0:000:00

0:00

"[Jeśli będą dwie koalicje], wszyscy są szczęśliwi, bo są dwa bloki czyste ideowo. Jedni mają 24, a drudzy 13 procent, ale jest czystość. A PiS ma większość konstytucyjną" - uważa Włodzimierz Czarzasty i mówi OKO.press, że widziałby Wiosnę Roberta Biedronia w opozycyjnej koalicji:

"Czyli w październiku stawia Pan na wielką koalicję… - Chciałbym. - …od PSL do SLD… - Chciałbym. - A Robert Biedroń osobno, bo się pogubiłam. - Nie wiem. Chciałbym, żeby była jak najszersza koalicja. - Czyli z Biedroniem? - Dla mnie tak. W Wiośnie jest dużo mądrych ludzi. Maciej Gdula na przykład".

W sobotę 8 czerwca Robert Biedroń oświadczył: "Zapraszam SLD, Barbarę Nowacką, Partię Zielonych, Partię Razem i innych, którzy chcieliby współpracować, do postępowej koalicji". SLD startowało w wyborach z listy Koalicji Europejskiej, wprowadziło 5 europosłów (Marek Balt, Marek Belka, Włodzimierz Cimoszewicz, Bogusław Liberadzki, Leszek Miller).

  • Czarzasty o swojej pozycji negocjacyjnej: "Józef Oleksy, który był moim mentorem, miał taki dowcip. Oleksy wsiada do taksówki. Taksówkarz pyta: „Panie premierze, gdzie pana zawieźć?”, a Oleksy odpowiada: „Wszystko jedno, wszędzie mnie potrzebują”.
  • Pytamy Włodzimierza Czarzastego, jak wyglądają negocjacje z Grzegorzem Schetyną: "Jak się rozmawia ze Schetyną? - Dobrze. To nie jest seksistowskie, co powiem, ale prawdziwe samce, jak się spotkają, to się dogadają. - To jest seksistowskie, co pan powiedział. - Ale zastrzegłem. - Ale to nie znaczy, że nie jest seksistowskie. - Dobrze się ze Schetyną gada. Konkretnie".
  • Pytamy też, czy SLD jest gotowe wprowadzić na swoje listy obywatelskich kandydatów: "Moje struktury są do dyspozycji aktywistek, obywateli, ekologów, feministek. Do końca czerwca muszę mieć ze swojej strony ludzi".
  • Rozmawiamy o programie SLD: "Mamy w SLD pomysł, jak rozwiązać problem mieszkaniowy i będę się upierał przy tym pomyśle. W Polsce brakuje między 800 tys. a 1 milion mieszkań, które trzeba wybudować, a około 1 milion trzeba wyremontować".
  • O różnicach z Wiosną: "My nie mówimy, że wprowadzimy coś, co kosztuje bilion. Takich pieniędzy nie da się znaleźć nie podnosząc podatków, nie wprowadzając kolejnego progu podatkowego. My jesteśmy zwolennikiem progresji w podatkach. I zawsze to mówiliśmy"
  • O Platformie Obywatelskiej: "Opowiem im, że świat w którym istnieje słowo przepraszam, jest piękniejszy. - Jak się przyznawać do błędów? - Uczciwie i z pokorą. Nauczę ich podejścia problemowego. Nie opowiadam o nowym wspaniałym świecie, o utopii. Jeśli się tego nie zrobi, to się wyborów nie wygra".

Poniżej cały wywiad z Włodzimierzem Czarzastym.

Agata Szczęśniak, OKO.press: Spotkał się pan już z Robertem Biedroniem?

Włodzimierz Czarzasty, przewodniczący SLD: Dwa razy. Raz przyszedł do nas na platformę na Paradzie Równości. Co było miłe.

To Biedroń przyszedł?

Tak, trochę mnie to zaskoczyło, ale było miłe. Zaprosił mnie też na swoją platformę, gdzie zostałem przywitany ciepło, aczkolwiek miałem wrażenie, że atmosfera była jak na imprezie Amwaya. W ogóle mam takie wrażenie.

