„Początek września to doskonały czas na szczepienia przeciwko grypie. Znalazłem wolną chwilę na dyżurze i jestem już po. Gorąco wszystkich zachęcam do szczepień. Warto!!” – napisał na Twitterze senator PiS Stanisław Karczewski. Załączył zdjęcie, na którym w asyście pielęgniarki nadstawia do ukłucia ramię ozdobione koralikami.
I wywołał zrozumiałą burzę. Nie pierwszy raz – jest mistrzem pouczania społeczeństwa i wychwalania samego siebie (o czym na końcu).
Początek września to doskonały czas na szczepienia przeciwko grypie. Znalazłem wolną chwilę na dyżurze i jestem już po. Gorąco wszystkich zachęcam do szczepień. Warto‼️ pic.twitter.com/jZDXiuGjDk
— Stanisław Karczewski (@StKarczewski) September 7, 2020
Polacy są nieustannie informowani, jak ważne jest szczepienie na grypę, szczególnie w kontekście jesiennego wzrostu zachorowań na COVID. Zachęceni, idą do aptek. A tam szczepionek nie ma. Także w aptece, w której swoją szczepionkę miał niedawno kupić Karczewski.
Ogólnoniedostępne
„Nie mogę zaszczepić mojej matki emerytki, bo nie mogę dostać szczepionki. Stanisław Karczewski dostał szczepionkę, bo jest „»wyjątkową kastą«” – mówiła Katarzyna Lubnauer z Koalicji Obywatelskiej w Polsat News. I dopytywała, po co właściwie rząd obiecywał seniorom refundację szczepionki na grypę, skoro nie zadbano o to, żeby była dostępna.
W odpowiedzi na liczne zarzuty, Karczewski uprzejmie poinformował, że szczepionkę zakupił w ogólnodostępnej aptece.
Uprzejmie informuję, że szczepionkę przeciwko grypie, którą zaszczepiłem się kilka dni temu, kupiłem w ogólnodostępnej aptece a czekałem na nią prawie tydzień.
— Stanisław Karczewski (@StKarczewski) September 27, 2020
Na antenie RMF.fm wskazał konkretną aptekę w Nowym Mieście nad Pilicą, gdzie dokonał zakupu i podał nazwisko aptekarki. Dodał, że najpierw do niej zadzwonił. „Powiedziała, że za kilka dni będzie miała”.
OKO.press zadzwoniło do tej apteki, ale jej pracownica powiedziała, że nie mają żadnych szczepionek i nie wie, kiedy będą. Może w październiku? Nie chciała odpowiedzieć na pytanie, czy faktycznie we wrześniu można było u nich kupić szczepionki.
Możliwości są trzy:
- Karczewski zmyśla, że kupił tam szczepionkę;
- miał po prostu wielkie szczęście;
- pani aptekarka, słysząc, że to pan senator i w dodatku lekarz zrobiła mu „uprzejmość”.
Obywatele i obywatelki mają gorzej. W aptekach powstają listy osób w kolejce po szczepionkę. „Na naszej jest już 50 osób” – mówi OKO.press Jerzy Przystajko, farmaceuta z Opola i działacz Lewicy Razem. „Farmaceutów zostawiono z dylematem etycznym. Komu kazać czekać, a komu sprzedać szczepionkę, jeśli jakieś w końcu trafią do apteki?
Kierować się kolejnością zgłoszeń, wiekiem czy stanem zdrowia? Nie dostaliśmy z ministerstwa żadnych wytycznych”.
Wcześniej europoseł KO i minister zdrowia w latach 2011-2015 Bartosz Arłukowicz sprawdzał aptekę Karczewskiego. Dowiedział się tego samego: szczepionki nie ma, może będzie w październiku.
Szczepionka na grypę, a COVID
O tym, że szczepionka na grypę może mieć duże znaczenie przy rosnącej zachorowalności na COVID wiadomo nie od dziś. Prof. Lidia Brydak, czołowa polska ekspertka od grypy, tłumaczyła OKO.press, że wirusy grypy uszkadzają nabłonek dróg oddechowych, i w ten sposób torują drogę innym wirusom, np. SARS-CoV-2, a także bakteriom, które mogą jeszcze bardziej pogorszyć stan pacjenta i powodować infekcje złożone.
Szczepienia pomogłyby uniknąć przepełnienia szpitali. W sezonie grypowym 2015/2016 hospitalizacji wymagało ponad 16 tys. osób ze zdiagnozowaną grypą. Łącznie chorych były ponad 4 mln. O istotnym znaczeniu szczepień na grypę w czasach COVID wie również rząd, który chętnie promuje szczepienia, obiecał nawet refundację dla seniorów. Nie pomyślano tylko o tym, żeby te szczepionki były.
Sfrustrowani pacjenci słyszą od aptekarzy, że szczepionek nie ma, a zdenerwowani aptekarze słyszą to samo od hurtowni. Dystrybutorzy tłumaczą małe wysyłki tym, że zainteresowanie szczepionkami jest większe niż w 2019 roku i dostępne dawki muszą trafić do większej liczby podmiotów oraz ograniczoną liczbą szczepionek przeznaczonych do sprzedaży w Polsce.
Nic, czemu Ministerstwo Zdrowia uzbrojone w specjalne moce przyznane ustawą covidową, nie mogłoby choć trochę zaradzić.
Strategia niemocy
„O to, czy Ministerstwo szykuje się w związku z pandemią na zwiększoną akcję szczepień na grypę, zapytaliśmy jeszcze w maju” – mówi Przystajko, który pracuje w biurze poselskim Marceliny Zawiszy. „Ministerstwo odpowiedziało wymijająco, że ogranicza ich ustawa refundacyjna. Kiedy latem zapytaliśmy znowu, okazało się, że nadal nie zrobiono nic, żeby zapewnić dostęp do szczepionek”.
Zdaniem Przystajki był na to czas. „Już w marcu wiedzieliśmy, że jesienią – poza covidem – czeka nas sezon grypowy. Firmy decydują o podziale rynku na jesień w granicach marca-kwietnia. Cykl produkcyjny szczepionek to kilka miesięcy. Rząd nie zrobił nic, chociaż zgodnie z ustawą o chorobach zakaźnych w przypadku epidemii minister zdrowia może zarządzić akcje szczepień w dowolnym kształcie, pościnać różne ustawowe zakręty” – mówi Przystajko.
To samo usłyszała „Wyborcza” od przedstawiciela jednej z firm dystrybuujących szczepionki w Polsce. „Gdyby Ministerstwo Zdrowia obudziło się wiosną i poinformowało, że jest zapotrzebowanie na więcej szczepionek i że jest zainteresowane kontraktem rządowym, byłaby szansa na zwiększenie produkcji. Ale politycy tylko trąbili w mediach, że trzeba się szczepić” – powiedział, zachowując anonimowość.
„We Francji rząd planuje zaszczepić 90 proc. społeczeństwa, u nas minister zdrowia wychodzi i bez żenady mówi, że szczepionek będzie dla 5 proc. Polaków. I uważa, że to sukces, bo to więcej niż w zeszłym roku” – mówi Przystajko.
„Robimy wszystko, by zwiększyć dostępność szczepień na grypę. Zgodnie z deklaracjami producentów mamy zapewnione, że do Polski trafi 1,8 mln szczepionek. Docelowo ma być 2 mln” – mówił podczas konferencji prasowej minister Adam Niedzielski.
Co można zrobić teraz? Niewiele – uważa Przystajko.
Teraz rząd może już tylko starać się o uwzględnienie Polski przy następnym cyklu produkcyjnym i udawać, że nic się nie stało.
A dziedzinie udawania niekwestionowanym mistrzem jest senator Stanisław Karczewski, który gotowy jest świecić oderwanym od rzeczywistości przykładem w każdej sytuacji.
Karczewski, co problemów nie widzi
Senator, a chirurg z zawodu wygłosił, już wiele komentarzy, w których lukruje rzeczywistość.
„Wiele osób narzeka na polską służbę zdrowia, nie znając jej, ale kiedy mają z nią do czynienia są z niej zadowoleni” – podsumował w lutym 2020 roku pogłębiający się kryzys w służbie zdrowia, brak personelu, zgony na SOR i fatalną sytuację onkologii.
O polskiej onkologii mówił też, że jest dobrze dofinansowana, na coraz lepszym poziomie, ma wielkie sukcesy i robi milowe kroki, chociaż pieniędzy wciąż jest mało, a z danych OECD wynika, że co prawda liczba zachorowań na nowotwory złośliwe jest w Polsce niższa niż w większości krajów europejskich, jednak umieralność dużo wyższa. Polska, wraz z Węgrami i Chorwacją, jest w pierwszej trójce krajów Unii z największą umieralnością na nowotwory złośliwe.
Karczewski nie widział wtedy problemu w tym, że 2 mln zamiast na onkologię przeznaczono na TVP, bo uważa, że to potrzebne, bo „TVP Info obiektywnie przedstawia różne punkty widzenia”.
Argumentując, jak wbrew krytykom w Polsce rządzonej przez PiS jest dobrze, Karczewski odwołuje się chętnie do swego doświadczenia. Kiedy protestowano przeciwko kryterium dochodowemu przy świadczeniu dla osób z niepełnosprawnościami, (wtedy) marszałek chwalił się, że ma dobry kontakt z tą grupą społeczną i słyszy od nich same miłe rzeczy.
„Ci, którzy są niepełnosprawni, nie przychodzą i nie protestują. Ja z nimi rozmawiam, spotykam się, telefonują, dzwonią, przesyłają maile i są bardzo wdzięczni za to nasze rozwiązanie” – uspokajał.
Karczewski najbardziej zapisał się jednak cierpliwie tłumacząc strajkującym nauczycielom, że powinni pracować dla idei – tak jak on. Z drobną różnicą, że za swoją ideę dostaje nie 30 tys., a 236 tys. zł rocznie. OKO.press inspirowane wypowiedzią Karczewskiego stworzyło wskaźnik PDI (Pracy Dla Idei), użyteczny przy analizowaniu ogólnodostępnych doświadczeń senatora.
Zaobserwowałem, że odsetek osób zapadających na grypę jest podobny u zaszczepionych i nie zaszczepionych. Obserwacje poczyniłem porównując częstotliwość zachorowania na grypę u swoich, nigdy nie szczepionych dzieci z ich rówieśnikami ze szkoły. Powiem więcej – moje nie chorowały w ogóle lub bardzo rzadko. Odżywiały się zupełnie przeciętnie. Nie nadużywały antybiotyków, które rozwalają odporność!!! Dopóki antybiotyki będą stosowane jak cukierki, dopóty wirusy będą nas dziesiątkować. Wiem, że to brzmi niedorzecznie, ale tak wygląda moja statystyczna rzeczywistość.
To jest tzw. dowód anegdotyczny – najczęstszy błąd argumentacji
To nie jest statystyczna rzeczywistość tylko, twoje postrzeganie zdarzeń. Do badań ststystycznych musiałbyś mieć większą grupę badawczą i wymazy od każdego chorego potwierdzające, że to na co choruje to grypa. Lekarze wydają orzeczenia o chorobie na podstawie objawów. Rok temu chorowaluśmy wszyscy w rodzinie, każde było u innego lekarza, każdy miał inną diagnozę i każdy dostał inny zestaw leków.
Na podstawie dwójki (?) swoich dzieci przeprowadziłeś badania statystyczne??? Nie używaj może wyrazów, których znaczenia nie rozumiesz.
O jakich badaniach statystycznych Pan mówi, Panie Ryszardzie?. Przedstawiłem fakty, dotyczące czwórki a nie dwójki dzieci. Poza tym proszę jeszcze raz przeczytać ostatnie zdanie mojej pierwszej wypowiedzi. Nie jesteśmy na forum medycznym, wyrażamy tylko swoje opinie.
Czy doczekamy się wreszcie na Oko.press zestawienia wyszczepialności na grypę w krajach europejskich ze statystykami covidowymi? Proponuję sięgnąć do tych, gdzie szczepi się dużo, szczególnie seniorów. O Holandii i wyszczepialności 70% mówił nawet oficjalnie któryś z naszych "ekspertów od szczepień" – przypomnę, że w tym o połowę mniej ludnym kraju niż Polska zmarło już ponad 6000 osób.
O ile się nie mylę, najwięcej osób szczepi się na grypę w UK, Francji, Włoszech, Belgii, Hiszpanii… Zgodnie z sugestią zalecającej na wszystko szczepienia pani Brydak powinno to znacznie wspomóc walkę z koronawirusem… hm…
Prosze spojrzec tu – to sa dane na temat populacji 65+
https://data.oecd.org/healthcare/influenza-vaccination-rates.htm
Holandia – w tej grupie wiekowej troche ponad 60 proc. w roku 2019. Tam sa wiadomosci o grypie nie ma zestawienia z COVID-em, ale na to jeszcze za wczesnie. Slawek Zagorski
Panie Sławku – chodzi mi raczej o to, by w nawale artykułów "szczepmy się! nie ma szczepionek na grypę, a tylko one by nas uratowały!" (tak w uproszczeniu) zachować się po dziennikarsku. Napisać artykuł z zestawieniem tych danych albo choć uwzględnić akapit na ten temat w jakimś artykule o szczepieniach. Dane o wyszczepialności zestawić z liczbą zgonów, które tajne nie są.
I nie, nie chodzi o to, by od razu pisać, że szczepienia są złe. Ale może warto się zastanowić, czy ma to jakiś wpływ, a jeśli tak… to dlaczego. Ewentualnie jakie inne czynniki mają wpływ na to i czy bez szczepień te zgony wzrosłyby wyraźnie.
Ja naprawdę rozumiem, tak czysto psychologicznie, że ludzie bardzo by chcieli mieć coś namacalnego, co ich uchroni przed zagrożeniem. Dlatego tak łatwo mówić o szczepionkach czy maseczkach, ale już taka podstawa jak mycie rąk jest ledwie wspominana, podczas gdy higiena jest tak naprawdę podstawą.
A jeszcze pytanie na marginesie, bo widziałam gdzieś ciekawą kwestię i samą mnie to zaintrygowało. Dlaczego do testów potrzeba grzebać głęboko w nosogardzieli, bo nigdzie indziej nie ma dosyć wirusa (którego materiał genetyczny w PCR i tak się namnaża), ale już zarazić kogoś koronawirusem najwyraźniej można, przechodząc po prostu bez maseczki obok kogoś w sklepie, lecz z zamkniętą buzią i oddychając przez nos? Skoro ten wirus najwyraźniej jest wręcz w naszym oddechu i to w zakaźnych ilościach, to czemu do testów nie bierze się choćby kropli śliny? Byłoby go tam dosyć… Tak że to do zastanowienia 🙂
Gdyby ludzie się nie odzywali i nie kaszleli, to nie trzeba byłoby nisić maseczek. Ale jak wyegzekwiwać zakaz odzywania się, kichania i kaszlenia?
Jeśli chodzi o szczepionkę na grypę, to moim zdanuem ma to sens, ponieważ w przypadku podobnych objawów mamy niemal pewność, że to nie grypa i możemy od razu podejrzewać covida. Grypa ponadto bardzo obniża naszą odporność, a o tą jak wspomniałeś warto dbać.
Zestaeienie dwóch danych nie k9niecznue śwuadczy o ich związku ze sobą (ja wciąż mam wątpliwości co do istotności stosowania maseczek).
Żeby nie było nieporozumień – zgadzam się z tym problemem wyegzekwowania zakazu. Ale z drugiej strony jeśli jadę sama, siedzę cicho, jeśli kicham, to zawsze w rękaw, niezależnie od nakazów… to naprawdę mam ochotę, by się wszyscy ode mnie odstosunkowali. Tym bardziej, że porównawcze statystyki tam, gdzie wprowadzono nakaz noszenia maseczek i tam gdzie nie – nie dają absolutnie żadnych podstaw do uważania, że maseczki dają COKOLWIEK (vide Belgia a Holandia).
Ze szczepieniem na grypę jest ten problem, że podobno już są pierwsze badania, że szczepionka przeciwko grypie ułatwia wręcz wnikanie wirusa covid-19, bo następuje jakiś mechanizm… staram się znaleźć coś więcej na ten temat (tylko czasu na wszystko za mało xD). Dlatego jestem przeciwna napędzaniu wszystkich na szczepienia, bo to jest jeden wielki eksperyment. Tak, prawdopodobnie będziemy odporni na jedne koronowirusy (np: covid) dzięki styczności z innymi. Ale w sposób naturalny, czyli choćby po przebytych kiedyś przeziębieniach. A podawanie szczepionki, której ewentualnej interakcji z covid nie badano w momencie, gdy ten wirus krąży… to jest spora nieodpowiedzialność.
Szczepienie na grypę nie ma uodpornić na covid, ale ułatwić postawienie diagnozy. Ponieważ pierwsze objawy grypy są takie same jak covidu, lekarze mogą mieć problem z diagnozą. Zakłada się więc, że zaszczepieni na grypę nie zachorowali na nią, czyli że zaatakował ich covid i należy podjąć leczenie w tym kierunku.
Ale szczepienie na grypę nie gwarantuje tego, że ktoś jej nie przejdzie. Znam naprawdę wiele przypadków osób, które jedyny raz w życiu chorowały na grypę po szczepieniu. Oficjalnie szczepionka ma złagodzić tylko przebieg choroby (żadna z tych osób nie przeszła grypy łagodnie, wręcz przeciwnie, ale to tak na marginesie). Więc to bardzo błędne założenie.
A Korea wyszczepialność 85,1% a zgonów na COVID 407
Ani nie wiemy, jaką szczepionką tam szczepią (czy taka sama jak w Europie), ani co dokładnie raportują. Bo w sumie w Polsce na COVID zmarło około 300 osób… Poza tym jestem daleka od porównywania narodów tak odmiennych genetycznie i kulturowo. Za dużo zmiennych. Już nawet porównywanie Polaków z Włochami jest mocno mylące, tak się różnimy. Tak naprawdę UK, Holandia, Belgia – to jest najbardziej interesujące, tak mi się przynajmniej wydaje.
"Bo w sumie w Polsce na COVID zmarło około 300 osób…"
Wow…
Na dziś, koronawirus był oficjalną przyczyną śmierci 2513 osób w Polsce.
No nie. To nie tajemnica, że ok. 300 osób ze zmarłych nie miało chorób współistniejących, przynajmniej tych stwierdzonych. Więc można założyć, że zmarli na covid. Reszta niekoniecznie. Jeśli ktoś umarł na raka, a miał covid, wpisuje się covid. Nawet jeśli to było stadium terminalne. Covid mógł tylko przyspieszyć chorobę ze względu na osłabienie organizmu.
Wystarczy, że Korea raportuje tylko tych "pewnych", czyli bez chorób współistniejących. Bez danych co do sposobu raportowania (różni się między wieloma krajami) nie ma sensu porównywać.
Poprawcie proszę błąd. W zdaniu "Karczewski nie widział wtedy problemu w tym, że 2 mln zamiast na onkologię przeznaczono na TVP…" mamy kwotę nieco niższą niż ta, o którą chodziło w rzeczywistości.
Tak samo tu: "Podaje nawet nazwę aptekarki". Albo nazwisko aptekarki, albo nazwę apteki, chyba ktoś za szybko pisał.
Moja rodzina szczepi się każdego roku. Recepty na szczepionki dostałem na przełomie sierpnia i września. W aptece zapisałem się w kolejce. Nie zalapalem się na kilka szczepionek które trafiły do apteki około 15 września. Czekamy nadal, ponoć maja się pojawić w październiku. Dla mnie to zdjęcie pana Karczewskiego niby promującego szczepienia jest obrzydliwością. Niżej ten pan nie mógł już upaść wiedząc jak wyglada w tym roku dostępność szczepionek i mając świadomość, ze winę za ten stan rzeczy ponosi on sam i jego koledzy z rzadu. Wyjątkowo obrzydliwa i cyniczna postać.
Jak mi wiadomo wielu ludzi rozważa podanie do sądów rządu RP w przypadku braku możliwości otrzymania szczepionek do końca października. Jak do tej pory nie ma innego sposobu zdobycia szczepionek jak tylko na receptę. Robi się coraz ciekawiej.
karczewski to jednak dzban, jak ktoś taki doszedł do takich stanowisk
Mnie zastanawia w akcji promocyjnej szczepień jeszcze jeden aspekt szczerze mówiąc pomijany także przez szanowną Redakcję.
Szczepionki to nie wyrób, którego produkcję można podwoić z dnia na dzień. Obojętnie jak by się nie starać, czym by nie grozić i jakich cen nie proponować producent nie da rady wyprodukować jej istotnie więcej. I wszyscy, którzy promują masowe szczepienie się o tym wiedzą. Jaki zatem będzie skutek zwiększonego popytu przy niestety ograniczonej podaży?
Pierwszy co się nasuwa to radykalny wzrost cen. To mnie jednak nie martwi. Chcieliśmy kapitalizm, to mamy.
Drugie co mi przychodzi na myśl jest niestety bardziej groźne. Skoro są klienci na szczepionkę znajdą się dostawcy, którzy im ją dostarczą. Pół biedy, jeżeli będą to zastrzyki z soli fizjologicznej. Co jednak, jeśli skuszeni presją rynku i polityków producenci zwiększą produkcję radykalnie tnąc jakość? Co jeśli dostawcy zaczną kupować nie ważne co i od kogo, byle dużo?
Obawiam się szczerze, że przy tak silnej presji rynku i polityków szczepionki, które ostatecznie pojawią się na rynku będą po prostu niebezpieczne.
Moim zdaniem w takiej sytuacji warto przyjrzeć się mechanizmom kontrolnym. Czy takie istnieją? Jak zapewniają jakość i bezpieczeństwo sprzedawanych szczepionek? Kto przeprowadza testy jakościowe? I tak dalej, i tak dalej.
Pozdrawiam, Tomek.
Moim zdaniem szczepienia na grypę powinny być obowiązkowe co do kosztów tj. Państwo Polskie zakupuje\kontraktuje szczepionkę dla każdego obywatela, obciąża obywatela kosztem szczepionki choćby w podczas rozliczania PIT lub za która obywatel płaci z pensji ratalnie a następnie zakłady pracy, szkoły , uniwersytety, przedszkola, DPS itd wysyłają pracowników , uczniów i studentów na szczepienie a Ci (ich rodzice) maja się zdeklarować czy będą się szczepić czy rezygnują ze szczepienia za które i tak zapłacili i maja to zrobić np. na miesiąc przed zaplanowanym dla nich szczepieniem ,. Niewykorzystane szczepionki można wtedy jeszcze odsprzedać na rynku wtórnym, innym krajom etc., jeśli tam byłby brak. Odzyskane z tego pieniądze trafiałyby na służbę zdrowia. Przy obowiązkowym opłaceniu kosztu szczepionki wiele osób by się zaszczepiło pomimo tego że dotychczas tego nie robili. Często jest tak że ludzie się nie szczepią bo za dużo z tym zachodu teraz mieliby o wiele łatwiej. Koszty leczenia grypy są znacznie wyższe niż koszt szczepionki, uzyskana odporność stadna byłaby rok do roku bezcenna. Zysk zdrowotny dla każdego obywatela byłby gigantyczny. Warto dodać że gdyby zamówienie z Polski opiewało na łączną sumę 38 milionów szczepionek to i jej koszt pewnie dało by się wynegocjować mniejszy. I ostatecznie lepiej szczepionki zutylizować niż nie mieć szansy się zaszczepić bo zakontraktowano ich zbyt mało. Widząc co się teraz dzieje wokoło tych szczepień to jestem za odgórnym rozwiązaniem systemowym. Podkreślam ze szczepienia nie muszą być w tym systemie obowiązkowe jednak bardzo by je to ułatwiło. Dostajesz wolne w pracy lub po pracy idziesz do lekarza, do apteki lub bezpośrednio do gabinetu zabiegowego i gdyby to było rozplanowane czasowo to cała wizyta i szczepienie zajęłoby kilkanaście minut.
Moja rodzina także co roku korzysta ze szczepień. W tym roku znacznie trudniej o dostęp do szczepionek ja swoją znalazłam dzięki stronie https://ktomalek.pl/, gdzie można sprawdzić dostępność, zamówić i w łatwy sposób odebrać.