0:00
0:00

0:00

"Po raz pierwszy w naszej historii jesteśmy w stanie pogodzić trzy najważniejsze zasady naszej polityki energetycznej: bezpieczeństwo energetyczne, konkurencyjność cenową i dbałość o środowisko" - powiedział premier Mateusz Morawiecki podczas expose na rozpoczęciu posiedzenia Sejmu nowej kadencji 19 listopada 2019 roku.

Niestety, szef rządu nie wyjaśnił choćby tego, jak wspomniana "dbałość o środowisko" godzi się z postulatem zapowiadanych "potężnych inwestycji" nie tylko w energetykę odnawialną, ale również energetykę konwencjonalną. Czyli również - choć premier unikał tego słowa jak ognia - w węgiel.

Wystąpienie premiera w części poświęconej klimatowi i czystości powietrza było deklaracją energetycznego status quo połączonego z lukrowaniem dotychczasowych wątpliwych sukcesów rządu PiS.

Przeczytaj także:

Wstydliwe słowo na "w"

"Tradycyjna energetyka jeszcze długo będzie ważna w naszym systemie elektroenergetycznym" - powiedział Morawiecki. "Nie godzimy się również na dyskryminację i nieuwzględnienie naszego punktu wyjścia. Musimy mieć pewne dostawy prądu" - dodał w innym momencie.

Komunikat był jasny, choć niewypowiedziany wprost: zostajemy przy węglu.

Premier nie tylko nie podał daty odejścia od węgla, ale również nie zarysował - ani nawet nie zapowiedział - żadnego planu dekarbonizacji Polski.

Wydaje się to być spójne ze stanowiskiem prezentowanym w ostatnich dniach przez Michała Kurtykę, dopiero co powołanego na stanowisko szefa Ministerstwa Klimatu. Kurtyka w swoich ostatnich medialnych wystąpieniach również nie wypowiada słowa na "w".

Sztywne stanowisko Morawieckiego w sprawie "tradycyjnej energetyki" i nieobecność tematu dekarbonizacji w wypowiedziach ministra klimatu nie zapowiadają więc żadnego przełomu.

Słychać to było już w słowach Kurtyki z kwietnia 2016 roku, gdy jeszcze był podsekretarzem w nieistniejącym już Ministerstwie Energii. Mówił wtedy, że Polska może być liderem w obszarze "czystych technologii węglowych" (np. tzw. błękitny węgiel). "Ich umiejętne wykorzystanie pozwoli m.in. na zachowanie wysokiego stopnia bezpieczeństwa energetycznego opartego na krajowych zasobach paliw" - powiedział.

Tymczasem, jak pisał we wrześniu 2019 roku, portal "Wysokie Napięcie", w ciągu kilku najbliższych lat staniemy się trzecim największym w Europie emitentem CO2. A

przyrost emisji per capita w 2018 roku był w Polsce wyższy nawet od Chin i Indii - w atmosferę wypuściliśmy 322,5 mln ton dwutlenku węgla, co dało nam niechlubne czwarte miejsce w Europie w rankingu emitentów.

Hamowanie OZE

Ale to wszystko nie znaczy, że premier chce ograniczać się tylko do palenia węglem czy gazem. Bo - jak powiedział - "realia się zmieniają": "kiedyś nie było nas stać na rozwijanie źródeł odnawialnych, a teraz nie stać nas na to, by ich nie rozwijać".

Morawiecki pokłada wielką wiarę - a przynajmniej tak 19 listopada deklarował z mównicy sejmowej - w OZE. Bo, jak mówił, "może to dać potężny impuls rozwojowy dla polskiego przemysłu". I zapowiedział powołanie rządowego pełnomocnika ds. OZE. To krok w dobrym kierunku, jednak premier ani słowem nie zająknął się o tym, że

rząd PiS od 2017 roku hamował rozwój odnawialnych źródeł energii w Polsce.

"Przez pierwsze półtora roku wstrzymywaliśmy rozwój OZE, bo była niepewność co do przyszłości źródeł węglowych" - tłumaczył tę sytuację we wrześniu 2019 na Ogólnopolskim Szczycie Gospodarczym w Siedlcach Krzysztof Tchórzewski, były minister energii. Zastrzegał przy tym - choć to kompletnie niezrozumiałe - iż "nie można powiedzieć, że z powodu chwilowej przerwy w działaniach zostaliśmy w tyle".

W kontekście energii - ale zupełnie marginalnie - pojawił się temat energii jądrowej, choć bez szczegółów. Faktycznie budowa elektrowni znajduje się dopiero w fazie koncepcyjnej - zapisano ją we wciąż roboczej Polityce energetycznej Polski do 2040 roku.

Czarne chmury w "Czystym Powietrzu"

Niewiele miejsca w swoim wystąpieniu premier Morawiecki poświęcił "Czystemu Powietrzu" - czołowemu rządowemu projektowi, który ma być odpowiedzią na problem smogu. Bo polskie miasta należą do najbardziej zanieczyszczonych w Europie.

"Polacy mają prawo do tego, by ich dzieci mogły oddychać czystym powietrzem. To jest normalność, to nie jest ideologia. To dobro publiczne, które nie zna podziałów politycznych. Będziemy więc dalej intensywnie rozwijać program »Czyste Powietrze«" - mówił.

Trudno powiedzieć, co szef rządu miał na myśli, mówiąc o "intensywnym rozwijaniu programu", bo

"Czyste Powietrze" - choć w założeniu dobre - wciąż pozostaje nieprzejrzyste: realizacja programu się ślimaczy, a Komisja Europejska ma do niego zastrzeżenia.

Program wystartował we wrześniu 2018 roku. Zakłada dofinansowanie wymiany pieców i termomodernizacji 4 mln budynków w ciągu 10 lat. Czyli - dzieląc równo - 400 tys. rocznie. Ale przez ponad rok działania programu podpisano zaledwie 60 tys. umów na 100 tys. złożonych wniosków.

"To jest bardzo dobry start" - robił dobrą minę do złej gry Michał Kurtyka w RMF FM 16 listopada. "To jest start żółwia" - ripostował Krzysztof Ziemiec, który tym razem pozwolił sobie na krytykę polityka PiS.

Jednak mizerne tempo to nie jedyny problem z "Czystym Powietrzem". Po pierwsze, banki niespecjalnie chętnie udzielają pożyczek na wkład własny beneficjentów do programu. Po drugie, zastrzeżenie do programu zgłasza Komisja Europejska, bo "Czyste Powietrze" pozwala na wymianę starych "kopciuchów" na nowocześniejsze kotły na węgiel, ale UE nie chce już finansować inwestycji węglowych.

;
Na zdjęciu Robert Jurszo
Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze