0:00
0:00

0:00

To miał być środek ostateczny, stosowany na krótko. A strzeżone ośrodki są jak więzienia, do których cudzoziemców się wrzuca i zapomina. Spędzają tam nawet rok, nie wiedząc co się w ich sprawie dzieje. Skutki zamknięcia są druzgocące, szczególnie dla ofiar przemocy, w krajach z których uciekli.

„Czeczen. Podczas badania zgłaszał tortury i nieludzkie traktowanie w kraju pochodzenia, mówił też o przemocy wojennej, w wyniku której doznał urazów klatki piersiowej, ma też przestrzeloną nogę. To, co mówił, zgadzało się z jego stanem psychofizycznym. Miał blizny po ranie postrzałowej nogi oraz dokumentację medyczną potwierdzającą niepełnosprawność, historię leczenia psychiatrycznego w Niemczech i liczne opisy objawów świadczących o pogarszaniu się stanu zdrowia pod wpływem detencji.

Czeczenka, żona tego mężczyzny, często płakała, widać było jej obniżony nastrój, zgłaszała też dolegliwości somatyczne, powtarzała, że «nie jest w stanie wytrzymać», ujawniała poczucie zagrożenia".

To tylko jeden z wielu przypadków opisanych w raporcie Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur z wizytacji Strzeżonego Ośrodka dla Cudzoziemców w Przemyślu. Wizytacja odbyła się na prośbę RPO.

„Zamknięcie w ośrodku powinno być środkiem ostatecznym, stosowanym na krótko i w bardzo uzasadnionych przypadkach” - mówi OKO.press Katarzyna Słubik, prawniczka ze Stowarzyszenia Interwencji Prawnej. - „A w polskim wykonaniu bardzo często jest po prostu bez sensu. Cudzoziemcy zamykani są nawet na rok, mimo że izolacja nie tylko nie ma w ich przypadku dobrego uzasadnienia, ale czasem jest zupełnie niedopuszczalna".

Prawo przewiduje, że do ośrodka nie powinny trafiać osoby, które są ofiarami przemocy lub ich stan zdrowia może ulec pogorszeniu. Raporty Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur i doświadczenie prawników SIP pokazują, że nie jest to przestrzegane.

„Widzimy ten problem od lat — ciągle natrafiamy w ośrodkach na osoby, które nigdy nie powinny się tam znaleźć. Straż Graniczna nie widzi problemu i upiera się przy swoich decyzjach” - mówi OKO.press dyrektor Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur Przemysław Kazimirski.

"Zamykane są często całe rodziny, 1/4 osadzonych to dzieci. A skutki detencji są negatywe, zarówno dla dorosłych, jak i dzieci. Dorośli się denerwują, są sfrustrowani bezsilnością, dzieci mają koszmary i moczą się w nocy. Ich stan psychiczny się pogarsza, a postępowania w ich sprawach nie idą wcale znacząco szybciej do przodu" - mówi Słubik.

Do ośrodków poza osobami ubiegającymi się o ochronę międzynarodową trafiają cudzoziemcy, którzy z różnych powodów przebywali na terenie Polski nielegalnie (nie udało im się przedłużyć pobytu, przegapili termin, chcieli zostać z rodziną...). Cześć z osadzonych jest deportowana, a część po prostu zwalniana — bo wyczerpał się dozwolony okres zamknięcia, albo zrezygnowano z deportacji.

Wychodzą, a sprawa często wciąż się toczy. W najlepszym razie stracili kilka miesięcy lub rok życia. W najgorszym potracili też więzi z rodziną, zdrowie psychiczne i wiarę w legalną procedurę.

OKO.press rozpoczyna serię tekstów poświęconych problemowi zamykania cudzoziemców w strzeżonych ośrodkach. Przedstawimy pilotażowy projekt Stowarzyszenia Interwencji Prawnej „No detention necessary". Opublikujemy reportaże opowiadające historie cudzoziemców, którzy przeszli przez polskie ośrodki strzeżone. Ich autorami są członkowie Stowarzyszenia.

Ofiary (kolejnej) przemocy

„Osoby ubiegające się o ochronę międzynarodową [potocznie — o azyl], to często ludzie po strasznych przejściach. Albo sami byli prześladowani, pobici lub zgwałceni, albo dotknęło to ich rodziny. Są straumatyzowani, bardzo wrażliwi, często przechodzą kryzysy psychiczne. Mimo wszystko trafiają do strzeżonych ośrodków” - opowiada Katarzyna Słubik, prawniczka SIP.

Art. 88a ustawy o udzielaniu cudzoziemcom ochrony na terytorium RP

3. Wnioskodawcy lub osoby, w imieniu której wnioskodawca występuje, nie umieszcza się w strzeżonym ośrodku ani nie stosuje się wobec nich aresztu dla cudzoziemców, w przypadku gdy: 1) mogłoby to spowodować niebezpieczeństwo dla ich życia lub zdrowia; 2) ich stan psychofizyczny może uzasadniać domniemanie, że byli poddani przemocy; 3) są małoletnimi bez opieki lub osobami niepełnosprawnymi.

„Prawo przewiduje, że osoby, które są ofiarami przemocy, nie mogą zostać osadzone w ośrodku. A my ciągle się tam na takich cudzoziemców natykamy. O tym, że doświadczyli przemocy, mówi opinia psychologa, a niekiedy nawet organ rozpatrujący ich sprawę. Mimo to nie są zwalniani z ośrodków".

Potwierdza to raport Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur. „W ośrodkach dla cudzoziemców funkcjonuje wewnętrzny algorytm Straży Granicznej «Zasady postępowania Straży Granicznej z cudzoziemcami wymagającymi szczególnego traktowania», jednakże w opinii KMPT jest on sprzeczny z przepisami polskiego prawa oraz standardami Protokołu Stambulskiego i innymi wypracowanymi standardami międzynarodowymi.

Algorytm ten bowiem nie dopuszcza „niezwłocznego zwolnienia” osadzonych cudzoziemców, którzy są domniemanymi ofiarami przemocy, a dostępne leczenie i terapia na terenie ośrodków wobec zidentyfikowanych ofiar tortur ma jedynie charakter pogłębiający urazy psychiczne cudzoziemców w detencji.

[tab tekst= "Fragmenty wstrząsającego raportu KMPT"]

W czasie rozmowy z małżeństwem czeczeńskim (kobieta w drugim trymestrze ciąży) przebywających w ośrodku z trojgiem małych dzieci (2,3,5 lat) mężczyzna poinformował o nadmiernym pobudzeniu i tendencjach do silnych reakcji, które obserwuje u siebie od czasu tortur w kraju pochodzenia.

Ekspert KMPT zaniepokojona silną reakcją i brakiem kontroli złości cudzoziemca rozmawiała również na osobności z jego żoną, która z powodu złego samopoczucia leżała w swoim pokoju i płakała. W związku z powyższym ekspert zapoznała się z dokumentacją medyczną, na prośbę cudzoziemców. Przy zatrzymaniu lekarz Służby Zdrowia Morskiego Oddziału SG w Gdańsku w dniu 12 października 2016 r. nie podpisał się pod brakiem przeciwwskazań do zatrzymania i konwojowania kobiety w ciąży, a jedynie skierował badaną do Kętrzyna, to jednak nie zostało rozpatrzone przez sąd jako przesłanka do nieumieszczania cudzoziemki w placówce.

W dokumentacji cudzoziemców brakowało również wpisów o konieczności badania przez psychologa. Problemy z nadmiernym pobudzeniem mężczyzny lub depresyjnymi reakcjami jego żony nie zwróciły uwagi personelu medycznego.

...

Inni osadzeni:

- Kobieta (Czeczenka) z 18-miesięcznym dzieckiem – zgłosiła, że była torturowana w kraju pochodzenia (szczegóły i charakter tortur ze względu na tabu kulturowe znajdują się w dokumentacji wewnętrznej KMPT). Stan psychofizyczny pacjentki adekwatny był do doświadczeń ciężkiej przemocy i tortur. Zaobserwowane symptomy wskazywały na rozwój PTSD i depresji. Stan kobiety pogarszał się w detencji.

- Syryjczyk (zgodnie z oświadczeniem) – umieszczony w Areszcie w wyniku próby samobójczej w ośrodku. W czasie pobytu w areszcie skrajnie ostry stan – kryzys samobójczy, związany z przedłużającą się detencją. Stan pacjenta wymagał natychmiastowej interwencji i umieszczenia w szpitalu psychiatrycznym ze względu na bezpośrednią możliwość zagrożenia życia.

Ekspertki KMPT przeprowadziły interwencję kryzysową, w związku z powyższym nie było wskazane prowadzenie wywiadu w kierunku doświadczeń traumatycznych z okresu poprzedzającego detencję. Stan psychofizyczny cudzoziemca wskazywał na wysokie prawdopodobieństwo występowania doświadczeń traumatycznych w tym wcześniejszej przemocy.

Jak przestępcy

Wieloosobowe pokoje, prycze, prysznice z zasłonką zakrywające zaledwie od pasa w dół, spacerniak, regularne przeszukania, sprawdzanie obecności i chodzenie na posiłki pod eskortą. Tak wyglądają ośrodki strzeżone dla cudzoziemców.

„Lepiej wyglądają te, w których umieszcza się rodziny z dziećmi — jest więcej kolorów, plac zabaw, trochę więcej swobody. Ale wszystko za kilkoma murami i drutem kolczastym” - mówi Słubik.

„Do osadzonych czasem wciąż mówi się po numerach. Walczyliśmy z tym. Straż Graniczna zapewniała, że już tego nie robią, ale od cudzoziemców słyszymy co innego".

„Traktują nas tu jak przestępców, a ja widzę samych zwyczajnych ludzie” - mówił Argentyńczyk, którego zamknięto w ośrodku przed deportacją, po tym, jak nie przedłużył legalnego pobytu. Wydalono go z kraju, nie zwracając uwagi na zapis o ochronie życia rodzinnego. Jego narzeczona jest w czwartym miesiącu ciąży. Nie będzie go w Polsce, kiedy urodzi im się dziecko.

Przeczytaj także:

Z danych Straży Granicznej wynika, że w 2018 roku przyjęto do ośrodków 1152 osoby, w tym 229 małoletnich cudzoziemców (19 pozostawało bez opieki). Średni okres pobytu cudzoziemców w strzeżonych ośrodkach w 2018 roku wynosił od 92 do 99 dni.

Dzieci za drutem kolczastym

„Dzieci miały do ośrodków trafiać w ostateczności i na bardzo krótko. W innych krajach europejskich spędzają w detencji maksymalnie 72 godziny” - mówi Słubik.

„Detencja małoletnich to wciąż nierozwiązany problem. Powinna to być ostateczność, ale jest traktowana jak standard. W kilku przeanalizowanych przez KMPT przypadkach, sądy nie wzięły pod uwagę żadnych innych możliwości, jak np. umieszczenie małoletnich u bliskich przybywających w Polsce".

„Uznaje się, że poniżej trzeciego roku życia są bardziej odporne na warunki zamknięcia — póki są przy rodzicach, czują się bezpiecznie. Ale dla dzieci powyżej trzeciego roku życia, przetrzymywanie przez wiele miesięcy w zamkniętym ośrodku ma druzgocące skutki” - tłumaczy Słubik.

W marcu 2018 Rzecznik Praw Dziecka zaapelował za pośrednictwem prezesów sądów apelacyjnych do sędziów o „wrażliwość i wnikliwość” przy podejmowaniu decyzji o zamykaniu w ośrodkach cudzoziemców i ich rodzin.

"Według prawa, sąd, zanim umieści dziecko w ośrodku, musi najpierw za każdym razem rozważyć dobro dziecka. Ale w decyzjach sądów nie widzimy zwykle nawet cienia refleksji nad losem dziecka. Nie wiadomo nawet czy sąd w ogóle ten przepis zna i go uwzględnia" - mówi prawniczka SIP.

Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu orzekł 10 kwietnia 2018 roku, że umieszczając dzieci w strzeżonych ośrodkach dla cudzoziemców, Polska złamała art. 8 Konwencji Praw Człowieka.

„Polska broni się, że w ośrodkach są przecież biblioteczki i kąciki zabawy. Faktycznie, jest bardziej kolorowo, w ostatnich latach wiele się zmieniło, ale to nie zmienia problemu. W ośrodkach cierpią całe rodziny — ich wzajemne relacje się zmieniają. Dziecko widzi rodzica załamanego, upokorzonego kontrolami i przeszukiwaniami, bezradnego” – mówi Słubik.

W I połowie 2018 średni czas pobytu dzieci w jednym z ośrodków strzeżonych wyniósł prawie 6 miesięcy. „A niektóre dzieci spędzają w ośrodkach zaledwie kilka dni, więc jak długie musiały być pobyty pozostałych?” - pyta Słubik.

Kto trafia do ośrodków?

„Cudzoziemców, którzy trafiają dziś do ośrodków, można w uproszczeniu podzielić na dwie grupy — osoby ubiegające się o ochronę międzynarodową oraz wszystkich innych” - tłumaczy prawniczka SIP.

Zgodnie z polskim prawem do strzeżonego ośrodka mogą trafić cudzoziemcy:

  • wobec których toczy się postępowanie o zobowiązaniu do powrotu (są w Polsce nielegalnie lub odmówiono im ochrony międzynarodowej), a istnieje ryzyko, że uciekną przed wydaniem decyzji lub są niebezpieczni lub
  • zapadła decyzja o zobowiązaniu do powrotu, której się nie podporządkowali lub istnieje prawdopodobieństwo ucieczki przed deportacją;
  • osoby ubiegające się o ochronę międzynarodową, które nie mają żadnego dowodu na swoją tożsamość lub istnieje ryzyko ucieczki z Polski przed podjęciem decyzji azylowej lub stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa.

„Jeśli chodzi o osoby szukające ochrony przed prześladowaniami w kraju pochodzenia, to zdarzało się często po przyjeździe do Polski złożyły wniosek i pojechały dalej, np. do Niemiec. Nie wiedząc, że w ramach rozporządzenia Dublin III przyjętego przez Parlament Europejski i Radę UE, zostaną przez każde państwo członkowskie UE cofnięci do Polski (jako państwa, w którym rozpoczęły procedurę uchodźczą). Po takim cofnięciu trafiają często do strzeżonego ośrodka, bo zachodzi podejrzenie, że znowu wyjadą".

„Druga grupa, to w większości osoby, którym powinęła się noga — zaplątali się w swoich planach migracyjnych, nie przedłużyli pobytu, są w Polsce nielegalnie i nie wiedzą jak wybrnąć z sytuacji. Na przypadki osób podejrzewanych o stwarzanie zagrożenia prawie nie trafiamy".

„Ośrodki strzeżone powołano po to, by umożliwić organom ustalenie tożsamości uchodźców, którzy z jakiegoś powodu nie mają dokumentów, oraz zabezpieczyć osoby, które mogą być niedługo deportowane lub takie, które mogą uciec przed podjęciem w ich sprawie decyzji. To miał być środek ostateczny i stosowany na krótko".

Zgodnie z artykułem 403. ustawy o cudzoziemcach: „Cudzoziemca umieszcza się w strzeżonym ośrodku na możliwie najkrótszy okres".

Stracony czas

„W praktyce ośrodki są traktowane tak, jak kiedyś areszt tymczasowy — cudzoziemcy są tam umieszczani, a potem się o nich zapomina” - mówi Katarzyna Słubik.

„Mija miesiąc, dwa, sześć, rok... Oni wciąż tam są i zwykle nie wiedzą nawet co się w ich sprawie dzieje. Nie mogą mieć dostępu do mediów społecznościowych, mają stare telefony, mogą wysyłać listy lub dzwonić. A co jeśli twoja rodzina mieszka w wiosce w Afganistanie? Znam przypadek chłopca, który przez kilka miesięcy nie mógł się skontaktować z matką".

„Co gorsza, z tego, co obserwujemy wynika, że w wielu przypadkach detencja jest bezcelowa. Cudzoziemiec wychodzi po roku z całkowitej izolacji (deportacji nie udało się wykonać lub zakończył się dopuszczalny okres detencji) i okazuje się, że jest w punkcie wyjścia.

Kto patrzy na ręce?

Decyzję o umieszczeniu cudzoziemca w strzeżonym ośrodku dla uchodźców podejmuje sąd rejonowy na wniosek Straży Granicznej.

„Jest trochę tak, jak kiedyś z tymczasowymi aresztowaniami. Sądy w większości przypadków bezkrytycznie stosują detencję, bo skoro Straż Graniczna wnioskuje, to pewnie ma rację. Doświadczenie aresztów pokazuje, że refleksja przychodzi, dopiero kiedy zaczynają się skargi i odszkodowania".

Ale kto miałby zakwestionować detencje cudzoziemców, którzy nie mówią po polsku, nie mają pojęcia o polskim prawie, a często nie do końca rozumieją własną sytuację?

„Nie są w stanie nic sami zrobić, bo to procedura karna — niezrozumiała nawet dla przeciętnego obywatela Polski. Musiałby zająć się tym adwokat albo radca prawny, ale jeszcze nie słyszeliśmy o przypadku, żeby cudzoziemiec został w sposób dla niego zrozumiały poinformowany, że ma do kogoś takiego prawo".

Więc te sprawy przechodzą niezauważenie, pobyty są przedłużane, a cudzoziemiec dalej nie wie, co go czeka. Sytuację próbują ratować organizacje pozarządowe, takie jak Stowarzyszenie Interwencji Prawnej.

"Ośrodki są przeważnie oddalone od dużych miast, więc dla prawników z NGO to całodobowa wyprawa. Jeśli w ogóle uzbierają na nią pieniądze, bo finansowanie na takie wyjazdy zdobyć jest trudno". A rząd PiS skutecznie blokuje im dofinansowanie z Funduszy Europejskich, które UE przeznacza na tego typu działalność.

"Zwykle prawnicy nie bywają w placówkach częściej niż raz w miesiącu. Do niektórych nie docierają nigdy. A na zażalenie od decyzji o umieszczeniu lub przedłużeniu pobytu w ośrodku jest 7 dni. Cudzoziemcy nie mają pojęcia o swoich prawach, więc decyzje sądu, także te naruszające w sposób oczywisty ich prawa, przechodzą niezauważone".

OKO.press wkrótce opisze pilotażowy projekt "No detention necessary" realizowanym przez SIP.

;
Na zdjęciu Marta K. Nowak
Marta K. Nowak

Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).

Komentarze