0:000:00

0:00

Zamach na polskie kino i odwołanie dyrektor Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej Magdaleny Sroki ma szansę przejść do historii państwa rządzonego przez PiS jako skrajny przykład łamania prawa o kinematografii, wspartego prymitywną propagandą rodem z PRL i zaskakująco szczerą deklaracją, że idzie o "utratę zaufania".

W poniedziałek 9 października 2017 Rada PISF zaopiniuje decyzję ministra kultury Piotra Glińskiego o odwołaniu Sroki, choć jej pięcioletnia kadencja upływa dopiero w 2020 roku. Powodem ma być list z 18 maja 2017 do stowarzyszenia amerykańskich studiów filmowych. Opinia Rady nie jest wiążąca.

Rada składa się z 11 członków. „Tworzą ją przedstawiciele twórców, producentów filmowych, związków zawodowych, kin, dystrybutorów, nadawców, operatorów telewizji kablowych i platform cyfrowych. Kadencja obecnej Rady Instytutu upływa w listopadzie 2017, jej członkami są: Jacek Bromski (przewodniczący), Edward Miszczak (wice), Maciej Strzembosz (sekretarz), Tomasz Jagiełło, Jerzy Kapuściński, Dominique Lesage, Aleksander Myszka, Włodzimierz Niderhaus, Małgorzata Szumowska, Anna Wydra oraz Rafał Wieczyński, który zastąpił zmarłego w sierpniu 2017 Janusza Głowackiego. Tu wpisz swoją treść

Wiceminister kultury Sellin tłumaczył w niedzielę 8 października w Radiu Zet, że decyzja o odwołaniu Sroki jest "nieodwołalna. Nie wyobrażamy sobie dalszej współpracy".

Dopytywany, na jakiej podstawie ministerstwo chce odwołać szefową PiSF wygłosił zdumiewające zdanie:

[Na podstawie jakiego przepisu resort kultury chce odwołać szefową PISF?] "Na podstawie przepisu, który mówi, że jak jest utrata zaufania, to minister ma prawo taką decyzję podjąć"
Nie można zastosować takiego przepisu, bo go nie ma
Śniadanie w Radiu Zet,08 października 2017

Rzeczy w tym, że ustawa o kinematografii z 2005 roku w art. 16 dokładnie opisuje sześć powodów, dla których Gliński mógłby Srokę odwołać. Minister może odwołać Dyrektora po zasięgnięciu opinii Rady Programowej przed upływem kadencji w przypadku:

  • działania z naruszeniem prawa,
  • zrzeczenia się funkcji,
  • choroby uniemożliwiającej pracę,
  • skazania prawomocnym wyrokiem za przestępstwo umyślne,
  • niezatwierdzenia rocznego sprawozdania finansowego Instytutu bądź
  • negatywnej opinii Rady na temat działalności PISF”.
Jak widać, nie ma wśród tych powodów "braku zaufania". Minister może mieć zaufanie do dyrektorki PISF lub go nie mieć, to jego prywatna sprawa, bez znaczenia z punktu widzenia ustawy.

Siłą ustawy o kinematografii z 2005 roku - za którą głosował klub PiS, a PO była przeciw - było właśnie to, że gwarantowała ona autonomię Instytutowi, gwarantowała finansowanie i zapewniała silną pozycję dyrektorce.

Już w 2016 roku Gliński próbował zdobyć kontrolę nad PISF. Wymienił szefów komisji konkursowych, do których filmowcy zgłaszają projekty. Wybrańcy ministra to m.in.: Maciej Pawlicki (producent i współscenarzysta „Smoleńska”), Rafał Wieczyński (reżyser filmu „Popiełuszko”), Paweł Nowacki (autor dokumentów o katastrofie smoleńskiej).

To jednak nie wystarczyło, by kontrolować środki Instytutu. Decydujący głos o przyznaniu pieniędzy ma bowiem szefowa PISF.

Szefowa PISF może nie zgodzić się z decyzją komisji i środki odebrać lub przyznać na projekt, który uzna za wartościowy. Agnieszka Odorowicz, poprzednia dyrektor, zdecydowała np. o przyznaniu 6 mln zł na „Miasto 44” Jana Komasy, choć film odrzucili eksperci PISF. Miał blisko dwumilionową widownię.

Zarówno poprzednia szefowa PISF Agnieszka Odorowicz (2005-2015), jak Magdalena Sroka (od października 2015) ze swej silnej pozycji korzystały, a dzięki Instytutowi kino przeżyło imponujący rozwój. W 2005 roku polskie filmy – powstało ich 24 – miały widownię poniżej miliona. W 2016 roku widzów było ponad 13 mln, a filmów powstało 49. Z tego pięć miało ponad milionową widownię.

Deklaracja Sellina jest zdumiewająco szczerym wyrazem lekceważenia prawa i deklaracją rządów autorytarnych w dziedzinie kultury. Ma być to, co podoba się ministrowi. I ten, kto cieszy się jego zaufaniem.

Minister Gliński kilkakrotnie już próbował ręcznie sterować kulturą nawiązując do tradycji ministrów PRL.

Przeczytaj także:

"Wiadomości TVP" językiem z marca 1968

"Wiadomości TVP" 7 października poświęciły odwołaniu Magdaleny Sroki 40-sekundowy materiał, w którym (ale zaskoczenie!) przedstawiły wyłącznie stanowisko ministerstwa kultury. Lektor oznajmił, że minister chce odwołać szefową PISF. I dalej podał jako oczywistą oczywistość:

"Powód? Szkalujący nasz kraj list, jaki Sroka napisała do stowarzyszenia, do którego należą trzy największe wytwórnie filmowe o rzekomej cenzurze i prześladowaniach polskich filmowców".

Plus cytat z listu: "jest to przerażające, jak szybko możemy znowu zwrócić się ku absurdalnej cenzurze, prowadzonej przez ksenofobicznych nacjonalistów, schowanych w cieniu statuy Chrystusa Króla Polski". I zapewnienie, że odwołanie dyrektor Sroki "nie wiąże się z likwidacją bądź innymi zmianami w funkcjonowaniu PISF".

Słowo "szkalowanie" skojarzyło się Beacie Chmiel, menadżerce kultury, z czasami PRL. Na swoim FB umieściła cytat z wybitnej książki Michała Głowińskiego "Marcowe gadanie" - analizy języka komunistycznej propagandy po marcu 1968.

"Motyw szkalowania - pisał prof. Głowiński - intensywnie występuje od Marca 1968. Szkalują: Radio Wolna Europa, "Kultura", syjoniści, reakcyjna prasa zachodnia itp. (...) procederowi szkalowania oddają się także w Ludowej Ojczyźnie (...) W procesie tzw. taterników jednym z głównych zarzutów jest to, że szkalowali ustrój, władze, ale przede wszystkim Polskę.

Ten, kto wierzy w takie insynuacje, przyjąć musi zrównanie Polski z partią. Czymś beznadziejnie absurdalnym jest to, że w wielkim procesie politycznym, któremu nadaje się rozgłos jeden z głównych punktów oskarżenia dotyczy czegoś tak niewymiernego i w gruncie rzeczy błahego jak szkalowanie".

Głupi list jako pretekst skoku na polskie kino

Jeżeli krążący po sieci list (na przykład tu), jest autentykiem, to OKO.press przyznaje, że to dziwny dokument, zarówno od strony językowej, jak i zawartości treściowej Jak poinformował PAP, Jacek Bromski, przewodniczący Rady Programowej PISF, list dotyczył zezwolenia na użycie w materiałach reklamowych PISF zdjęć z ceremonii oscarowych z udziałem Andrzeja Wajdy i Pawła Pawlikowskiego. „Był napisany tak skandaliczną angielszczyzną, że adresaci nie bardzo zrozumieli, o co chodzi. Zawarto w nim także aluzje do cenzury w Polsce”. Bromski dodał, że „pracownica, która napisała list, została zwolniona z pracy, a Magdalena Sroka przeprosiła adresata, czyli prezesa tego stowarzyszenia”.

Jak mówiła OKO.press Agnieszka Holland, ten list ("który widziałam, ale nie chcę go nawet komentować") jest oczywistym pretekstem. "Władze zasadzały się na Magdalenę Srokę od zwycięskich wyborów. Skok na PISF wpisuje się w program kulturowej kontrrewolucji, którą widzimy nie tylko w Polsce czy na Węgrzech. Władzom idzie o to, by jednocześnie wziąć społeczeństwo za mordę i dmuchać w narodowy balon. Autorytarne systemy zawsze tak działają. I do tego potrzebne im są odpowiednie filmy.

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze