0:00
0:00

0:00

Aleksander Stępkowski rzecznikiem prasowym Sądu Najwyższego został we wtorek 26 maja 2020. Stanowisko powierzyła mu nowa prezes SN Małgorzata Manowska, która we wtorek została oficjalnie powołana przez prezydenta Andrzeja Dudę.

Wybór Stępkowskiego na rzecznika oznacza, że oficjalny przekaz z sądu będzie teraz bardzo wygładzony i nie będzie krytyczny wobec władzy i jej pomysłów na podporządkowanie sobie wymiaru sprawiedliwości. Sąd Najwyższy nie będzie już kwestionował legalności powołania nowych sędziów SN, bo Stępkowski sam jest takim sędzią.

Nowy rzecznik zajmie miejsce zwolnione przez Michała Laskowskiego, który złożył rezygnację wraz z zakończeniem kadencji byłej prezes Małgorzaty Gersdorf. "Zaczyna się nowy etap, a ja nie chcę być osobą, która ten etap reprezentuje" – tłumaczył rezygnację Laskowski.

We wtorek 26 maja Laskowski został jednak niespodziewanie powołany przez prezydenta na stanowisko prezesa Izby Karnej Sądu Najwyższego. Był jednym z trzech kandydatów wskazanych przez Zgromadzenie Izby Karnej. Prezydent wybrał jego, choć Laskowski wypowiadał się krytycznie o „dobrej zmianie” w sądach i stał się jedną z twarzy niezależnego SN.

Założyciel Ordo Iuris, wiceminister w rządzie PiS

Aleksander Stępkowski zanim trafił do SN był znany jako współzałożyciel i pierwszy dyrektor fundamentalistycznego Instytutu na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris. Rozstał się z nim w 2016 roku. Podobno dlatego, że nowy zarząd Ordo Iuris ma bardziej biznesowe podejście do działalności Instytutu.

W 2015 roku prof. Stępkowski został wiceministrem spraw zagranicznych, gdy resortem kierował Witold Waszczykowski.

Ale Waszczykowskiemu miało się nie spodobać zaangażowanie Stępkowskiego w sprawy światopoglądowe i wiceminister stracił stanowisko w 2016 roku.

Stępkowski jest autorem jednego z esejów w pracy zbiorowej pt. „Dyktatura gender” z 2014 roku. Inni autorzy? Sam papież Benedykt XVI, ale także abp Henryk Hoser, czy ksiądz Dariusz Oko. Stępkowski to także zwolennik całkowitego zakazu aborcji i współautor publikacji na temat "ochrony życia poczętego".

Współtworzył analizę obywatelskiego projektu „Stop Aborcji”, przeciwko któremu masowo protestowano w ramach „czarnych protestów” w 2016 roku.

Stępkowski jest doktorem habilitowanym nauk prawnych, profesorem na Wydziale Prawa i Administracji UW. Pracuje tam w Instytucie Nauk o Państwie i Prawie. Nie został kierownikiem tej katedry – przegrał starania o to stanowisko z Adamem Bosiackim, zaufanym ówczesnego marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego z PiS. Uczył studentów o doktrynach politycznych i prawnych. Prowadził przedmioty „Nauczanie społeczne Kościoła katolickiego”, „Nauczanie społeczne Kościoła a europejskie instytucje prawne i ustrojowe”.

Stępkowski jest uznawany za człowieka, który trzyma się swoich ultrakonserwatywnych zasad, ale nie za koniunkturalistę. Opisaliśmy jego sylwetkę w OKO.press:

Przeczytaj także:

Żurek pozywa Stępkowskiego, bo nie uznaje go za sędziego

Do Sądu Najwyższego Stępkowski trafił w lutym 2019 roku. Dostał od nowej KRS nominację do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, którą stworzył PiS. Ale prezydent zwlekał z jego powołaniem, bo były wątpliwości, czy spełnia wymogi formalne. Miał bowiem dwa obywatelstwa – polskie i brytyjskie (urodził się w Londynie). Ostatecznie Stępkowski w związku z kandydowaniem do SN musiał zrzec się paszportu brytyjskiego.

Zaraz po nominacji do SN zrobiło się o nim głośno. Jedną z jego pierwszych decyzji było odrzucenie odwołania krakowskiego sędziego Waldemara Żurka. To były rzecznik legalnej KRS, który za obronę wolnych sądów jest szykanowany i represjonowany. Żurek odwołał się do SN od decyzji o przeniesieniu go przez prezes sądu (nominatkę ministra Ziobry) do innego wydziału.

Sprawa przez wiele miesięcy czekała na rozpoznanie, bo SN nie mógł zdecydować, która Izba ma to załatwić. I gdy w Izbie Cywilnej wyznaczono termin rozpoznania wniosku Żurka o wyłączenie z jego sprawy nowych sędziów SN, w tym samym czasie odwołanie Żurka odrzucił Stępkowski z Izby Kontroli (jego wniosek Żurka o wyłączenie nie obejmował, bo sędzia go złożył przed powołaniem Stępkowskiego do SN).

Po tej decyzji ówczesna I prezes SN Małgorzata Gersdorf zawiadomiła rzecznika dyscyplinarnego SN. Bo Stępkowski wydając orzeczenie, nie miał akt sprawy. Znajdowały się one w Izbie Cywilnej, a on opierał się jedynie na aktach zastępczych, czyli kserokopiach akt głównych.

Zawiadomienie do rzecznika dyscyplinarnego objęło też prezes Izby Kontroli Joannę Lemańską, bo to ona przydzieliła sprawę Stępkowskiemu.

17 kwietnia 2020 roku sędzia Żurek złożył w Sądzie Najwyższym pozew przeciwko Stępkowskiemu. Jego zdaniem nowy rzecznik SN nie jest legalnie wybranym sędzią. Żurek domaga się, by skład orzekający w jego sprawie wyznaczył prezes Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych.

Jak Stępkowski dokończył dzieło Zaradkiewicza

O Stępkowskim w SN znowu zrobiło się głośno w połowie maja 2020 r. Nagle został powołany przez prezydenta na stanowisko tymczasowego prezesa SN. Zastąpił Kamila Zaradkiewicza, który nie poradził sobie z prowadzeniem Zgromadzenia Ogólnego Sędziów SN i złożył rezygnację. Stępkowski przejął prowadzenie obrad Zgromadzenia, którego celem było wyłonienie pięciu kandydatów na nowego prezesa SN.

Prowadził je w sposób kulturalny, pozwalał zabierać głos starym sędziom SN i składać wnioski. Była to odmiana po Zaradkiewiczu, który obrady prowadził arbitralnie.

Ale to były tylko pozory. Stępkowski parł szybko do zakończenia Zgromadzenia. Podtrzymał wadliwą procedurę, którą rozpoczął Zaradkiewicz.

Czyli nie zgodził się na uchwalenie porządku obrad i zasad procedowania. Nie powtórzył wyboru komisji do liczenia głosów (Zaradkiewicz sam zmienił wyniki głosowania do tej komisji). Nie zgodził się też, by listę pięciu kandydatów dla prezydenta Zgromadzenie zatwierdziło w formie uchwały, czego domagali się starzy sędziowie SN.

Stępkowski po prostu prawo i procedury interpretował zgodnie z duchem licznych zmian w ustawie o SN, które przeprowadził PiS. Partia Kaczyńskiego bowiem dokładnie zaplanowała obsadzenie stanowiska prezesa SN po prezes Małgorzacie Gersdorf. I zgodnie ze scenariuszem PiS prezesem została nowa sędzia SN, czyli Małgorzata Manowska.

Pierwsza próba cenzury w SN?

Rola Stępkowskiego jako tymczasowego prezesa SN zakończyła się we wtorek 26 maja, ale nie zniknie on z mediów. Od teraz będzie twarzą SN jako rzecznik prasowy. Będzie zapewne wypowiadał się spokojnie, ale zarazem twardo bronił nowej linii w SN, którą narzuci prezes Małgorzata Manowska. Nie będzie krytykował pomysłów rządu PiS w wymiarze sprawiedliwości. Nie będzie wchodził w polemikę w orzeczeniami TK Julii Przyłębskiej, które często są po myśli władzy.

Testem dla rzecznika i nowej prezes będą orzeczenia TSUE, który ocenia „reformy” PiS w sądach. Nowa prezes nie uznaje orzeczeń TSUE za powszechnie obowiązujące źródło prawa. Co powie jej rzecznik po kolejnym niekorzystnym dla Polski orzeczeniu Trybunału Sprawiedliwości?

Kolejnym testem będzie też medialna oraz publiczna aktywność "starych sędziów" SN. Małgorzata Manowska woli, żeby w mediach sędziowie się nie pokazywali. Czy zakaże im tego oficjalnie pod groźbą dyscyplinarek?

Na razie Stępkowski pracę rzecznika prasowego zaczął od poważnej, wizerunkowej wpadki.

W poniedziałek 25 maja ze strony internetowej SN zniknęło oświadczenie grupy 50 "starych sędziów" SN, którzy tłumaczyli, dlaczego Zgromadzenie nie wybrało kandydatów na prezesa SN. Generalnie chodzi o to, że nie przyjęło uchwały, co zablokował Stępkowski. W oświadczeniu sędziowie wyliczyli wszystkie naruszenia procedury, których dopuścili się Zaradkiewicz i Stępkowski. Te same zarzuty powtórzyli w liście do prezydenta, który też zamieszczono na stronie SN.

To drugie pismo też zniknęło ze strony SN. Do ich usunięcia przyznał się właśnie Stępkowski (w poniedziałek był jeszcze tymczasowym prezesem SN). Tłumaczył w mediach, że zostały one umieszczone bez jego stanowiska, w którym odnosił się do zarzutów. Wywołało to burzę w mediach – zarzucono, że do SN wkracza cenzura. W poniedziałek wieczorem oświadczenie grupy 50 sędziów i ich list do prezydenta z powrotem były już na stronie SN. Ale nad nimi zostało umieszczone stanowisko Aleksandra Stępkowskiego.

;
Na zdjęciu Mariusz Jałoszewski
Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze