Po zliczeniu 99 procent głosów urzędujący prezydent Recep Tayyip Erdoğan ma niecałe 5 pkt. proc. przewagi nad kandydatem opozycji, ale nie wygrywa w I turze. Jego partia AKP zdobywa także większość w parlamencie.
W drugiej turze kluczowe będzie, co zrobią wyborcy tego trzeciego — Sinana Oğana, który zdobył 5,28 proc. głosów.
Wybory w Turcji mają swoją specyfikę. Nie ma tu exit-polli. Cząstkowe wyniki są zliczane samodzielnie przed dwie agencje informacyjne. Obie mają dostęp do danych z oficjalnego systemu liczenia głosów Państwowej Komisji Wyborczej. Ale zliczają głosy inaczej, dlatego co innego wychodziło im przez całe popołudnie 14 maja. Opozycja zaczęła nawet mówić o manipulacji, bo według państwowej agencji wyraźnie prowadził Erdoğan.
Dopiero późnym wieczorem wyniki z obu agencji zaczęły się zbliżać do siebie: Erdoğan wygrywał, ale nie osiągał 50 proc. Choć jeszcze po godz. 1 w nocy ogłosił, że wierzy nadal w wygraną w pierwszej turze, po chwili ta agencja, która podawała korzystniejsze dla niego wyniki, pokazała, że Erdoğan otrze się o 50 proc. od spodu. I to się już nie zmieniło.
Oficjalne wyniki komisja wyborcza poda dopiero po rozpatrzeniu protestów wyborczych. Może nawet za kilka dni.
Na razie muszą nam więc wystarczyć wyniki podane przez państwową Anatolijską Agencję Prasową i niezależną agencję ANKA. O godz. 2:30 naszego czasu obie podawały wyniki tylko delikatnie się różniące, ale zgodne w tym, że będzie II tura.
Erdoğan miał 49,28 proc. poparcia, zaś kandydat zjednoczonej opozycji Kemal Kılıçdaroğlu - 45,02 proc. Zaś trzeci kandydat Sinan Oğan – 5,28 proc.
Erdoğan - 49,25 proc., Kılıçdaroğlu - 45,05 proc., Sinan Oğan - 5,28 proc.
Obie agencje podały też wynik dla czwartego kandydata w tych wyborach, Muharrema İnce, który w czwartek 11 maja ogłosił rezygnację. Państwowa Komisja Wyborcza nie miała już czasu na wydrukowanie nowych kart do głosowań, w związku z czym wyborcy, którzy nie odnotowali jego rezygnacji, mogli oddać na niego głos. Było ich — wedle obu agencji 0,42 proc. Głosy te będą zmarnowane.
Jak wynika z danych Anatolijskiej Agencji Informacyjnej, frekwencja była bardzo wysoka: 88,79 proc.
Kluczowe będzie teraz, co zrobią wyborcy Sinan Oğana, trzeciego kandydata w tych wyborach, który zdobył ok. 5,27 proc. głosów. Oğan to polityk skrajnie prawicowy, który pierwszy raz do parlamentu wszedł z list MHP — Partii Ruchu Narodowego, która tworzy koalicję z Erdoğanem. Pod względem orientacji politycznej bliżej mu zatem do urzędującego prezydenta.
Z Kılıçdaroğlu łączy go jednak wspólny postulat dotyczący rozwiązania kwestii milionów uchodźców z Syrii, Iraku i Afganistanu, którzy od 2015 roku przebywają w Turcji na mocy umowy z UE. Oğan znacznie mocniej niż Kılıçdaroğlu postulował wysiedlenie uchodźców do strefy zdemilitaryzowanej na północy Syrii.
Tureccy komentatorzy mówią więc, że jest dość prawdopodobne, że część jego głosów przejdzie dla Erdoğana, a część dla Kılıçdaroğlu. Oğan sam nie złożył jeszcze żadnej deklaracji w tym temacie.