Wiosna jest jak Amway?

Była.

Nie ma już Wiosny?

Jest z nią słabo. Ale spotkanie było miłe. Potem spotkaliśmy się w poniedziałek [10 czerwca - red.] i ustaliliśmy, że warto zacząć rozmawiać bez względu na to, czym to się skończy. I rozmawiamy.

My proponowaliśmy im koalicję w wyborach samorządowych. Jestem przekonany, że to był świetny pomysł i inaczej by to teraz wyglądało. Potem proponowaliśmy koalicję — nie tylko my, Zieloni i Razem też — w wyborach do Parlamentu Europejskiego.

Ale wtedy partia Wiosna była według jej liderów na poziomie 16 procent, chociaż analitycy i inni mądrale socjologii mówili, że nie ma takiej nowiny politycznej, która by przetrwała na poziomie 16 czy 20 procent dłużej niż kilka miesięcy. Przykładów jest wiele, począwszy od SdPl Marka Borowskiego, przez Europę Plus, Nowoczesną Ryszarda Petru. To się wszystko rozwalało.

Choć przedstawili program, który kosztowałby bilion złotych.

Grube miliardy, ale nie bilion.

Całościowe odejście od węgla kosztuje pół biliona. Ocieplanie budynków, tworzenie nowych miejsc, w których energia będzie produkowana. W Niemczech to kosztuje bilion. Nie jestem od tego specjalistą, ale ponieważ uczyłem się programu Wiosny na pamięć i miałem wokół specjalistów, to wiem, że to są takie kwoty.

Czym się różni program SLD od Wiosny?

My nie mówimy, że wprowadzimy coś, co kosztuje bilion. Takich pieniędzy nie da się znaleźć nie podnosząc podatków, nie wprowadzając kolejnego progu podatkowego. My jesteśmy zwolennikiem progresji w podatkach. I zawsze to mówiliśmy. W naszym programie jest zapisanych 5 progów podatkowych. A Wiosna mówi, że nie będzie podnosić podatków.

Ukułem termin „populizm progresywny”.

Są dwa rodzaje populizmu w Polsce — jeden mocno prawicowy, drugi progresywny. Jeden i drugi oparty na tych samych zasadach — jesteśmy w stanie obiecać wszystko, byle zdobywać głosy. A co będzie, to będzie.

Ale pan negocjuje z tym progresywnym populistą.

Nie negocjuję, tylko rozmawiam. Druga kwestia to brak transparentności finansowej. Torwar, rozliczenia wpłat, pisał o tym portal Watchdog. Odpowiedzi były wymijające, nie było faktur, nazwisk osób, które przelewają pieniądze. Słyszę, że są kwoty większe, niż powinny być.

Trzecia sprawa, wizerunkowo bardzo ważna, to mandat Biedronia. Najpierw: nie obejmę mandatu, potem: obejmę i złożę, teraz: nie złożę tego mandatu.

Czwarta: nie znam drugiego polityka, który by dostał 6 procent i skakał tak wysoko z radości. Jak dostałem 6,7 proc., to mnie raczej przytłoczyło niż spowodowało, że skakałem wysoko wśród confetti. Bo gdybym to zrobił, moi współpracownicy by uznali, że mam ADHD.

Udowodnili swoim wyborcom, że są trzecią siłą.

Jak pani to liczy?

Jako trzeci przekroczyli próg.

Można policzyć tak: SLD jest trzecią siłą, bo ma 5 mandatów, PSL i Wiosna czwartą, bo mają po 3. Wzięliśmy tak jak Wiosna 6 procent głosów. A nie skakałem.

Sytuacja lewicy bez sentymentów

Jak pan teraz siada do rozmów z Biedroniem, to po to, żeby z nim zbudować koalicję, czy żeby jego przekonać, żeby się przyłączył do Koalicji Europejskiej (jakkolwiek będzie się ona nazywała)?

Czekam, do czego Biedroń mnie przekona. Jestem człowiekiem otwartym, czekam, aż mnie ktoś weźmie.

