Podczas zjazdu Komitetów Biedronia w Warszawie poseł i jeden z liderów Lewicy Adrian Zandberg mówił o święcie “wyklętych”, obchodzonym z pompą 1 marca. “Wyklęci” to “ludzie odpowiedzialni za mordowanie kobiet, dzieci, za palenie ludzi żywcem” - stwierdził. Miał rację? Sprawdzamy
Zjazd Komitetów Biedronia 1 marca 2020 był odpowiedzią Lewicy na konwencje wyborcze, które odbyły się w sobotę 29 lutego: Małgorzaty Kidawy-Błońskiej z PO oraz Władysława Kosiniaka-Kamysza z PSL. Na zjeździe wystąpili najważniejsi liderzy lewicy: Włodzimierz Czarzasty, Adrian Zandberg oraz sam Robert Biedroń.
Zandberg - który jest doktorem historii, napisał pracę doktorską o socjaldemokracji w Europie Zachodniej na początku XX wieku - odniósł się w przemówieniu do “Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych”, święta państwowego uchwalonego w 2011 roku z inicjatywy ówczesnego prezydenta Bronisława Komorowskiego.
Za rządów PiS „dzień wyklętych” stał się jednym z najbardziej hucznie obchodzonych świąt państwowych. Spis wydarzeń związanych z ostatnimi obchodami można znaleźć tutaj: obejmowały one m.in. wykłady, bieg publiczny i centralne obchody na pl. Piłsudskiego z udziałem prezydenta Andrzeja Dudy.
Wieczorem był też wiec i przemarsz narodowców w okolicach Aresztu Śledczego na Rakowieckiej oraz protest przeciwko zafałszowywaniu przez nich historii.
Z okazji święta wypowiadali się w ciągu dnia najważniejsi politycy rządzącej prawicy: premier Morawiecki powiedział np., że „dzięki niezłomnej postawie Żołnierzy Wyklętych możemy dziś cieszyć się życiem w demokratycznym i bezpiecznym państwie”.
Jest to, technicznie rzecz biorąc, nieprawda - demokrację zawdzięczamy „Solidarności” lat 80. XX wieku, która programowo wyrzekała się nie tylko walki zbrojnej, ale także przemocy. Ani programowo, ani personalnie nie miała więc wiele wspólnego z „wyklętymi”. W najlepszym wypadku należy więc rozumieć wypowiedź premiera jako jakiś rodzaj metafory.
Tę nieprawdę politycy prawicy powtarzają chętnie i OKO.press pisało o niej wielokrotnie (np. tutaj „Fantazje władzy o żołnierzach wyklętych. Było zupełnie inaczej, niż mówią”)
Czujemy się zobowiązani o tym przypomnieć, bowiem politykom PiS można wypominać mówienie nieprawdy wielokrotnie - co wcale nie zniechęca ich do jej powtarzania.
Na zjeździe Komitetów Biedronia Adrian Zandberg mówił, że „wyklętych” po prostu nie było (na nagraniu na Facebooku ten fragment zaczyna się mniej więcej w 17. minucie). Co przez to rozumiał? Zacytujmy:
„Dzisiaj jest obchodzone tzw. święto, tzw. »żołnierzy wyklętych«. To jest święto, które zafundowała nam polska prawica.
Święto, w którym władze państwa wynoszą na pomniki ludzi odpowiedzialnych za mordowanie kobiet, za mordowanie dzieci, za palenie ludzi żywcem - i mówią, że to mają być wzory dla młodzieży, że to mają być bohaterowie.
Najwyższy czas, by ktoś w Polsce miał odwagę powiedzieć »nie«. Najwyższy czas, żeby ktoś w Polsce miał odwagę upomnieć się o godność ofiar. Żeby powiedział jasno, że nie było kogoś takiego jak żołnierze wyklęci. Byli bohaterowie i byli zbrodniarze”.
Zandberg następnie wspomniał, że odwiedził z Robertem Biedroniem - kandydatem Lewicy na prezydenta - Hajnówkę i złożył tam kwiaty pod pomnikiem upamiętniającym ofiary jednego z najważniejszych „wyklętych” Romualda Rajsa “Burego”.
“Robert Biedroń będzie umiał upomnieć się o prawdę historyczną i powiedzieć bardzo jasno, że Polska ma być Polską godności”
- komentował Zandberg, chwaląc kandydata Lewicy.
Zandberg powiedział prawdę: wielu żołnierzy powojennego podziemia ma na sumieniu doskonale udokumentowane i niekwestionowane przez badaczy zbrodnie popełnione na ludności cywilnej.
Te zbrodnie są bardzo często marginalizowane albo bagatelizowane przez historyków związanych z IPN: twierdzą oni, że zbrodnie na cywilach albo nie miały miejsca, albo były zasłużoną karą za rzekome wrogie działania, albo były wybrykiem popełnionym przez podkomendnych (a więc nie obciążają “wyklętego”).
W niektórych wypadkach urzędowi historycy uciekają się do pomijania niewygodnych dla nich fragmentów źródeł historycznych. W lutym 2020 roku bardzo starannie takie zafałszowanie zbrodni popełnionych przez oddział “Burego” omówił - w długim i drobiazgowym artykule - prof. Mariusz Mazur, historyk, na portalu ohistorie.eu (polecamy lekturę).
Oto przykłady takich zbrodni popełnionych przez sławnych „wyklętych”:
W dwóch ostatnich wypadkach oficjalna urzędowa historiografia stara się wybielać dowódców oddziałów, twierdząc, że do zbrodni doszło bez ich wiedzy i zgody (nie mówiąc o rozkazie). Te ustalenia kwestionują jednak niezależni badacze.
Dzisiaj jest obchodzone tzw. święto tzw. “żołnierzy wyklętych”. (...) Święto, w którym władze państwa wynoszą na pomniki ludzi odpowiedzialnych za mordowanie kobiet, za mordowanie dzieci, za palenie ludzi żywcem - i mówią, że to mają być wzory (...).
Adrian Zandberg ma więc rację: traktowanie wszystkich „wyklętych” jako bohaterów bez skazy jest zafałszowaniem historii. Nie wszyscy byli bohaterami. Niektórzy - walcząc z komunistyczną władzą - popełniali także zbrodnie na ludności cywilnej.
Byli więc co najmniej figurami dwuznacznymi. Wielu z nich było także związanych ze skrajną prawicą, dziedzicząc jej antysemityzm (o czym wspomina prof. Mazur). Wszystkie te fakty podlegają nieustannej propagandowej obróbce władzy, która je przemilcza, umniejsza albo podważa.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze