0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Sławomir Kamiński / Agencja GazetaSławomir Kamiński / ...

Wiceszef klubu PiS Jacek Żalek (Polska Razem) kilkakrotnie powtarzał w TOK FM, że zgodnie z konstytucją i wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego (z 28 maja 1997 - przyp. red.) polskie prawo właściwie nie zezwala na aborcję w przypadku uszkodzenia płodu. Zapowiedział wykreślenie z ustawy takiej możliwości, co oznaczałoby ograniczenie liczby legalnych aborcji o ponad 90 proc. Wcześniej jednak rozwiązana zostanie "kwestia pomocy dla rodzin wychowujących niepełnosprawne dzieci".

Wyrywanie główki albo rączki

Żalek roztaczał przerażajace opisy aborcji jako śmierci głodowej, przez wychłodzenie lub rozerwanie ciała szczypcami - "wyrywa się na żywca główkę czy rączkę". Aborcję przyrównywał do zabijania szczeniaka łopatą ("to jest idealny przykład"). Podał też "znany przykład" dziecka po aborcji, które "następnego dnia znalazła żywe pielęgniarka i zaadoptowała". Miało to miejsce "w Niemczech".

Podobne historie krążą po prawicowych i prolajfreskich mediach, np. o tym, jak w warszawskim szpitalu 24-tygodniowy płód po aborcji żył jeszcze przez godzinę. "Mimo głośnego płaczu i krzyku, nikt maluszkowi nie udzielił pomocy, nikt nawet nie próbował złagodzić jego bólu, w konsekwencji czego dziecko w okropnych męczarniach skonało". W opisach takich makabrycznych zdarzeń media powołują się na siebie nawzajem jako na źródła.

Przeczytaj także:

"Oku" nie udało się natrafić na żaden, nawet medialny ślad zdarzenia w Niemczech, o którym mówił Żalek.

Każde dziecko przecież umrze

Piotr Kraśko dopytywał, czy mamy prawo wymagać od kobiety donoszenia ciąży, która zakończy się śmiercią dziecka.

Żalek użył zaskakującego argumentu:

"Przecież każda matka wie, w momencie poczęcia, czy urodzenia, że jej dziecko umrze. Tak jest, każdy z nas umiera".

"Panie pośle, bez przesady - zdziwił się Kraśko - Stajemy przed taką kobietą. I ona mówi: Pozwólcie mi zakończyć tę ciażę teraz, nie każcie mi czekać pół roku i rodzić martwe dziecko. Dziennikarz próbował wywołać w pośle odruch empatii. Żalek odpowiedział tak:

Jeżeli to nie rzutuje na stan zdrowia kobiety ani nie godzi w jej życie, to jeżeli ta ciąża w sposób naturalny zostanie rozwiązana, to w czym to szkodzi? Jakie wywołuje skutki, poza tym, że zwalnia kobietę z odpowiedzialności, że zabiła to dziecko?
Co szkodzi Żalkowi te kilka miesięcy ciąży, by urodzić martwe dziecko? Nic.
Rozmowa z Piotrem Kraśko w TOK FM,19 października 2016

"Jestem przeszczęśliwym ojcem trójki dzieci. Zadaję sobie pytanie, czy mógłbym decydować za innych ludzi? Za matkę, która wie, że urodzi dziecko, które umrze? Kim ja jestem, żeby powiedzieć jej, co ma zrobić? - pytał Kraśko.

"Od tego jest porządek prawny, jesteśmy związani prawem - odparł Żalek. - Nie ma zapisu w Konstytucji, że chory, czy niepełnosprawny, to ma inne prawa, przeciwnie, jest zapis, że nie można nikogo dyskryminować".

Wrażliwość na los zarodków

Obszerne cytaty z wypowiedzi Żalka ilustrują dwa typowe dla polskiej opcji pro-life sposoby argumentacji.

Pierwsza to wzbudzanie moralnego oburzenia związanego z przedstawianiem jako oczywistego faktu, że aborcja to mordowanie dziecka/człowieka. Krwawe opisy Żalka pełnią tu tę samą rolę co wystawy organizowane przez organizacje typu Fundacja Życie i Rodzina („Walczymy ze zbrodnią aborcji i szkodliwą promocją deprawacji seksualnej”). Poza matwymi płodami fundacja wystawia też homofobiczne slogany.

Podobną rolę pełnią opowieści o płaczu czy krzyku płodów. Jarosław Gowin słyszał nawet płacz zamrażanych zarodków w klinikach in vitro.

Utożsamienie płodu z człowiekiem prowadzi do moralnych komplikacji, które ograniczają wartość empatii wobec życia nienarodzonego w przypadku poważnej wady genetycznej.

Dziecko z zespołem Edwardsa, czy Pataua - jeżeli poród się uda - skazany jest na krótkie życie pełne takich cierpień, jakby zaprojektował je szatan-sadysta.

I nie idzie tu o deformacje twarzy czy ciał tych dzieci, ale trudności z działaniem podstawowych układów: oddechowego, nerwowego, trawiennego.

Ponadto, przyjmując na chwilę punkt widzenia pro-life, czy człowiek - uszkodzony płód nie cierpi?

A w czym to szkodzi?

Charakterystyczne dla radykałów spod znaku pro-life jest brak empatii wobec kobiety. Próby Piotra Kraśki skłonienia Żalka, by spojrzał na problem jej oczami, nie powiodły się. To psychologicznie zrozumiałe - uwzględnienie dylematu kobiety, która dowiaduje się, że miałaby urodzić dziecko skazane na śmierć, burzy aksjologiczną jasność, że problem sprowadza się do tego, by powstrzymać morderstwo.

Argument, że perspektywa śmierci dziecka nie jest aż tak istotna, skoro wszyscy kiedyś umrzemy, można jeszcze od biedy uznać za lapsus rozgorączkowanego umysłu.

Pytanie "co to szkodzi", że kobieta będzie nosić w swoim ciele i rodzić dziecko skazane na śmierć, świadczy jednak o czysto przedmiotowym traktowaniu kobiety - przez posła mężczyznę - jako wehikułu życia. Jej cierpienia i dylematy całkowicie tracą na znaczeniu wobec wartości życia zarodka/płodu/dziecka. I prawo ma tego pilnować.

Taką postawę moralnej arogancji celnie ośmiesza postać księcia Farquada z popularnego filmu "Szrek". Przemawiając przed turniejem rycerski książe mówi:

"Być może wielu z was zginie, ale jestem gotów na to poświęcenie".

Żalek: wyroki Trybunału Konstytucyjnego są ostateczne

Ma rację Żalek, że orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego z 1997 roku jest daleko idącą deklaracją ochrony życia "od momentu powstania". TK stwierdził, że

"wartość konstytucyjnie chronionego dobra prawnego jakim jest życie ludzkie, w tym życie rozwijające się w fazie prenatalnej, nie może być różnicowana.

Brak bowiem dostatecznie precyzyjnych i uzasadnionych kryteriów pozwalających na dokonanie takiego zróżnicowania w zależności od fazy rozwojowej ludzkiego życia. Od momentu powstania życie ludzkie staje się więc wartością chronioną konstytucyjnie".

Żalek triumfuje: "przecież wyroki Trybunału są ostateczne". Pomijając hipokryzję uczestnika wojny z Trybunałem, warto zauważyć, że wyrok TK z 1997 r. dotyczył ustawy przewidującej przerywanie ciąży ze względu na sytuację kobiety, a nie uszkodzenie płodu.

Trybunał nie był też do końca kategoryczny: "Stwierdzenie, że życie człowieka w każdej fazie jego rozwoju stanowi wartość konstytucyjną podlegającą ochronie

nie oznacza, że intensywność tej ochrony w każdej fazie życia i w każdych okolicznościach ma być taka sama (...)

Intensywność ochrony prawnej i jej rodzaj nie jest prostą konsekwencją wartości chronionego dobra. Na intensywność i rodzaj ochrony prawnej, obok wartości chronionego dobra, wpływa cały szereg czynników różnorodnej natury, które musi brać pod uwagę ustawodawca zwykły decydując się na wybór rodzaju ochrony prawnej i jej intensywności. Ochrona ta jednak powinna być zawsze dostateczna z punktu widzenia chronionego dobra (orzeczenie 28 maja 1997 r., sygn. akt K. 26/96)

Warto w tym konteście przypomnieć, że art. 38 Konstytucji brzmi: "Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia", bez żądnych uszczegółowień. Jak przypominał w zdaniu odrębnym do wyroku z 1997 r. sędzia TK Zdzisław Czeszejko-Sochacki

taki zapis w Konstytucji powstał "na skutek odrzucenia przez Komisję Konstytucyjną Zgromadzenia Narodowego wniosku o sformułowanie dalej idącego zakresu – ochrony życia od poczęcia”.

Hospicjum perinatalne wspiera obie decyzje kobiety

To wszystko nie oznacza, że każda ciąża z letalnym uszkodzeniem płodu powinna kończyć się aborcją.

Jak powiedziała "Oku" dr Aleksandra Korzeniowska-Eksterowicz, kierowniczka ds. medycznych w łódzkim hospicjum Fundacji Gajusz, są kobiety, które podejmują świadomą decyzję, by urodzić dziecko skazane na śmierć, i to niekoniecznie ze względu na światopogląd religijny.

"Nie wyobrazam sobie niczego trudniejszego w życiu niż moment, gdy kobieta dowiaduje się, że jej przyszłe dziecko nie będzie żyło, ale z punktu widzenia psychologicznego donoszenie takiej ciąży może być lepszym rozwiązaniem dla niektórych osób" - mówi dr Korzeniowska-Ekstrowicz.

W ostatnich trzech latach Fundacja prowadziła w hospicjum perinatalnym ciąże i porody około 30 kobiet. Prawie wszystkie dzieci zmarły podczas porodu lub w pierwszej dobie.

Takich ośrodków jest w kraju kilkanaście. Dzięki nim kobiety unikają dodatkowego cierpienia, które zadaje im pobyt na normalnych oddziałach położniczych.

Kobiety pod opieką Fundacji Gajusz rodzą w wydzielonej części łódzkiego szpitala Pro Familia. Poza personelem medycznym opiekuje się nimi psycholog i - jeśli sobie życzą - kapelan, który próbuje ochrzcić dziecko, nim ono umrze. Wykwalifikowany fotograf robi zdjęcia, a jeśli wygląd dziecka na to nie pozwala, pobiera się odcisk dłoni czy stopy lub kosmyk włosów.

"Dla niektórych kobiet czy par ważne jest, by został ślad po dziecku, którego nie będą mieli. Chcą się z nim pożegnać" - mówi dr Korzeniowska-Ekstrowicz.

Opieka hospicjum perinatalnego zaczyna się od konsultacji medycznej i psychologicznej,

"żeby kobieta wiedziala, na czym polega wada rozwojowa i żeby mogła świadomie, w oparciu o rzetelne informacje podjąć decyzję, czy przerwać ciążę czy urodzić".

Zapytana o pomysły PiS, by ustawowo zabronić aborcji z uwagi na uszkodzenie płodu, dr Korzeniowska-Ekstrowicz mówi:

"Nie włączam się w politykę. Jesteśmy tu po to, by służyć kobietom, które samodzielnie podjęły decyzję, jaka by ona nie była: zarówno o aborcji jak i o urodzeniu dziecka".

Przy okazji lekarka apeluje do NFZ o podpisanie kontraktu ze szpitalem Pro Familia. Zwraca uwagę, że porody są przecież nielimitowane.

;

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze