Przyjęte przez Sejm zmiany w kodeksie postępowania karnego niemal uniemożliwią obywatelom i dziennikarzom dostęp do akt zakończonych postępowań prokuratorskich. Co mają do ukrycia śledczy Zbigniewa Ziobry?
We wtorek 20 kwietnia 2021 Sejm głosami PiS przyjął poselski projekt ustawy "o zmianie ustawy - Kodeks karny oraz niektórych innych ustaw". Dokument czeka jeszcze na debatę w Senacie i podpis prezydenta.
W założeniu chodziło o wdrożenie do polskiego prawa unijnej dyrektywy z 2017 roku o zwalczaniu terroryzmu. Jak alarmował Rzecznik Praw Obywatelskich w ustawie (oraz złożonej do niej autopoprawce) znalazł się jednak szereg kontrowersyjnych pomysłów. RPO pisał m.in. o możliwości manipulowania składami sędziowskimi.
Jeden z przepisów jest także groźny dla jawności życia publicznego w Polsce. To proponowana zmiana w art. 156 kodeksu postępowania karnego, który dotyczy udostępniania akt sprawy prowadzonej przez prokuraturę.
Dotychczas obywatele mogli zajrzeć do akt zakończonych postępowań na podstawie przepisów o dostępie do informacji publicznej. Jeżeli uchwalone przez Sejm zmiany wejdą w życie, co do zasady akta te będą niedostępne dla osób postronnych. Decyzję o ew. pokazaniu ich obywatelom lub dziennikarzom każdorazowo podejmie prokurator.
"Prokuratura może nie udostępnić akt sprawy, która będzie dla niej problematyczna. Każda kolejna władza będzie miała chrapkę, by posługiwać się takimi narzędziami. Tylko mądry ustawodawca może to odwrócić" - ostrzega w rozmowie z OKO.press adw. dr Katarzyna Gajowniczek-Pruszyńska, wicedziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie.
Poprawka w kpk na pierwszy rzut oka wydaje się kosmetyczna.
Obecnie w art. 156 § 5 czytamy, że strony i ich pełnomocnicy co do zasady mają dostęp do akt trwającego postępowania i po jego zakończeniu. Dostęp ten może być ograniczony tylko dla zabezpieczenia prawidłowego toku postępowania lub ochrony ważnego interesu państwa.
Po zmianach pierwsze zdanie paragrafu nie będzie już odnosić się do zakończonych postępowań. Ustawodawca dopisuje je jednak poniżej, w § 5b. Tam precyzuje, że przepisy § 5 stosuje się w całości także do zamkniętych spraw.
No właśnie, w całości. Bo jak przyznają autorzy noweli, chodzi im zwłaszcza o dalszą część § 5, czyli tę, w której czytamy, że
"za zgodą prokuratora akta w toku postępowania przygotowawczego mogą być w wyjątkowych wypadkach udostępnione innym osobom".
Do tej pory prokurator decydował o udostępnianiu "innym osobom" tylko akt trwających postępowań przygotowawczych. Interpretowano to na korzyść obywateli - akta postępowań zamkniętych można było obejrzeć, powołując się na dostęp do informacji publicznej, bez specjalnej zgody prokuratora. Z możliwości tej korzystali np. dziennikarze.
Teraz decydować będzie prokurator. Śledczy - z których duża część po 2016 roku została politycznie podporządkowana Zbigniewowi Ziobrze - będą arbitralnie rozstrzygać, czy mamy do czynienia z "wyjątkowym wypadkiem".
"To zła wiadomość dla dziennikarzy, ale przede wszystkim dla wszystkich obywateli" - komentuje mec. Katarzyna Gajowniczek-Pruszyńska.
Jak podkreśla mec. Gajowniczek-Pruszyńska dostęp do materiałów z zakończonych postępowań realizuje konstytucyjną zasadę jawności życia publicznego.
"Transparentności działania organów państwa co do zasady nie powinno się ograniczać. Państwo powinno działać w sposób przejrzysty. Jeżeli nie przemawia przeciwko temu interes prywatny jakiejś osoby, a postępowanie zostało np. umorzone, nic nie powinno stać na przeszkodzie, by akta zainteresowanemu dziennikarzowi pokazać" - komentuje adwokatka.
W uzasadnieniu projektu autorzy przekonują, że zakres udostępniania akt z zakończonych postępowań był za szeroki. Wprost przyznają, że celem zmian jest ograniczenie funkcjonowania ustawy o dostępie do informacji publicznej.
Tłumaczą też, że sprawy zakończone niekoniecznie muszą być zakończone "w sensie merytorycznym", bo prokuratura może do nich wrócić, gdy otrzyma nowe dowody.
"To próba obejścia przepisów o dostępie do informacji publicznej. Prawidłowo działająca prokuratura nie powinna mieć nic do ukrycia, nie powinna zasłaniać się przepisami tam, gdzie sprawa budzi zainteresowanie. To stwarza poczucie, że w pracach śledczych mogą być jakieś sprawy do ukrycia" - uważa mec. Gajowniczek-Pruszyńska.
"Warto podkreślić, że nie mówimy tu o sprawach mało istotnych. Dziennikarze i obywatele chcą poznać te sprawy, które mają ważkie znaczenie z punktu widzenia interesu społecznego, często budzące kontrowersje. Dlatego zasłanianie się rzekomym zbyt szerokim działaniem ustawy o dostępie do informacji publicznej jest tak naprawdę zasłanianiem się przed niewygodnymi i trudnymi pytaniami do prokuratury. Dlaczego nie przeprowadzono postępowania lub określonego dowodu? Dlaczego odmówiono wszczęcia? Odmowa wglądu jako reguła to dodatkowe narzędzie, by nie musieć tłumaczyć się przed opinią publiczną" - dodaje adwokatka.
Jej zdaniem po zmianach znacznie trudniej będzie tropić nieprawidłowości po stronie władzy i organów ścigania.
"Załóżmy, że toczy się postępowanie, w którym potencjalnym sprawcą zdarzenia jest funkcjonariusz publiczny, czy osoba wzbudzająca kontrowersje. Przedstawiciele mediów do tej pory mogli badać akta zakończonych spraw z udziałem takiej postaci, sprawdzić, jaki zgromadzono w nich materiał dowodowy. Teraz dostęp taki będzie możliwy tylko »wyjątkowych przypadkach«, jeżeli prokurator wyrazi zgodę" - mówi Gajowniczek-Pruszyńska.
Zmiany w kodeksie postępowania karnego to wycinek antyjawnościowych działań rządu PiS.
W OKO.press pisaliśmy m.in. o nowej ustawie o służbie zagranicznej, w której rządzący wprowadzają kategorię "tajemnicy dyplomatycznej". Urzędnicy MSZ będą zobowiązani nie udzielić obywatelom informacji, które mogłoby "szkodzić polityce zagranicznej RP" i "naruszać jej wizerunek międzynarodowy". Za złamanie zasady pracownikom resortu będzie groziła dyscyplinarka, a nawet zwolnienie, co może wywołać efekt mrożący. Ustawa została już przyjęta i wchodzi w życie 15 czerwca 2021.
Groźny dla jawności jest także wniosek, który w połowie lutego 2021 złożyła w Trybunale Konstytucyjnym pierwsza prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska. Poprosiła, by Trybunał Julii Przyłębskiej zbadał konstytucyjność ustawy o dostępie do informacji publicznej.
Jak wskazywaliśmy, wniosek Manowskiej jest obszerny i uderza w fundamenty tego prawa. Sam fakt, że został złożony, rodzi negatywne konsekwencje dla przejrzystości działań władzy. Sądy administracyjne mogą bowiem zwlekać z wydawaniem orzeczeń w oczekiwaniu na rozstrzygnięcie pytania prawnego przez TK.
"Zawieszenie postępowania oznacza, że dane osoby, organizacje, dziennikarze będą bardzo długo czekać na informacje, których potrzebują. A wiadomo, że w takich sprawach liczy się czas. Wiemy już na pewno o dwóch takich przypadkach odroczenia decyzji w oczekiwaniu na wyrok TK" - mówi OKO.press Krzysztof Izdebski z Fundacji ePaństwo.
Organizacje walczące o jawność wciąż liczą, że frontalne uderzenie w ustawę politycznie nie opłaci się Jarosławowi Kaczyńskiemu.
"Są problemy z realizacją tej ustawy, ale zupełnie inne niż te, które zauważa pani prezes Manowska: ustawę zbyt łatwo jest dziś ignorować. Dlatego unieszkodliwienie jej w TK może być dla PiS ryzykowne, obywatelom będzie ciężko to wytłumaczyć" - uważa Izdebski.
"Sprawozdawcą wniosku ma być sama prezes Julia Przyłębska - zaufana osoba prezesa Kaczyńskiego. To wskazuje, że Kaczyński chce mieć nad tym procesem kontrolę. Wydaje się, że wniosek pierwszej prezes SN nie był z PiS konsultowany" - dodaje.
Wciąż jednak nie wiadomo, kiedy Trybunał zajmie się tą sprawą.
O wycofanie wniosku apeluje do prezes Manowskiej ponad sto organizacji pozarządowych - w tym m.in. Akcja Demokracja, Fundacja Batorego, Fundacja ePaństwo, Instytut Spraw Publicznych i Sieć Obywatelska Watchodog Polska. Ich petycja, którą po raz pierwszy złożyły w SN w marcu 2021, na razie pozostaje bez odpowiedzi.
Policja i służby
Władza
Jarosław Kaczyński
Małgorzata Manowska
Julia Przyłębska
Zbigniew Ziobro
Prokuratura
Prokuratura Krajowa
Sąd Najwyższy
Trybunał Konstytucyjny
jawność
kodeks postępowania karnego
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Komentarze