0:000:00

0:00

O zamknięciu cmentarzy od soboty 31 października do poniedziałku 2 listopada dowiedzieliśmy się w piątek 30 października po 16:00. Na drogach trwała już akcja „Znicz", a tysiące ludzi ruszało już w rodzinne strony na groby bliskich.

View post on Twitter

[restrict_content paragrafy="0"]

W najtragiczniejszej sytuacji decyzja rządu postawiła jednak producentów i sprzedających znicze i kwiaty, dla których Zaduszki i Wszystkich Świętych to najważniejsze dni w roku.

Ogłaszając swoją decyzję premier Mateusz Morawiecki powiedział: „Jeden z lekarzy, którzy współpracują z nami, powiedział nam bardzo prosto: wielu starszych ludzi, którzy pójdą na te cmentarze odwiedzić grób swojego współmałżonka, trzy tygodnie później być może będą w tym miejscu leżeli".

Morawiecki zaapelował również do seniorów, żeby przez najbliższe dwa tygodnie pozostali w domach, nie spotykali się z dziećmi, wnukami, młodzieżą.

To dziwna sytuacja, gdyż w praktyce premier wprowadził taki nakaz rozporządzeniem, nakładając karę grzywny na osoby powyżej 65. roku życia, które wychodzą z domu bez ważnego powodu. Nie słychać jednak, by ktokolwiek był za to karany lub upominany.

Rząd postanowił też, żeby urzędnicy administracji publicznej pracowali zdalnie i wezwał przedsiębiorców, by tak samo zorganizowali pracę w swoich firmach, jeżeli to możliwe.

Na razie nie ma jednak mowy o zamykaniu kolejnych gałęzi gospodarki: występujący również na konferencji minister zdrowia Adam Niedzielski powiedział, że decyzje będą zależeć od tego, jak zachowa się w przyszłym tygodniu krzywa zachorowań.

Przeczytaj także:

Premier zakończył optymistycznie, opowiadając o posiedzeniu Rady Europejskiej z czwartku, gdzie mowa była o planie dystrybucji szczepionki przeciwko SARS-CoV-2 pomiędzy krajami Unii. „Jest szansa, że pierwsze szczepionki będą dostępne już w styczniu" – stwierdził.

W tej chwili 49 szczepionek jest w różnej fazie testów na ludziach. Komisja Europejska koordynuje zakup i dystrybucję dla krajów członkowskich tych preparatów, które zostaną dopuszczone do użycia.

Według szefowej Komisji Ursuli von der Leyen masowe szczepienia będą mogły się rozpocząć w kwietniu.

Nowa lepsza strategia, ale czy realistyczna?

Minister zdrowia Adam Niedzielski zapowiedział z kolei zmiany w strategii walki z koronawirusem:

  • każda osoba, skierowana przez lekarza POZ na test, która uzyska wynik pozytywny, a będzie bezobjawowa lub skąpoobjawowa, otrzyma pulsoksymetr do sprawdzania poziomu natlenienia krwi, czyli saturacji. Zapisy z tych urządzeń będą monitorowane przez specjalne centrum monitoringu;
  • zmienią się również zasady kwarantanny. Domownicy zakażonej osoby będą nią automatycznie obejmowani, co będzie podstawą do świadczeń;
  • najważniejsza zmiana to uznanie testu antygenowego drugiej generacji za kryterium stwierdzenia zakażenia koronawirusem. Testy antygenowe są o wiele tańsze od testów PCR, o wiele szybciej można też uzyskać ich wynik. Będą one uznawane za miarodajne tylko u pacjentów z objawami COVID-19.

Nowa wersja strategii, 3.0, ma zostać opublikowana w przyszłym tygodniu.

