Przed 20:00 czasu lokalnego rozpoczął się irański atak na amerykańską bazę w Katarze, a alarmy wybrzmiały także w Kuwejcie i Bahrajnie. Z Teheranu dochodzą wiadomości o elitach władzy, które planują odsunięcie Najwyższego Przywódcy Alego Chameneiego na boczny tor
Iran stosunkowo długo rozważał, jak odpowiedzieć Amerykanom, być może dlatego, że komunikacja z przywódcą jest utrudniona. Są pierwsze sygnały, że może to nastąpić niedługo. Dziś 23 czerwca w ciągu dnia brytyjska i amerykańska ambasada w Katarze nakazała swoim pracownikom skryć się w schronach. Późnym popołudniem Katar ogłosił też, że zamyka swoją przestrzeń powietrzną. W Katarze mieści się największa amerykańska baza w regionie – Al-Udejd.
Niedługo przed godziną 20 czasu katarskiego nad stolicą kraju, Ad-Dauhą można było obserwować przechwytywane przez systemy obrony antyrakietowej pociski irańskie. Irańczycy sami ogłosili, że rozpoczęli uderzenie w bazę Al-Udejd.
Syreny alarmowe były w tym momencie słyszane również w Bahrajnie i Kuwejcie.
Wszystko wskazuje na to, że ostatecznie uderzona została tylko amerykańska baza w Katarze. Nie wiemy, jaki jest poziom zniszczeń. Ale pierwsze doniesienia mówią o braku ofiar. Było to możliwe, ponieważ nieoficjalne doniesienia z kilku źródeł mówią, że Irańczycy ostrzegli Katar przed uderzeniem. To oznacza, że o nadchodzącym ataku wiedzieli z pewnością również Amerykanie i ewakuowali bazę.
Taki atak pozwala Iranowi odpowiedzieć na wczorajszy amerykański atak i jednocześnie liczyć na brak dalszej eskalacji z USA. Identycznie przebiegła konfrontacja w styczniu 2020 roku, gdy Amerykanie zabili irańskiego generała Kasema Sulejmaniego. I wówczas udało się złagodzić napięcia.
Jednocześnie Irańczycy oficjalnymi kanałami podają komunikat, że amerykańska baza została zniszczona, a Iran wysłał w jej stronę tyle samo pocisków, ile Amerykanie użyli do ataku na trzy miejsca w Iranie związane z irańskim programem atomowym. A to oznaczałoby 14 pocisków.
Katarczycy ostro potępili irański atak, uznając go za naruszenie katarskiej suwerenności.
Obserwowaliśmy dziś jedne z najintensywniejszych nalotów na Iran od początku wojny. Izraelska armia podaje, że ponad 50 samolotów uderzyło dzisiaj w cele na terenie Islamskiej Republiki. Jednym z nich były drogi dojazdowe do zakładu wzbogacania uranu w Fordo. To tutaj wczoraj Amerykanie zrzucili ciężkie bomby, które miały przebić się głęboko pod ziemię i zniszczyć irańskie możliwości produkcji wysoko wzbogaconego uranu, który potrzebny jest do zbudowania bomby atomowej. Faktyczne skutki irańskich nalotów wciąż jednak są nieznane.
Izraelczycy ogłosili też, że uderzyli w wejście do teherańskiego więzienia Ewin. To tutaj często trafiają przeciwnicy reżimu, to tutaj torturowano uczestników protestów po sfałszowanych w 2009 roku wyborach prezydenckich. Izraelski minister spraw zagranicznych Izrael Kac przekazał też dziś, że Izraelowi udało się uderzyć w siedzibę Basidżów, ochotniczej milicji w ramach Korpusu Strażników Rewolucji i Plac Palestyński w Teheranie, na którym zegar odliczał czas do zniszczenia Izraela. Plac znajduje się w gęsto zabudowanym centrum Teheranu. I być może Izrael rzeczywiście próbował w to miejsce uderzyć. Ale doniesienia z Teheranu pokazują, że komunikaty o celach to również część wojny psychologicznej. Korespondent France24, Said Azimi podał po południu, że zegar działa i jest nienaruszony.
Izraelskie uderzenia trwają cały dzień, po południu izraelskie pociski silnie uderzyły między innymi w teherańską siedzibę Korpusu Strażników Rewolucji.
Irańskie ministerstwo nie podaje codziennych komunikatów o liczbie ofiar śmiertelnych. W sobotę irańskie ministerstwo zdrowia mówiło o co najmniej 430 zabitych cywilach.
Po wczorajszych 40 rakietach z Iranu w stronę Izraela dziś ich dotychczasowa liczba jest niewielka – Izraelczycy doliczyli się ośmiu. Jedna z nich uszkodziła infrastrukturę energetyczną na południu kraju, odcinając tymczasowo od prądu osiem tysięcy osób.
Nie ma też informacji o nowych ofiarach śmiertelnych. Od tygodnia liczba ta wynosi 24 osoby.
Izraelska ministra nauki i edukacji Gila Gamliel napisała dziś w mediach społecznościowych, że Izrael będzie prześladował „nazistowski reżim ajatollahów”, dopóki ten nie upadnie. Bo gdy istnieje, będzie mógł odbudować swoje „niszczycielskie zdolności”. Ministra do wpisu dołączyła filmik, który zakończyła słowami: „kolejnego roku w Teheranie”.
Tego typu wypowiedzi są wśród izraelskich władz coraz częstsze. I jasno pokazują, że celem izraelskiej operacji jest zmiana władzy w Teheranie.
Polityczna dynamika wewnątrz Iranu jest skomplikowana. Bardzo mało możliwe jest zastąpienie przywódców Republiki Islamskiej zupełnie inną grupą gotową do rządzenia. Irańskie władze przez ostatnie dekady bardzo starannie eliminowały wszelkie zorganizowane grupy sprzeciwu.
Jednocześnie trudno nie zauważyć kryzysu przywództwa na samym szczycie władzy.
Na szczycie irańskiej piramidy władzy stoi Najwyższy Przywódca. To osoba, która pełni zwierzchnictwo nad siłami zbrojnymi, stanowi ostateczny autorytet państwowy i religijny, podejmuje wszystkie kluczowe decyzje i nie jest wybierana w wyborach powszechnych. O tym, kto będzie kolejnym Przywódcą, decyduje po jego śmierci 88-osobowe Zgromadzenie Ekspertów. Teoretycznie ma też rolę kontrolną, ale w praktyce nic takiego od dawna nie miało miejsca.
Rolę Najwyższego Przywódcy od 1989 roku pełni Ali Chamenei, dziś 86-letni duchowny. Od 13 czerwca kryje się on w dobrze ufortyfikowanym, podziemnym bunkrze. Od tego czasu tylko dwukrotnie przemówił do narodu: 13 i 18 czerwca wyemitowano nagrane wcześniej przemówienia.
Chamenei ma powody, by bać się zamachu na swoje życie. W wypowiedzi z 17 czerwca Benjamin Netanjahu nie wykluczał, że Izrael może spróbować wyeliminować irańskiego przywódcę i przekonywał, że jego śmierć zakończyłaby konflikt (jasne jest, że to wyjątkowo mało prawdopodobne). W 1981 roku jeszcze jako kandydat na prezydenta, Chamenei przeżył zamach na swoje życie ze strony przeciwników politycznych. Wyszedł z niego, ale na zawsze stracił władzę w lewej ręce. Wybory wygrał i został pierwszym prezydentem Islamskiej Republiki, który dokończył kadencję (pierwszy prezydent był ofiarą impeachmentu, drugi zamachu bombowego).
Bardzo możliwe, że jego 44 lata przy władzy się kończą. Chamenei jest dziś odizolowany, kontakt z nim jest utrudniony, ponieważ z jego bunkrem nie ma bezpośredniej łączności – by uniknąć jakiejkolwiek możliwości zaatakowania go przez Izrael i izraelski wywiad. Dwaj anonimowi urzędnicy irańscy, którzy znają protokół bezpieczeństwa Chameneiego powiedzieli dziennikarce „New York Times’a” Farnaz Fassihi, że przywódca otrzymuje wiadomości na kartkach papieru i ustnie.
A to powoduje, że czasem przez długie godziny nie mogą się z nim skontaktować nawet najważniejsi politycy w kraju.
Arasz Azizi, z którym rozmawialiśmy w OKO.press jeszcze przed atakiem Izraela na Iran, pisze w amerykańskim The Atlantic na podstawie rozmów z ważnymi urzędnikami w irańskiej administracji, że w irańskiej elicie władzy rodzą się pomysły, jak odsunąć Chameneiego na boczny tor.
„Teheran jest teraz pełen takich spisków. Niektórzy rozmawiają też z Europejczykami o przyszłości Iranu. Wszyscy wiedzą, że dni Chameneiego są policzone. Nawet jeśli pozostanie na stanowisku, nie będzie miał rzeczywistej władzy” – mówi jeden z rozmówców.
Inny przekazał autorowi tekstu, że pewna grupa rozważa utworzenie komitetu liderów, w którym jedną z głównych ról miałby pełnić były prezydent Hassan Ruhani, uważany za członka obozu reformatorskiego.
„NYT” cytuje też dwie osoby z kręgów władzy, które nie mogą zrozumieć, dlaczego Chamenei nie przemawia publicznie, szczególnie po amerykańskim uderzeniu.
A ani Amerykanie, ani szef Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (IAEA) nie są dziś w stanie w pełni ocenić, jakie są skutki wczorajszego uderzenia. Nie wiadomo, gdzie znajduje się przynajmniej część wzbogaconego w Fordo do 60 proc. uranu. Istnieją przesłanki, by sądzić, że przynajmniej część tego radioaktywnego materiału została przed atakiem przeniesiona w inne miejsce.
Irański minister spraw zagranicznych Abbas Arakczi po wizytach w Genewie i Stambule kontynuuje swoje dyplomatyczne tournée. Dziś był w Moskwie, a przyjęła go delegacja na najwyższym szczeblu – Arakczi rozmawiał z Putinem, ministrem spraw zagranicznych Siergiejem Ławrowem i zastępcą szefa sztabu generalnego rosyjskiej armii Igorem Kostiukowem.
Putin skierował w stronę Arakcziego wiele miłych słów i kolejny raz potępił agresję na Iran ze strony USA i Izraela. Ale ostatecznie i sama wizyta, i podejście Rosjan do Iranu w ostatnich miesiącach to głównie puste gesty. W styczniu w Moskwie prezydenci Putin i Pezeszkian podpisali umowę o współpracy strategicznej na kolejne 20 lat. Iran ratyfikował ją dopiero 11 czerwca, na dwa dni przed izraelskim atakiem.
Już po rozpoczęciu wojny rosyjski wiceminister spraw zagranicznych Andriej Rudienko przypomniał przed rosyjską Dumą, że współpraca strategiczna nie równa się sojuszowi militarnemu. Na początku wojny w Ukrainie Rosjanie silnie polegali na irańskich dronach Szahid, ale w ostatnim czasie uniezależnili się od irańskiej produkcji. A Rosja nie chce też psuć sobie relacji z Izraelem.
Dziennikarz OKO.press od 2018 roku. Publikował też m.in. w Res Publice Nowej, Miesięczniku ZNAK i magazynie „Kontakt”. Absolwent Polskiej Szkoły Reportażu, arabistyki na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu i historii na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Autor reportażu historycznego "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022) o powojennych rozliczeniach wewnątrz polskiej społeczności żydowskiej. W OKO.press pisze głównie o gospodarce i polityce międzynarodowej oraz Bliskim Wschodzie.
Dziennikarz OKO.press od 2018 roku. Publikował też m.in. w Res Publice Nowej, Miesięczniku ZNAK i magazynie „Kontakt”. Absolwent Polskiej Szkoły Reportażu, arabistyki na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu i historii na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Autor reportażu historycznego "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022) o powojennych rozliczeniach wewnątrz polskiej społeczności żydowskiej. W OKO.press pisze głównie o gospodarce i polityce międzynarodowej oraz Bliskim Wschodzie.
Komentarze