0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Jakub Porzycki / Agencja Wyborcza.plFot. Jakub Porzycki ...

Uzupełnienie przepisów kodeksu karnego dotyczących przestępstw motywowanych uprzedzeniami przygotowało Ministerstwo Sprawiedliwości. Chodzi dokładnie o:

  • stosowanie przemocy lub groźby (art. 119 kodeksu karnego);
  • nawoływanie do nienawiści (art. 256 kodeksu karnego);
  • publiczne znieważenie lub naruszenie nietykalności cielesnej (art. 257 kodeksu karnego).

Do tej pory na podstawie powyższych przepisów

karano sprawców, którzy dopuszczali się przestępstw na tle rasowym, narodowym, etnicznym, politycznym lub wyznaniowym.

Ministerstwo do katalogu przesłanek chronionych i ściganych z urzędu chce dopisać:

  • orientację seksualną,
  • płeć,
  • wiek,
  • niepełnosprawność
  • i tożsamość płciową.

Za publiczne znieważenie osób LGBT grozić będzie kara do 3 lat więzienia. A za przemoc lub groźbę motywowaną homofobią czy transfobią kara do pięciu lat więzienia.

Projekt nie spodobał się prawicy, która pisze o szokujących, cenzorskich i lewackich zamiarach nowej władzy.

O zmianie przepisów rozmawiamy z Piotrem Godziszem specjalistą ds. przestępstw z nienawiści, wykładowcą na Uniwersytecie Leicester.

Zmiana musi iść od góry

Anton Ambroziak, OKO.press: Rządowy projekt nowelizacji kodeksu karnego skierowano do opiniowania, a prawica w Polsce już podnosi larum, że czeka nas „uśmiechnięta cenzura” i ludzie za poglądy będą trafiać do więzień nawet na 3 lata. Czy faktycznie nowe przepisy to cios w wolność słowa?

Piotr Godzisz: Nie cios, ale faktycznie mamy do czynienia z niewielkim ograniczeniem wolności słowa, które jest jednak absolutnie uzasadnione rzeczywistością, w której żyjemy.

Jest to też zgodne z zasadami prawa międzynarodowego, w tym z europejskimi standardami ochrony wolności słowa. Do obrania takiego kierunku zachęca nas np. Rada Europy.

View post on Twitter

Wracamy do starej jak państwo prawa dyskusji: w przypadku kolizji dwóch chronionych wartości – wolności słowa i wolności od dyskryminacji w najbardziej skrajnej formie – która z nich ma pierwszeństwo?

W przypadku prawa karnego zawsze trzeba zważyć różne interesy. Pierwszy z nich to ochrona godności, zdrowia i bezpieczeństwa grup ludzi narażonych na przemoc i mowę nienawiści. Z drugiej strony, każdy w społeczeństwie ma prawo do wolności wypowiedzi.

Ustawodawca musi w taki sposób rozłożyć akcenty, by w społeczeństwie promować spójność i wspólnotę, a nie ułatwiać czy promować zachowania ekstremistyczne. I nie pozwalać, by zachowania przemocowe wymierzone w konkretne grupy społeczne były bezkarne.

Standard demokratycznego państwa prawa

Ale co to oznacza dla zwykłego Kowalskiego? Czy będzie ścigany z urzędu, jeśli opowie żart o gejach? Albo powie, że na świecie są tylko dwie płcie?

Większość ludzi nie ma się czego obawiać, bo większość z nas nie nawołuje na co dzień do nienawiści. Większość ludzi nie używa języka, który w kontekście kodeksu karnego mógłby zostać uznany za znieważenia.

Sądy i prokuratura dysponują testem, który pozwala ocenić, czy dana wypowiedź lub czyn powinny znaleźć się w kręgu zainteresowań organów ścigania, czy nie. Kierują się nim już w przypadku przestępstw o charakterze ksenofobicznym czy rasistowskim. I myślę, że zostanie on też rozciągnięty na nowe przesłanki.

Wymogi uznania, że coś jest przestępstwem, będą bardzo rygorystyczne.

Większość wypowiedzi negatywnych nie wypełnia znamion mowy nienawiści.

Taki jest standard demokratycznego państwa prawa. Żaden prokurator, żaden sędzia nie dopuści do tego, żeby w znaczący sposób naruszać wolność słowa.

Co to znaczy?

Z mową nienawiści jest tak, że bardzo ważny jest kontekst. Nie można powiedzieć, że jakaś konkretna wypowiedź będzie zawsze kryminalizowana. Tutaj zawsze

sądy określają nie tylko, co ktoś mówi, ale też kto mówi, po co mówi, do kogo mówi, kiedy i mówi, gdzie mówi.

To wszystko jest ważne, żeby ocenić, czy faktycznie doszło do przestępstwa. Jeżeli ktoś ma duże zasięgi, piastuje ważne stanowisko publiczne i mówi, że należy chronić miasto przed organizowaniem marszów równości, że należy pogonić gejów i lesbijki z miasta, że osoby LGBT+ są „zboczeńcami”, to bardzo prawdopodobne, że ta wypowiedź mogłaby się spotkać z reakcją karną.

Przeczytaj także:

Natomiast jeśli ktoś przy domowym stole będzie opowiadał dowcipy o gejach, to taka wypowiedź pod kodeks karny podpadać nie będzie. Natomiast drastyczny wpis na forum internetowym, który nosi znamiona groźby czy nawoływania do nienawiści, już może być wypowiedzią karalną, nawet jeżeli ktoś nie jest osobą publiczną.

To była luka legislacyjna

Rząd PiS przez lata przekonywał, że nie potrzebujemy nowelizacji, bo prawo chroni każdego obywatela przed przestępstwami. Nie miał racji?

Te przepisy ogólne nie wystarczały z dwóch względów. Jeśli chodzi o nawoływanie do nienawiści i znieważenie grup, były one po prostu nieadekwatne i nie chroniły nie tylko osób LGBT+, o których mówimy najwięcej, ale także osób z niepełnosprawnościami, czy kobiet działających aktywistycznie.

Rząd dziś uzupełnia lukę legislacyjną, wskazując, że takie zachowania jak nawoływanie do nienawiści albo znieważanie, to jest coś, co w państwie prawa nie może mieć miejsca. To jest standard, który mamy w całej demokratycznej Europie.

Z drugiej strony mamy też podwyższenie kar za najbardziej powszechne przestępstwa, które są przemocą. Nie mówimy tylko o słowach, ale czynach takich jak: naruszenie nietykalności, przemoc fizyczna, groźby. I tu ustawodawca podkreśla, że w związku z tym, że te przestępstwa są powszechne, że mają bardzo negatywne skutki, to konieczne jest podwyższenie kar.

Ale chodzi nam bardziej o karanie czy prewencję?

Jedno i drugie. Chodzi o to, żeby osoba, która doświadczyła przemocy, miała możliwość uzyskać sprawiedliwość. Nie tylko odstraszamy, ale też w skuteczny sposób staramy się ukarać sprawców. To skuteczne karanie polega też na tym, że znieważenie osoby ze względu na orientację seksualną czy tożsamość płciową będzie przestępstwem ściganym z urzędu.

Do tej pory, jeżeli ktoś był znieważany, musiał występować we własnej sprawie jako prokurator. Takich spraw było więc mało, a ich rozstrzygnięcia były bardzo różne, bo sędziowie nie mieli od ustawodawcy wzorca, w jaki sposób należałoby je załatwiać. A teraz będziemy mieć jasne narzędzia do stosowania przez cały wymiar sprawiedliwości.

Potrzebna jest jeszcze definicja przestępstwa z nienawiści

Ministerstwo Sprawiedliwości proponuje, by katalog przesłanek chronionych uzupełnić o: płeć, orientację seksualną, tożsamość płciową, niepełnosprawność i wiek. To kompletna lista?

Badania pokazują, że to faktycznie są grupy, które nie tylko w Polsce, ale i w Europie są narażone na takie przestępstwa. Ale grono ekspertów na czele z Rzecznikiem Praw Obywatelskich zwraca uwagę, że do kodeksu karnego należałoby wpisać jeszcze definicję przestępstwa z nienawiści, tak żeby nie tylko kilka wymienionych dziś przestępstw było uznawanych za przestępstwa z nienawiści.

Również inne formy przemocy, np. podpalenie, zniszczenie mienia, zgwałcenie, zabójstwa, powinny móc być traktowane jako przestępstwa z nienawiści. Wtedy prokuratorzy na salach sądowych mogliby podnosić taką motywację jako obciążającą.

A czy sama zmiana przepisów wystarczy?

Zmiana musi iść od góry, ale za nowelizacją przepisów muszą pójść zmiany instytucjonalne. Należy upewnić się, że wszyscy, którzy mają stosować prawo, będą je znali. Oprócz wiedzy potrzebne są też chęci i możliwości wspierania osób pokrzywdzonych. Tak, żeby zapewniać im poczucie bezpieczeństwa i sprawczości.

Ważne, żeby osoby pokrzywdzone, które nie potrafią same sporządzić pisma procesowego, które nie mają zasobów, dostawały więcej wsparcia, np. z niesławnego Funduszu Sprawiedliwości.

Jeżeli instytucje nie będą stawiały osoby pokrzywdzonej w centrum uwagi, to nie wszyscy po równo skorzystają na zmianie przepisów. Za korektą legislacyjną powinno pójść przeformułowanie całej polityki karnej, tak żeby zapewniać osobom pokrzywdzonym dostęp do sprawiedliwości i możliwość wychodzenia z traumy, którą przestępstwa z nienawiści często powodują.

Mówisz o indywidualnych kosztach przestępstw z nienawiści, a co badania mówią nam o skutkach społecznych?

Przestępstwa z nienawiści wpływają negatywnie na osoby, które ich doświadczyły, ale też wysyłają sygnał do innych osób należących do danej mniejszości. To taki prąd, który przechodzi przez ludzi i mówi im, że są gorsi, nie pasują, są narażeni na przemoc i mogą być następni. I pod tym względem przestępstwa z nienawiści są wyjątkowe, bo mają szersze pole rażenia. Potrafią przeszywać nie tylko rodziny, ale całe grupy mniejszościowe.

Te przestępstwa mają swoje skutki społeczne

Przestępstwa z nienawiści mają też konkretne skutki społeczne: mogą prowadzić do ekstremizmu, mogą prowadzić do ataków bombowych, do tworzenia bojówek, do napadów na okolice kojarzone z daną społecznością. W takim ataku ucierpieć może każdy i każda z nas, nawet jeśli nie należymy do grupy mniejszościowej.

Przestępstwa z nienawiści generują też ogromne koszty finansowe, które ponoszą podatnicy. Osoby pokrzywdzone najczęściej muszą pójść do lekarza, psychologa, często na skutek stresu mierzą się z depresją, z uzależnieniami, a to wszystko obciążenie dla państwa.

Najskuteczniejszym leczeniem jest prewencja. Badania pokazują też, że dyskryminacja i przemoc przynoszą realne szkody gospodarce. W społeczeństwie, w którym nienawiści będzie mniej, bilans zysków będzie dodatni dla każdego.

I takie są doświadczenia innych państw w Europie?

Ze zwalczaniem przestępstw z nienawiści dobrze radzą sobie dziś kraje nordyckie: Dania, Finlandia, Szwecja, Norwegia. Mamy tam dobrze napisane prawo, które obejmuje wszystkie istotne przesłanki i najważniejsze rodzaje przestępstw. A system wspiera osoby pokrzywdzone na każdym etapie procesu sądowego, zapewniając dostęp do wsparcia psychologicznego, wsparcia na sali sądowej, załatwiając inne potrzeby, np. kwestie związane z dostępem do mieszkania socjalnego, gdy osoba w swoim miejscu zamieszkania jest narażona na kolejne przestępstwa. I taki kompleksowy system pomocy trzeba zbudować także w Polsce.

*Piotr Godzisz specjalista ds. przestępstw z nienawiści, Poprzednio związany m.in. z Organizacją ds. Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, Lambdą Warszawa i Uniwersytetem Warszawskim. Szkolił policjantów, sędziów i prokuratorów w kilku krajach Europy. Doktorat obronił na University College London. Współautor projektu zmiany kodeksu karnego w zakresie przepisów o przestępstwach z nienawiści. Jeden z autorów „Metodyki pracy adwokata i radcy prawnego w sprawach o przestępstwa z nienawiści” (red. P. Knut, wyd. CH Beck). Zasiada w radzie doradczej International Network for Hate Studies.

;
Na zdjęciu Anton Ambroziak
Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze