0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Kuba Atys / Agencja GazetaKuba Atys / Agencja ...

Filomena Leszczyńska, mieszkanka wsi Malinowo w powiecie siemiatyckim, zmarła 8 października 2021 roku w wieku 81 lat. O śmierci Leszczyńskiej - która w ostatnich latach życia stała się osobą publicznie znaną jako powódka w procesie wytoczonym dwojgu badaczom Zagłady, prof. Barbarze Engelking i prof. Janowi Grabowskiemu - poinformowała „Reduta Dobrego Imienia” na Facebooku 11 października.

„Świadek historii, nieugięta bojowniczka o prawdę” — napisała „Reduta” w nekrologu.

W podobnym duchu informowały o zmarłej lokalne media. „Do końca życia walczyła o dobrą pamięć swojego stryja Edwarda Malinowskiego, którego w książce autorstwa Barbary Engelking i Andrzeja (!) Grabowskiego «Dalej jest noc», oskarżono o wydawanie Żydów podczas II wojny światowej” - napisała „Gazeta Współczesna”. „Miejscowa patriotka walcząca o prawdę” - podsumował portal „podlasie24.pl" w relacji z pogrzebu.

Pogrzeb niemal państwowy

Pogrzeb Filomeny Leszczyńskiej 11 października był także uroczystością publiczną. Uczestniczyli w nim: minister Jan Michał Dziedziczak, pełnomocnik Rządu do spraw Polonii i Polaków za Granicą, prezes „Reduty” Maciej Świrski, a także starosta siemiatycki, przewodniczący Rady Powiatu Siemiatyckiego.

Minister Dziedziczak wygłosił mowę pożegnalną. Jak relacjonował portal „podlasie24.pl", Dziedziczak „podkreślił niesamowitą rolę, jaką odegrała Filomena Leszczyńska w obronie dobrego imienia Polski i Polaków na świecie”.

„Polska jest wdzięczna pani Filomenie Leszczyńskiej. Jest ona bohaterką naszych czasów. Dziś, na szczęście, nie trzeba już o Polskę walczyć z karabinem w ręku. Dziś, będąc Patriotą XXI wieku, należy walczyć o prawdę i o dobre imię naszego kraju”

- miał mówić minister Dziedziczak według portalu wPolityce.pl. Nie udało nam się dotrzeć, niestety, do pełnego tekstu przemówienia.

O co chodziło w procesie?

Opisywaliśmy proces wytoczony historykom od początku. Przypomnijmy krótko, o co w nim chodziło. Profesor Jan Grabowski oraz prof. Barbara Engelking – dwoje historyków i znanych badaczy Zagłady – zostało pozwanych za jeden akapit z książki naukowej „Dalej jest noc”, która opisuje zagładę Żydów na polskiej prowincji.

Z powództwem cywilnym wystąpiła 79-letnia Filomena Leszczyńska, której stryj – sołtys wsi Malinowo w powiecie Bielsk Podlaski – został zdaniem kobiety przedstawiony w książce w niekorzystnym świetle.

Leszczyńska uznała, że nie jest prawdą, że jej stryj, Edward Malinowski, sołtys wsi Malinowo, handlował z Żydówką Esterą Drogicką i że nieprawdziwe jest podane w książce „Dalej jest noc” stwierdzenie Estery, że był on współodpowiedzialny za wydanie Niemcom grupy Żydów ukrywających się w okolicznych lasach.

W procesie wytoczonym naukowcom Leszczyńską wspierała Reduta Dobrego Imienia – współfinansowana przez rząd organizacja, promująca wizję przeszłości zgodną z polityką historyczną PiS. Leszczyńska żądała 100 tys. zł odszkodowania i przeprosin w mediach.

Pierwszy wyrok z 9 lutego 2021 nakazywał historykom przeproszenie Leszczyńskiej za podanie nieścisłych informacji. Jednak 16 sierpnia Sąd Apelacyjny uznał pozew za nieuzasadniony i oddalił powództwo. OKO.press opublikowało w całości uzasadnienie wyroku.

Przeczytaj także:

Przegrała, a nie wygrała

Warto dodać, że zarówno media lokalne, jak i ogólnopolskie media prorządowe — np. portal „wPolityce.pl" — informowały o treści wyroku sądu, zniekształcając jego prawdziwą treść.

„Dożyła wyroku, w którym oczyściła dobre imię swojego stryja, ale jej radość była wstrzemięźliwa, miała poczucie, że to jest walka Dawida z Goliatem” — napisał portal wPolityce.pl.

Przypomnijmy: zarzut postawiony historykom polegał na tym, że pomylili dwóch Edwardów Malinowskich mieszkających w tym samym czasie w tej samej wsi, przypisując wydanie ukrywających się Żydów niewłaściwemu (stryjowi Filomeny Leszczyńskiej). Opierali się przy tym na złożonych po wojnie zeznaniach Ocalałej, Estery Drogickiej.

Tymczasem sąd apelacyjny orzekł (cytujemy tu uzasadnienie wyroku):

„Jak argumentowała pozwana, wywiad ten został przeprowadzony wiele lat po wojnie, w bezpiecznym dla Estery Drogickiej (Marii Wiltgren) otoczeniu, z dala od miejsc i postaci opisywanych wydarzeń. Wbrew twierdzeniom pełnomocnika powódki zawartym w apelacji, treść tego wywiadu nie budzi wątpliwości, a jego dokładna analiza wyklucza pomyłkę co do wskazywanych w nim osób. Poza sporem jest, że w czasie drugiej wojny światowej i w okresie powojennym we wsi Malinowo mieszkało dwóch Edwardów Malinowskich: Edward Malinowski, stryj powódki, pełniący wówczas funkcję sołtysa i młodszy od niego Edward Malinowski, syn Adolfa. Obie te postacie występowały także w sprawie karnej – sołtys Edward Malinowski jako oskarżony i Edward Malinowski, syn Adolfa jako świadek. Maria Wiltgren (Estera Drogicka) wbrew zarzutom apelacji powódki nie pomyliła tych postaci”.

Powtórzmy więc: wyrok sądu nie obnażył rzekomego „kłamstwa” czy „oszczerstwa”, którego mieli dopuścić się badacze Zagłady, wbrew temu, co twierdzą prorządowe media.

Zainteresowanych odsyłamy do uzasadnienia opublikowanego przez OKO.press w całości.

Dodajmy także, że nikt — w tym prawnicy reprezentujący Filomenę Leszczyńską — nie kwestionowali faktu, iż ukrywająca się rodzina Estery Drogickiej została wydana Niemcom przez mieszkańca Malinowa.

Prawnicy Filomeny Leszczyńskiej zapowiadali złożenie kasacji od niekorzystnego dla niej wyroku. Nie jest jasne, czy po jej śmierci będzie to jeszcze możliwe (np. z udziałem kogoś z dalszej rodziny p. Leszczyńskiej).

Proces państwowy czy prywatny?

„Jeżeli ktokolwiek miał jeszcze jakieś wątpliwości, czy proces przeciwko nam był montowany przez polskie państwo, to obecność wysłannika premiera na pogrzebie p. Leszczyńskiej powinna go tych złudzeń pozbawić”

— napisał w odpowiedzi na pytanie OKO.press prof. Jan Grabowski.

„Reduta Dobrego Imienia” jest formalnie organizacją pozarządową. Otrzymuje jednak dotacje z funduszy publicznych (np. tutaj). O działaniu „Reduty” i jej związkach z rządzącymi OKO.press pisało wielokrotnie.

Przypomnijmy, że po międzynarodowym skandalu i protestach wywołanych nowelizacją ustawy o IPN w 2018 roku (więcej można przeczytać tutaj), która umożliwiała „ściganie osób, które «wbrew faktom» przypisywały Polsce i Polakom «odpowiedzialność lub współodpowiedzialność» za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę” rządzący oficjalnie wycofali się z prób wykorzystania prawa karnego do cenzurowania historii.

Niemniej jednak pozostaje im ścieżka cywilna. Proces historykom może więc wytoczyć osoba prywatna wspierana przez władze.

Zarówno historycy polscy, jak i zagraniczny, nie mieli złudzeń, że to państwo PiS stoi za procesem wytoczonym prof. Grabowskiemu i prof. Engelking.

Przeciwko „efektowi mrożącemu” protestował przeciwko niemu zarówno Komitet Nauk Historycznych PAN, jak i International Holocaust Remembrance Alliance – międzynarodowa organizacja, zrzeszająca 33 kraje, której Polska jest członkiem (protesty publikowaliśmy i omawialiśmy tutaj).

„W kulturze akademickiej nie do pomyślenia jest pozywanie autora, a w tym wypadku także dodatkowo redaktora publikacji naukowej i grożenie im sankcjami karnymi i finansowymi (100 tys. zł) za, zdecydowanie wykraczające poza zarzut sformułowany w pozwie, naruszenie »prawa do tożsamości i dumy narodowej«, »prawa do niezakłamanej historii II wojny światowej« czy »prawa do otrzymywania rzetelnych informacji z opłacanych z podatków badań naukowych«. Tego rodzaju działania muszą budzić najwyższe zaniepokojenie środowiska historycznego.

Zmierzają one do spowodowania tzw. efektu mrożącego, tj. zniechęcenia do podejmowania badań i otwartej dyskusji, a tym samym mogą mieć negatywny wpływ na badania historyczne i upowszechnianie wiedzy o historii”.

— napisali historycy z PAN.

;

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze