Wyłączenie trzech legalnie wybranych sędziów, a dopuszczenie do orzekania "dublerów" oraz sędziego zaangażowanego w tworzenie zaskarżonego prawa, niewpuszczenie na salę kamer, zrywana transmisja w Internecie, i na koniec mocno wątpliwy wyrok uznający zgromadzenia wg PiS za konstytucyjne. Tyle zostało z Trybunału po roku torturowania go przez PiS
Jaki Trybunał, taka transmisja - po Internecie krążą drwiny z powodu zerwania internetowej transmisji (patrz zdjęcie) w kluczowym momencie ogłaszania "kluczowych motywów wyroku" TK, który uznał dziś (16 marca) ustawę o zgromadzeniach za zgodną z Konstytucją.
Wymyślona przez Prawo i Sprawiedliwość ustawa o zgromadzeniach ma uprzywilejować miesięcznice smoleńskie. Wprowadzono zapis, że dwie demonstracje musi dzielić przynajmniej sto metrów - w efekcie uprzywilejowana jako "zgromadzenie cykliczne" miesięcznica, wyprze z Krakowskiego Przedmieścia kontrdemonstracje Obywateli RP, którzy skandując "katastrofa, a nie zamach" psują nastrój prezesowi Kaczyńskiemu.
Konstytucyjność nowego prawa jest wątpliwa - poważne zastrzeżenia do niej zgłosiły organizacje pozarządowe, Rzecznik Praw Obywatelskich i Sąd Najwyższy. Ustawa nie tylko ogranicza swobodę demonstrowania, ale narusza zasadę, że prawo nie działa wstecz i ogranicza prawo do odwołania się organizatorów demonstracji od decyzji wojewody.
Nowe prawo budziło tak duże kontrowersje, że prezydent Andrzej Duda zdecydował się 29 grudnia 2016 nie podpisywać ustawy, ale skierować ją do Trybunału Konstytucyjnego. Dla prezydenta to wygodne wyjście. Z decyzją czekał na przejęcie Trybunału Konstytucyjnego przez PiS po bezprawnym powołaniu Julii Przyłębskiej na prezesa TK.
Podporządkowany PiS Trybunał orzekł, że prawo o zgromadzeniach jest zgodne z konstytucją. Prezydent - zgodnie z art. 122 ust. 3 Konstytucji RP - "nie może odmówić podpisania ustawy, którą TK uznał za zgodną z Konstytucją". W ten sposób Andrzej Duda uzyska rozgrzeszenie z podpisania ustawy uchwalonej dla komfortu prezesa Kaczyńskiego i jego miesięcznic.
Dzisiejsza rozprawa nazwana jest rozprawą w pełnym składzie, czyli minimum 11 sędziów TK. W rzeczywistości pokazuje jednak, jak okaleczoną instytucją jest Trybunał Konstytucyjny po roku wojny prowadzonej przez władze z sądem konstytucyjnym i jego pozycją w ustroju państwa:
Efektem rozprawy jest wydanie wyroku przez osoby do tego nieuprawnione. Może to stanowić podstawę do kwestionowania wyroku i podejmowanych na jego podstawie decyzji przed polskimi, a przede wszystkim międzynarodowymi sądami.
A jeśli Europejski Trybunał Praw Człowieka uzna, że wadliwy wyrok spowodował naruszenie praw i wolności obywatelskich przez Polskę, powstanie chaos prawny, a Polska będzie musiała płacić odszkodowania.
Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.
Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.
Komentarze