Znamy już założenia długo zapowiadanego projektu Solidarnej Polski, który ma zapewnić transparentność funkcjonowania organizacji pozarządowych. W jego myśl Ministerstwo Sprawiedliwości utworzy rejestr organizacji „wspieranych ze środków zagranicznych”. W rejestrze mają się znaleźć te organizacje, których co najmniej 10 proc. przychodów pochodzi „od obcych obywateli, od spółek z kapitałem obcym”.
Taka organizacja dostanie „status organizacji finansowanej ze środków zagranicznych”. W przypadku niezgłoszenia się przez organizację do takiego rejestru grozić będzie kara finansowa (nawet 50 tys. złotych), a nawet wykreślenie z rejestru organizacji. Dodatkowo, w zależności od procenta, jaki stanowią w jej budżecie środki zagraniczne, organizacja musiałaby w dużej części materiałów, a nawet na wszystkich materiałach audiowizualnych informować o swoim statusie „finansowanej z zagranicy”. Co roku obowiązywałoby ją dodatkowe szczegółowe sprawozdanie składane do Ministerstwa Sprawiedliwości.
Pomysły SP spotykają się z medialną krytyką, bo nietrudno dopatrzeć w nich inspiracji rozwiązaniami z Rosji i Węgier. Ministrowi środowiska Michałowi Wosiowi, który jest jednym z ojców projektu, te porównania są nie w smak. Do tego stopnia, że postanowił wysłać wezwania przedsądowe do redakcji Gazety Wyborczej z żądaniem usunięcia dwóch tekstów publicystycznych dotyczących całej sprawy: „Czy minister Woś to płatny agent zagranicy?” Marka Beylina oraz „Minister środowiska pojętnym uczniem Putina” Michała Olszewskiego.
Apelujemy do ministra Wosia: Ministrze, nie zapomnij o nas!
- 10 maja napisaliśmy, że ustawa Wosia jest „rodem z putinowskiej Rosji”;
- 9 sierpnia stwierdziliśmy, że projekt ustawy ma na celu piętnowanie i kontrolowanie organizacji pozarządowych;
- 10 sierpnia pisaliśmy, że SP chce przy pomocy ustawy stygmatyzować niewygodne NGOsy.
Obcy wywiad, cyrylica, możni tego świata
We wtorek Woś był gościem „Kwadransa politycznego” w TVP1, gdzie opowiadał o tym, co pchnęło go wkroczenia na drogę sądową. Stwierdził, że teksty Wyborczej to manipulacje i kłamstwa, przed którymi ma prawo się bronić.
"Tam były hasła sugerujące, że jestem agentem zagranicy. Nigdy przy ustawie o NGOsach nie mówiliśmy o agentach zagranicy. Wyborcza próbuje narzucić narrację"
fałsz. minister rzeczywiście insynuował, że za NGO-sami stoją obce państwa
-wyjaśniał minister Woś.
Rzeczywiście, słowo agent mogło z ust ministra nie paść. Ale w ostatnich miesiącach Woś mówił – w mniej lub bardziej pokrętny sposób – że ustawa jest potrzebna, bo NGOsy za pieniądze obcych państw próbują sabotować polską politykę. Różnica jest zatem żadna.
W wywiadzie dla TV Trwam 9 maja 2020 twierdził, że:
- „Polacy mają prawo wiedzieć, czy ci, którzy mocno protestują przy jakiejś inwestycji, przy Mierzei Wiślanej, czy te organizacje działają w interesie Polaków, na prośbę Polaków, ze składek Polaków, czy też działają tam zagraniczne organizacje, które powodują, że niektórzy dostają nawet wynagrodzenie, żeby w tym konkretnym miejscu protestować„.
- „Trwa przekop Mierzei Wiślanej, część organizacji wyraża z tego powodu głębokie niezadowolenia. Niektórzy mówią, że ekspertyzy, które pokazują, że ten przekop nie powinien mieć miejsca, pierwotnie były pisane – nie wiem, to jest do sprawdzenia – cyrylicą”.
Równie odważne tezy stawiał Woś 7 sierpnia 2020 r. w audycji „Sygnały dnia” Programu Pierwszego Polskiego Radia :
- „Tajemnicą poliszynela jest, że duża część organizacji ekologicznych właściwie działa po ty, by wykonywać pewne polecenia wielkiego biznesu, wielkiego kapitału, czy możnych tego świata”;
- twierdził, że trzeba się zastanowić, „czy tu nie chodzi o jakieś większe sprawy, o wykorzystywanie przez grupy lobbystyczne, czasami także przez wywiady”.
Nawet w trakcie wtorkowej rozmowy w „Kwadransie politycznym”, gdy Woś odpierał zarzuty, że ustawa jest szykaną, twierdził, że ma służyć tylko temu, by „Polacy wiedzieli, czy dana organizacja ma dobre intencje”.
Woś wzoruje się na demokracjach?
Woś zawzięcie forsował również tezę, że projekt ustawy nie powinien wzbudzać żadnych obaw i zastrzeżeń, ponieważ…
"To są rozwiązania, które od lat funkcjonują w Stanach Zjednoczonych, od lat funkcjonują w Izraelu, czy w innych państwach z ugruntowaną demokracją"
zbity zegar. W USA ich nie ma, a w krajach takich jak Izrael to niedemokratyczne narzędzie opresji
Pochwalić można przytomność umysłu ministra, który nie wymienił wśród „ugruntowanych demokracji” Węgier i Rosji. Nie oznacza to jednak, że jego wypowiedź jest prawdziwa.
Po pierwsze, takie rozwiązania w USA nie istnieją, co wyjaśnialiśmy już w poprzednich tekstach. Woś odwołuje się najprawdopodobniej do amerykańskiego prawa Foreign Propagandists Registration Act (FARA), które pochodzi z lat 30. (1938) i nie dotyczy organizacji pozarządowych. FARA rejestruje podmioty prowadzące lobbing polityczny – wpływające na proces stanowienia prawa i politykę państwa. Stworzone w czasach zimnej wojny miało chronić przed tajnymi agentami. Od tego czasu wprowadzono do ustawy wiele poprawek, a jej zakres jest systematycznie ograniczany.
Inaczej sprawa wygląda w przypadku Izraela, gdzie rzeczywiście funkcjonuje ustawa, która przypomina propozycję Solidarnej Polski. W Izraelu od 2016 roku grupy i organizacje działające na rzecz praw człowieka, które otrzymują ponad połowę finansowania spoza kraju, także z Unii Europejskiej, muszą o tym informować w raportach i w oficjalnej komunikacji. Co to oznacza? Do każdego maila, newslettera, korespondencji pocztowej, wniosku grantowego, ale także w kontakcie z prasą musi być dołączona adnotacja, że „ta organizacja jest finansowa ze środków zagranicznych”.
Benjamin Netanyahu używa ustawy nazywaną przewrotnie „transparency bill”, by naznaczyć organizacje, które monitorują przestrzeganie praw człowieka w Autonomii Palestyńskiej, a więc – w rozumieniu premiera – są wrogami interesów Izraela. Ustawę skrytykowały międzynarodowe gremia m.in. Komisja Europejska, która stwierdziła, że stoi ona w sprzeczności z zasadami wolności słowa, pluralizmu i demokracji.
Kręci i mataczy, wije się jak papier toaletowy w klozecie.
Zamiast z otwartą przyłbicą powiedzieć – bo prezes i Zoberja ich tu nie chcą i tyle.
Jak na takich chojraków narodowej rewolucji, wybrańców opatrzności i ludu, coś to prawactwo za wiele się tłumaczy i kluczy.
Czyżby "wykreślenie z listy", niewygodnych dla władzy organizacji pozarządowych, byłoby ich krajową d e l e g a l i z a c j ą, której nie śmią tak nazwać?
Jakie konsekwencje wstrzymują ich od bezpośrednich działań, a przede wszystkim od nazywania rzczy po imieniu, skoro racja jest po ich stronie?
Cóż, ciemny lud nie czyta OKO, nie sprawdza niczego, tylko wierzy na słowo takiemu jak Woś. Bo im samym odpowiada taka retoryka. Bo wschodni model polityczny jest im bliższy, niż zachodnia demokracja. Przecież oni nie są finansowani przez zagranicę, ich nikt nie dyskryminuje, więc o co chodzi? A wszelkie zło pochodzi od "nich"…
Święte słowa paniedzieju!
Czy wolski odłam pewnej brazylijskiej sekty katolickiej mający olbrzymi wpływ na rząd także zostanie w ramach nowej zamordystycznej ustawy starannie prześwietlony? Czy wyjdą na jaw powiązania finansowe tej organizacji wprowadzającej katolicki szariat w Polsce?
Nawet gdyby te masy czytały takie OKO, nic by to niedało.
Powszechnie pojęte poczucie własnej racji u spauperyzowanych mas, to cwaniackość na przekór logice, nawet prostej i czytelnej argumentacji.
Właśnie ją wyśmiewają jako, "uważającą się za lepszą" i "inteligencką".
Będą mogli się przynajmniej konkretnie powkuriać, kiedy znów usłyszą: " i widzicie co z tego macie"?
Siusiu, paciorek i spać, biedny rozumie.
Jestem dziwnie pewny, że jak w wielu innych ustawach znajdzie się wyjątek dla "działalności religijnej".
Małymi krokami w kierunku Rosji i Białorusi zmierzamy. Już tylko kasa z UE trzyma obecnie rządzących na minimalnym poziomie standardów demokratycznych. Dramat i tragedia za sprawą 10,5mln osób, którzy dali się przekupić własną kasą i wmówić sobie, że głównym problemem są LGBT.
No właśnie, jeśli już o kasie z UE mowa, to przecież też są środki zagraniczne. Czyli wszelakie ngos biorące dotacje z UE też się zalapie? Z tymi z Torunia włącznie?
Ten matoł boi się zesłania na zielona trawkę. Popisuje się przed władcami PiS-u. Oczywiście głupota, bo czym innym się wyróżnia?