Przetłumaczmy teraz słowa ministra Niedzielskiego na język bardziej realistyczny:

  • pulsoksymetr to dobry pomysł z dwóch powodów, po pierwsze dlatego, że COVID-19 to choroba podstępna. Stan chorego może się pogorszyć bardzo szybko, zdarza się również, że osoby czujące się dość dobrze mają w rzeczywistości niską saturację, czyli zawartość tlenu w krwi. Mówimy jednak w tej chwili i w najbliższym czasie o 200 tys. zakażonych osobach, które trzeba zaopatrzyć w to urządzenie i zainstalować system informatyczny do zbierania z nich danych. Bardziej wygląda to bardziej na opowieść z Korei Południowej niż z Polski, która weszła w pandemię z analogowym sanepidem, gdzie wywiad epidemiologiczny spisywało się w zeszytach;
  • oczywiście, że domownicy osoby zakażonej powinni być automatycznie objęci kwarantanną. Problem w tym, że w tej chwili sanepid często ledwie zdąży poinformować o izolacji osobę zakażoną pod koniec jej choroby. Przypadków jest tyle, że ta niedofinansowana instytucja nie jest już w stanie obsługiwać kwarantann oraz izolacji i wiele osób po prostu siedzi w domu, nie licząc na wpisanie do systemu;
  • pomysł uzupełnienia PCR testami antygenowymi jest na świecie traktowany coraz poważniej i na pewno pozwoli rozszerzyć liczbę wykrytych zakażeń, bo właśnie osiągnęliśmy limit możliwości laboratoriów (premier mówił niedawno, że to 80 tys. testów dziennie, w piątek było 78 tys.).

Dotychczasowa strategia, czyli czy starczy nam łóżek i respiratorów?

Jeśli chodzi o strategię wobec epidemii, polega ona teraz przede wszystkim na tym, że władze walczą z rosnącą śnieżną kulą zakażeń, próbując powiększyć liczbę miejsc w szpitalach dla chorych. W piątek tych chorych było już 15 444.

Na mapie widać, że łóżka są, ale w praktyce oznacza to organizowanie SOR-ów w garażach dla karetek, odwoływanie planowych zabiegów i ciężką sytuację także na oddziałach dla chorych na COVID-19.

„To potężny stres i obciążenie, jak sortować pacjentów, wybierać, który ma być pierwszy przyjęty. Bardzo ciężkich staramy się upychać po nocy na ostatnie wolne łóżka. Potem rano na hurra wypisujemy i przyjmujemy tych, co zalegają na SOR-ze z nocy" – mówi OKO.press lekarka z oddziału zakaźnego szpitala wojewódzkiego.

W stanie ciężkim, wymagającym użycia respiratora, było w piątek 1 254 pacjentów. Najtrudniejsza sytuacja była na Mazowszu, gdzie zostały wolne tylko dwa urządzenia.

Oprócz szpitali tymczasowych, które są już teraz budowane lub planowane w każdym województwie, premier podpisał decyzję administracyjną zobowiązującą sześć koncernów kontrolowanych przez rząd do budowy szpitali tymczasowych na co najmniej 3 tys. łóżek.

Są wśród nich Orlen, Lotos, KGHM i PKO BP. Znowu jest to dziwna decyzja, bo zwykle szpitale tymczasowe buduje wyspecjalizowane w takich działaniach wojsko.

Michał Dworczyk, szef kancelarii premiera zapowiedział jednak, że koncerny „dostaną podręcznik określający krok po kroku, jak zbudować szpital". Podręcznik opracowano na podstawie doświadczeń przy organizacji szpitala tymczasowego na Stadionie Narodowym w Warszawie.

NFZ manipuluje stawkami, żeby odciążyć szpitale, te protestują

Walczący o to, żeby system ochrony zdrowia wytrzymał tą nawałę chorych, rządzący wymyślili jeszcze jeden sposób na to, żeby do szpitala trafiało mniej chorych: Narodowy Fundusz Zdrowia obniżył szpitalom stawki za pacjentów z COVID-19, chcąc, by tych w lepszym stanie kierowano do izolatoriów.

Do tej pory za dzień hospitalizacji pacjenta z COVID-19 fundusz płacił 530 zł. Teraz stawka ma zależeć od stanu pacjenta – 530 zł będzie kosztował pobyt w szpitalu specjalistycznym;

– chorzy w średnim stanie będą „kosztować" 330 zł;

– a ci czujący się najlepiej tylko 180 zł. za dobę.

Mają być selekcjonowani przy użyciu skali CRB-65 , służącej do oceny ciężkości poza szpitalnych zapaleń płuc na podstawie czterech kryteriów:

  • zaburzenia świadomości,
  • częstość oddechów – większa bądź równa 30 oddechom na minutę,
  • ciśnienie krwi równe bądź niższe niż 90/60,
  • wiek powyżej 65 lat.

Każdy symptom to jeden punkt. Za jeden objaw fundusz zapłaci 180 zł (i tu chce zniechęcić szpitale), za dwa – 330 zł, za trzy i cztery najwyższą stawkę.

Specjaliści chorób zakaźnych zareagowali oburzeniem, nie tylko dlatego, że nikt z nimi tego rozwiązania nie konsultował.

Prof. Robert Flisiak, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych, mówił „Gazecie Wyborczej", że „NFZ tak ustawia kryteria, jakbyśmy mieli przyjmować już tylko chorych wymagających intensywnej terapii. Bo chory, który dostanie dwa punkty, najczęściej potrzebuje już wspomagania oddechu. Koleżanka napisała mi o pacjencie, którego przywieziono jej wczoraj, to 40-latek, który nie dostałby według skali CRB ani jednego punktu, a umarł".

Już 200 tys. zakażonych

Wszyscy śledzimy słupki epidemii, czekając, aż zaczną spadać. To jeszcze przed nami. W piątek Ministerstwo Zdrowia poinformowało o 21 629 tys. wykrytych zakażeń SARS-CoV-2, co spowodowało przyrost liczby aktywnych przypadków o 15 970.

Jednak minister Niedzielski był ostrożnie optymistyczny: „Na początku października liczba nowych przypadków podwajała się co tydzień, od połowy października stopa wzrostu malała. W perspektywie tygodnia albo dwóch może się pojawić scenariusz stabilizacji" – mówił na konferencji.

Pokazał też wykres obrazujący cotygodniową liczbę zleceń na testy na koronawirusa wystawianych przez lekarzy Podstawowej Opieki Zdrowotnej. W ostatnim tygodniu po raz pierwszy ta liczba - zaczynając od poniedziałku - malała.

Jeśli nawet przyrost nowych przypadków jest mniej dynamiczny, zobaczymy to z opóźnieniem na wykresach hospitalizacji, a najpóźniej w statystykach zgonów.

W piątek ministerstwo poinformowało o śmierci 202 osób. Jesteśmy już na piątym miejscu w Europie, jeśli chodzi o sumę zgonów na 100 tys. mieszkańców w ciągu ostatnich 14 dni.

W ciągu ostatniej doby laboratoria wykonały astronomiczną w porównaniu z poprzednimi dniami liczbę testów PCR: 78 041. Odsetek testów pozytywnych wyniósł 27,71 proc.

Lockdown w Belgii, w USA umiera tysiąc osób dziennie

Według licznika Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa na całym globie wykryto już 45,3 mln zakażeń SARS-CoV-2, zmarło 1,18 mln osób.

W Stanach Zjednoczonych w czwartek na COVID-19 zmarło ponad tysiąc osób i już trzeci raz w październiku została przekroczona ta bariera. Liczba hospitalizacji w tym miesiącu wzrosła o 50 proc., do 46 tys. pacjentów w szpitalach.

Zakażenia rosną również w Europie, gdzie kolejne kraje ogłaszają pełny lockdown. W piątek zrobiła to Belgia. Od poniedziałku zostaną zamknięte wszystkie firmy, których funkcjonowanie nie jest konieczne, łącznie z zakładami fryzjerskimi.

W miejscach publicznych nie będzie można spotykać się w grupach większych niż cztery osoby, a w domu przyjmować więcej niż jednego gościa. Pierwszych pacjentów z przeciążonych belgijskich oddziałów intensywnej terapii zabrali już do swoich wciąż jeszcze luźnych szpitali Niemcy.

Unia Europejska zapowiedziała finansowanie transferu pacjentów do krajów w lepszej sytuacji.

Udostępnij:

Miłada Jędrysik

Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".

Przeczytaj także:

Komentarze