0:000:00

0:00

Fala pomocy opada, a potrzebujących przybywa. Coraz mniej darczyńców zgłasza się do punktów pomocy. Kolejki po produkty żywnościowe z długim terminem ważności są tak duże, że czasem osoby z końca kolejki wracają z pustymi rękoma do domu. Bo — mimo zapewnień — rządowa pomoc nie jest na tyle wystarczająca, aby udało im się zacząć samodzielne życie.

JESTEŚMY TU RAZEM

Powoli wyczerpują się zasoby dobrej woli i możliwości pomocy ukraińskim rodzinom, które ratując się przed rosyjską agresją, próbują w Polsce mieszkać, pracować i uczyć się. Państwo nie wspiera już Polek i Polaków, którzy przyjmują uchodźców. Czas na nowo ułożyć relacje i szukać rozwiązań. Chcemy w OKO.press opisywać historie gości z Ukrainy, usłyszeć je od was. Czekamy też na listy polskich pracodawców, gospodarzy, wszystkich osób, które chcą napisać komentarz lub zgłosić pomysł. Piszcie na adres [email protected].

МИ ТУТ РАЗОМ

Поволі вичерпуються ресурси доброї волі та можливості допомоги українським родинам, які, рятуючись від російської агресії, намагаються жити, працювати та навчатися в Польщі. Держава більше не підтримує польок та поляків, які приймають біженців. Настав час заново формувати стосунки та шукати рішення. В OKO.press ми хочемо описати історії гостей з України, почути їх від вас. Також чекаємо на листи від польських роботодавців, господарів та всіх, хто бажає написати коментар чи подати ідею. Пишіть на [email protected].

W kolejkach po żywność stoją kobiety z dziećmi, osoby z niepełnosprawnościami i osoby starsze. Nawet, jeżeli mimo bariery językowej i braku opieki dla dzieci, udało im się znaleźć pracę, zarabiają tak niewiele, że nie stać ich na wynajęcie własnego mieszkania i utrzymanie rodziny. Większość uchodźców z kolejek po pomoc mówi mi, że ma gdzie mieszkać i co jeść, tylko dzięki dobrym sercom Polek i Polaków.

Przed punktem pomocy “Czuły Poznań-punkt Bukowska” stoi kilkadziesiąt uchodźców z Ukrainy. To większości kobiety z dziećmi. Mają torby i siatki. To jedno z kilku miejskich centrów wsparcia w Poznaniu, które wydaje uchodźcom żywność.

Dalsza część tekstu pod ramką.

Rozpoczynamy akcję: JESTEŚMY TU RAZEM. Powoli wyczerpują się zasoby dobrej woli i możliwości pomocy ukraińskim rodzinom, które ratując się przed rosyjską agresją, próbują w Polsce mieszkać, pracować i uczyć się. Państwo nie wspiera już Polek i Polaków, którzy przyjmują uchodźców. Czas na nowo ułożyć relacje i szukać rozwiązań. Chcemy w OKO.press opisywać historie gości z Ukrainy, usłyszeć je od was. Czekamy też na listy polskich pracodawców, gospodarzy, wszystkich osób, które chcą napisać komentarz lub zgłosić pomysł. Piszcie na adres [email protected].

МИ ТУТ РАЗОМ. Поволі вичерпуються ресурси доброї волі та можливості допомоги українським родинам, які, рятуючись від російської агресії, намагаються жити, працювати та навчатися в Польщі. Держава більше не підтримує польок та поляків, які приймають біженців. Настав час заново формувати стосунки та шукати рішення. В OKO.press ми хочемо описати історії гостей з України, почути їх від вас. Також чекаємо на листи від польських роботодавців, господарів та всіх, хто бажає написати коментар чи подати ідею. Пишіть на [email protected].

Termometr pokazuje ponad 32 stopnie. Mimo upału część Ukrainek przyszła tu godzinę temu, żeby zająć miejsce na początku kolejki. Kiedy w oknie na parterze kamienicy pojawiają się dwie wolontariuszki, w kolejce robi się poruszenie. Kilka osób chce przejść do przodu. Wolontariuszki wyciągają kartkę z listą tych, którzy wcześniej zgłosili się po żywność. Uchodźców potrzebujących pomocy jest tak dużo, że punkt wprowadził telefoniczne zapisy.

Przeczytaj także:

500 osób w dwie godziny

Na infolinię można dzwonić w poniedziałki i wtorki. Punkt pomocy wydaje żywność w środy i czwartki. Infolinia działa od godz. 07:30 do wyczerpania wolnych miejsc. Limit to 500 osób na dzień.

Kiedy dzwonię kilka dni wcześniej, wolnych miejsc już nie ma o godz. 09:00. — Zapisy się skończyły. W dwie godziny rozdaliśmy wszystkie miejsca. Musieliśmy uruchomić zapisy na infolinii, bo tylu ludzi stało w kolejkach, że pomocy nie starczyło — mówi mi pracowniczka infolinii. – Ludzie długo czekali, w końcu przychodziła ich kolej, a produktów już nie było. Odchodzili z niczym.

Pytam, kto najbardziej potrzebuje pomocy. — W kolejce po żywność najwięcej jest kobiet z małymi dziećmi. Im się żyje ciężko. Nie mają z kim zostawić dzieci i nie mogą iść do pracy. Jest też dużo ludzi po 60. i niepełnosprawnych, których nikt do pracy nie chce przyjąć. Wcześniej, kiedy punkt działał bez zapisów — pod koniec maja 2022 roku — kolejka ciągnęła się aż do skrzyżowania. Miała prawie kilometr.

Kolejka do punktu pomocy przy ul. Wawrzyniaka. Poznań, 25.05.2022. Fot. Julia Theus

Teraz, dzięki zapisom, jest krótsza, ale potrzebujących przybywa. Z przystanku obok w kierunku kolejki idą dwie Ukrainki. — Jesteśmy tu pierwszy raz. Przyjechałyśmy z Wągrowca. To godzina drogi stąd. Mieszkamy z szóstką dzieci i jeszcze dwiema kobietami u Polaków. Pochodzimy z Dniepra. Potrzebujemy ubrań, jedzenia, wszystkiego — mówią. — Chcemy zabrać trochę kaszy i konserw, żeby dzieciom ugotować obiad.

Jest też kilka osób, które przyszły bez zapisów. Próbują podejść do okna, ale nie ma ich na liście.

— Osoby, które się zapisały, proszę na początek, inni na koniec kolejki! — mówi wolontariuszka.

Z okienka: kasza, fasolka, mleko, płatki, olej, konserwy

W kolejce ustawia się Natasza z córką. Pochodzi z Buczy. Do Polski przyjechała 13 marca. Mieszka za darmo u koleżanki. Z 13-letnią córką, 19-letnim synem i psem.

— Jak wojna się zaczęła, byliśmy w Hostomelu, u rodziców, którzy mieszkają obok lotniska. Zrobiło się niebezpiecznie. Wzięłam mamę i uciekliśmy na przejście graniczne w Rawie Ruskiej. Czekała tam na nas znajoma, którą poznałam, jak w czasach studiów byłam w Polsce. Dała nam ubrania, bo my prawie nic nie zdążyliśmy spakować. Potem wzięła nas do siebie, do Poznania — mówi Natasza.

Tłumaczy, że mija piąty miesiąc wojny, a Ukraińcy nadal potrzebują pomocy. Tej doraźnej — bo polską granicę cały czas codziennie przekracza 20 tys. osób, które potrzebują ciepłego posiłku i dachu nad głową. Ale i takiej, która pozwoli im rozpocząć nowe życie, znaleźć pracę, mieszkanie i samodzielnie się utrzymać. — A o to trudno, jak się nie zna polskiego. Dużo ludzi z Ukrainy szuka pracy. Ja też. Chodzę, pytam, po sklepach na przykład. A tam mówią, że nie mogą mnie zatrudnić, bo inne osoby z Ukrainy już są zatrudnione. Jak chcę sprzątać, to też już miejsca zajęte przez innych.

Kolejka przesuwa się do przodu.

Poznań 22 lipca 2022 roku. Kolejka do punktu pomocy dla osób, które uciekły przed wojną z Ukrainy przy ul. Wawrzyniaka. Fot. Julia Theus

- Na młodszą córkę dostaję 500 zł, ale to nie wystarcza na życie. Dlatego przyszłam tu dzisiaj po ryż, kaszę. Każdy produkt jest na wagę złota. Cały czas szukam pracy i mam nadzieję, że znajdę. Nie możemy wrócić do Buczy. Mój mąż tam jest. Jak Rosjanie weszli do miasta, to go okradli. A męża mojej koleżanki zastrzelili, strzelając mu w głowę. Tam cały czas wyją syreny, trzeba iść do schronu, bo lecą rakiety.

Gdybym została w Buczy, nie wiem, czy bym teraz żyła.

Podchodzimy do okienka. Natasza wyciąga paszport i pokazuje wolontariuszkom, a te odnajdują jej nazwisko na liście i podają przez okienko torbę. Natasza odchodzi na bok i pokazuje mi, co jest w środku:

ryż, kasza gryczana, fasolka, mleko, płatki śniadaniowe, olej, konserwy.

[video width="1080" height="1920" mp4="https://oko.press/images/2022/08/20220801-ukrainka-zywnosc.mp4"][/video]

- Taką torbę można wziąć raz na tydzień. Ale ja chodzę jeszcze do punktu pomocy Czerwonego Krzyża. Z tego, co uzbieram, próbujemy przeżyć. Z żywnością pomaga nam też koleżanka.

Kolejka długa, darczyńców coraz mniej

Polski Czerwony Krzyż punkt pomocy przy ul. Głogowskiej w Poznaniu otworzył miesiąc temu. Wcześniej działał na Wildzie, ale tam było za mało miejsca. Przestrzeń udostępniły więc Międzynarodowe Targi Poznańskie. Pomoc do punktu trafia z magazynów PCK. Punkt wydawania pomocy działa w poniedziałki, środy i czwartki w godzinach 9-13. W środku wolontariuszki robią paczki dla potrzebujących, przed wejściem stoi długa kolejka.

— Wydajemy żywność, ryż, makaron, mleko, środki higieny osobistej. To rzeczy, które przysyłają do nas ludzie i firmy. Na stronie PCK publikujemy listę potrzebnych rzeczy. Ale pomoc maleje, zaczyna brakować darczyńców. Na początku wojny wydawaliśmy produkty od poniedziałku do piątku, od rana aż do godz. 18. Teraz już tylko trzy dni w tygodniu do południa — mówi mi wolontariuszka PCK. — Potrzeby są nadal ogromne, a punkty pomocy w mniejszych miastach się zamykają. Przyjeżdżają tu ludzie z całej Wielkopolski.

Pomoc wygasa też od państwa. Osoby, które dają schronienie Ukraińcom, mogą ubiegać się o świadczenie 40 zł dziennie przez 120 dni, jeżeli uchodźcy mają wyrobiony PESEL. Oznacza to, że jeżeli uchodźca wjechał do Polski — na przykład — w lipcu, to okres pomocy 120 dni będzie liczony od tego dnia. Ale osoby pomagające uchodźcom, którzy przekroczyli polską granicę na początku wojny (na przełomie lutego i marca), nie mogą ubiegać się już o wypłaty za pomoc. Okres pomocy skończył się dla nich pod koniec czerwca.

Świadczenie może zostać wydłużone powyżej 120 dni — według rozporządzenia z 24 czerwca 2022 roku — w wyjątkowych sytuacjach. Na przykład, jeżeli osoba, której się pomaga, ma orzeczenie o niepełnosprawności lub stopniu niepełnosprawności, ukończyła 60 lat (kobiety) lub 65 lat (mężczyźni), jest kobietą w ciąży lub wychowuje dziecko do 12. miesiąca życia, samodzielnie opiekuje się trojgiem i więcej dzieci lub jest osobą małoletnią.

W kolejce z niewidomą mamą i 8-miesięcznym synem

Do okienka podchodzi Anna, ma 38 lat i pochodzi z Kijowa. — Mieszkam za darmo u polskiego małżeństwa w Poznaniu. Jestem wdzięczna za pomoc. Złożyli w urzędzie wniosek o wypłatę za utrzymanie uchodźców 40 zł na osobę. Ale jeszcze nie dostali pieniędzy za cały okres, tylko za dwa miesiące, bo urzędy te wnioski długo rozpatrują.

Anna jedną ręką odbiera siatkę z żywnością, w drugiej trzyma wózek.

— To mój syn Serafin. Ma 8 miesięcy — mówi. Obok stoi mama Anny. — Ludzie na ulicy jak słyszą, że mówimy po ukraińsku, to podchodzą i pytają, dlaczego nie pracujemy. Mają pretensję. A jak ja mam pracować? Moja mama jest niewidoma i nie może zająć się synem. Nie mam jak iść do pracy.

Anna do Polski uciekła 9 marca 2022 roku. Rodzina z Poznania zabrała ją do siebie z przejścia granicznego Dorohusk-Jagodzin.

Pytam, jak sobie radzą. — Dzięki Polakom, bo u nich mieszkamy. A tutaj przychodzimy po jedzenie. Najbardziej zależy nam na kaszy i ryżu. Z jednej paczki starcza nam na pięć obiadów. A jeżeli chodzi o ubrania, to nas ratują second-handy.

Jak wojna się skończy, to wracamy do Ukrainy

— Nam obiecali pracę w szpitalu, jako salowe — mówi Tatiana, która właśnie ustawiła się w kolejce. Po żywość przyszła z córką i koleżanką. — W przyszłym tygodniu mają się z nami skontaktować. Mamy zarabiać 15 zł na godzinę. To będzie 2400 zł miesięcznie. Będę miała w końcu pieniądze na weterynarza dla mojego psa, Dafiego. Ma problem z pęcherzem i brzuchem. Bardzo go boli. Ma rok i 6 miesięcy. Ale weterynarz kosztuje 300 zł. Żyjemy oszczędnie. Idziemy do punktów pomocy po papier toaletowy, kasze ryż. Ugotowanym obiadem dzielimy się. Tu przyjdziemy, to nam na kilka dni starczy. Potem do kolejnego punktu pomocy.

Pytam, czy chcą zostać w Polsce? — Zaczynać życie tu w Polsce jest ciężko. Ale my się boimy wrócić do Ukrainy, boimy się o dzieci. Jak się skończy wojna, to wrócimy.

Imiona niektórych osób z kolejki zostały zmienione na ich prośbę.

;

Udostępnij:

Julia Theus

Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.

Komentarze