0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. SAUL LOEB / AFPFot. SAUL LOEB / AFP

Zaczynając pisanie tego tekstu, obawiałam się, czy będzie miał sens, gdy go skończę. Może Donald Trump znów powie, że nie może uwierzyć, że coś takiego powiedział, jak w przypadku z „dyktatorem”?

Oglądając spotkanie w Gabinecie Owalnym, chciałam jak w filmie przyspieszyć ten moment, kiedy łaskawie dobija się ofiarę, żeby się nie męczyła. Nie mogłam znieść tych prób upokorzenia.

Widzę to tak” to cykl, w którym od czasu do czasu pozwalamy sobie i autorom zewnętrznym na bardziej publicystyczne podejście do opisu rzeczywistości. Dziś tekst Krystyny Garbicz – jej reakcja na wydarzenia w Gabinecie Owalnym w Białym Domu 28 lutego. Zachęcamy do polemik.

Ale co się właściwie stało?

Ukraińska delegacja na czele z prezydentem Władymyrem Zełenskim w piątek 28 lutego 2025 przybyła do USA, żeby podpisać z USA umowę o zagospodarowaniu ukraińskich zasobów ziem rzadkich i minerałów krytycznych, o której było głośno od początku lutego.

12 lutego, w dniu, kiedy Donald Trump zaczyna karierę wielkiego negocjatora i dzwoni do Putina, wyprowadzając go z izolacji, w Ukrainie z wizytą jest Scott Bessent, amerykański minister finansów. Bessent przywiózł umowę, która według Amerykanów jest kluczem do zakończenia wojny. Dokument był niekorzystny dla Ukrainy i nie zawierał gwarancji bezpieczeństwa.

Ukraińscy politycy, mimo ogromnej presji, odrzucili tę wersję.

Przeczytaj także:

Amerykańsko-ukraiński zespół pracował nad przygotowaniem akceptowalnej dla obu stron umowy. W tym czasie z dnia na dzień relacje ukraińsko-amerykańskie były coraz gorsze. Prezydent Trump nazywał Zełenskiego „dyktatorem bez wyborów”, mówił, że spał, kiedy przyjeżdżał Bessent i że krzyczał na jego ministra (chociaż miał spać). I że jest winny, że w ogóle w to wszedł, tzn. w tę wojnę, która zdaniem Trumpa jest nie do wygrania przez Ukrainę. Oraz wiele-wiele innych rzeczy, mijających się z prawdą.

Można było wpisywać w wyszukiwarce: Co dzisiaj powiedział Trump? I to dzisiejsze mogło zaprzeczać wczorajszemu.

A tu nagle 26 lutego news, że jest gotowa ostateczna wersja umowy. Było to trochę podejrzane, że Ukraina potrafiła zaspokoić oczekiwania ludzi Trumpa. Ukraińcy cieszyli się, że umowa zobowiąże nową administrację do dalszego wspierania Ukrainy. I że Trump w pierwszej kolejności spotka się z Zełenskim, a nie Putinem. Ukraińskie władze i komentatorzy polityczni myśleli, że pierwszeństwo pomoże im w przekonaniu Trumpa. Jednak zupełnie nie spodziewali się aż takiego rozwoju wydarzeń.

To nasz prezydent

Zełenski w Gabinecie Owalnym mówił o tym, kto rozpoczął tę wojnę, kto jest agresorem i po czyjej stronie trzeba stanąć. Prezydent wykrwawionego kraju, który walczy o istnienie, nie akceptuje, że prawda może być inna.

Kiedy Trump nazwał Zełenskiego dyktatorem, to społeczeństwo ukraińskie zjednoczyło się wokół Zełenskiego (poparcie wzrosło od 57 do 65 proc. Teraz może jeszcze wzrosnąć). Nie ważne, czy głosowałeś na niego, czy nie. Chodziło o szacunek dla urzędu prezydenta i dla kraju, a nie o nazwisko. Trump, mówiąc, że Zełenski nie przeprowadza wyborów, nie uszanował ukraińskiej konstytucji, która w stanie wojennym zakazuje przeprowadzania wyborów.

To Rosja jest winna temu, że Ukraina nie może wybierać przywódców zgodnie z kalendarzem.

Kiedy Trump zarzucał Zełenskiemu, że nie chce podpisywać umowy surowcowej, Ukraińcy krzyczeli: i dobrze, nie możemy podpisywać czegokolwiek.

Te dwa przypadki już pokazują, że obecna administracja USA traktuje Ukrainę jako mały kraj, który gdzieś tam leży w Europie i który – jak uznał Trump – nie jest w takiej sytuacji, by móc się o czymś swobodnie wypowiadać. Ale Ukraina po 2014 roku, Ukraina Zełenskiego już nie jest tym małym krajem. To kraj, który walczy, ma ambicje i oczekuje relacji partnerskich, a nie patrzenia z góry (Ukraińcy w komentarzach pisali: Jak można w taki sposób zwracać się do prezydenta suwerennego państwa?)

Po burzliwym spotkaniu w Białym Domu wielu Ukraińców broniło swojego prezydenta, wyrażało słowa wsparcia i dumy, że w tej sytuacji zachował się godnie. Komentatorzy wskazywali, że otoczenie Trumpa przygotowało prowokacyjne widowisko, z którego trudno było wybrnąć. A tu słyszę od zachodnich ekspertów, że Zełenski miał cel, którym jest interes Ukrainy i go nie zrealizował… Naprawdę?

Zełenski jest konsekwentny w swoich wypowiedziach. Nic nowego nie powiedział. Cierpliwie tłumaczył, że w tej wojnie dyplomacja nie działa. Zresztą od 11 lat nie działa. W pewnym sensie do Zełenskiego wrócił bumerang. Gdy kandydował w 2019 roku, zarzucał swojemu poprzednikowi Petro Poroszence, że nie chce zakończyć trwającej od 2014 roku wojny i że wystarczy z Putinem porozmawiać w cztery oczy. Jednak szybko się przekonał, że to nie działa, a Putin nie zamierza zrezygnować z podboju Ukrainy.

Teraz w Waszyngtonie chciał przekonać Trumpa, że wszelkie umowy z Putinem nie mają sensu, bo Putin naruszał 25 razy umowę zawieszenia broni. Trump zaczął twierdzić, że to dlatego, że to nie on był prezydentem. A Zełenski odpowiedział: jak to, przecież był pan już wtedy prezydentem.

Trump nie mógł darować Zełenskiemu porównywania do innych prezydentów USA oraz poprawiania go, jak to było w przypadku z Macronem. Oczywiście Macron robił to w innym stylu, z uśmiechem, z pogłaskiwaniami, a nie tak desperacko jak Zełenski.

Jednak spotkania Trumpa z prezydentem Francji Macronem czy premierem Wielkiej Brytanii Starmerem nie warto porównywać ze wczorajszym. Dla nich wszystkich Ukraina była tylko tematem spotkania czy jakimś problemem do rozwiązania.

Dla Zełenskiego to było wołanie o pomoc, które Trump ze swoim wiceprezydentem zagłuszyli. „Już dość powiedziałeś”.

A umowa? Była małym krokiem, a nie rozwiązaniem

Na razie umowa nie została podpisana. Czy miałaby zadecydować w sprawie zakończenia wojny Rosji przeciwko Ukrainie? Nie. Dokument był ogólny, po jego podpisaniu miały być omawiane kolejne, szczegółowe umowy. Umowa surowcowa oraz amerykańskie inwestycje, które poszłyby za nią, mogły pomóc Ukrainie rozwijać się gospodarczo (a co za tym idzie mieć większe zdolności rozwoju przemysłu obronnego). To porozumienie też mogło i miało polepszyć relacje ukraińsko-amerykańskie.

Amerykańska administracja wykorzystała tę całą sytuację, by pokazać, że to Ukraina nie chce się dogadywać w sprawie pokoju (Kreml to w kółko powtarza). Że to Zełenski nie chce zawieszenia broni, bo „nienawidzi Putina”.

I Trump dzięki szczerym emocjom Zełenskiego miał to światu ujawnić.

Tłumaczenie, że Ukraina chce zawieszenia broni i gwarancji bezpieczeństwa, chce trwałego pokoju, a nie takiego, który starczyłby na kadencję Trumpa, nie było już słyszane.

Dlaczego wszystko potoczyło się tak źle?

Nie dlatego, że Zełenski znów przyjechał w bluzie czy że nie umiał sobie poradzić z emocjami. To wszystko nie miało znaczenia – Zełenski miał zostać upokorzony i nie ma znaczenia, jak się zachował, czy jak „powinien” się zachować.

Według amerykańskiej administracji Zełenski miał wypaść jako ten, który nie dziękuje za amerykańską pomoc (o, gdzieś już to słyszałam; nie ma miary podziękowań. Nie ważne ile razy podziękujemy, będzie zawsze za mało, ale i tak nie zadowolimy nikogo, jak wszyscy zginiemy), nie szanuje amerykańskiego narodu, i najważniejsze – jest tym, który nie chce zakończenia wojny (a to przecież powtarza rosyjska propaganda), nie chce negocjacji (a wg Trumpa Putin chce) i w ogóle nie docenia starań Trumpa.

A wszystko dlatego, że Trump nie ma pomysłu, jak doprowadzić do zakończenia wojny, którą obiecał zakończyć w ciągu 24 godzin.

Więc na razie to Zełenski ma przyjąć rolę kozła ofiarnego, bo Trumpowi zawsze wszystko się udaje (jak pisał Trump po spotkaniu w mediach społecznościowych, Zełenski może wrócić, kiedy będzie chciał pokoju).

To atakowana codziennie Ukraina nie chce pokoju i nie chce umożliwić Trumpowi zaprezentowania, jak jest sprytny w zawieraniu umów. Trump mówi: widzicie, ja chciałem zrobić deal, ale Zelenski nienawidzi Putina i przez to się nie udaje.

Ale to Trump nie ma kart do gry z Putinem, a nie Zełenski, którego gry dworaków nie interesują. To Trump z J.D. Vancem stawia miliony istnień ludzkich na szali. Zełenski zaś próbuje je ratować.

W ten sposób Trump spełnia życzenie Putina, by Zełenski przestał być prezydentem Ukrainy i o zakończeniu wojny można będzie rozmawiać z kimś innym. Tylko że te kalkulacje się nie powiodły, bo ani Trump, ani Putin nie rozumie pragnień obecnych Ukraińców. To już nie ten naród z lat 90., bez flagi i hymnu, który można było zmusić do podpisania memorandum, na mocy którego mieli po rozpadzie ZSRR oddać broń jądrową.

Ukraina nie może zgodzić się na byle jakie umowy pokojowe czy ustępstwa. Jak niedawno mówił Walerij Pekar, ukraiński ekonomista i futurolog, na Zachodzie nie rozumieją dlaczego. (Dla nich nie ma różnicy, czy obwód doniecki jest ukraiński, czy pod kontrolą Rosji. I tak tam wiele miast zostało zniszczonych). W tej sytuacji zakończenie wojny jest możliwe pod jednym warunkiem – kiedy Ukraina skapituluje. Tylko taką propozycję zaakceptuje Putin. Ale nie Ukraina!

Kapitulacja nie jest wyjściem. Pekar, porównując sytuację do Francji podczas II wojny światowej, podkreśla, że pod rosyjską okupacją Ukraińcy nie mają gwarancji na przeżycie. Nie będą mogli spokojnie żyć pod okupacją. Putin chce zniszczyć ukraiński naród, według niego nie ma czegoś takiego jak ukraińskie państwo.

Dlatego Ukraińcy tak odważnie walczą – dosłownie o swoje życie.

W tej całej sytuacji pocieszające jest to, że liderzy europejscy stają po stronie dobra. Ta wojna zaczęła się 11 lat temu od dążeń Ukraińców, by dołączyć do Unii Europejskiej. Wyszli na ulice, bo nie akceptowali decyzji prezydenta Janukowycza o niepodpisaniu umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską.

Teraz popierają swojego prezydenta – Zełenskiego, jest dla nich głosem ukraińskiego narodu, który ceni wolność i ma godność.

Co dalej? Dowiemy się w kolejnych odcinkach. Europa powinna uwierzyć w siebie tak mocno, jak to codziennie robi Ukraina. Be Brave Like Ukraine.

;
Na zdjęciu Krystyna Garbicz
Krystyna Garbicz

Jest dziennikarką, reporterką, „ambasadorką” Ukrainy w Polsce. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media.

Komentarze