Głosowanie w wyborach prezydenckich i parlamentarnych trwało w niedzielę 14 maja między 8 a 17 czasu lokalnego. Teoretycznie wyniki wyborów powinny były zostać podane już kilka godzin później.
Liczenie głosów trwało nadal po dziewięciu godzinach od zamknięcia lokali, a Państwowa Komisja Wyborcza ponownie przeliczała głosy z kilku okręgów, w których natychmiast zgłoszono protesty wyborcze.
Kandydat opozycji Kemal Kılıçdaroğlu wyszedł do dziennikarzy przed północą naszego czasu i powiedział:
„Nie blokujcie rozstrzygnięcia, nie blokujcie woli narodu! Wzywam wszystkich obserwatorów i komisarzy wyborczych: nie opuszczajcie lokali wyborczych, dopóki trwa liczenie głosów!”.
Kılıçdaroğlu powiedział, że w Ankarze zgłoszono w wątpliwości w 300 lokalach wyborczych, w Stambule w 783. Wezwał też Państwową Komisję Wyborczą do odpowiedzialnego postępowania.
Obóz zjednoczonej opozycji miał obserwatorów w każdej komisji wyborczej w kraju, którzy na bieżąco monitorowali postępy w liczeniu. Według tych danych opozycja prowadziła w trzech największych ośrodkach: Stambule, Izmirze oraz Ankarze. Kemal Kılıçdaroğlu miał zdobyć 47 proc. głosów, zaś Recep Tayyip Erdogan - 43 proc.
Z danych agencji informacyjnej Anka wynika, że kandydat opozycji Kemal Kılıçdaroğlu wygrywa w największych miastach.
Kılıçdaroğlu dominuje też nad Erdoğanem na południowym-wschodzie Turcji.
Co zaskakujące zaś, na południu, w regionach najbardziej dotkniętych trzęsieniem ziemi, w większości wygrywa Erdoğan.
Z jedenastu regionów najbardziej dotkniętych lutowym trzęsieniem ziemi, aż osiem zagłosowało ponownie na Erdoğana, który od lat dominował w tym regionie. Tylko trzy regiony: Hatay, Diyarbakır oraz Adana zagłosowały w większości na Kılıçdaroğlu. Erdoğan najlepiej radzi sobie w środkowej Anatolii, czyli tam, gdzie wygrywał do tej pory.
To jedne z najważniejszych wyborów w Turcji w ostatnich latach. Pierwszy raz sprawujących władzę od niemal 20 lat prezydent Recep Tayyip Erdoğan może stracić władzę.
Zarówno w wyborach parlamentarnych, jak i prezydenckich ścierają się przede wszystkim dwa obozy polityczne: składający się w sumie z sześciu partii opozycyjny Sojusz Narodowy oraz koalicja wyborcza kierowanej przez Erdoğana Partii Sprawiedliwości i Rozwoju, oraz Partii Ruchu Narodowego.
Według danych niezależnej agencji informacyjnej ANKA, w wyborach parlamentarnych, po zliczeniu niemal 99,6 procent głosów
Dane z Anatolijskiej Agencji Informacyjnej pokazują gorszy wynik zjednoczonej opozycji: 35,0 proc. głosów w wyborach parlamentarnych. Według AA Sojusz Ludowy zdobywa 49,5 proc. głosów. Taki wynik przekłada się na 324 miejsca w parlamencie dla partii Erdoğana oraz 211 miejsc dla obozu opozycji. Trzecią siłą w parlamencie według tych danych także jest lewicowy Sojusz Pracy i Wolności z wynikiem 10,2 proc. głosów oraz 65 miejscami.
Według wyników na ten moment partia Erdoğana nie ma większości konstytucyjnej.
Sojusz Ludowy to koalicja wyborcza Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) prezydenta Recepa Tayyipa Erdoğana oraz Partii Ruchu Narodowego (MHP). AKP to partia konserwatywna, promująca polityczny islam. MHP to ugrupowanie skrajnie prawicowe, postulujące dalszą centralizację decyzji politycznych, silne państwo narodowe i tradycyjny styl życia.
Sojusz wspierany jest przez mniejsze i w niektórych przypadkach bardziej radykalne ugrupowania: kurdyjską, sunnicką i nacjonalistyczną partię Hür Dava Partisi (sunnici stanowią pośród Kurdów mniejszość, większość Kurdów w Turcji to szyici i alewici), lewicowo-nacjonalistyczną Demokratyczną Partię Lewicy, centroprawicowa, kemalistyczną Partię Wielkiej Turcji (BTP) oraz liberalno-konserwatywną Doğru Yol Partisi (Partię Prawdziwej Ścieżki). Wszystkie te ugrupowania startowały jednak z osobnych list.
Główną siłą koalicji jest Republikańska Partia Ludowa (CHP), jedna z najstarszych tureckich partii politycznych, założona jeszcze przez Kemala Mustafę Ataturka, kultowego „ojca narodu”, założyciela współczesnej republiki tureckiej, która powstała po rozpadzie Imperium Ottomańskiego w wyniku I wojny światowej. CHP miała 146 posłów w ostatniej kadencji parlamentu. To partia centrolewicowa, lecz złożona z wielu frakcji, m.in. liberalnej, kemalistowskiej, socjaldemokratycznej oraz demokratycznej.
W poprzednich wyborach zdobyła niemal 10 proc. głosów i wprowadziła 43 posłów do 600-osobowego, jednoizbowego parlamentu. İYİ to partia prawicowa, nacjonalistyczna, przeciwna multikulturalizmowi i postulująca bardzo restrykcyjną politykę migracyjną.
Pozostałe partie koalicji to partie bardzo małe, które nie były obecne w parlamencie ostatniej kadencji lub miały maksymalnie kilku posłów. To powstała z rozłamu AKP, założona przez byłego ministra finansów Ali Babacana centroprawicowa, liberalno-konserwatywna, proeuropejska Partia Demokracji i Rozwoju (DEVA), założona przez byłego premiera Ahmeta Davutoğlu Partia Przyszłości (GU), poza tym Saadet (Partia Szczęścia) – 1,34 proc. (zero posłów) oraz Partia Demokratyczna (następczyni Partii Prawdziwej Ścieżki, 2 posłów w parlamencie ostatniej kadencji).
Obóz zjednoczonej opozycji wspierany jest również przez bardzo popularnych prezydentów dwóch największych tureckich miast: Ekrema Imamoğlu, prezydenta Istanbułu oraz Mansura Yavaşa z Ankary.
Poza tym trzecią największą siłą w Turcji jest kurdyjska, centrolewicowa Demokratyczna Partia Ludowa (HDP). Partia opowiada się za większą ilością swobód obywatelskich, sprzyja redystrybucji finansowej od bogatych do biednych i ma marzenie o otwartym świecie bez granic. Obecnie toczy się wobec niej postępowanie o rzekome powiązania z kurdyjskimi bojownikami. Grozi jej delegalizacja.
Pod koniec kampanii wyborczej zarówno lider zjednoczonej opozycji Kemal Kılıçdaroğlu, jak i prezydent Recep Tayyip Erdogan apelowali do wyborców o pójście do głosowania, bo stawka w tych wyborach jest naprawdę wysoka.
Erdogan twierdził, że toczy się walka o niepodległość, o niezależność, o wolność od obcych wpływów, zaś Kılıçdaroğlu, że to starcie „nowego ze starym”.
W wideo udostępnionym na Twitterze w sobotę 13 maja Kılıçdaroğlu mówił: „Wchodzimy w drugie stulecie (…) Prawdziwy patriotyzm to nie ślepe podporządkowywanie się władzy. To miłość do kraju wystarczająco głęboka, by wykorzeniać niesprawiedliwość, sprzeciwiać się oszustwom (…) Skupcie całą swoją energię na budowaniu nowego, a nie na walce ze starym. Bądźcie patriotami”.
Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.
Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.
Komentarze