0:000:00

0:00

"Nazywam się Olga Tokarczuk i od lat wspieram inicjatywę Niech Żyją! I także teraz chciałabym wesprzeć moratorium na zabijanie dzikich ptaków na pięć lat.

Zabijanie ptaków jest okrutne i niepotrzebne" - mówi pisarka i noblistka Olga Tokarczuk na filmie opublikowanym pod koniec lipca 2020 r.

I zachęca do wsparcia działań koalicji Niech Żyją!, która niedawno złożyła do ministra środowiska Michała Wosia wniosek o wprowadzenie moratorium – zawieszenie na pięć lat polowań na ptaki. O tym, jak można się zaangażować, można przeczytać na stronie Zatrzymajmy rzeź ptaków! #NiechLecą!

Ponadto, organizacja zwraca się do ministra o powołanie interdyscyplinarnego zespołu eksperckiego. Jego zadaniem byłoby m.in. przeprowadzenie długofalowego monitoringu liczebności wszystkich gatunków ptaków, na które w Polsce można polować.

„Polowania na ptaki pełnią obecnie głównie rolę rekreacyjną i nie są uzasadnione ani ekonomicznie, ani gospodarczo”

- pisali w 2019 r. ornitolodzy Przemysław Wylegała i Łukasz Ławicki w ekspertyzie „Głowienka, czernica, cyraneczka, łyska – stan populacji w Polsce i wpływ gospodarki łowieckiej” przygotowanej na zlecenie Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody (IUCN).

Przeczytaj także:

216 tys. zastrzelonych ptaków

W Polsce można polowań na 13 gatunków ptaków: łyski, jarząbki, bażanty, kuropatwy, gęsi gęgawe, gęsi zbożowe, gęsi białoczelne, krzyżówki, cyraneczki, głowienki, czernice, gołębie grzywacze i słonki. Koalicja Niech Żyją! podaje, na podstawie danych z GUS i PZŁ, że

w sezonie 2018/2019 myśliwi odstrzelili 216 tys. ptaków.

Krytycy polowań na ptaki podkreślają, że są one bezsensowne z punktu widzenia jednego z celów gospodarki łowieckiej, jakim jest regulacja wielkości populacji dzikich zwierząt i ograniczenie szkód leśnych i gospodarczych.

Populacje ptaków łownych nie wymagają bowiem żadnej kontroli – ptaków nie jest „za dużo”.

Nie licząc gęsi, pozostałe gatunki będące przedmiotem zainteresowania myśliwych nie powodują szkód. Zresztą nie jest jasne, czy polowania na gęsi przyczyniają się do faktycznego ograniczenia strat w rolnictwie. W zachodniej literaturze ornitologicznej opisano skuteczne metody ich zmniejszania, które nie wiążą się z uśmiercaniem tych ptaków.

Przez polowania na ptaki do środowiska trafia też trujący ołów.

Jest on szczególnie niebezpieczny na obszarach wodno-błotnych: ptaki grążące, które do procesu trawienia potrzebują małych kamyczków, przez pomyłkę połykają opadłe śruciny. Kończy się to dla nich śmiertelną ołowicą.

Część ptaków podczas polowań zostaje tylko ranna. Giną później w bólu od ran albo od drapieżników, ponieważ nie mogą już salwować się ucieczką.

Podczas polowań giną również ptaki spoza listy gatunków łownych, ponieważ - co podkreślają ornitolodzy - w warunkach polowania często trudno dokonać poprawnej identyfikacji.

Podczas polowań nocnych - godzinę przed świtem i godzinę po zachodzie słońca - rozpoznanie gatunku, do którego się strzela, jest już niemożliwe. Zdarza się, że myśliwi nie odróżniają ptaków łownych od niełownych nawet gdy mają je już przed sobą. W OKO.press opisywaliśmy takie przypadki:

Poluje się też na ptaki narażone na wyginięcie

Polowania na ptaki są również problemem z punktu widzenia ochrony przyrody, ponieważ - o czym mówi wspomniana ekspertyza „Głowienka, czernica, cyraneczka, łyska – stan populacji w Polsce i wpływ gospodarki łowieckiej” przygotowana na zlecenie IUCN -

w Polsce (i nie tylko) poluje się na gatunki, których liczebności spadają, niekiedy drastycznie.

Dramatycznie wygląda sytuacja głowienki. Przez ostatnie trzydzieści lat jej populacja zmalała o 75 proc. Głowienka znajduje się na Czerwonej Liście Gatunków Zagrożonych Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody. I to z kategorią UV, co znaczy, że jest narażona na wyginięcie nie tylko w Europie, ale również na całym świecie.

Ogromny spadek liczebności odnotowała też łyska. W ciągu 30-40 lat wielkość populacji tego znanego również z miejskich stawów ptaka spadła aż o 70-90 proc. Trend spadkowy liczebności tego gatunku dotyczy nie tylko Polski, ale całej Europy.

„Kontynuowanie polowań na gatunki, których liczebność gwałtownie się kurczy – w tym narażone na wyginięcie w skali globalnej, jak głowienka – jest nieetyczne i nieracjonalne” – komentował wyniki ekspertyzy dr Andrzej Kepel, przewodniczący Komitetu IUCN i prezes Polskiego Towarzystwa Ochrony Przyrody „Salamandra”.

Co ciekawe, w oficjalnym piśmie będącym odpowiedzią na analizę i postulaty IUCN, PZŁ przyznał: myśliwi „mają świadomość, że te 4 gatunki ptaków w Polsce wykazują spadek liczebności”. A w roku 2018 roku sformułował nawet postulat czasowego wstrzymania polowań na głowienki i czernice, ale nie poszły za tym żadne kroki.

"Smak rosołku z jesiennych słonek nie daje się z niczym porównać"

Łowiecka strona sporu broni polowań m.in. w taki sposób, że myśliwi maja prawo użytkować "zasoby przyrodnicze" (czyli w tym przypadku - ptaki). Często w tym kontekście pojawiają się zarzuty, że to weganie próbują odebrać myśliwym prawo do polowań.

Symptomatyczna jest tu wypowiedź Pawła Gduli, kiedyś redaktora naczelnego "Łowca Polskiego", oficjalnego organu prasowego PZŁ, dziś szefa portalu myśliwskiego "Wildmen". Warto przytoczyć jej dłuższy fragment.

"Drodzy weganie! Tysiąc razy mówiliśmy Wam, że ptaki – poza tabunami gęsi w czasie migracji – nie robią szkód, ale są NIEZWYKLE SMACZNE! Wiemy, ten argument do Was nie dociera, bo nie jecie mięsa! Ale to Wasz problem. Wiemy i rozumiemy, że dla wegańskiej części społeczeństwa nasze doznania smakowe to nie wystarczający powód użytkowania zasobów przyrodniczych.

Dla nas pasztet z łysek należy do największych rarytasów, a smak rosołku z jesiennych słonek nie daje się z niczym porównać".

Udostępnij:

Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze