Korzystając z doskonałych relacji swego zaplecza z trumpistami z Białego Domu Karol Nawrocki siłowo przejmuje od rządu relacje z Waszyngtonem, przy okazji prosząc Stany Zjednoczone o ingerencję w polską politykę krajową i międzynarodową
W środę 13 sierpnia w Pałacu Prezydenckim premier Donald Tusk musiał czekać na prezydenta Karola Nawrockiego. Wprawdzie tylko 2 minuty, za to przed włączonymi kamerami transmitującymi pierwsze spotkanie prezydenta i premiera i na oczach oczekujących na nie dziennikarzy.
Coś o wiele mniej sympatycznego spotkało jednak szefa rządu dzień wcześniej. Karol Nawrocki rozpoczął w tym tygodniu nową wersję słynnej wojny o krzesła, czyli rywalizacji między prezydentem a rządem o wpływ na polską politykę zagraniczną, znanej z okresu prezydentury Lecha Kaczyńskiego. To kolejny z frontów, które Nawrocki otworzył przeciwko Tuskowi i Koalicji 15 października w ramach przyjętego przez siebie modelu konfrontacji zamiast kohabitacji prezydenta i rządu.
Areną pierwszej bitwy tej najnowszej wojny stała się środowa (13 sierpnia) wideokonferencja przywódców państw europejskich z Donaldem Trumpem dotycząca wojny w Ukrainie i planowanego na piątek 15 sierpnia, mającego się odbyć na Alasce, spotkania prezydenta Stanów Zjednoczonych z dyktatorem Rosji Władimirem Putinem. Wideokonferencja została umówiona 2 dni po tym, jak liderzy 26 z 27 państw Unii Europejskiej (bez nastawionego jednoznacznie prorosyjsko premiera Węgier Viktora Orbána) wydali wspólne stanowcze oświadczenie w sprawie spotkania na Alasce. Domagali się, by Trump podczas rozmów z Putinem dotyczących porozumienia pokojowego uszanował interesy Ukrainy i granice usankcjonowane prawem międzynarodowym.
Było to drugie i chyba najważniejsze z ostatecznie trzech spotkań online, w których brali w środę kolejno udział europejscy przywódcy. Podczas pierwszego z nich europejscy liderzy rozmawiali z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim, w drugim (już bez Zełenskiego) brał udział Trump. Trzecie zwołano już bardziej ad hoc – i uczestniczyli w nim wyłącznie przywódcy kilkunastu najbardziej konsekwentnie wspierających Ukrainę państw Europy.
Jeszcze w poniedziałek i we wtorek przed południem rząd informował, że na środowych spotkaniach Polskę będzie reprezentował premier Donald Tusk, który zresztą przygotowywał się do tej roli.
„Pan premier Sikorski przygotował także na dzisiaj projekt stanowiska naszego rządu w kontekście rozmów amerykańsko-rosyjskich. Nie ulega wątpliwości, że w interesie Polski jest, aby Rosja nie wyszła zwycięsko z tej konfrontacji” – mówił na początku wtorkowego posiedzenia rządu premier. Również we wtorek rzecznik rządu Adam Szłapka informował, że w rozmowach z Donaldem Trumpem Polskę będzie reprezentował Tusk.
Równolegle – a jeśli wersja ludzi Nawrockiego, która została obszernie przedstawiona przez WP.pl, jest prawdziwa, to nieco wcześniej – Kancelaria Prezydenta wykonała jednak swój ruch.
Ludzie Karola Nawrockiego skontaktowali się z Białym Domem, nalegając, by na spotkanie z Trumpem prezydent został zaproszony zamiast premiera.
Trumpistów z Waszyngtonu nie trzeba było o to długo prosić. Pieczołowicie rozwijane i opisywane przez nas w OKO.press relacje między Nawrockim i jego zapleczem a amerykańskim ruchem MAGA zadziałały.
Biały Dom zdecydował, że na spotkanie z prezydentem USA zostanie zaproszony Nawrocki, a nie Tusk. Informację o tym Amerykanie skierowali do… Berlina. Dopiero Niemcy przekazali ją do Warszawy, do Ministerstwa Spraw Zagranicznych.
Premier miał dowiedzieć się o tym, że nie będzie gościem spotkania z Trumpem na mniej niż 24 godziny przed terminem tego spotkania. A Nawrocki i jego ludzie mogli triumfować, mimo że ich sprytny manewr polegał de facto na prośbie o interwencję mocarstwa, jakim są Stany Zjednoczone, w polską politykę wewnętrzną i międzynarodową.
„Zapewniam, że od samego początku jesteśmy w kontakcie ze stroną amerykańską i mieliśmy to ustalone” – mówił potem szef Biura Polityki Międzynarodowej Kancelarii Prezydenta Marcin Przydacz, który próbował dowodzić, że to premier zamierzał się na spotkanie „wprosić”.
„Tak to jest ze spotkaniami online. O tym, kto na nich będzie, a kto nie, decyduje w sumie ten, kto rozsyła linki” – tym kwaśnym nieco żartem kwituje to w nieoficjalnej rozmowie z OKO.press jeden z urzędników MSZ.
W rzeczywistości jednak chodzi zdecydowanie o coś więcej. Nawrocki wyraźnie próbuje zresetować wynik wieloletnich sporów o rozdział ról między prezydentem a rządem w zakresie polityki międzynarodowej do stanu z epoki „wojny o krzesła” znanej z czasów początków kohabitacji prezydenta Lecha Kaczyńskiego z rządem Donalda Tuska. Chodziło o udział prezydenta w posiedzeniach Rady Europejskiej i o to, czy może on czuć się na nich „szefem” delegacji rządowej.
Tamten spór zakończył się w 2009 roku rozstrzygnięciem Trybunału Konstytucyjnego, który orzekł, że prezydent może brać udział w posiedzeniach Rady Europejskiej bez zgody rządu, ale polskiej delegacji zawsze przewodzi premier. To zadaniem rządu jest też określanie stanowiska Polski na tym forum. Wcześniej, bo jeszcze w 2008 roku Donald Tusk i Lech Kaczyński odbyli zaś słynne niegdyś spotkanie w Juracie, na którym w towarzystwie pięciu butelek wina ustalili ogólne warunki rozejmu.
Dziś takie rozstrzygnięcia wydają się niemożliwe, zarówno ze względu na paraliż Trybunału, jak i na fakt, że trudno sobie wyobrazić, by Karol Nawrocki i Donald Tusk byli w stanie zasiąść do rozmowy w podobnej konwencji jak ta sprzed 17 lat.
Ich pierwsza rozmowa miała zresztą miejsce dopiero dziś, 14 sierpnia. Wcześniej, w poniedziałek 11 sierpnia wieczorem na antenie Polsat News Karol Nawrocki narzekał, że Donald Tusk nie zadzwonił do niego z gratulacjami po zaprzysiężeniu i podkreślał, że jeszcze nigdy z szefem rządu nie rozmawiał. Zapowiedział też, że jeśli premier się z nim nie spotka, to nie będzie konsultował z rządem swych posunięć w zakresie polityki zagranicznej.
Ostatecznie kancelaria premiera zaproponowała spotkanie dopiero po tym, jak Karol Nawrocki przejął z pomocą Białego Domu link do wideokonferencji z Donaldem Trumpem. Tusk tłumaczył chęć rozmowy z prezydentem koniecznością omówienia z nim ważnych kwestii dotyczących bezpieczeństwa państwa.
Spotkanie rozpoczęło się w czwartek 14 sierpnia w południe od wymownego dwuminutowego oczekiwania Tuska na Nawrockiego.
Premier opuścił Pałac Prezydencki po niespełna godzinie. Po spotkaniu nie było wspólnego wystąpienia prezydenta i szefa rządu. Odbył się jedynie krótki briefing szefa gabinetu prezydenta Pawła Szefernakera i rzecznika prezydenta Rafała Leśkiewicza. Według ich słów prezydent i premier rozmawiali o kwestiach bezpieczeństwa i polityce międzynarodowej a „prezydent przedstawił zasady, na których powinna przebiegać współpraca prezydenta z premierem”. Szefernaker poinformował też, że premier „dostał informację o posiedzeniu Rady Gabinetowej”, które odbędzie się 27 sierpnia. Słowo „zaproszenie” nie padło.
Obóz PiS stara się już budować wielopoziomową narrację podpierającą ofensywną i konfrontacyjną politykę Karola Nawrockiego. Tuż po zaprzysiężeniu nowego prezydenta na łamach prawicowego tygodnika „Do Rzeczy” ukazał się na przykład tekst Mariusza Muszyńskiego, byłego wiceprezesa Trybunału Przyłębskiej. Choć dla czytelników OKO.press i naszej redakcji postać to wyjątkowo ponura, widzimy go jako oddelegowanego na front sądownictwa żołnierza PiS, czytelnicy „Do Rzeczy” postrzegają go zupełnie inaczej – jako bohatera konserwatywnej rewolucji i absolutnie poważnego profesora prawa.
Mariusz Muszyński doradza więc prezydentowi Nawrockiemu, by ten sięgnął po rzekome rozległe uprawnienia, które ma dawać mu Konstytucja, a których dotąd nikt nie zauważył.
„Już nie zadziała dotychczasowe stanowisko, że Unia to obszar kompetencji rządowych, bo to rząd prowadzi politykę zagraniczną, a prezydent zajmuje się NATO. Dziś już także w ramach UE rząd jest skazany na współpracę z prezydentem. Podział, że Premier jeździ na szczyty UE, a Prezydent NATO już nie ma racji bytu” – nawołuje Muszyński. A zatem „Kształt Konstytucji i hierarchia zadań pokazują jednoznacznie, że to rząd musi szukać porozumienia z Prezydentem w obszarach jego kompetencji, a nie odwrotnie” – pokrzykuje były zastępca Przyłębskiej.
Na łamach „Gazety Olsztyńskiej” jej regularny publicysta Ryszard Czarnecki z PiS, który w grudniu zeszłego roku usłyszał zarzuty w sprawie wyłudzania pieniędzy z budżetu Parlamentu Europejskiego, domaga się natomiast, by prezydent narzucił rządowi „priorytety dotyczące naszych relacji z Unią Europejską”. Uważa, że prezydent jak najbardziej ma do tego prawo. Czarnecki zapowiada też, że w następnym felietonie podsunie Nawrockiemu kolejne pomysły związane z polityką zagraniczną, jednak ten wiekopomny moment jeszcze nie nastąpił, bowiem felietony Czarneckiego ukazują się jedynie w weekendy.
Jak PiS długi i szeroki podnoszą się w nim rozmaite głosy nawołujące Nawrockiego do szarpania cuglami, wywracania stolików, wymachiwania siekierką – jednym słowem do pokazywania rządowi, kto tu rządzi. W ogromnej mierze dotyczy to właśnie prowadzenia polityki zagranicznej.
Z całą też pewnością ludzie Nawrockiego będą w tej wojnie wielokrotnie wykorzystywać swój główny atut, jakim są ich intensywne relacje z zapleczem Donalda Trumpa. Opisywała to już na łamach OKO.press Anna Mierzyńska.
Dlatego też jeśli chodzi o spotkania z Trumpem czy generalnie kontakt Warszawy z Waszyngtonem, można się spodziewać, że to Nawrocki będzie dostawać linki i zaproszenia. Zupełnie inaczej będzie wyglądać to jednak na forum Unii Europejskiej, na którym Polska udziela się znacznie częściej. Tam z całą pewnością głównym rozgrywającym pozostanie Donald Tusk.
Świat
Władza
Karol Nawrocki
Donald Trump
Donald Tusk
Kancelaria Prezesa Rady Ministrów
Kancelaria Prezydenta
Prawo i Sprawiedliwość
Dziennikarz, publicysta, rocznik 1978. Pracowałem w "Dzienniku Polska Europa Świat" (obecnie „Dziennik Gazeta Prawna”) i w "Polsce The Times" wydawanej przez Polska Press. W „Dzienniku” prowadziłem dział opinii. W „Polsce The Times” byłem analitykiem i komentatorem procesów politycznych, wydawałem też miesięcznik „Nasza Historia”. Współprowadziłem realizowany we współpracy z amerykańską fundacją Democracy Council i Departamentem Stanu USA cykl szkoleniowy „Media kontra fake news”, w ramach którego ok 700 dziennikarzy mediów lokalnych z całej Polski zostało przeszkolonych w zakresie identyfikacji narracji dezinformacyjnych i przeciwdziałania im. Wydawnictwo Polska Press opuściłem po przejęciu koncernu przez kontrolowany przez rząd PiS państwowy koncern paliwowy Orlen. Wtedy też, w 2021 roku, wszedłem w skład zespołu OKO.press. W OKO.press kieruję działem politycznym, piszę też materiały o polityce krajowej i międzynarodowej oraz obronności. Stworzyłem i prowadziłem poświęcony wojnie w Ukrainie cykl „Sytuacja na froncie” obecnie kontynuowany przez płk Piotra Lewandowskiego.
Dziennikarz, publicysta, rocznik 1978. Pracowałem w "Dzienniku Polska Europa Świat" (obecnie „Dziennik Gazeta Prawna”) i w "Polsce The Times" wydawanej przez Polska Press. W „Dzienniku” prowadziłem dział opinii. W „Polsce The Times” byłem analitykiem i komentatorem procesów politycznych, wydawałem też miesięcznik „Nasza Historia”. Współprowadziłem realizowany we współpracy z amerykańską fundacją Democracy Council i Departamentem Stanu USA cykl szkoleniowy „Media kontra fake news”, w ramach którego ok 700 dziennikarzy mediów lokalnych z całej Polski zostało przeszkolonych w zakresie identyfikacji narracji dezinformacyjnych i przeciwdziałania im. Wydawnictwo Polska Press opuściłem po przejęciu koncernu przez kontrolowany przez rząd PiS państwowy koncern paliwowy Orlen. Wtedy też, w 2021 roku, wszedłem w skład zespołu OKO.press. W OKO.press kieruję działem politycznym, piszę też materiały o polityce krajowej i międzynarodowej oraz obronności. Stworzyłem i prowadziłem poświęcony wojnie w Ukrainie cykl „Sytuacja na froncie” obecnie kontynuowany przez płk Piotra Lewandowskiego.
Komentarze