I da się pan wziąć Biedroniowi? Sam pan sobie zaprzecza.

Józef Oleksy, który był moim mentorem, miał taki dowcip. Oleksy wsiada do taksówki. Taksówkarz pyta: „Panie premierze, gdzie pana zawieźć?”, a Oleksy odpowiada: „Wszystko jedno, wszędzie mnie potrzebują”.

Czekam, niech Robert powie, jak chce to zrobić. W polityce trzeba zrobić pewne założenia. Jak się nie założy, to się człowiek gubi. Tak jak PSL. Nie chcę atakować PSL, ale jest teraz w stanie meandrowania.

Powiem super poważnie: załóżmy, że jest 65 proc. frekwencji wyborczej. Jest 30 milionów uprawnionych do głosowania, to będzie 19,5 miliona. Zakładamy, że koalicja sił lewicowych bierze 10 procent.

Według sondaży IPSOS dla OKO.press to mogłoby być nawet 15 procent, według naszej powyborczej analizy 10-15 proc.

Niech pani przypomni, ile ten sam IPSOS dawał partii Biedronia do europarlamentu? Proszę państwa, szukamy teraz czegoś na podłodze, co nie upadło [w sondażu IPSOS opublikowanym w maju 2019 Wiosna miała 8 proc., a w lutym — 12 proc.]

Myślę, że taka lewicowa koalicja może realnie liczyć na 10 procent. Dodaję elektorat SLD, Wiosny, choć myślę, że część mojego elektoratu niefajnie patrzy na Wiosnę.

A część elektoratu Wiosny niefajnie patrzy na SLD. Oni czekają na nową propozycję w polityce.

Ma pani rację. Dodajemy elektorat Zielonych i partii Razem. Moim zdaniem optymistycznie uzbieramy dwa miliony. Mówię o tych, którzy pójdą i nie zmienią zdania. Ale może być elektorat lewicowy, który uzna, że racjonalnie jest głosować na siłę, która ma szansę odsunąć PiS od władzy.

Tak było w wyborach na prezydenta Warszawy. Andrzej Rozenek, kandydat SLD dostał 5 tys. głosów w wyborach na radnego i 1,8 tys. na prezydenta. W tym samym okręgu. Czyli 3,2 tys. osób bała się, że mógłby wygrać Patryk Jaki i zagłosowała na Rafała Trzaskowskiego.

Dalej. Trzeba założyć koalicję. To znaczy, że w wyborach trzeba zdobyć 8 procent. A my optymistycznie mamy 10 procent, czyli jesteśmy na progu. Taka jest sytuacja lewicy bez sentymentów.

A pan ma złe doświadczenie z koalicjami na progu. W 2015 roku Zjednoczona Lewica (SLD, Twój Ruch, Unia Pracy, Zieloni, PPS) zdobyła 7,55 proc. i nie weszła do Sejmu.

To był błąd. A teraz polaryzacja społeczeństwa jest większa niż wtedy, już jest olbrzymia, a w październiku będzie apogeum. Na pokład trzeba zaprosić wszystkie partie, zrobić koalicję.

Trzeba jednak najpierw porozmawiać o fakturach, wpłatach, o wiarygodności i transparentności partii Wiosna i przyjęcia potencjalnie sprawozdania finansowego tej partii przez PKW.

Gdybym ja w swojej partii powiedział bezdyskusyjnie, że idziemy z Biedroniem, to ludzie, którzy są prawdziwymi odpowiedzialnymi politykami, wzięliby mnie do knajpy i powiedzieliby: stuknij się w łeb. Jak chcesz tego przypilnować? Spłaciłeś za Palikota 720 tys. zł? No, spłaciłem.

Koalicja lewicowa może się nie udać z powodów finansowych rozliczeń między partiami? To chce pan powiedzieć?

Nie. Ale takie rzeczy trzeba brać pod uwagę.

A patrząc z perspektywy lewicowych wyborców. Nie powinni mieć możliwości wyboru lewicowych polityków, zamiast meandrującej Koalicji Europejskiej?

Małgorzata Szmajdzińska. Trzecia na liście w okręgu Dolny Śląsk-Opolszczyzna. Jak się jest lewicowym wyborcą, to trzeba było znaleźć SLD na liście i Małgorzatę Szmajdzińską. I zagłosować. Zdobyła 63 tys. głosów.

W 2014 roku kandydatka SLD Lidia Joanna Geringer de Oedenberg z jedynki z tego okręgu wzięła kilka tysięcy mniej [53 790 tys.]. Janusz Zemke zawsze brał w okręgu między 55 a 60 tys. głosów [62 tys. w 2014]. Teraz też wziął [53 tys.]. To nie jest tak, że wyborcy są głupi i nie znajdą lewicowych kandydatów.

"Jak będę miał w Sejmie większość lewicową, to pójdę dalej"

A potem wchodzicie do Sejmu i wyobraża pan sobie, że koalicja rządząca — gdybyście wygrali — kierowana przez Grzegorza Schetynę będzie realizować prawa pracownicze i prawa kobiet?

A wyobraża pani sobie, że pan Schetyna wprowadzi podatek liniowy przy mnie? Powiem swoim posłom i posłankom, żeby nie głosowali, bo to nie jest program lewicowy.

Pogadajmy o związkach partnerskich. 30 proc. dzieci w Polsce rodzi się w związkach partnerskich. Związki są homoseksualne i heteroseksualne. Zresztą, to jest też wina SLD, że nie umieliśmy opowiedzieć, że są nie tylko homoseksualne. Wprowadźmy związki partnerskie dla jednych i drugich. Dajmy im możliwość wspólnego rozliczania się, uregulujmy sprawy spadkobrania, dostępności do tajemnic medycznej partnera, partnerki.

A małżeństwa jednopłciowe?

Chciałbym, żeby dla związków partnerskich homoseksualnych było prawo adopcji dzieci. Ale nie zaproponuję tego.

Dlaczego?

Bo nie zrealizuję tego w przyszłym Sejmie. Ale wprowadzę instytucję związków partnerskich, która ma prawnie zabezpieczone to i to, i obejmuje również pary homoseksualne.

Jak będę miał w Sejmie większość lewicową, to pójdę dalej. Ale mam już coś, mogę od czegoś zacząć. Lepiej, żeby pani usłyszała, że uczciwie to mówię, czy żeby pani usłyszała od kogoś, kto uzbierał 6 procent i zapowiada: ja to na pewno zrobię?

Ja bym wolała usłyszeć: jestem przekonany, że należy wprowadzić związki, małżeństwa i prawo do adopcji. To są moje wartości, za którymi stoję i moja partia za nimi stoi. Będę działać, żeby to wprowadzić.

Mówię to samo, co pani. Ale mówię też, że na etapie najbliższych 4 lat wprowadzę z tego dwie trzecie.

Ze Schetyną pan wprowadzi?

Ze Schetyną, z Traczową z Zielonych, z Lubnauerową.

I z Kosiniakiem-Kamyszem.

Nie wprowadzę z PSL-em związków partnerskich? Skąd pani wie, że nie? Jak rozmawialiśmy o in vitro, to udało się stworzyć stanowisko, że in vitro to jest sprawa medycyny, a nie ideologii.

O związkach partnerskich też rozmawialiście?

Nie, bo w wyborach europejskich to nie jest problem, o którym musielibyśmy rozmawiać.

A teraz będą wybory parlamentarne. I to będzie temat.

To ja mówię, jak to zrobię. Powołaliśmy w SLD zespół, 50 proc. kobiet i 50 proc. mężczyzn, do którego doprosimy wszystkich partnerów lewicowych. Przyjdziemy na negocjacje Koalicji Europejskiej z 30 sprawami.

Powiemy, że na tym nam zależy. Zapytamy: a wam na czym zależy? W wielu sprawach się dogadamy. A tam, gdzie się nie dogadamy, będzie protokół rozbieżności.

Powiem pani, w czym się dogadamy na pewno: ochrona zdrowia. Na przykład bilans zdrowia każdego, kto kończy 50 lat.

Zwiększenie wydatków na zdrowie? Na płace? Sprzeciw wobec prywatyzowania usług publicznych? Platforma to przyjmie?

Oczywiście, że tak. Zaprezentowaliśmy szczegółowy program dotyczący służby zdrowia w ramach Koalicji Europejskiej-40 bardzo konkretnych rzeczy.

Mamy w SLD pomysł, jak rozwiązać problem mieszkaniowy i będę się upierał przy tym pomyśle. W Polsce brakuje między 800 tys. a 1 milion mieszkań, które trzeba wybudować, a około 1 milion trzeba wyremontować.

Proponujemy: każda osoba, która chce wybudować mieszkanie, dostaje od państwa wkład na kredyt w wysokości 50 tys. Nie musi być kredytu , spółdzielnie mogą to wziąć na siebie, mamy to dogadane ze spółdzielcami.

To by znaczyło, że trzeba wydać ok. 40 mld zł na zaspokojenie w perspektywie 8-10 lat przez budownictwo indywidualne, spółdzielcze, prywatnych developerów byśmy rozwiązali problem wszystkich mieszkań na rynku pierwotnym.

Dopłaty do kredytów to rozwiązanie lewicowej partii?

Bezzwrotne dopłaty to rozwiązanie problemu mieszkaniowego dla młodych ludzi.

Inna sprawa, w której się zgodzimy: społeczeństwo się starzeje. Mamy w SLD wiele propozycji. Projekt ubezpieczenia pielęgnacyjnego. Mam tatę 96 lat i mamę 89. Wiem, o czym mówię. Od pieluch począwszy, skończywszy na zakupach i opiece lekarskiej.

Miliony Polek - bo to kobiety najczęściej sprawują funkcje opiekuńcze - wie, o czym pan mówi, ale to PO przez 8 lat nie rozwiązało braku oddziałów geriatrycznych i dodatków pielęgnacyjnych.

A SLD zgłosiło Magdalenę Ogórek na prezydenta. I co? Głupota. Do głupoty trzeba się przyznać i przeprosić. Tworzymy nowy świat.

Platforma przeprosi na błędy?

Opowiem im, że świat w którym istnieje słowo przepraszam, jest piękniejszy.

Jak się przyznawać do błędów?

Uczciwie i z pokorą. Nauczę ich podejścia problemowego. Nie opowiadam o nowym wspaniałym świecie, o utopii. Jeśli się tego nie zrobi, to się wyborów nie wygra.

Cholery dostaję, kiedy się mówi w poważnych mediach i wśród poważnych polityków: zróbmy wszystko, żeby PiS nie miało większości konstytucyjnej. Ja się gotuję! Nie ze względu na pogodę. Chcemy mieć tylko tyle głosów w Sejmie, żeby zablokować zmiany konstytucji?! To znaczy, że odbieramy sobie szanse na większość w Sejmie, poddajemy się w blokach startowych.

Pojawia się coraz więcej głosów, że PiS powinien się przewrócić o własne sznurowadła i połknąć tę żabę, którą ugotował. Jakub Bierzyński w „Rzeczpospolitej”: „Niech opozycja nie bierze władzy”. Może Grzegorz Schetyna nie chce wygrać tych wyborów?

Chce.

Na pewno?

Na pewno. Włodzimierz Czarzasty chce wygrać te wybory. Inaczej nie brałbym się za tę robotę.

Są 4 miesiące do wyborów. Pan mówi, że przygotowujecie zespół programowy, potem będziecie te punkty negocjować w koalicji. Wyrobicie się?

My program mamy. Ja mogę tylko powiedzieć: weźmy z tego programu 30 rzeczy najważniejszych, z których trzeba będzie przedstawić wyborcom 10. Mieszkalnictwo jest takim tematem.

Frans Timmermans, z którym spotykaliście się w trakcie kampanii i jesteście w jednej frakcji, mówił, że jeśli jest jeden temat, którym można wygrać wybory, to polityka mieszkaniowa. W Polsce też?

W Holandii wygrał. Ale już za chwilę zobaczymy, jakie ma umiejętności polityczne.

Jest jeden temat, którym w Polsce można wygrać wybory?

Był taki temat — 500+. Ale szerzej ten temat nazywa się zupełnie inaczej: obiecać i zrobić. Nie chcę uchodzić za klasyka, ale teraz wiele osób odmienia przez wszystkie przypadki to, co kiedyś powiedziałem: damy wam to, co dał wam PiS i oddamy wam to, co PiS wam zabrał. PiS obiecał i zrobił. Mieszkalnictwo i zdrowie są super ważnymi tematami.

"Ze Schetyną dobrze się rozmawia"

Jak ta kampania będzie wyglądać? Będzie się różnić od poprzedniej?

Musi się różnić.

Koordynacja między wami się poprawi?

Ja nie mam skłonności do chodzenia po mediach i opowiadania, co było źle, a co było dobrze. Rzygam na to: "Bo Schetyna to zły przywódca".

Dobry przywódca?

Każda partia ma swojego przywódcę. Jak pani wie, nie lubię „Gazety Wyborczej”.

Z wzajemnością i z dobrych powodów.

Ale czy ja mówię codziennie, że Michnik powinien odejść z redaktora naczelnego? Trzeba mieć dystans. Każdy z podmiotów tej koalicji walczył o niezależność. Wcześniej mówiono nam: stracicie tożsamość i podmiotowość, a teraz się mówi, że Koalicja Europejska skręciła w lewo.

Mówił nam pan w wywiadzie w październiku 2018, że Katarzyna Lubnauer i Nowoczesna zostały połknięte przez Schetynę.

Jestem w koalicji z panią Lubnauer i panem Schetyną i nie powiem złego słowa na żadne z tych polityków. Oni zresztą odwdzięczają się tym samym. Wszystkie złe słowa, które miałem powiedzieć, powiedziałem rok temu.

Platforma nie wymieni Schetyny? Nie będzie przewrotu?

Ja odpowiadam za SLD i na ostatniej Radzie Krajowej ustaliliśmy, że nie będzie przewrotu w SLD.

Jak się rozmawia ze Schetyną?

Dobrze. To nie jest seksistowskie, co powiem, ale prawdziwe samce, jak się spotkają, to się dogadają.

To jest seksistowskie, co pan powiedział.

Ale zastrzegłem.

Ale to nie znaczy, że nie jest seksistowskie.

Dobrze się ze Schetyną gada. Konkretnie.

Schetyna wie, co robi?

Oczywiście. Koalicję Europejską wymyślił Włodzimierz Cimoszewicz i napisał o tym w „Gazecie Wyborczej”. Konsultowaliśmy to wcześniej. Rada Krajowa SLD trzy lata temu upoważniła mnie do złożenia propozycji trzem premierom startowania do europarlamentu. Ale zrealizować to mógł najsilniejszy. Schetyna jest najsilniejszy, bo ma największą partię.

Zrobił rzecz w Europie rzadką: dogadał ludzi z różnych stron. To jest wielki plus. 38 procent jedna koalicja. Druga partia — też koalicja - 7 punktów więcej. Trzecia tańczy nad progiem wyborczym. Czwartej, piątej nie ma. I jest pięć miesięcy do wyborów. Ogłaszanie tragedii jest po prostu głupie.

Odsyłam dziennikarzy, dziennikarki do dyskusji sprzed kilku lat, kiedy CDU/CSU ścigało się z SPD. Był taki rok, kiedy było 6 czy 7 proc. różnicy. Pamiętam te komentarze: idą łeb w łeb, jest pół roku przed wyborami.

Oczywiście, wiele może się zdarzyć. Ktoś wyjechać na Maderę, jakieś nagranie może wejść, wszystko może się przewrócić. .

