0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Adam Stepien / Agencja GazetaAdam Stepien / Agenc...

"Homofobia stanowi pogwałcenie godności ludzi, których się dyskryminuje i którymi się pogardza, ale w jeszcze większym stopniu tego, kto dyskryminuje i pogardza" - pisał w 2010 roku prof. Wiktor Osiatyński, wybitny konstytucjonalista, obrońca praw człowieka, przyjaciel i patron OKO.press, zmarły w kwietniu 2017 roku (sylwetka - na końcu tekstu).

Demaskował też używanie mowy pogardy wobec mniejszości przez polityków, jakby przewidywał to, co w Polsce zdarzy się 10 lat później:

"Podobnie jak autorytaryzm populizm opiera się na strachu. Różnica polega na tym, że podczas gdy wódz autorytarny mówi ludziom: 'bójcie się MNIE, bo inaczej was skrzywdzę', to przywódca populistyczny mówi: 'bójcie się ICH, a ja was przed nimi obronię'.

Gdyby nie przedwczesna śmierć Wiktor Osiatyński byłby dziś na ulicy z tymi, którzy pod tęczową flagą bronią prawa do bycia sobą osób LGBT. Broniłby - także własnym ciałem - często bardzo młodych ludzi przed pozbawioną sensu przemocą, próbował - jak posłanki Lewicy i KO - podjąć negocjacje z policją. Nie dałby zgody na polowanie na ludzi z tęczową flagą.

Jak powiedział OKO.press Adam Bodnar (przed laty student prof. Osiatyńskiego), przedstawiciele RPO od sobotniego poranka będą odwiedzali osoby zatrzymane w czasie piątkowych demonstracji. Jest ich 48.

Przeczytaj także:

Wiktor Osiatyński

A gdyby tobie zabronili być sobą? *

Czytając rozmowy, artykuły i eseje, które złożyły się na tę książkę miałem wrażenie, że dotyczy ona centralnego problemu moich zainteresowań naukowych i obywatelskich, czyli praw człowieka.

Prawa człowieka służą ochronie ludzkiej godności. Oznacza ona, że ludziom jako takim, bez względu na to, co robią, przysługuje pewien zakres elementarnych praw. Przysługuje im szacunek, bo są ludźmi. Przysługuje im prawo do własnej tożsamości oraz do afirmacji tej tożsamości.

Zostać właścicielem swego własnego życia

Kiedyś była to tożsamość grupowa: narodowa, etniczna lub religijna. Grupy mniejszościowe domagały się dla siebie tolerancji i praw. Dopiero od niedawna moralną akceptację i prawną ochronę zaczyna zyskiwać tożsamość indywidualna. Jest to trudny proces, gdyż prawa pojedynczego człowieka czasem kłócą się z przekonaniami większości członków grupy o tym, co służy jej interesom oraz co jest słuszne i dobre. Ale takie napięcia towarzyszyły każdemu wzrostowi wolności.

Prawu do własnej tożsamości indywidualnej towarzyszy możliwość wyboru stylu życia.

To też jest nowe: dawniej mogli sobie na to pozwolić niektórzy arystokraci, skądinąd potępiani przez otoczenie, ale mniej więcej od połowy lat sześćdziesiątych coraz więcej ludzi dokonuje takich wyborów. Jedno i drugie stanowi

ukoronowanie drogi prowadzącej od niewolnictwa ku wolności: na końcu tej drogi jest prawo do tego, by stać się właścicielem własnego życia, by działać, a nie tylko reagować na to, co każą lub czego oczekują silniejsi, bogatsi, obdarzeni rzekomo boskim autorytetem albo po prostu większość.

Tożsamość seksualna: królestwo zakłamania, represji, naruszeń godności

Najbardziej bodaj wrażliwym elementem indywidualnej tożsamości jest tożsamość seksualna. Zwłaszcza w kulturach chrześcijańskich, od kiedy te uznały seksualność za sferę grzechu, z którego rozgrzeszenie może zapewnić jedynie prokreacja.

Chyba w żadnej dziedzinie życia nie ma tak wielu obostrzeń moralnych i prawnych, jak właśnie w tej. I tak wielkiego zakłamania. I tak ogromnej represji uczuć, pragnień, a samego afirmowania własnej tożsamości. I wreszcie tylu naruszeń ludzkiej godności.

Gardząc innymi i gwałcąc ich godność sam się pozbawiasz godności

Wielu bohaterów tej książki wyłamuje się z tych okowów, albo je omija, czasem w niezwykle spektakularny sposób ("Kochając księdza").

Trudno o jednoznaczną definicję godności. Do mnie najsilniej przemawia kantowski imperatyw, by traktować każdego człowieka — w tym także siebie — jako cel sam w sobie, a nie jako narzędzie.

Homofobia stanowi pogwałcenie godności ludzi, których się dyskryminuje i którymi się pogardza, ale w jeszcze większym stopniu tego, kto dyskryminuje i pogardza.

W książce pewien ojciec mówi, że brzydzi się swojej córki lesbijki ("Kto nie słucha ojca matki") podkreślając, że tak wyraża się jego miłość i troska. Być może nie zdaje sobie sprawy, że pogardzając córką, traktuję ją jako narzędzie do celu, jakim jest potwierdzenie własnej wyższości. Nie wie, że pogardzając kimś stajemy się często narzędziem w ręku tych, którzy na tej pogardzie i nienawiści zbijają kapitał — polityczny, społeczny, narodowy lub religijny.

Bójcie się ICH, a ja was przed nimi obronię

Taka pokusa bywa szczególnie silna w demokracji, gdzie większość ludzi już nie musi bać się państwa i policji, może wpływać na sprawy publiczne, może mówić, czytać i słuchać, czego chce, może wyjechać i wrócić, kiedy chce. Ofiarami naruszeń praw człowieka stają się wtedy “inni”. Bardzo różni “inni”. Niepopularne mniejszości, jak choćby Romowie, skazani, a nawet tylko tymczasowo zatrzymani więźniowie, bite żony, te kobiety, które chcą same decydować o swojej rozrodczości, nosiciele wirusa HIV, narkomani oraz właśnie ludzie o odmiennej orientacji seksualnej.

W demokracjach ich sytuacja bywa w jakimś sensie gorsza niż w systemach autorytarnych.

W czasach komunizmu prawa człowieka miały ogromną nośność między innymi dlatego, że broniły interesów większości, bo przecież każdy mógł stać się ofiarą państwowego bezprawia. W demokracji “każdy” może spać spokojnie. A obrońcy praw człowieka bronią “innych”, z którymi większość się nie utożsamia.

Czasem demokracji są wręcz potrzebni “inni”, do których większość odnosi się niechętnie, a politycy potrafią zmienić tę niechęć we wrogość lub nienawiść. Tak jest w demokracjach populistycznych. Populizm to chytry pomysł na rządzenie.

Podobnie jak autorytaryzm populizm opiera się na strachu. Różnica polega na tym, że podczas gdy wódz autorytarny mówi ludziom: “bójcie się MNIE, bo inaczej was skrzywdzę”, to przywódca populistyczny mówi: “bójcie się ICH, a ja was przed nimi obronię”.

U źródeł sukcesu populizmu w Polsce leżało szerzenie strachu przez skądinąd niezbyt wysoką przestępczością. Konsolidacji populizmu — co ciekawe zarówno lewicowego jak i prawicowego — pomogło sianie strachu, że dzieciom grozi powszechna narkomania, toteż należy ich karać więzieniem za samą próbę powąchania trawy. A pierwszym dziełem populistów przy władzy były zakazy parad równości.

Trudniej przeciwstawiać się opresji ze strony kultury niż władzy tyranów

Utrudnianie ludziom afirmacji własnej tożsamości seksualnej bywa użyteczne. Naruszeniom ich praw trudniej przeciwdziałać, gdyż sprzyjają im normy i wartości wyznawane przez większość: a zakazy moralne mają większą moc niż czołgi, który stanęły 13 grudnia 1981 na naszych ulicach. Trudniej przeciwstawiać się opresji ze strony kultury niż władzy tyranów. Wymaga to wielkiej odwagi ze strony dyskryminowanych i taką spokojną odwagę wyraża wielu bohaterów tej książki, m.in. Wiktor Dynarski ("Wszyscy jesteśmy trans"). A także wrażliwości ze strony tych, którzy nie należą do “innych”.

Ta wrażliwości nie ma polegać na tym, by współczuć ofiarom różnorodnych fobii, ale na tym, by chcieć zrozumieć ich wybory, wczuć się w ich sposób życia, myślenia i odczuwania.

Jestem przekonany, że ta książka pomoże każdemu czytelnikowi zastanowić się nad tym, co by było, gdyby mu zabroniono być sobą".

* Tekst Wiktora Osiatyńskiego jest wprowadzeniem do wydanej w 2010 roku książki "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" Marty Konarzewskiej i Piotra Pacewicza (Wyd. Krytyki Politycznej). Jak pisaliśmy, "pytaliśmy o miłość tych, którym kultura się kochać zabrania", głównie osób nieheteroseksualnych. Dwa pozostałe wprowadzenia napisali prof. Magda Środa i prof. Jacek Kochanowski.

Wiktor Osiatyński: władzy nie wolno wszystkiego

Najlepiej znany jako konstytucjonalista i obrońca praw człowieka, profesor Wiktor Osiatyński (1945 - 2017), był również pisarzem, działaczem społecznym, feministą, zwalczającym alkoholizm niepijącym alkoholikiem oraz jednym ze współautorów Konstytucji RP. Wykładał w Polsce, w Stanach Zjednoczonych, w Uniwersytecie Środkowoeuropejskim w Budapeszcie. Jego publicystyka była oparta na żelaznej logice. Jego audycje radiowe były pełne pasji i serdeczności.

Jednym z projektów, które wymyślił i o które próbował dbać do końca jest – tak to nazwaliśmy – „Archiwum Osiatyńskiego”. Chodziło mu o stworzenie zapisu czynów ludzi władzy, które naruszają istniejące prawo, a gdy prawo jest niekonstytucyjne, naruszają Konstytucję i zasady demokratycznego państwa prawa. 14 kwietnia 2017, dwa tygodnie przed śmiercią nagrał wypowiedź, po porażeniu strun głosowych mógł mówić tylko szeptem (posłuchaj tutaj):

"Nie jest tak, że władza, która sama utożsamia się z 'suwerenem', z tytułu aktu wyborczego może wszystko. Bezustannie trzeba przypominać, że władza ma wytyczone prawem pole działania. Trzeba obywatelom, ale także samym ludziom władzy bezustannie wskazywać na to, co już wykracza poza ten dopuszczalny mandat.

Suwerena się nie wybiera, suweren jest. Wybiera się tylko ludzi, którzy mają sprawować władzę w ramach swojego mandatu i w ramach prawa".
;

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze