Duża część debaty o podziale środków w KPO rozbija się kwestię pożyczek i grantów. Rząd przyznał sobie więcej środków bezzwrotnych, potem się wycofał, teraz podział trzeba ustalić na nowo. Wyjaśniamy, na czym polega spór i jakie są możliwości porozumienia
O tym, że w Funduszu Odbudowy jest dużo pieniędzy dla Polski, mówią wszyscy. O tym, że część z nich to bezzwrotne dotacje, a część pożyczki – wiadomo, choć nie jest to wiedza powszechna. Ale kto zaciąga pożyczki i kto je otrzyma?
Jednym z najważniejszych sporów wokół Krajowego Planu Odbudowy - dokumentu, w którym rząd precyzuje, w jaki sposób wyda dodatkowe pieniądze, które dostanie od Unii Europejskiej w ramach Funduszu Odbudowy - było to, jak rozdzielić środki. W pierwszej wersji dokumentu samorządy miały dostać 49,3 proc. w części pożyczkowej i zaledwie 20,1 proc. środków w części dotacyjnej. Rząd odwrotnie – przyznał sobie 21,1 proc. w pożyczkach oraz 47,7 proc. części grantowej. Trzecim beneficjentem jest sektor prywatny, czyli przedsiębiorcy.
W wersji, która ostatecznie została wysłana do Brukseli - m.in. po rozmowach rządu z samorządowcami i po negocjacjach PiS z Lewicą - jest już inaczej.
Przypomnijmy: cały unijny Plan Odbudowy to 390 mld euro dotacji i 360 mld euro, które można przeznaczyć na pożyczki. Dla Polski podział wygląda tak: 24 mld euro bezzwrotnych środków i 34 mld pożyczek. Samorządowcy uważają, że sprawiedliwie byłoby, gdyby dostali taką samą część grantów i pożyczek.
Ale w najnowszej wersji KPO dokładny podział na pożyczki i granty zniknął – szczegóły będą dogadane później. Samorządy dostaną więcej pieniędzy niż pierwotnie. Pieniądze mają zostać rozdysponowane następująco:
„Gdyby była dobra wola, rząd od razu wpisałby jasne i czytelne kryteria. Dlatego zakładam, że chodzi o tymczasowe wyłączenie elementu krytyki” – komentował dla „Dziennika Gazety Prawnej" prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski.
To, że dokładnego podziału w tym momencie nie ma, potwierdza wiceminister funduszy i polityki regionalnej Waldemar Buda w rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną”:
„Podział na granty i pożyczki dla poszczególnych grup docelowych, czyli rządowych, samorządowych i osób prywatnych, nie jest dzisiaj ostateczny, ponieważ do dyspozycji mamy dużą część środków pożyczkowych. Wiele propozycji dla samorządów skorzystania z części pożyczkowej KPO wynika z negocjacji i uwzględnienia uwag w ramach konsultacji społecznych”.
Z kolei w rozmowie z OKO.press Zygmunt Frankiewicz, przewodniczący Związku Miast Polskich i senator Koalicji Obywatelskiej jest nieco mniej krytyczny niż prezydent Truskolaski. Uważa, że dokładny podział środków w tej chwili jest bardzo trudny do ustalenia.
„Rozmawiamy z rządem i myślę, że wiem, jaka jest sytuacja” – mówi Frankiewicz – „To nie jest przesądzone i natychmiast nie będzie przesądzone. Dlatego, że to faktycznie państwo zaciąga tę pożyczkę i może ją transferować niżej - nie musi.
To jest otwarte i to będzie trudno szybko dookreślić, dlatego, że mówimy o dziesiątkach miliardów złotych, które wejdą w budżety kolejnych lat. Wpłyną na budżet i zobowiązania w kolejnych latach”.
Ale Frankiewicz zwraca też uwagę, że samorządy często nie będą w stanie udźwignąć pożyczek.
„Według danych Ministerstwa Finansów - to wynika ze sprawozdań finansowych samorządów za rok 2020 - nadwyżka operacyjna netto, czyli to, co zostaje z dochodów bieżących po odjęciu wydatków bieżących i zobowiązań wynikających z długu miasta - w miastach na prawach powiatu wynosi 0,07 proc. Czyli praktycznie jej nie ma”.
A więc część miast będzie w stanie wziąć pożyczki z KPO, niektóre – przy ich obecnej sytuacji finansowej – nie dadzą rady. Ale jest furtka, która może pozwolić pożyczki zamienić na bezzwrotne granty. A jest tak, ponieważ to nie samorząd zaciąga pożyczkę. Zaciąga ją państwo i – tak jak mówił Zygmunt Frankiewicz – może ją transferować w dół, czyli do samorządu. Nie musi tego jednak robić. Może ją samo spłacić – częściowo lub w całości - przyjmując zobowiązanie na siebie.
Takie zobowiązanie znów znajduje potwierdzenie w wywiadzie ministra Budy. Jego słowa jednocześnie pokazują, że rząd nie zamierza z tego rozwiązania korzystać często:
„Przepisy nie wykluczają potraktowania części pożyczkowej dla końcowego beneficjenta jako częściowo zwrotnej, to jednak wiązałoby się z przyjęciem zobowiązań przez Skarb Państwa i w związku z tym ma to swoje ograniczenia budżetowe”.
Decydująca może być więc dobra wola rządu i jego przekonanie o dobrej (lub złej) sytuacji budżetowej. A wiemy dobrze, iż rząd PiS często podkreśla, że sytuacja budżetowa jest świetna, gdy potrzebuje uzasadnić wydatki na kolejny własny pomysł, jak np. czternaste emerytury. Czy równie chętnie będzie pomagał samorządom w trudnej sytuacji finansowej?
Problemem jest w tej dyskusji to, że centralnymi instytucjami państwa rządzi PiS, a twarzami polskiego samorządu są politycy Koalicji Obywatelskiej lub jej bliscy. Patrząc czysto partyjnie: PiS nie ma oczywistego interesu w tym, by im pomagać. Tracić mogą na tym jednak obywatele i mieszkańcy tych miast, którzy przecież często są wyborcami PiS.
Nie jest tak, że w Warszawie, Gdańsku czy Poznaniu Koalicja Obywatelska zdobywa 100 proc. głosów. Faworyzowanie „swoich” miast może być politycznie bardzo ryzykowne.
W Bełchatowie, Chełmie, Otwocku czy Zamościu rządzą prezydenci związani z obecną koalicją rządzącą. Silniejsze wspomaganie tych miast może skurczyć elektoraty PiS w innych miastach.
Z drugiej strony – obraz wojny totalnej między samorządami a rządem nie jest do końca prawdziwy. Gdy chodzi o najważniejsze ustalenia, dialog jest możliwy. „Całkiem dobrze się rozmawia i są postępy” – relacjonował Agacie Kowalskiej w podcaście OKO.press „Powiększenie” prace nad Krajowym Planem Odbudowy Zygmunt Frankiewicz, senator KO, członek zespołu negocjacyjnego. "Rząd zaakceptował kierunki zmian, które zaproponowaliśmy”.
Jest jeszcze jeden szczegół. O losie niektórych pożyczek wcale nie musi decydować rząd PiS. I nie chodzi wcale o to, że kolejny kryzys w koalicji z pewnością obali obecny rząd. KPO ma długi termin ważności.
Rząd PiS będzie miał natomiast najwięcej do powiedzenia w kwestii rozdziału środków i decyzji inwestycyjnych.
„Czas na podpisanie umów na projekty i inwestycje państwa członkowskie będą miały do końca 2023 roku, potem, do 2026 roku będą już tylko je realizować. Pamiętajmy, że na początku dostaniemy do dyspozycji 70 proc. zaplanowanej kwoty [ok. 16,8 mld euro – red.]. W połowie 2023 roku nastąpi weryfikacja potrzeb. W zależności o kondycji gospodarek Komisja skoryguje plan i rozdysponuje resztę” – mówił dla OKO.press europoseł KO Jan Olbrycht. O tym, dlaczego KPO wcale nie będzie dla PiS łatwym funduszem wyborczym - jak przekonuje część polityków opozycji - pisała w OKO.press Maria Pankowska.
Tutaj warto jeszcze dodać, że gdyby w 2023 roku zmienił się rząd, nic nie stoi na przeszkodzie – jeśli PiS niektóre samorządy zignoruje – żeby takie samorządy wesprzeć w spłacie kredytów. Oczywiście przy dobrej sytuacji budżetowej, ale żadne prognozy makroekonomiczne nie wskazują na to, by Polskę czekały wyjątkowo trudne lata.
Z pewnością czekają nas natomiast lata kolejnych sporów między samorządami a rządem o rozdział środków. Ale – jak pokazują słowa prezydenta Frankiewicza – gdy dźwięki fleszy skupione na sejmowych kłótniach ucichną, merytoryczne rozmowy są możliwe.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze