Zastępczyni ministra Ziobry chce zdymisjonować wiceprezes Sądu Rejonowego w Myśliborzu Alicję Karpus-Rutkowską. Wniosek w tej sprawie wiceminister sprawiedliwości Anna Dalkowska (na zdjęciu powyżej) skierowała do nowej KRS, która ma go rozpatrzyć na trwającym w tym tygodniu posiedzeniu. Bez zgody Rady resort sprawiedliwości nie może odwołać sędzi z funkcji wiceprezes sądu, bo za Alicją Karpus-Rutkowską stoi murem całe środowisko szczecińskich sędziów.
Co ważne dymisji sprzeciwiają się władze sądów ze Szczecina i okolicy, w tym wszyscy sędziowie i prezes sądu w Myśliborzu. Wszyscy bronią wiceprezeski, bo ma dobre oceny pracy. Dobrze też zarządza sądem, a jedyną jej „winą” są decyzje, które podjęła nie po myśli prokuratury, za co spadły już na nią represje. Jeśli nowa KRS zgodzi się na jej odwołanie to pokaże, że działa po myśli resortu Ziobry, wbrew jednoznacznemu stanowisku szczecińskich sędziów.
Jak prokuratura żądała aresztu w głośnej sprawie
Sędzia Alicja Karpus-Rutkowska zajmuje się sprawami karnymi w sądzie w Myśliborzu. To mały sąd, jest w nim 10 sędziów. Sędzia oprócz sądzenia jest też przewodniczącą wydziału karnego i wiceprezesem tego sądu (nominację dostała w 2017 roku, czyli już za obecnej władzy). Jak inni sędziowie pełni też dyżury aresztowe.
Karpus-Rutkowska jest chwalona przez myśliborskich sędziów za to jak zarządza sądem oraz wydziałem karnym. Doceniają jej zdolności organizacyjne.
Jej problemy zaczęły się pod koniec października 2020 roku. W Myśliborzu była wtedy manifestacja Strajku Kobiet przeciwko wyrokowi TK Julii Przyłębskiej ws. aborcji. Na ulice wyszło ok. 200 osób. Gdy manifestacja była przy stacji benzynowej, doszło do scysji ze stojącymi na stacji osobami. Nie wiadomo, co było jej powodem. Czy ktoś ze stacji zwracał uwagę, że manifestanci mają świeczki? Czy też wzywał ich do rozejścia się? Nie udało się tego ustalić. Nagle jeden z mężczyzn podbiegł do stojącej na stacji osoby i ją uderzył. Wywiązała się sprzeczka. Potem okazało się, że zaatakowany jest księdzem. Na stacji był jednak ubrany po „cywilnemu”. Sprawę nagłośnił Dariusz Matecki, szczeciński radny PiS, który wcześniej współpracował z resortem ministra Ziobry. Pisaliśmy o tym w OKO.press:
Temat podchwyciły prorządowe media. Grzmiały, że osoba z manifestacji Strajku Kobiet zaatakowała księdza. Prokuratura Rejonowa w Myśliborzu zażądała aresztu za pobicie i znieważenie księdza. Koronnym argumentem za aresztem był fakt, że napastnik ma koronawirusa i zdaniem prokuratury na manifestacji mógł zarażać nim inne osoby. Wniosek o areszt prokuratura złożyła w sądzie w środku nocy. W tym celu wywarła silną presję na sędziego dyżurnego, by otworzył sąd.
W małych sądach otwieranie sądu w nocy to problem. Bo wtedy nikogo w nich nie ma. Są też procedury, trzeba wyłączyć alarm i wyłączyć ozonowanie antycovidowe. Nie ma pracowników sekretariatów. Dlatego sędziowie wolą, by w sprawach, które mogą poczekać, wnioski o areszt prokuratura składała w godzinach pracy sądu lub uprzedzała o tym wcześniej sąd, by można było się przygotować.
Sędzia odmawia aresztu i podpada prokuraturze po raz pierwszy
W tej sprawie nic by się nie stało, gdyby wniosek o areszt został złożony rano następnego dnia, bo i tak dopiero za dnia sąd go rozpoznał. Orzeczenie wydała sędzia Alicja Karpus-Rutkowska. Nie zgodziła się na areszt dla mężczyzny, bo orzekła, że nie ma do tego przesłanek. Mężczyzna nie narażał bowiem świadomie innych uczestników demonstracji na zachorowanie, bo wtedy jeszcze nie wiedział, że ma koronawirusa (wyniki testu były znane już po tym zdarzeniu).
Sędzia orzekła też, nie będzie on mataczył w sprawie, bo wcześniej przesłuchano go aż trzy razy, a zajście z udziałem księdza zostało utrwalone na nagraniach. Sędzia orzekła ponadto, że mężczyzna na wolności nie będzie zagrażał bezpieczeństwu księdza, bo jego kontakt z nim był incydentalny i gdy dowiedział się, że jest księdzem, zaraz się z nim pogodził. Rozmawiał z nim spokojnie i w ramach przeprosin go obejmował. Sędzia wobec mężczyzny zastosowała tylko dozór policyjny. Jej orzeczenie utrzymał w mocy Sąd Okręgowy w Szczecinie.
Odmową aresztu sędzia podpadła prokuraturze. Bo sprawa była głośna na całą Polskę i przewijał się w niej Strajk Kobiet, uderzony ksiądz oraz koronowirus. Orzeczenie nie spodobało się również prawicowym mediom. Zarzuciły sędzi, że puściła wolno bojówkarza i hejtera, który napadł na księdza. Wytykano jej, że jest członkinią stowarzyszenia sędziów Iustitia. Zarząd Iustitii w oświadczeniu napisał m.in. że „stanowczo sprzeciwia się medialnej nagonce na sędzię w związku z wydanym przez nią ostatnio orzeczeniem, w szczególności ze strony Telewizji Polskiej S.A”.
Sędzia podpada prokuraturze po raz drugi
Ale był to dopiero początek problemów sędzi Karpus-Rutkowskiej.
3 listopada po godzinie 19:00 dostała nieoczekiwany telefon z Prokuratury Rejonowej w Myśliborzu. Sędzia mogła być zdziwiona, bo było to już po godzinach pracy i nie miała w tym dniu dyżuru aresztowego. Prokuratura dzwoniła z żądaniem otwarcia sądu, bo chciała złożyć wniosek o areszt wobec podejrzanego w innej sprawie. Doszło do scysji. Prokurator zagroził sędzi, że jeśli nie przyjmie wniosku, zostaną podjęte wobec niej kroki prawne.
Sędzia odmówiła jednak otwarcia sądu. Przekonywała, że to spory kłopot i nic się nie stanie, jeśli prokuratura przyjdzie z wnioskiem o areszt rano. I tak się stało, a Karpus-Rutkowska, do której trafił wniosek, zgodziła się na aresztowanie podejrzanego.
Odmowa otwarcia sądu mogła rozsierdzić prokuraturę i mogła być pretekstem do ataku na sędzię. Bo o sprawie zawiadomiono zastępcę głównego rzecznika dyscyplinarnego dla sędziów Przemysława Radzika. To nominat Ziobry, znany ze ścigania niezależnych sędziów. A Radzik szybko zrobił sędzi dyscyplinarkę. Nie pytając jej o wyjaśnienia, postawił zarzut dyscyplinarny uchybienia godności sędziego za to, że 3 listopada nie otworzyła sądu w nocy na żądanie prokuratury.
Radzik uważa, że był to jej obowiązek, bo miała wówczas dyżur aresztowy. Jak pisaliśmy, nie jest to zgodne z faktami. Radzik zarzuca też sędzi popełnienie przestępstwa urzędniczego polegającego na niedopełnieniu obowiązków służbowych. Ale to nie koniec. Rzecznik dyscyplinarny Ziobry sprawdza jeszcze, czy sędzia naraziła obywateli na utratę życia i zdrowia. Jej winą ma być to, że nie widząc przesłanek do aresztu puściła na wolność osobę zakażoną koronawirusem. Pisaliśmy o tym w OKO.press:
Ta sprawa również może zakończyć się dla sędzi zarzutem dyscyplinarnym uchybienia godności urzędu sędziego, a nawet zarzutem karnym z artykułu 160 paragraf 1 kodeksu karnego, który mówi: „Kto naraża człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”.
Czy nowa KRS pójdzie ministrowi na rękę
Działania Radzika stały się pretekstem do rozpoczęcia procedury odwołania sędzi Alicji Karpus-Rutkowskiej ze stanowiska wiceprezes Sądu Rejonowego w Myśliborzu. W tym celu – zgodnie z ustawą o sądach – sprawiedliwości Anna Dalkowska wystąpiła o opinię do Kolegium Sądu Okręgowego w Szczecinie.
W Kolegium zasiadali kiedyś sędziowie, ale PiS ustawą kagańcową ich wyciął i są w nim teraz tylko prezes sądu okręgowego i podlegli mu prezesi sądów rejonowych. Ale w połowie stycznia 2020 roku tak ukształtowane Kolegium negatywnie zaopiniowało dymisję. Ale minister sprawiedliwości lekceważy zdanie Kolegium. Dlatego zgodnie z prawem na dymisję musi teraz dostać zgodę nowej KRS, do której zwrócił się o wydanie opinii. A ta musi zdecydować, czy przyklepie wniosek zastępczyni Ziobry, czy pochyli się nad sprawą i weźmie sędzię w obronę.
Jeśli będzie zgoda nowej KRS na dymisję, to Rada zlekceważy głos szczecińskich sędziów, którzy za wiceprezeską z Myśliborza stoją murem. Bo na jej dymisję nie zgadza się nie tylko Kolegium, ale też szczecińscy sędziowie, sędziowie z Myśliborza oraz prezes Sądu Okręgowego w Szczecinie z nominacji resortu Ziobry. Pisaliśmy o tym w OKO.press:
Obrona sędzi Karpus-Rutkowskiej
W obronie wiceprezeski z Myśliborza list protestacyjny podpisało aż 168 szczecińskich sędziów. Uważają, że dymisja jest przedwczesna, tym bardziej, że rzecznik dyscyplinarny Radzik postawił zarzut dyscyplinarny bez wysłuchania oskarżonej. Apelują też, by wiceminister Anna Dalkowska nie ferowała zbyt wcześnie wyroków. Szczecińscy sędziowie przypominają, że usunięcie z zajmowanej funkcji jest karą dyscyplinarną. A tę może orzec tylko sąd dyscyplinarny. Sędziowie podkreślają, że sprawa sędzi jest niejednoznaczna i minister sprawiedliwości swoimi decyzjami administracyjnymi nie może zastępować sądu.
Podobny list wystosowali sędziowie z Sądu Rejonowego w Myśliborzu. Piszą w nim, że kierowany przez Alicję Karpus -Rutkowską wydział karny ma najlepsze wyniki pracy w apelacji szczecińskiej. Podkreślają, że gdy wybuchła epidemia, sędzia wdrożyła dobre rozwiązania, które zapewniły normalną pracę sądu i zabezpieczyły wszystkich przed ryzykiem zakażenia.
Sędziowie z Myśliborza piszą, że sędzia zarządza sądem bez zarzutu, a podległym jej wydziałem karnym wzorowo. Chwalą też ją za zdolności organizacyjne. List podpisali wszyscy sędziowie z Myśliborza (poza samą zainteresowaną), w tym prezes tego sądu.
Alicji Karpus-Rutkowskiej broni ponadto prezes Sądu Okręgowego w Szczecinie Maciej Strączyński. To były prezes stowarzyszenia sędziów Iustitia (nadal jest jego członkiem). Prezesem sądu został z nominacji ministra Ziobry. W rozmowie z OKO.press mówił, że żądanie otwarcia sądu w nocy było niezasadne.
Obrońca sędzi: minister bez wyroku sądu chce wymierzyć karę dyscyplinarną
OKO.press poprosiło o komentarz sędziego Grzegorza Kasickiego z Sądu Okręgowego w Szczecinie, który jest obrońcą Alicji Karpus-Rutkowskiej w postępowaniu dyscyplinarnym.
„Jesteśmy zaskoczeni, że minister sprawiedliwości zwraca się do KRS z wnioskiem o odwołanie, bo w tej sprawie wypowiedziało się już Kolegium Sądu Okręgowego w Szczecinie, które bardzo zdecydowanie sprzeciwia się odwołaniu. W tej sprawie był też list 168 sędziów, list sędziów z Myśliborza. Wszyscy są przeciw. Ale jak widać minister sprawiedliwości podtrzymuje stanowisko oparte tylko na informacji przekazanej przez rzecznika dyscyplinarnego [powołał go minister – red.] o prowadzeniu postępowania wobec sędzi Karpus-Rutkowskiej” – mówi OKO.press sędzia Grzegorz Kasicki.
I dodaje: „To kuriozalna sytuacja, bo postawiony sędzi zarzut dyscyplinarny oparty jest tylko na informacjach z prokuratury i nie znajduje potwierdzenia w faktach. I na tej podstawie minister chce ją odwołać z funkcji wiceprezesa sądu. Czyli minister nie czekając na wyrok sądu dyscyplinarnego, bez procesu i wysłuchania racji sędzi chce wymierzyć sędzi karę dyscyplinarną, bo taką karą jest odwołanie ze stanowiska. Uważamy, że obecna sytuacja sędzi Karpus-Rutkowskiej jest związana z jej orzeczeniem o odmowie aresztu w sprawie wydarzeń związanych z manifestacją w Myśliborzu. Wynika to z pism”.
Wiceminister Anna Dalkowska, która chce zdymisjonować wiceprezeskę sądu w Myśliborzu, jest zastępczynią Ziobry od 2019 roku. Zastąpiła Łukasza Piebiaka, który musiał odejść po wybuch afery hejterskiej. Dalkowska przez wiele lat była szeregową sędzią Sądu Rejonowego w Gdyni. W 2020 roku od nowej KRS dostała awans aż na sędziego Naczelnego Sądu Administracyjnego. Pisaliśmy o tym w OKO.press:
I kolejna sprawa w której sędziowie chcąc bronić niezależności podpisują, apelują i wnioskują. To się robi śmieszne. Wychodzi na to, że jako grupa sędziowie są po prostu bezbronni.
Ewentualnie stanie koło sędzi Karpus – Rutkowskiej kilku z nich z rejonu/okręgu. Na tym się skończy.
Co musi się stać, by sędziowie jako grupa wreszcie zareagowali na to, co pis z nimi robi. Mam nieodparte (poparte wyłącznie domysłami) wrażenie, że dopiero cios w kasę spływającą na konta wywoła zdecydowany opór, wykraczający poza kartki zadrukowane kolejnymi odezwami.
Otóż to: "sędziowie chcąc bronić niezależności podpisują, apelują i wnioskują". A wszak sędziowie winni sprawiedliwie orzekać i tylko tego się od nich oczekuje a nie by "bronili swej niezależności". W omawianym przypadku powinnością sędzi było przyklepać areszt albo zarządzić przymusową kwarantannę, gdyż napastnik był nosicielem korony. Za nieumiętność orzekania musi być kara (sędzia nie jest "świętą krową"). Podobnie musi być kara dla lekarza za nieumiętność leczenia (podał np. pavulon miast polopiryny).
Sędziowie są w tej specyficznej sytuacji, że stoją na straży prawa i jego przestrzegania, a także autorytetu własnego zawodu (który, o czym dziś notorycznie się zapomina, jest zawodem zaufania publicznego). Trudno więc oczekiwać, że pójdą palić opony pod Sejmem, założą bizonie czapy z rogami i zdemolują Ministerstwo (nie)Sprawiedliwości, albo nawet zdecydują się po prostu na jakiś akt obywatelskiego nieposłuszeństwa. A jeśli Ty już w kolejnym wpisie ubolewasz nad nieskutecznością protestów sędziowskich, to zaproponuj proszę sędziom jakiś efektywniejszy Twoim zdaniem scenariusz.
Btw, Gandhi walczył – skutecznie, jak się okazało – o niepodległość Indii stosując zasadę ahinsy, czyli niewyrządzania szkody. W praktyce polegało to na metodzie biernego oporu, a także negocjacji ze wszystkimi – Brytyjczykami, muzułmanami czy nawet radykalnymi ruchami hinduskimi. Miękkimi metodami też się da osiągnąć cel. Może jedyny problem, że my dzisiaj nie mamy autorytetu na miarę Gandhiego – albo on jest, tylko my nie chcemy go dostrzec.
Widzę, że wyobraźni koledze brakuje. Proszę, oto moja propozycja: w dzień wolny od pracy wszyscy sędziowie sprzeciwiający się działaniom pisu w danym mieście gromadzą się przed biurami jedynej partii i stoją tam przez kilka godzin. Nie w stolicy, ale właśnie u siebie. Zero okrzyków, zero demolowania (serio tobie naprawdę protest kojarzy się jedynie z burdami). Po prostu niech w ciszy stoją. Żeby nie dostać za wynoszenie tóg z sądu po głowie, niech stoją po cywilnemu. Niech staną solidarnie w całej Polsce i pokażą, że im zależy. Sam się przyłączę do takiego niemego protestu i mam nadzieję, że inni też by się przyłączyli.
Wiadomo, jeden taki protest nic nie da. No to powtórzyć tydzień później. I tak co tydzień.
No ale to wymaga poświęcenia czegoś – choćby wolnego czasu w sobotę czy niedzielę.
PS. Mój pomysł to właśnie "miękka" metoda z drugiej części twojego wpisu.
I co, może mi odpiszesz, że tak się nie da? Czekam z niecierpliwością.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
(patrz wyżej, odpowiedź dla Andrzeja omyłkowo wpisałem jako osobny komentarz)
Smutek gnębicieli na zdjęciu ?
Są jeszcze inne metody np. strajk włoski, czy też masowe L-4, jak to zrobiła policja, jednak myślę że do pana Zero to przemówiłoby tylko gorące żelazo wetknięte w znajdujący się z tyłu poniżej pleców otwór. Nic ich nie rusza. Zachowują się jak inkwizycja, tylko metody mniej brutalne, ale bardziej perfidne. W ogóle nie wiadomo, jak takie postepowanie komentować, bo nóż się w kieszeni otwiera.
To jest pomoc dla emerytów:
W dniu 14.02.2021 opublikowałem szczegółową instrukcję pt. "Jak emeryt może najprościej przekazać 1% podatku PIT za 2020 na OPP przy użyciu komputera".
Jest ona dostępna dla każdego pod adresem https://justpaste.it/2ftfz. Stamtąd można ją także pobrać w formacie PDF jako plik o nazwie 2ftfz-justpasteit.pdf (101 KB, 6 stron). W pobranym pliku wszystkie linki internetowe są aktywne.
Instrukcja została opracowana z myślą o emerytach/rencistach, którzy w 2020 r. nie mieli innych przychodów poza emeryturą/rentą i chcieliby przekazać 1% PIT rozliczonego przez ZUS za 2020 rok na wybraną przez siebie organizację pożytku publicznego (OPP) w 2021 roku bez wychodzenia z domu (tylko przy użyciu komputera i bez potrzeby zainstalowania na nim dodatkowego programu).
Mam nadzieję, że moja szczegółowa instrukcja okaże się przydatna dla wielu osób. Proszę się nią dzielić z innymi.
Z satysfakcją informuję, że po opracowaniu ww. instrukcji sam ją z powodzeniem wykorzystałem w dniu 13.02.2021 i przekazałem w ten sposób swoją kwotę 1% PIT na rzecz Ośrodka Kontroli Obywatelskiej OKO.
Sprawę pani sędzi Karpus-Rutkowskiej trzeba nagłaśniać i protestować przeciw próbom jej zwolnienia, bo ani się obejrzymy a w Myśliborzu tylko prokurator będzie "porządnym" człowiekiem 9"choć i on też świnia" , jak pisał w "Martwych duszach " Mikołaj Gogol. Sędziowie w mniejszych ośrodkach znajdują się bowiem w trudniejszej sytuacji, niż ich koledzy z dużych miast