna. To jakby zakładać, że kobiety zgłaszają się do szpitali z fałszywymi zaświadczeniami na wykonanie zabiegu aborcji.

Kiedy pacjentka przychodzi z zaświadczeniem do szpitala, lekarz ginekolog ma obowiązek zweryfikować, czy dane umieszczone na zaświadczeniu są poprawne. Świadczenie aborcji wykonywane jest na podstawie dokumentacji medycznej i skierowań wystawionych przez innych specjalistów.

Odmowa wykonania aborcji może być w niektórych przypadkach zasadna.

Ale zasadna nie jest klauzula sumienia.

Rzecznik Praw Pacjenta ocenił przecież, że jeżeli kobieta zgłasza się do szpitala ze skierowaniem na wykonanie zabiegu aborcji z powodu zagrożenia zdrowia lub życia, to lekarz ma obowiązek wykonać ten zabieg.

Tak, oczywiście. Załóżmy jednak, że pacjentka przychodzi z zaświadczeniem od pediatry, a dotyczy ono niewydolności serca dorosłej pacjentki. Nie odbieramy wtedy praw lekarzowi do przyjęcia pacjentki i weryfikacji takiego zaświadczenia.

Natomiast jeżeli zaświadczenie jest wydane z zakresu specjalizacji danego lekarza, to według zarządzenia o warunkach przerwania ciąży, lekarz ginekolog musi wykonać zabieg. Na podstawie skierowania lekarza, który nie wykonuje aborcji lub w zakresie choroby, która podlega specjalizacji lekarza wystawiającego zaświadczenie.

Zabieg aborcji to normalne świadczenie medyczne i nie podlega tylko klauzuli sumienia, ale też weryfikacji merytorycznej.

Nie można jednak dopuścić do sytuacji, w której lekarz ginekolog będzie negował skierowanie od psychiatry na izbie przyjęć, że będzie podważał, na przykład, że pacjentka cierpi na depresję.

Jeżeli kobieta ma prawidłowo wypisane zaświadczenie, a ciąża zagraża jej życiu i zdrowiu, to wtedy weryfikacja zaświadczenia nie leży już w kompetencjach lekarza.

Rozwiązaniem na poprawę sytuacji pacjentek są wytyczne dotyczące postępowania w sytuacji zagrożenia zdrowia i życia kobiety. Rzecznik Praw Pacjenta ocenił, że rekomendacje Towarzystwa Ginekologów i Położników łamią prawa pacjentek. Dotyczą one jedynie przypadków aborcji dozwolonych w ustawie i według organizacji pro-choice przeczą zaleceniom WHO i FIGO (Międzynarodowej Federacji Ginekologów i Położników). Z drugiej strony mamy rekomendacje Polskiego Towarzystwa Zdrowia Seksualnego i Reprodukcyjnego, do których zastrzeżenia ma PTGiP. Czy Ministerstwo Zdrowia nie może wydać własnych wytycznych, które skończyłyby ten spór?

Ministerstwo nie może wydać medycznych wytycznych. To zakres działania, który przynależy do towarzystwa lekarskiego danej specjalizacji. Jesteśmy po dwóch spotkaniach organizacji społecznych ze środowiskiem lekarskim. Planujemy kolejne w maju i mamy nadzieję, że osiągniemy konsensus. Już jest zbliżenie środowisk, ale może niewystarczające ze strony lekarskich towarzystw, które są za większą liberalizacją aborcji.

Ministerstwo Zdrowia ma plan awaryjny na pigułkę „dzień po”. Proponujecie rozporządzenie, które jest ułatwieniem dostępu do tabletki zawierającej octan uliprystalu. To program pilotażowy, do którego mogą przystąpić wszystkie apteki, które podpiszą umowę z NFZ. Pacjentka będzie mogła przyjść do apteki i poprosić tabletkę antykoncepcji awaryjnej. Farmaceuta przeprowadza z nią wywiad, który ma walor edukacyjny, potem wypisuje receptę farmaceutyczną i sprzedaje lek. Co z farmaceutami, którzy będą się buntować i nie będą chcieli sprzedawać tabletek „dzień po”?

Mogą pojawić się utrudnienia. Zobaczymy, czy apteki podpiszą umowę na świadczenie, czy będą przystępowały do programu pilotażowego. Będziemy omawiać te kwestie z Naczelną Izbą Aptekarską i środowiskiem farmaceutycznym. Pojawia się też pytanie o to, czy wszystkie apteki posiadają możliwość, by konsultację przed wydaniem „tabletki po” przeprowadzić w odpowiedni sposób. Będziemy na bieżąco monitorować problemy, które się pojawią i starać się je rozwiązywać w miarę możliwości.

;

Udostępnij:

Julia Theus

Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.

Komentarze