0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Giorgi ARJEVANIDZE / AFPFot. Giorgi ARJEVANI...

Dwunastej nocy protestów pod gruzińskim parlamentem stanęła trumna. Przynieśli ją młodzi ludzie, dwie dziewczyny i dwóch chłopaków. Zanim postawili ją na ziemi, zgodnie z gruzińskim obrządkiem, okręcili się z nią trzy razy. To prewencja. Jak się obróci trzy razy, to nieboszczyk nie wróci do domu jako upiór. W środku leżała kukła z uśmiechniętą twarzą Bidziny Iwaniszwilego. Otoczyli ją sztucznymi kwiatami, polali benzyną i podpalili.

Smutna choinka

Staliśmy nad nią z kamerami i komórkami. Nikomu nie było smutno, nikt nie był nawet przerażony. Kilka kroków dalej władza ustawiła noworoczną choinkę (na zdjęciu na górze). Wielką na piętnaście metrów, ozdobioną olbrzymimi srebrnymi bombkami. Burmistrz stolicy, Kacha Kaladze, uprzedził protestujących, by jej nie ruszali. „Dotknięcie drzewka będzie traktowane jak zamach na dzieci”, powiedział. Bo świąteczne drzewko stanęło tam z myślą o nich. Nieważne, że nikt go tam nie chciał. Że to miejsce brutalnego tłumienia buntu. Nieważne, że stoi na tle parlamentu, który po dwóch tygodniach protestów wygląda jakby przetrwał wojnę: obity, pokaleczony, okopcony, ciemny i smutny.

Choinka też jest smutna. Protestujący powiesili na niej zdjęcia pobitych i torturowanych przez służby osób. I tych, których aresztowano w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Trochę się nazbierało. Władze zatrzymały ponad 400 osób, 300 z nich zgłosiło brutalne traktowanie w areszcie, a ponad 70 przedstawicieli mediów zostało dotkliwie pobitych podczas wykonywania obowiązków służbowych.

Choinka też jest smutna. Protestujący powiesili na niej zdjęcia pobitych i torturowanych przez służby osób. I tych, których aresztowano w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Trochę się nazbierało. Władze zatrzymały ponad 400 osób, 300 z nich zgłosiło brutalne traktowanie w areszcie, a ponad 70 przedstawicieli mediów zostało dotkliwie pobitych podczas wykonywania obowiązków służbowych.

Przeczytaj także:

Mimo to, na ulicach Tbilisi trochę się uspokoiło. Nie ma już fajerwerków ani barykad. Armatki wodne stoją gotowe do użycia, a robokopy i specnaz siedzą w rzędem poustawianych autobusach. Jest ich wielu. Ludzie mówią, że jakieś 4 tysiące. Czekają na rozkazy. Tylko protestujących na ulicach codziennie przybywa. Nadal mają gwizdki, transparenty, lasery i determinację. Bo to walka o wszystko. I ostatnia nadzieja.

  • Chcą powtórzenia wyborów parlamentarnych, które uważają za sfałszowane.
  • I chcą do Europy.
  • Z każdym dniem coraz bardziej chcą też obalenia rządu Gruzińskiego Marzenia. Ale ten nie myśli odchodzić.
;
Na zdjęciu Stasia Budzisz
Stasia Budzisz

Stasia Budzisz, tłumaczka języka rosyjskiego i dziennikarka współpracująca z "Przekrojem" i "Krytyką Polityczną". Specjalizuje się w Europie Środkowo-Wschodniej. Jest autorką książki reporterskiej "Pokazucha. Na gruzińskich zasadach" (Wydawnictwo Poznańskie, 2019).  

Komentarze