0:000:00

0:00

Warszawska Fundacja Nowej Kultury Bęc Zmiana otrzymała w środę 4 kwietnia 2018 pocztówkę od nieznanego nadawcy. Na jednej stronie widnieje zdjęcie bramy obozu Auschwitz i napis „Arbeit Macht Frei”, na odwrocie krzyż celtycki i napisy „White Power” oraz „WYPIERDALAĆ ŻYDY Z MOKOTOWSKIEJ”. Pocztówka jest ewidentnie rasistowska i antysemicka.

Bogna Świątkowska, szefowa Fundacji, zgłosiła sprawę policji: „Jeżeli nawet to jest durny wybryk, to należy pokazać, że takie wybryki nie powinny być tolerowane. To jest zło. Występowanie takich komunikatów naszym życiu publicznym nie jest śmieszne” - powiedziała OKO.press.

Wcześniej Świątkowska zamieściła zdjęcia pocztówki na stronie fundacji na Facebooku. Po kilku godzinach zdjęcia zniknęły, a strona Fundacji została zablokowana:

„FB zdjął stronę Fundacji Bęc Zmiana za naruszanie zasad społeczności, czyli opublikowanie pocztówki, jaką dziś dostaliśmy o treści nawołującej do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych czyli art. 256 KK”

- napisała Świątkowska na prywatnym profilu. „Algorytm rozpoznał symbol słusznie uważany za wrogi ludzkości” - mówi OKO.press.

Czy Poczta ma się uczyć od Facebooka?

Czy Poczta Polska zgodnie z prawem mogłaby odmówić nadania lub dostarczenia takiej pocztówki? Internauci w komentarzach pisali, że Poczta powinna się uczyć od administratorów Facebooka i nie dopuszczać do krążenia nienawistnych treści.

Ale poczta różni się od administratora portalu. Pocztówka była skierowana do konkretnego adresata - Fundacji Bęc Zmiana, nie była dostępna w przestrzeni publicznej.

„Nie zachodzą więc w tym przypadku negatywne skutki związane z szeroką dostępnością mowy nienawiści w domenie publicznej.

W sieci ważny jest czas reakcji administratora portalu, który powinien szybko ją zablokować, aby nie była dalej rozpowszechniana, nie prowokowała kolejnych komentarzy etc. Nie oznacza to oczywiście, że pocztówka z mową nienawiści nie jest szkodliwym zjawiskiem, ale sytuacja operatorów pocztowych, także w świetle obowiązujących przepisów, nie jest analogiczna do sytuacji administratorów portali” - mówi OKO.press Dorota Głowacka z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

Skoro jednak pocztówka ewidentnie zawiera treści rasistowskie i mowę nienawiści, a zatem łamie art. 256 kodeksu karnego, może należałoby ją zatrzymać? Prawo pocztowe (art. 36.2) zezwala na zatrzymanie przesyłki, jeśli „stanowi przedmiot przestępstwa”: „W przypadku uzasadnionego podejrzenia, że przesyłka pocztowa stanowi przedmiot przestępstwa lub jej zawartość stanowi zagrożenie dla ludzi lub środowiska, operator pocztowy powiadamia niezwłocznie właściwe podmioty oraz zatrzymuje i zabezpiecza przesyłkę do chwili dokonania oględzin przez te podmioty”. Poczta nie może też dostarczać listów i paczek, zawierających niektóre przedmioty, np. substancje rakotwórcze, broń lub amunicję.

„Zawartości przesyłki pocztowej nie mogą stanowić:

1) narkotyki i substancje psychotropowe oraz odurzające,

2) materiały wybuchowe, łatwopalne lub promieniotwórcze,

3) rozbrojone granaty, pociski lub repliki tych urządzeń,

4) substancje promieniotwórcze i wywołujące zakażenie oraz zagrożenie dla środowiska,

5) inne przedmioty stwarzające niebezpieczeństwo dla pracowników i ludności, brudzące lub mogące uszkodzić inne przesyłki lub urządzenia pocztowe,

6) monety, banknoty i inne przedmioty wartościowe w przesyłkach innych niż z zadeklarowaną wartością,

7) płyny, z wyjątkiem próbek z mlekiem, gazy, rzeczy łamliwe i kruche,

8) żywe rośliny i zwierzęta, z wyjątkiem pszczół i piskląt ptactwa domowego,

9) prochy i szczątki ludzkie oraz zwierzęce,

10) broń i amunicja, z zastrzeżeniem podmiotów uprawnionych do nadawania na podstawie odrębnych przepisów,

11) rzeczy wymagające specjalnego traktowania w przewozie”.

OKO.press zapytało o to Biuro Prasowe Poczty Polskiej. Chcieliśmy wiedzieć, czy pracownik w urzędzie pocztowym może odmówić przyjęcia takiej pocztówki, a listonosz - jej dostarczenia.

Zapytaliśmy też, czy Poczta przyjęłaby do przekazania pocztówkę: - pornograficzną; - skierowaną do księdza, na której byłoby napisane np. „Pedały, won z Polski”.

Biuro Prasowe odpowiedziało nam, że pracowników nie interesuje treść nadawanych przesyłek - koncentrują się na opłatach i adresie:

„Prawdopodobnie ta kartka została nadana przez wrzucenie do skrzynki pocztowej.

Uwaga pracownika przystawiającego datowniki na znaczkach pocztowych skupia się na znakach opłaty i prawidłowym zaadresowaniu, a nie na treści na kartce. Podobnie pracownik doręczający korespondencję koncentruje się na odczytaniu adresu i prawidłowym doręczeniu pod wskazany adres”.

Biuro Prasowe dodaje: "Wyrażamy ubolewanie, że nasza firma została wykorzystana do doręczenia obraźliwych treści".

Poczta nie powołała się na prawo pocztowe i tajemnicę korespondencji - a mogłaby. Według art. 41 ustawy "Prawo pocztowe" Poczta ma obowiązek dochowania tajemnicy korespondencji, którą gwarantuje art. 49 Konstytucji.

Prawo pocztowe, art. 41

„1. Tajemnica pocztowa obejmuje informacje przekazywane w przesyłkach pocztowych, informacje dotyczące realizowania przekazów pocztowych, dane dotyczące podmiotów korzystających z usług pocztowych oraz dane dotyczące faktu i okoliczności świadczenia usług pocztowych lub korzystania z tych usług”.

Konstytucja, art. 49

„Zapewnia się wolność i ochronę tajemnicy komunikowania się. Ich ograniczenie może nastąpić jedynie w przypadkach określonych w ustawie i w sposób w niej określony”.

Dorota Głowacka z Helsińskiej Fundacji Praw człowieka powołuje się właśnie na te przepisy:

„Podstawową rolą poczty jest dostarczanie przesyłek, a nie analizowanie ich treści pod kątem zgodności z prawem. Zapoznanie się z treścią przesyłki, nie mówiąc o jej ocenie, wiązałoby się moim zdaniem z nadmierną ingerencją w tajemnicę korespondencji i prawo do prywatności”.

Mec. Głowacka uważa, że mogłoby być niebezpieczne dla obywateli, gdybyśmy dali poczcie zbyt duże kompetencje. Gdyby Poczta miała decydować, co przekazywać adresatom, a czego nie, jej pracownicy musieliby wcześniej sprawdzać zawartość przesyłek i poddawać je ocenie. „To bardzo śliski grunt” - mówi OKO.press mec. Głowacka. „Nie byłoby dobrze, żebyśmy wyposażali pocztę w takie uprawnienia”.

Bogna Świątkowska opowiada OKO.press, że kiedy listonosz przyniósł kartkę, w siedzibie Fundacji akurat przebywała inna przedstawicielka Poczty: „Obejrzała ten list i powiedziała, że Poczta nie może cenzurować korespondencji. I trzeba jej przyznać rację. Nie potrafię sobie wyobrazić mechanizmu, który by skutecznie decydował, która korespondencja jest przeznaczona do cenzurowania, a które nie”.

Jednak zdarzają się skargi, że Poczta ingeruje w zawartość przesyłek. W listopadzie 2017 setki kobiet zgłaszały zaginięcie przesyłek z antykoncepcją awaryjną i zestawami do aborcji farmakologicznej, zamówionych zagranicą. Pisaliśmy o tym tutaj

Przeczytaj także:

.

Kiedy musimy informować o przestępstwie

A może ktoś, kto widzi kartkę zawierającą rasistowskie treści, np. listonosz, powinien poinformować o tym policję - jako obywatel, a nie pracownik Poczty? Może nie ma obowiązku zatrzymania pocztówki, ale przynajmniej trzeba zgłosić, że ktoś rozsyła takie treści? Na kartce, którą wysłano do Fundacji Bęc Zmiana, nie ma nadawcy. A gdyby był?

Dorota Głowacka i w takim przypadku zaleca ostrożność w wyciąganiu wniosków. Jako obywatelki i obywatele musimy zgłaszać przestępstwa, ale tylko niektóre o najcięższym charakterze, wymienione w art. 240 kodeksu karnego: „O najcięższych przestępstwach należy bezwzględnie zawiadomić organy ścigania, chodzi m.in. o zamach stanu, szpiegostwo, eksterminację ludności czy usuwanie przemocą organu konstytucyjnego. Mowy nienawiści nie ma co prawda na tej liście, co nie oznacza jednak, że nie powinniśmy reagować, gdy się z nią zetkniemy, m.in. informując organy ścigania o przypadkach jej rozpowszechniania”- mówi Głowacka. O używaniu mowy nienawiści można poinformować, realizując „społeczny obowiązek”. Czyli: szczególnie uwrażliwiony listonosz może zawiadomić służby, ale nie musi.

Pogróżki, obelgi, nietolerancja

Warszawska Fundacja Bęc Zmiana zajmuje się głównie architekturą, dizajnem i sztuką współczesną. Na ul. Mokotowskiej prowadzi księgarnię. Znane są jej instalacje w przestrzeni publicznej, np. "Światłotrysk" na Żoliborzu albo różowe jelonki na warszawskim Powiślu. Kiedy szefowa Fundacji, Bogna Świątkowska, zamieszczała zdjęcie pocztówki na Facebooku, chciała się dowiedzieć, czy inne instytucje kultury też otrzymują tego typu antysemickie pogróżki: "Niestety moje amatorskie badania zostały brutalnie przerwane przez algorytm Facebooka" - mówi OKO.press. Zdążyła jednak dostać kilka odpowiedzi, że takie sytuacje się zdarzają.

Problem dotyczy szczególnie instytucji i organizacji prowadzonych przez mniejszości. W lutym 2018 ponad 20 organizacji żydowskich napisało w liście otwartym do władz kraju, że Żydzi nie czują się w Polsce bezpiecznie:

"My, przedstawiciele polskich organizacji żydowskich, wyrażamy nasze oburzenie z powodu narastającego w kraju klimatu nietolerancji, ksenofobii i antysemityzmu. (...)

Ilość pogróżek i obelg, kierowanych pod adresem żydowskich instytucji i placówek, stale rośnie.

Doceniamy to, że prezydent, premier i przywódca partii rządzącej potępili antysemityzm. Ale póki słowa ich nie przekształcą się w czyny, brzmieć będą raczej jak deklaracja bezradności wobec napiętnowanego, a mimo to szerzącego się zła. Potrzebne są stanowcze działania".

Narastający problem mowy i przestępstw z nienawiści zgłaszają też organizacje ukraińskie.

;

Udostępnij:

Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Komentarze