Rozprawiając się ze spuścizną Bidena, sekretarz stanu USA Marco Rubio nakazał wymienić czcionki w oficjalnych pismach na Times New Roman. Który z polskich dokumentów urzędowych wycofał… PiS. Czy polska prawica porzuci teraz Calibri? Jakie będą skutki? OKO.press to sprawdziło i się bardzo zdziwiło.
Sekretarz stanu USA Marco Rubio nakazał wycofanie czcionki Calibri z oficjalnych dokumentów Departamentu Stanu i przywrócenie czcionki Times New Roman, uznając ją za bardziej „szanowaną i profesjonalną” – podał 9 grudnia „The New York Times”.
Według okólnika Rubio decyzja administracji Bidena o rezygnacji z używania czcionki Times New Roman była „bezwartościową próbą wdrożenia polityki różnorodności” oraz woke. Powrót do starszej czcionki „przywróci przyzwoitość i profesjonalizm dokumentom pisemnym departamentu”. Rubio określił czcionkę Calibri jako niewystarczająco formalną, co negatywnie wpływało na oficjalność papieru firmowego departamentu.
Rubio wspomniał również o wpływie starożytnego Rzymu na styl Times New Roman, nawiązując do apelu prezydenta Donalda Trumpa o powrót do stylu klasycznego w architekturze budynków rządowych.
„The New York Times” zakwalifikował wiadomość o memorandum Rubio do kategorii politycznej. Czy to znaczy, że teraz administracja Trumpa będzie rozróżniała wrogów od przyjaciół po czcionce?
Różnicę między nimi widać gołym okiem (np. na ilustracji głównej). Times New Roman jest czcionką szeryfową – ma maleńkie kreseczki kończące każdą literę. To ślad po czasach, kiedy maszyny drukarskie nie „dobijały” dobrze czcionek do papieru – kreseczki miały ułatwić odcyfrowanie śladu, jaki zostawiła maszyna.
Calibri kreseczek nie ma – jest czcionką bezszeryfową. Przez to uchodzi za łatwiejszą w czytaniu, zwłaszcza dla osób z problemami w czytaniu, w tym z dysleksjami, z niepełnosprawnością intelektualną, mających małe doświadczenie w czytaniu.
Słowo „uchodzi” – jak się zaraz przekonamy – jest tu kluczowe.
Nazwa biura, które rekomendację dla Calibri zgłosiło, też jest kluczowa. To ta nazwa skazała Calibri na zagładę – gdyż „różnorodność” jest w USA Trumpa słowem wyklętym. Nie ważne, jaką czcionką pisane.
I nie pomoże objaśnienie, że przy wyborze czcionki nie chodziło o różnorodność, ale raczej o dostępność. A więc o doprowadzenie do tego, by komunikat był czytelny i zrozumiały dla każdego.
„Politico”, które wiadomość o czcionkach „woke” umieściło w rubryce satyrycznej, zauważa jednak: badania dotyczące polityki krojów pisma wskazują, że czcionki bezszeryfowe (takie jak Calibri) cieszą się większą popularnością wśród liberałów, podczas gdy konserwatyści preferują czcionki szeryfowe (spośród których Times New Roman jest jedną z najpopularniejszych).
Mieli się więc o co bić – szydzi „Politico”.
W Polsce czcionkowa zmiana — na Calibri — potraktowana została jednak całkiem poważnie. Do administracji wprowadziła tę „liberalną” (choć w kontekście europejskim należałoby raczej powiedzieć „lewacką”) czcionkę ekipa PiS. Teraz większość oficjalnych dokumentów jest pisanych czcionką bezszeryfową. Do tego dokumenty nie są wyrównywane tak, by tekst kończył się i równo z prawej i lewej strony. Są pisane „chorągiewką”, bo to wskazuje kierunek czytania. Co też przydaje się osobom z dysleksją.
Czy zatem decyzja amerykańskiego Sekretariatu Stanu oznacza wojnę na czcionki? PiS z Konfederacją przerzucą się na Timesa? I po odzyskaniu władzy każą urzędnikom zmienić papeterię?
Na razie się na to nie zanosi: PiS i Konfederacja używają na swoich stronach internetowych czcionek bezszeryfowych. Może to wynikać z tego, że czcionka ta, niezależnie od pozycji na osi „konserwatyzm-lewactwo”, uchodzi za lepiej pozycjonującą przekaz. Brak szeryfów według ekspertów od marketingu kojarzy się z nowoczesnością, innowacyjnością i nieformalną przyjaznością. Czcionki szeryfowe sprawdzają się zaś tam, gdzie chce się podkreślić tradycję, powagę lub luksusowy charakter przekazu.
Jednak dynamika rządów Donalda Trumpa jest taka, że być może i nasza prawica obróci się przeciw Calibri, nawet ze szkodą dla swojej nowoczesności.
Wróćmy jednak do dostępności – i teraz już będzie na poważnie. Ekipa rządząca obecnie Ameryką ten problem tępi. Uważa, że ważni i możni wyznaczają standardy, a reszta ma się dostosować. „Teraz mamy czasy Donalda Trumpa, więc osoby z niepełnosprawnością się nie liczą” – komentuje „Politico”.
OKO.press egzekucją na Calibri ogłoszoną jako „polityczną” nieco się wystraszyło. Postanowiliśmy podpytać o to ekspertów.
Niewiele – mówi OKO.press ekspert od dostępności cyfrowej Jacek Zadrożny.
Naprawdę. Krój czcionki nie jest dziś tak istotny, jak kilka lat temu. Technologia idzie do przodu. Ekrany mają lepszą rozdzielczość, a czcionki są tworzone wektorowo, nie rastrowo, więc większe są możliwości ich powiększania i dostosowywania do potrzeb odbiorcy — tłumaczy Zadrożny.
„Nic się nie stanie” – potwierdza Katarzyna Jaszczak-Bukowska, ekspertka, która szkoli instytucje w tworzeniu dostępnych dokumentów. „To mit, że czcionka powinna być bezszeryfowa. Wytyczne WCAG (Web Content Accessibility Guidelines) nie wskazują konkretnych krojów czcionek. Określają natomiast wymagania funkcjonalne dotyczące czytelności i dostępności tekstu. Tekst nie może utrudniać przekazu informacji i powinien być przygotowany w sposób umożliwiający użytkownikowi samodzielne dostosowanie parametrów prezentacji treści, takich jak wielkość tekstu (w tym powiększenie do co najmniej 200%), odstępy między wierszami i akapitami oraz kontrast kolorystyczny.
Wymagania te odnoszą się do sposobu prezentacji treści, a nie do konkretnego kroju pisma. Zarówno Calibri jak Times New Roman są tak samo przystępne do odczytania".
Aneta Wyrozębska z Instytutu Tyflologicznego Polskiego Związku Niewidomych mówi nam: „Wszystko to prawda. Jednak czcionki szeryfowe, w tym również Times New Roman, mogą utrudniać czytanie osobom słabowidzącym. Mają one na końcach liter dekoracyjne elementy, właśnie te szeryfy — i dlatego mogą powodować zlewanie się liter, trudności z rozpoznawaniem ich kształtów, a także zmęczenie wzroku podczas długiego czytania.
Z tych powodów jako organizacja działająca na rzecz osób z niepełnosprawnością wzroku,
rekomendujemy czcionki bezszeryfowe,
takie jak Calibri, Arial, Helvetica czy Verdana. Mimo że sam standard WCAG nie narzuca konkretnej czcionki. Uważamy, że wymienione czcionki bezszeryfowe są prostsze, bardziej czytelne na ekranach, wspierają odbiór tekstu na różnych urządzeniach i w różnych rozdzielczościach, a ponadto ułatwiają osobom tworzącym dokumenty wybór kroju zapewniającego ich dostępność”.
Zadrożny: Jest ważna. Ma być czytelna, powszechnie znana i odpowiedniej wielkości. Akurat Times New Roman jest czcionką bardzo znaną i powszechnie rozpoznawalną. Więc nie ma co nią straszyć.
Trump i Rubio mają rację?
Zadrożny: Sądzę, że nie o czcionkę im chodzi, ale o ten libertariański przekaz, że każdy ma sobie radzić sam, a jak nie potrafi, to jego problem.
Tyle że kasując Calibri, zwrócili nam uwagę na problem różnorodności. Ludzie są różni, mają różne potrzeby, a technologia pozwala je uwzględnić. Choć wymaga to od twórców przekazu wysiłku i treningu.
Jaszczak-Bukowska: Istotą dostępności jest to, by odbiorca treści mógł swobodnie sam dostosować format do swoich potrzeb. Więc dokument powinien być możliwy do edycji. A typ czcionki nie może rodzić dodatkowych problemów – bo przecież nie wszystkie programy mają te same biblioteki fontów. I elegancka, nawet bezszeryfowa czcionka, może zostać odczytana źle.
Są np. czcionki bezszeryfowe takie jak Aptos, czy Cambria, które w pliku PDF z ustawionym kodowaniem ANSI, będą właśnie na czytniku ekranu odczytywanie źle, bez polskich znaków, lub dodatkowymi spacjami. Bo kodowanie ANSI nie przenosi jednoznacznie informacji o znakach, a technologie asystujące czytają znaczenie tekstu na poziomie znaków Unicode.
Także najnowszy Word ma czcionki, które w starszych wersjach nie występowały. Przy otwieraniu pliku edytorem w starszej wersji te czcionki się podmieniają i znowu może pojawić się problem z czytelnością. W Libre Office nie ma w domyślnej bazie czcionki OpenSans, więc jeśli ktoś tworzy dokumenty w projekcie finansowanym ze środków publicznych, chce spełnić wymogi księgi znaków, to musi ją doinstalować. Więc musi umieć to zrobić.
To brzmi skomplikowanie, ale po prostu chodzi o to, by używać powszechnie znanych i czytelnych czcionek.
Zadrożny: Moim zdaniem tak naprawdę nie ma już dziś jednoznacznych dowodów, że czcionka szeryfowa istotnie utrudnia życie.
Owszem, europejskie standardy ETR (Easy to read) nadal rekomendują czcionki bezszeryfowe. Bo to rzeczywiście ułatwia samo czytanie. Tylko że sama czynność czytania to nie wszystko.
Ale jeśli weźmiemy pod uwagę to, po co czytamy, jakie informacje czerpiemy z kontekstu, to sprawa w ogóle przestaje być taka jednoznaczna. Przy odbiorze czcionki ważny jest przecież np. kontekst kulturowy, w jakim wyrośliśmy.
Wiemy, że teksty urzędowe są poważniej traktowane, jeśli są pisane Timesem New Romanem. To się wiąże z romańskim rodowodem tej czcionki. I dzieje się podświadomie.
Wyrozębska: Rozumiemy, że czcionka Times New Roman bywa postrzegana jako bardziej formalna, może być kojarzona na przykład z publikacjami naukowymi i przez wiele lat stanowiła domyślny krój w edytorach tekstu. Jej „instytucjonalny” charakter wynika więc przede wszystkim z tradycji typograficznej.
Trudno natomiast uznać Calibri za krój mniej profesjonalny, zwłaszcza że jego projekt opiera się na klarownych, prostych formach liter, które sprzyjają szybkiemu i bezwysiłkowemu odczytywaniu tekstu.
Z perspektywy dostępności ważnym kryterium profesjonalizmu jest nie tylko tradycja typograficzna, lecz przede wszystkim funkcjonalność i możliwość bezproblemowego odczytania treści przez jak największą liczbę odbiorców.
Zadrożny: Dlatego czcionki bezszeryfowe świetnie nadają się np. do ogłoszeń i reklam.
Wiadomo też, że osoba, która mało czyta, lepiej przyswoi sobie tekst napisany czcionką bezszeryfową. Ale już komuś, kto czyta dużo, łatwiej się będzie czytało tekst Timesem New Romanem.
Co więcej, o ile treść przekazana czcionką bezszeryfową łatwiej się czyta, to lepiej zapamiętuje się treść napisana czcionką szeryfową. Jej krój skłania do skupienia. O ile sama czcionka wyglądać znajomo.
A na papierze?
Zadrożny: Na papierze różnica jest i tak mniejsza niż na ekranie. Więc od kilku lat już uważam, że pisma urzędowe powinny być pisane Timesem New Romanem.
Ale czy tak będzie za kilka lat? Przecież coraz bardziej znaną i rozpoznawalną czcionką staje się np. bezszeryfowa Roboto, bo używana jest domyślnie w usługach Google’a i na urządzeniach z Androidem.
Katarzyna Jaszczak-Bukowska: To się wzięło z przekonania, że zwłaszcza w przypadku małych czcionek należy unikać właśnie dodatkowych ozdobników. Np. kursywy. Stąd już myśl, że i szeryfy są zbędnym ozdobnikiem.
Ten proces można zrozumieć. Wprowadzanie zasad dostępności jest naprawdę trudne, bo wymaga odwrócenia perspektywy. Nauczenia się zauważania, że ludzie są różni i mają różne potrzeby. To wymaga nieustającego sprawdzania, pytania, czy tekst jest do odczytania – łatwiej przyswoić sobie prostą zasadę, że np. „nie używamy czcionek szeryfowych”. I ta zasada powstała jakoś w biegu.
Zadrożny: Zmiana czcionek na bezszeryfowe jest prosta, widać ją i wszyscy myślą, że problem z dostępnością mają z głowy. A tak nie jest. Weźmy opisy alternatywne do zdjęć i elementów graficznych w publikacjach cyfrowych (chodzi o niewidoczne dla widzących, ale czytane przez czytniki opisy tego, co przedstawia ilustracja w kontekście tekstu – red.). To się nam już prawie udało wdrożyć w instytucjach publicznych, ale ile wysiłku kosztowało! Bo tego braku na pierwszy rzut oka nie widać.
Połowa urzędów w Polsce nadal nie respektuje minimalnych zasad dostępności. Nie ma deklaracji dostępności. Więc nie dowiem się, jakie problemy z dostaniem się do budynku i poruszaniem się po nim będę miał. Nie poinformują mnie, czy ich strony albo aplikacje spełniają minimalne warunki, by osoba z niepełnosprawnością wzroku mogła z nich skorzystać. Więc co z tego, że mają Calibri?
Zatem w skłanianiu polskiej administracji do zmiany czcionki chodziło głównie o zwrócenie uwagi na problem dostępności. Tyle że poszło to w zła stronę?
Jaszczak-Bukowska: Ulegliśmy na parę lat mitowi braku szeryfów. Był też mit, że czcionka ma mieć wielkość minimum 12 punktów. Tak się przełożyło zalecenie, że czcionka ma być widoczna. Ale to, jaka naprawdę powinna być, zależy przecież od tego, dla kogo to dokument, w jaki sposób jest prezentowany, jakie jest jego przeznaczenie. Nie ma też minimalnych wartości czcionki w dokumencie.
Warto jednak pamiętać, że zmiana czcionki w administracji następowała wraz z jej cyfryzowaniem się.
Czcionki szeryfowe, takie jak Times New Roman, sprawdzały się świetnie w pismach drukowanych, w obrocie papierowym. Na wydruku wyglądają bardziej precyzyjnie. Zaś Calibri było znakiem rewolucji – przechodzenia na obieg cyfrowy.
Tylko że Times New Roman w wersji cyfrowej nie jest gorszy od Calibri.
Zadrożny: A wiecie, że czcionka Times została zaprojektowana dla gazety „Times”, a Times New Roman była przeprojektowana na potrzeby druku i wyświetlania na białym tle? Bo „Times” był drukowany na żółtym papierze.
Jaszczak-Bukowska: Ale skoro już wiemy, że dostępność nie zależy od szeryfów w czcionce, tylko jest dużo bardziej złożoną sprawą, to warto się w niej szkolić. Pracuję w projekcie Szkoła Dostępności Cyfrowej, gdzie szkolimy razem z Ministerstwem Cyfryzacji i Certes w tworzeniu dokumentów dostępnych dla wszystkich i dla każdego. Skoro więc OKO.press zapytało o czcionki, to napiszcie też i o tym.
Zapraszamy do projektu, jest całkowicie darmowy, trwa cztery tygodnie, po pięć dni. Zapraszamy wszystkich, kto chciałby tylko dołączyć, w Warszawie, w Krakowie, czy we Wrocławiu.
Chodzi o to, by administracja mogła sobie tworzyć w Timesie New Romanie albo w Calibri – byleby tylko dała nam możliwość zmiany czcionki na taką, jaką chcemy? Różnorodnie?
Nie tylko administracja. Wszyscy.
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze