0:000:00

0:00

Podczas środowej konferencji w Narodowym Banku Polskim Ewa Raczko, wicedyrektorka departamentu kadr przekonywała, że przeciętne wynagrodzenie dyrektorów banku centralnego, wraz ze wszystkimi dodatkami do pensji w 2016 roku wynosiło 37.381 złotych miesięcznie, w 2017 - 37.069 zł, a w 2018 - 36.308 złotych.

Odmówiła podania najniższych i najwyższych wynagrodzeń dyrektorów w tych latach, bo - jak uzasadniała - nie chce by „mieli [oni] wrażenie, że jeden jest trochę gorszy, a drugi trochę lepszy”.

Przekonywała jednak, że wynagrodzenia dyrektorów zależą od „odpowiedzialności, kwalifikacji, od wielkości departamentu, od złożoności zagadnień itd.”

Konferencję zorganizowano w reakcji na doniesienia „Gazety Wyborczej”, która wyliczyła, że była wojewódzka radna PiS - Martyna Wojciechowska, jako dyrektorka Departamentu Komunikacji i Promocji NBP w 2016 roku mogła zarabiać średnio nawet 65 tys. zł miesięcznie.

Ta szokująca kwota wyliczona została na podstawie oświadczenia majątkowego, które Wojciechowska złożyła jako radna mazowieckiego sejmiku.

Nie wiadomo ile Wojciechowska zarobiła w kolejnym roku, bo - jak ustaliło OKO.press - w ostatnim dniu składania oświadczeń majątkowych za 2017 rok, zrezygnowała z bycia radną i nie przedstawiła już deklaracji majątkowej.

Ujawniliśmy także, że oprócz pensji z NBP, Wojciechowska otrzymywała w 2017 roku 11 tys. złotych, a w 2018 -prawie 12 tys. złotych miesięcznie za zasiadanie w radzie Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Została do niej delegowana przez prezesa NBP, Adama Glapińskiego.

Przeczytaj także:

Dobry start: 273 tys. złotych w 6 miesięcy

Okazuje się, że Martyna Wojciechowska nie była jedyną radną PiS, która pracując jako dyrektorka w NBP zarabiała sporo powyżej średniej dyrektorskiej. Jak ustaliło OKO.press, drugą była Sylwia Matusiak - szefowa Departamentu Edukacji i Wydawnictw (DEiW) NBP.

Co warto podkreślić, obie kierowały departamentami, które w samym NBP nazywane są "niemerytorycznymi", bo ich działalność nie jest związana z podstawowymi celami funkcjonowania banku centralnego.

Sylwia Matusiak została zatrudniona w NBP i objęła funkcję dyrektorki departamentu 1 lipca 2016 roku, krótko po tym jak szefem banku został Glapiński. Dyrektorką była do 1 października 2017 roku, Potem pracowała jeszcze przez 3 miesiące jako doradca w gabinecie prezesa NBP.

Dla pracowników banku oczywiste było, że Matusiak trafiła do NBP z „politycznego klucza” - od wielu lat jest działaczką PiS. Ale, jak podkreślają, byłaby idealną kandydatką na stanowisko, które mniej więcej w tym samym czasie powierzono Wojciechowskiej - czyli szefowej Departamentu Komunikacji i Promocji.

Matusiak

  • ukończyła bowiem studia na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego.
  • W latach 2003-2005 pracowała w biurze prasowym klubu parlamentarnego PiS. W 2005 roku została szefową biura, a w 2006 roku - także rzeczniczką klubu.
  • Za prezydentury Lecha Kaczyńskiego, w latach 2008-2010 była wicedyrektorem biura prasowego Kancelarii Prezydenta RP.

Później zarządzała biurem poselskim Jacka Sasina. I sama zaangażowała się politycznie:

  • Od października 2013 do września 2014 pełniła funkcję wiceburmistrza podwarszawskich Marek.
  • W 2014 roku, startując z listy PiS, została radną powiatu wołomińskiego.

Do NBP trafiła więc jako czynna działaczka polityczna i radna. Z jej oświadczenia majątkowego za 2016 rok wynika, że zarobiła wówczas w sumie 336.188 złotych.

Z tego 273.188 złotych otrzymała za pół roku pracy w NBP. Średnio zarabiała więc w banku ponad 45.531 złotych miesięcznie.

Kliknij, aby przeczytać całe oświadczenie majątkowe Sylwii Matusiak za 2016 rok.

Dochody Sylwii Matusiak w 2016 roku:

  • NBP - 273.188 złotych,
  • biuro europosła Krasnodębskiego - 42.559 złotych,
  • powiat (dieta radnej) - 14.600 złotych,
  • Fundacja Inicjatyw Publicznych - 5841 złotych.

Inaczej niż Wojciechowska, Sylwia Matusiak - w odpowiedzi na pytania OKO.press - otwarcie tłumaczy, skąd wzięła się tak wysoka kwota. Jak wylicza, złożyły się na nią:

  • wynagrodzenie zasadnicze za 6 miesięcy,
  • dwie premie kwartalne
  • oraz nagroda prezesa.

Jak dowiedziało się OKO.press, wszyscy pracownicy NBP otrzymują w ciągu roku:

  • cztery kwartalne premie, które mogą być nawet wyższe niż miesięczna pensja (dyrektorom departamentów przyznaje je prezes NBP),
  • trzynastkę (równą miesięcznej pensji),
  • oraz tzw. karpiowe, czyli z reguły kilkaset złotych na wydatki bożonarodzeniowe.

Ci, którzy mieli jakieś szczególne osiągnięcia, w każdym momencie mogą jeszcze dostać dodatkową nagrodę (dyrektorom znów przyznaje ją prezes).

"Nie tak dobrze", czyli 22,4 tys. złotych miesięcznie

Jesienią 2017 roku Sylwia Matusiak została zdegradowana. Jak twierdzą nasi informatorzy z NBP, mogły o tym zadecydować nienajlepsze relacje z Martyną Wojciechowską, która ma duży wpływ na politykę kadrową banku.

Od 2 października do 30 grudnia 2017 Matusiak była jeszcze doradcą w gabinecie prezesa NBP (podlegała dyrektorce gabinetu - opisywanej przez „Gazetę Wyborczą” Kamili Sukiennik). Fotel dyrektorki Departamentu Edukacji i Wydawnictw objęła po niej Anna Kasprzyszak - była żona koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego. Wicedyrektorką departamentu jest Joanna Chrzanowska, żona byłego szefa Komisji Nadzoru Finansowego.

Na początku 2018 roku Matusiak została dyrektorką Centrum Informacyjnego Rządu (CIR). Złożyła wówczas rezygnację z mandatu radnej (nie można łączyć tej funkcji z funkcją w administracji państwowej).

Tak jak Martyna Wojciechowska, składając mandat, nie przedstawiła wymaganego prawem oświadczenia o stanie majątkowym na koniec sprawowania funkcji radnej - w którym powinna ujawnić, ile zarobiła w 2017 roku w NBP.

Ale, jak zapewnia w odpowiedzi na pytania OKO.press, było to „przeoczenie wynikające z braku wiedzy o takim obowiązku oraz natłoku obowiązków związanych z podjęciem nowej pracy [w CIR - przyp OKO.press]”. „Z opóźnieniem złożę stosowne oświadczenie, gdyż nie mam nic do ukrycia” - deklaruje.

Jak zapewnia, w 2017 roku zarobiła "dużo mniej niż rok wcześniej". Według wyliczenia, które przesłała naszej redakcji, od stycznia do września 2017, jako dyrektorka departamentu NBP otrzymała łącznie 201.670 złotych netto, czyli średnio 22.408 złote miesięcznie.

Według informacji, którą otrzymaliśmy od Sylwii Matusiak, w 2017 roku jako dyrektorka departamentu otrzymała ona:

  • 149.352 zł wynagrodzenia zasadniczego,
  • 36.569 zł premii kwartalnych,
  • 12.809 złotych „trzynastki”,
  • 2.940 złotych ryczałtu za benzynę.

Matusiak nie podała, ile zarobiła przez kolejne 3 miesiące jako doradczyni prezesa NBP.

„Przykład Matusiak dobrze pokazuje, jak ogromne mogą być w NBP rozpiętości w wynagrodzeniu jednej osoby, zatrudnionej na tym samym stanowisku, w zależności od tego jak aktualnie ocenia ją prezes i jakie premie kwartalne i nagrody jej przyzna” - mówi była pracownica banku.

A na giełdzie - 10,1 tys. złotych miesięcznie

Szefową CIR Matusiak była bardzo krótko - tylko do przełomu lutego i marca 2018 roku. Stamtąd trafiła na Giełdę Papierów Wartościowych.

Jak informuje rzecznik prasowy GPW, Paweł Lasiuk - od kwietnia do czerwca 2018 roku pełniła funkcję doradcy zarządu GPW, a od lipca 2018 roku jest dyrektorką Działu Komunikacji i Marketingu. Jak podkreśla rzecznik GPW, jej wykształcenie i doświadczenie „są zgodne z zakresem zadań powierzonych przez pracodawcę".

Według samej Matusiak, jej obecna miesięczna pensja to 10,193 złote netto. I od początku pracy w spółce GPW nie otrzymała żadnej dodatkowej premii ani nagrody.
;

Udostępnij:

Bianka Mikołajewska

Od wiosny 2016 do wiosny 2022 roku wicenaczelna i szefowa zespołu śledczego OKO.press. Wcześniej dziennikarka „Polityki” (2000-13) i krótko „GW”. W konkursie Grand Press 2016 wybrana Dziennikarzem Roku. W 2019 otrzymała Nagrodę Specjalną Radia Zet - Dziennikarz Dekady. Laureatka kilkunastu innych nagród dziennikarskich. Z łódzkich Bałut.

Komentarze