7 punktów procentowych to nie jest łeb w łeb, a do wyborów są cztery miesiące, a nie sześć.

To jest łeb w łeb. Jeżeli ktoś przekona 3,5 proc. ludzi, którzy głosowali na PiS do głosowania na drugą stronę, to wystarczy.

Czyli w październiku stawia Pan na wielką koalicję…

Chciałbym.

…od PSL do SLD…

chciałbym.

A Robert Biedroń osobno, bo się pogubiłam.

Nie wiem. Chciałbym, żeby była jak najszersza koalicja.

Czyli z Biedroniem?

Dla mnie tak. W Wiośnie jest dużo mądrych ludzi. Maciej Gdula na przykład. Dominika Wielowieyska postawiła taką tezę: nie więcej niż dwie koalicje, ale nie mniej niż dwie koalicje. Brzmi efektownie, ale mądre nie jest. To jest tak. Załóżmy, że jedna koalicja weźmie 13 proc., a druga 20 proc.

Dlaczego nie 15 i 28?

Bo się rozbije blok. Osłabnie efekt, że razem rodacy, wszyscy bronimy Europy i demokracji.

Może uda się zmobilizować tych, którzy właśnie nie chcą głosować na Czarzastego i Kosiniaka w jednym bloku.

A może się nie uda. Jeżeli założymy, że frekwencja jest 65 proc., to wiemy, ile których się zmobilizuje. Załóżmy więc, że jednych jest 13, a drugich 24, a PiS ma 45 proc. Wszystkie te rozważania są fajne, dopóki się ich nie przełoży na mandaty. 6 proc. Biedronia, to dałoby 11 mandatów w Sejmie.

Może odrobinę więcej, ale faktycznie mało.

Wszyscy są szczęśliwi, bo są dwa bloki czyste ideowo. Ale z daleka widać, że w obu blokach chłopaki i dziewczyny mają takie same garniturki i takie same sukieneczki. Jedni mają 24, a drugie 13 procent, ale jest czystość. A PiS ma większość konstytucyjną.

"Moje struktury są do dyspozycji aktywistek, obywateli, ekologów, feministek"

A kogo pan wystawi? Bo te chłopaki i dziewczyny nie muszą być takie same. W poprzednim wywiadzie dla OKO.press, w październiku, zarzucił mi pan: "Pani chciała zbudować tezę: „jesteście starą partią”. Po czym do europarlamentu wystawiliście samych wiekowych polityków.

Wystawiliśmy kandydatów, na których Polki i Polacy zagłosowali. Co to za dzielenie ludzi na młodych i starych? Mandat demokratyczny kończy dyskusję stary - młody.

Napisałam ostatnio tekst pt. "Bardzo przepraszam, ale nie chcę mieć samych polityków na listach" z apelem, żebyście w KE wprowadzili kandydatki i kandydatów obywatelskich na listy.

Nie ma problemu. Bardzo chętnie. Tylko ktoś się musi zgłosić.

Ich problem, bo się nie zgłaszają?

Nie jestem cyniczny w tym momencie, co mi się rzadko zdarza. Pokażcie, podpowiedzcie nam. Jak mamy to zrobić? Ale nie tak, jak podpowiadają Obywatele RP.

Rozmawiałem z Pawłem Kasprzakiem. Przed wyborami samorządowymi chciał robić prawybory. Powiedziałem mu: zrób to chociaż w jednym mieście, przyjadę. A Kasprzak mówi, że musi być w każdym mieście. Jest połowa czerwca, a on chce to zrobić we wszystkich miastach?

Moje struktury są do dyspozycji aktywistek, obywateli, ekologów, feministek.

Ile mamy czasu, żeby zaproponować SLD obywatelskich kandydatów i kandydatki?

Do końca czerwca będziemy mieli tu codziennie przedstawicieli SLD z dwóch województw. Będą proponowali swoich kandydatów i kandydatki na senatorów i posłów. Do końca czerwca muszę mieć ze swojej strony ludzi.

;

Udostępnij:

Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Komentarze