0:000:00

0:00

"Krok po kroku, ramię w ramię, budują faszystowskie państwo. Od napisu do obelgi, od obelgi do splunięcia, od splunięcia do przemocy, od przemocy do zabójstwa. Ta droga jest prosta. Nie można jej zmienić – można z niej tylko zawrócić. Jeszcze" - to fragment krótkiego przemówienia naszego kolegi i współpracownika OKO.press, Przemka Witkowskiego. Został odczytany podczas wiecu „Warszawa przeciw przemocy. Solidarni z Białymstokiem”, 27 lipca 2019 roku (cały tekst dalej).

Przemek nie dojechał na wiec, bo z trudem dochodzi do siebie po pobiciu 25 lipca na nadoodrzańskim bulwarze we Wrocławiu przez napastnika prawdopodobnie z grupy "autonomicznych nacjonalistów". Agresor usłyszał, jak Przemek komentował w rozmowie z dziewczyną, homofobiczne napisy na murze. Opisaliśmy to w tekście:

Przeczytaj także:

Przemek ma złamany nos, fragmenty kości twarzoczaszki i kość szczękową. Na podstawie podanego przez Witkowskiego rysopisu policja stworzyła portret sprawcy:

Fot: Screen ze strony policji wrocławskiej

Magda Chrzczonowicz, OKO.press: Jak się czujesz w dwie doby po ataku?

Przemysław Witkowski: Nie tragicznie, jestem po prostu strasznie zmęczony. Najpierw spędziłem 8 godzin na SORze, potem cały dzień na policji i w prokuraturze. Zaraz zresztą znowu będzie u mnie policja.

Policja sporządziła portret napastnika na podstawie twojej relacji. Czy możesz powiedzieć coś jeszcze o sprawcy? Coś charakterystycznego, sposób mówienia...

Nie bardzo. Mężczyzna z portretu jest jakoś podobny do napastnika, ale niestety to działo się tak szybko, że nie byłem w stanie dobrze go zapamiętać. Nie zauważyłem żadnych cech charakterystycznych, tatuaży, czy czegoś takiego. Miał łagodną twarz, taką młodzieńczą. Nie miał cech stereotypowo przypisywanych agresywnym osiłkom - wielkiej szczęki, połamanego nosa, barów. Był raczej szczupły, ale tłukł mnie sprawnie, dostałem ze 20 razy. Prawie wszystkie ciosy nie w głowę, brzuch, czy w potylicę, ale w twarz: w nos, łuki brwiowe, policzki, oczy. Krótkie, sprawne ciosy. Widać było, że albo pochodzi z przemocowego środowiska, gdzie bicie jest czymś normalnym, albo przebył szybki trening - czy to uliczny, czy klubowy - podczas którego dowiedział się jak uderzać, żeby unieszkodliwić przeciwnika.

Zdziwiło mnie to, że po kilku razach, kiedy już nie stawiałem oporu, nie przestał mnie bić.

Nie był to więc jednorazowy impuls, to się ciągnęło. Chciał mnie skatować.

Ten akt agresji wywołał duże poruszenie w sieci. Kontaktował się z tobą ktoś z władz?

Dzwonił do mnie rzecznik prezydenta Wrocławia, ale miałem już rozładowaną komórkę. Oddzwaniałem, ale nikt nie odebrał. Skontaktował się ze mną wiceprzewodniczący rady miasta Bartłomiej Ciążyński, z którym od dawna współpracuję, staram się doradzać, co robić z rosnącą agresją środowisk radykalnych. On jest pełnomocnikiem prezydenta ds walki z ksenofobią. Wielokrotnie rozmawialiśmy m.in. o takich napisach, bo one pojawiają się w wielu miejscach we Wrocławiu. Chociażby dzisiaj widziałem informację, że kolejne z przejście podziemne zostało wymalowane napisami "jebać LGBT".

Dlaczego nikt nie reaguje?

Problem jest taki, że policja działa sprawnie, gdy chodzi o przestępstwa kryminalne. Gdy widzą napis na murze, to nie jest dla nich priorytetowa sprawa. Powinni wiedzieć, że to nie zwykły wandalizm, ale nawoływanie do nienawiści, które łamie przepisy Kodeksu karnego.

Z drugiej strony jesteśmy my, aktywiści, którzy wiedzą, kto to robi - wiadomo na przykład, że za napisami stoi grupa "autonomicznych nacjonalistów" - ale nie mamy kompetencji, żeby temu przeciwdziałać. Więc tak: są aktywiści, jest miasto, które ma kompetencje monitorujące i może prowadzić edukację, i jest policja, która potrafiłaby szukać sprawców. Problem jest taki, że nikt tego nie koordynuje, nie wymienia się wiedzą. Gdyby te wszystkie środowiska działały razem, do takich aktów rzadziej by dochodziło. Bo nacjonaliści wiedzieliby, że nie ma przyzwolenia. A tak testują, sprawdzają, na co mogą sobie pozwolić.

Skoro napis typu "Stop pedofilom z LGBT" jest ignorowany, to znaczy, że można sobie pozwolić na więcej, np. na słowną agresję. Potem można kogoś opluć, popchnąć, pobić, zabić.

Powiedziałeś "my, aktywiści". Na czym polega twój aktywizm? I jak się ma twojej pracy naukowej? Jesteś doktorem politologii.

Gdy w Polsce zaczęły narastać nastroje nacjonalistyczne, powstawały kolejne grupy, postanowiłem, że będę ich kronikarzem - zacząłem je badać i poznawać. Dorobiłem się wielu informatorów. Potrafię sprawnie opisać pejzaż skrajnej prawicy w Polsce, szczególnie we Wrocławiu. Te środowiska w ostatnich latach zrobiły się trochę bezczelne. Potrafią bez żadnej żenady pisać rzeczy sprzeczne z polskim prawem. Sprawdzam to, porządkuję i opisuję także w mediach, poza OKO.press w tygodniku "Przegląd" i "Krytyce politycznej".

Na manifestacji pod Pałacem Kultury w Warszawie głos zabrał twój student.

Tak. Prowadzę zajęcia w warszawskim Collegium Civitas i na Uniwersytecie Wrocławskim poświęcone m.in. rasizmowi, analizie politycznej popkultury, konfliktom i ich reprezentacji w mediach, nowym metodom dziennikarskim. Wydałem książkę "Chwała supermenom. Ideologia a popkultura" [2017 - red.], m.in. o polityce historycznej i kinie patriotycznym.

Trwa test, eksperyment, badanie gruntu

Przemówienie Przemka Witkowskiego, odczytane podczas demonstracji „Warszawa przeciw przemocy. Solidarni z Białymstokiem” (27 lipca 2019)

Trwa test. Eksperyment. Badanie gruntu. Na ulicach naszych miast: we Wrocławiu, w Gdyni, w Białymstoku testują, ile mogą zrobić. Jak daleko wolno im się posunąć. Jak wielka jest ich bezkarność. Ich: bandytów, kiboli, faszystów – otoczonych ochroną obecnej władzy.

Rzucane na ulicy obelgi. Plucie w twarz, bo nosisz wąskie spodnie albo trzymasz za rękę osobę tej samej płci. Osobę, którą kochasz. Obrażanie, wyzwiska. I co? I nic. Tak zaczyna się faszystowski terror.

Testują dalej. Napisy na murach: “Stop pedofilom LGBT”, “Żydzi do gazu”, “Feministki to kurwy”, krzyże celtyckie. Nie podobają Ci się? To masz w pysk. Jak ja.

Bezkarność rozpieszcza, więc testują dalej. Przychodzą na Twoją demonstrację – radosną, kolorową, pokojową i pełną miłości. Taką jak w Białymstoku. Przychodzą, żeby bić. Zastraszać, gonić i obrzucać petardami. I co? I nic. Władza, rządowe media – przyzwalają, zachęcają i pomagają faszystom. Mają krew na rękach. Krew pobitego w Białymstoku nastolatka, krew projektanta z Gdyni, krew dziennikarza z Wrocławia. Naszą krew.

Krok po kroku, ramię w ramię, budują faszystowskie państwo. Od napisu do obelgi, od obelgi do splunięcia, od splunięcia do przemocy, od przemocy do zabójstwa. Ta droga jest prosta. Nie można jej zmienić – można z niej tylko zawrócić. Jeszcze.

Przemysław Witkowski (rocznik 1982), dziennikarz (m.in. OKO.press, Krytyka Polityczna, wcześniej "Wyborcza" i "Przekrój"), aktywista, wykładowca. Prowadzi zajęcia w Collegium Civitas w Warszawie i w Instytucie Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Wrocławskiego.

W OKO.press pisał o polskiej skrajnej prawicy:

o faszystowskim „Szturmie”, w którym publikuje cała rzesza wszechpolaków i oenerowców. I to nie ich drugi szereg, ale główni ideolodzy i liderzy tych formacji – kierownicy generalni, szefowie sekcji i lokalnych oddziałów, redaktorzy oficjalnych organów prasowych. Dziś nacjonaliści chowają się w nowo powstałej Konfederacji. Jeszcze wczoraj wychwalali Mussoliniego, segregację rasową i nazistowskich kolaborantów;

o atakach "nieznanych sprawców" na organizacje i miejsca o liberalno-lewicowym profilu we Wrocławiu;

o imprezach towarzyszących Marszowi Niepodległości - festiwalu muzycznym „Ku Niepodległej” i konferencji „Naród Pracy” – i ich organizatorach;

o ataku TVP na poznańskie lewicowe centrum społeczne Rozbrat, który „przypadkowo” zbiega się w czasie z akcją deweloperów, chcących przejąć od miasta działkę z siedzibą Rozbratu.

Wszystkie artykuły Przemysława Witkowskiego dla OKO.press można znaleźć pod tym adresem.

;

Udostępnij:

Magdalena Chrzczonowicz

Wicenaczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej przez 15 lat pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.

Komentarze