0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

Ustanowienie 12 listopada świętem i dniem wolnym od pracy to pomysł PiS. Dodatkowy dzień wolny ma być związany z okrągłą rocznicą - Polska odzyskała niepodległość 100 lat temu. Opozycja krytykowała pomysł PiS, zarzucając partii Kaczyńskiego, że próbuje przekupić Polaków przed drugą turą wyborów samorządowych dodatkowym dniem wolnym i liczyła straty, jakie przyniesie on gospodarce.

Senat przyjął z poprawkami ustawę uchwaloną w ekspresowym tempie przez Sejm w piątek 26 października. Było to do przewidzenia, gdyż w Senacie PiS ma większość i nie musi się liczyć ze zdaniem opozycji.

Senatorowie skreślili tylko uroczystą preambułę do ustawy. Uchwalili także, że święto ma nie mieć uroczystego charakteru - będzie po prostu wolnym dniem od pracy, w którym sklepy będą działały tak jak w niedziele i inne dni świąteczne.

Sejm zajmie się ustawą dopiero na kilka dni przed świętem - najbliższe posiedzenie zaczyna się 7 listopada. To tempo wywołało wiele głosów krytyki: firmy musiały zmieniać plany produkcyjne, Polacy mieli zaplanowane rozprawy w sądach i operacje w szpitalach. PiS uchwalił, że służba zdrowia ma działać tak jak w dzień powszedni, ale wówczas z kolei lekarze poczuli się pokrzywdzeni.

Po drodze w Senacie odbyła się dyskusja, która chwilami stawała się groteskowa.

„Wielu obywateli będzie zaskoczonych wprowadzeniem tej ustawy i tutaj nie ma co tego ukrywać. Jak sobie poradzą, to już jest na ich głowie. Natomiast większość obywateli - jestem o tym przekonany - będzie tym dodatkowym świętem uradowanych”

- mówił senator Czesław Ryszka z PiS, polityk związany z Radiem Maryja. Przyznawał w ten sposób, że wielu Polakom nieoczekiwany dzień wolny zdezorganizuje życie, bo będą musieli zmienić swoje plany. Senator z rozbrajającą szczerością przyznał, że „będzie to na ich głowie”.

Czesława Ryszkę pobił jednak senator Jan Żaryn, prywatnie profesor historii i polityk PiS. Złotymi myślami senatora Żaryna zajmowaliśmy się już w OKO.press wielokrotnie - np. tutaj, tutaj i tutaj. Także tym razem nas nie zawiódł (wytrwałym polecamy lekturę stenogramu z posiedzenia Senatu - tutaj).

Żaryn przyznał na początku, że nowe święto było wprowadzane w pośpiechu. „Niewątpliwie byłoby dużo lepiej, gdyby ta ustawa została uchwalona dużo wcześniej” - mówił, przyznając („z bólem”) rację opozycji. „Mam wrażenie, że tak późne procedowanie jest wynikiem - po naszej stronie - braku pewnej wyobraźni, który został skorygowany”.

Bo Polacy będę pracować 11 listopada?

Potem jednak senator przeszedł do kontrataku. Zwrócił się do opozycji:

„Dlaczego państwo nie są zainteresowani zrozumieniem takiej prostej rzeczywistości, że jeżeli chcemy – a chcemy – zmobilizować naród polski, Polaków do tego, żeby pracowali 11 listopada, pracowali na rzecz dawania świadectwa, że są patriotami polskimi… To jest chyba jednak dość poważny argument, to, żebyśmy raz na 100 lat mogli popracować na rzecz niepodległości, na rzecz dawania świadectwa”.

Żaryn zignorował uwagi senatora Mieczysława Augustyna (PO), który przypominał, że Polacy pracują na rzecz niepodległości codziennie, a nie raz na 100 lat. Augustyn także próbował przypomnieć, że rozmowa dotyczy 12 listopada - który żadnym świętem nie jest - a nie właściwej rocznicy.

Senator PiS Jan Żaryn brnął dalej wytrwale:

„Z mojej perspektywy przynajmniej – będzie dniem godnego odpoczynku po godnie wypełnionej, ciężkiej pracy świętowania Dnia Niepodległości. Ja dziwię się, że państwo nie chcą ważyć tych racji. (…) Ale dlaczego w was nie ma tej zachęty, żeby Polacy świętowali 11 listopada? Ja po prostu tego nie rozumiem, tak emocjonalnie. Dlaczego nikt z was tego nie podkreśla?”.

Wyliczmy najpierw, w ilu miejscach senator Żaryn minął się tu z prawdą (i ze zdrowym rozsądkiem).

  • Nikt z opozycji nie zniechęca Polaków do świętowania 11 listopada, chodzi o wolny dzień 12 listopada.
  • Nie jest jasne, co Polaków ma tak wyczerpać 11 listopada, żeby następnego dnia nie mogli pójść do pracy, a senator Żaryn tego nie wyjaśnił.

Sprawa jest jeszcze o tyle zabawna, że 11 listopada jest datą symboliczną (i kiedyś została ustanowiona z powodów politycznych). Była ona ważna dla zwolenników marszałka Józefa Piłsudskiego, ponieważ tego dnia w 1918 roku Piłsudski dojechał do Warszawy i Rada Regencyjna przekazała mu władzę.

Dlaczego 11 listopada, a nie 18 listopada

Odzyskiwanie przez Polskę niepodległości było jednak długotrwałym, rozciągniętym nawet nie na miesiące, ale na lata procesem. Przyjazd Piłsudskiego stanowił tylko jeden z jego wielu etapów.

5 listopada 1916 roku, a więc blisko dwa lata wcześniej, oficjalną obietnicę rekonstrukcji państwa polskiego - w bardzo niejasnych słowach - złożyły Niemcy i Austro-Węgry.

26 listopada 1917 roku powstała z nadania okupantów Rada Regencyjna powołała rząd - który nie miał żadnej władzy, ale miał znaczenie symboliczne. Rada Regencyjna zrobiła jednak wiele w celu organizowania polskiej administracji, oświaty i wymiaru sprawiedliwości na centralnych obszarach przyszłej RP.

Kiedy I wojna światowa dobiegała końca, w różnych zakątkach ziem polskich powstawały polskie władze:

  • Rada Narodowa Księstwa Cieszyńskiego i Polska Komisja Likwidacyjna w Krakowie w październiku 1918 roku,
  • czy rząd socjalisty Ignacego Daszyńskiego w Lublinie w nocy z 6 na 7 listopada.
  • Piłsudski powołał nowy rząd w Warszawie 18 listopada. Wybory do Sejmu odbyły się 26 stycznia 1919 roku - zorganizowano je w imponującym tempie.

Na dobrą sprawę każda z tych dat mogłaby być rocznicą odzyskania niepodległości. Dzień 11 listopada wybrał zdominowany przez piłsudczyków Sejm w 1937 roku, dwa lata po śmierci Marszałka, i była to jedna z form oddania mu hołdu (Piłsudski zmarł w 1935 roku).

Senator Jan Żaryn o tym pewnie wie. OKO.press podsuwa mu więc doskonały pomysł:

najlepiej ustanowić każdy z tych dni świętem wolnym od pracy. Kolejne wybory będzie miał PiS na pewno w kieszeni.
;

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze