I Prezes SN Małgorzata Manowska złożyła wniosek do TK o uznanie za niekonstytucyjne przepisów ustawy o dostępie do informacji publicznej. "Nie będę zaskoczony, jeśli tę datę zapamiętamy jako koniec jawności władz publicznych" - napisał Mirosław Wróblewski z Biura RPO
Informację o wniosku Manowskiej Wróblewski opublikował na Twitterze 24 lutego 2021 wieczorem. RPO z urzędu otrzymał kopię tego dokumentu. Nie ma go jeszcze ani na stronie Sądu Najwyższego, ani na stronie TK.
I Prezes SN prosi w nim TK Julii Przyłębskiej o zbadanie przepisów ustawy o dostępie do informacji publicznej. Ustawa określa, na jakich zasadach obywatele mogą domagać się informacji o działaniach władz państwa.
Na 32 stronach swego wniosku I prezes SN zarzuca ustawie, że:
Manowska uznaje, że są to przepisy niekonstytucyjne i prosi, by TK to potwierdził.
"16 lutego I Prezes SN złożyła do TK wniosek o uznanie niekonstytucyjności ustawy o dostępie do informacji publicznej K 1/21 w tak obszernym zakresie, że nie będę zaskoczony, iż tę datę zapamiętamy jako koniec jawności władz publicznych" – napisał na Twitterze Mirosław Wróblewski.
Wniosek prezes Manowskiej komentuje dla OKO.press Krzysztof Izdebski - prawnik, dyrektor programowy Fundacji ePaństwo i aktywista na rzecz przejrzystości działania władz.
Wskazuje, że
zarzuty I Prezes zmierzają przede wszystkim do ograniczenia liczby instytucji, które powinny udostępniać informacje obywatelom.
"Być może chodzi o to, by wyłączyć z tej grupy ciała pokroju Polskiej Fundacji Narodowej, quasi-rządowe agencje czy spółki skarbu państwa. Te, które nie zawsze mają bezpośredni związek z pieniędzmi publicznymi, ale wykonują zadania publiczne i mają wpływ na to, jak wygląda życie publiczne" - mówi Izdebski.
Po drugie Małgorzata Manowska argumentuje, że chce chronić prywatność urzędników i współpracujących z nimi osób. Zdaniem Krzysztofa Izdebskiego już dziś jednak jawności w tym zakresie jest zbyt mało.
"Dostajemy odmowy dostępu do informacji na temat ludzi, którzy brali udział w pracach nad projektem ustawy, a jednocześnie nie byli urzędnikami. Z byłym ministerstwem cyfryzacji procesujemy się po tym, jak odmówiono nam podania nazwisk doradców ministra, argumentując, że działali w swoim czasie prywatnym" - wspomina Izdebski.
Według prezesa Fundacji ePaństwo nie może być także mowy o naruszeniu przepisów RODO. "Kiedy wdrażaliśmy tę dyrektywę, odbyła się dyskusja i stwierdzono, że osoby pełniące funkcje publiczne mają ograniczone prawo do prywatności. Same przepisy RODO precyzują, że nie mogą mieć wpływu na dostęp do informacji publicznej" - podkreśla Izdebski.
Szczególnie wątpliwy jest zarzut I Prezes, że urzędy nie mogą sprawdzać, w jakim celu wnioskodawca prosi o daną informację.
"To zaprzeczenie całej idei prawa do informacji. Nie powinno mieć znaczenia, co ja z tą informacją dalej zrobię. Jeśli dojdzie do zmiany prawa, będzie można oceniać, które cele są słuszne, a które nie. Czyli rozciągać ograniczenia" - ubolewa Izdebski.
Wniosek opatrzono obszernym uzasadnieniem. Jednak zdaniem Krzysztofa Izdebskiego
prezes Manowska nie wskazuje w nim na generalne, systemowe problemy ze stosowaniem ustawy.
"Zamiast tego powołuje się na anegdotyczne historie. To przypomina rok 2013, kiedy I Prezes SN Stanisław Dąbrowski postanowił rozprawić się z ustawą, bo przegrywał sprawy o dostęp do informacji publicznej" - mówi Izdebski.
Wniosek Dąbrowskiego ostatecznie wycofała z Trybunału Konstytucyjnego następczyni Dąbrowskiego I Prezes Małgorzata Gersdorf, jednak dopiero po tym, jak PiS zaczęło przejmować TK. Dokument zdążył jednak wywołać efekt mrożący.
"Gdy pojawił się w 2013 roku, wiele urzędów zaczęło wnosić do sądów administracyjnych o zawieszenie postępowania do czasu rozstrzygnięcia sprawy przez Trybunał. Niektóre sądy to uznawały i sprawy przesuwały się o dwa-trzy lata. Nawet jeśli ostatecznie urząd musiał udostępnić daną informację, często było już za późno" - wspomina Krzysztof Izdebski.
Jego zdaniem także wniosek prezes Manowskiej doprowadzi do ograniczenia informacji o działaniach urzędów oraz osobach, które biorą udział w procesie legislacyjnym. A także o ew. nieprawidłowościach, np. wykorzystywaniu majątku publicznego do celów prywatnych.
"Na krótką metę na tych zmianach ucierpią obywatele, dziennikarze i opinia publiczna. W dłuższej perspektywie - państwo i instytucje publiczne. W dostępie do informacji chodzi o to, by urzędy działały w sposób efektywny. Teraz będzie łatwiej zamiatać ich problemy pod dywan, ale to nie spowoduje, że te problemy będą znikać. Wręcz przeciwnie, będą narastać" - ubolewa Izdebski.
To nie pierwszy raz, gdy władza próbuje wysłużyć się upolitycznionymi SN i TK, by przeforsować korzystne dla siebie rozwiązania. Wniosek prezes Manowskiej może otworzyć drzwi do dalszego ograniczania prawa obywateli do dostępu do informacji o działaniach władzy.
Na posiedzeniu Sejmu w dniach 24-25 lutego 2021 procedowane są dwa projekty ustaw, które znacznie zawężą to prawo:
"Jak widać, pomysłów na ograniczenia jest dużo. Otwarcie ustawy o dostępie do informacji publicznej może spowodować, że pojawi się ich dużo więcej" - ostrzega Krzysztof Izdebski.
Takie pomysły pojawiały się także i wcześniej. Choćby 2017 roku rząd PiS planował wprowadzenie ustawy "o jawności życia publicznego", która, zamiast zwiększyć jawność, mogła ułatwić organom władzy ignorowanie trudnych pytań obywateli i dziennikarzy.
Ignorowanie to ma miejsce i bez zmian w prawie. W OKO.press wielokrotnie pisaliśmy o tym, jak władze zbywają nasze pytania o dostęp do informacji publicznej, odpowiadają wymijająco bądź nadużywają prawa do wydłużenia 14-dniowego terminu na odpowiedź. Zawiadamialiśmy w tej sprawie prokuraturę i sądy.
Wniosek sędzi Manowskiej może spowodować, że część nadużyć władzy zostanie wyjętych z zakresu ustawy o dostępie do informacji i nigdy nie ujrzy światła dziennego.
Sądownictwo
Władza
Małgorzata Manowska
Julia Przyłębska
Sąd Najwyższy
Sejm IX kadencji
Trybunał Konstytucyjny
informacja publiczna
jawność
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Komentarze