12 listopada w Puszczy Białowieskiej pędząca przez wieś wojskowa ciężarówka rozjechała żubra – gatunek ściśle chroniony i symbol Puszczy. To kwintesencja szkód, jakie wojsko wyrządziło w tym unikatowym ekosystemie w ciągu dwóch lat kryzysu migracyjnego na granicy z Białorusią
Konsekwencją tego kryzysu jest zwiększona liczba oddziałów wojska, funkcjonariuszy Straży Granicznej i policji w strefie przygranicznej. Widok żołnierzy z bronią, nie tylko w lesie, ale też na ulicach, czy w sklepach, widok pojazdów wojskowych – od samochodów terenowych przez ciężarówki transportowe po Rosomaki – stał się dla mieszkańców codziennością.
Znane z unikatowej przyrody i ruchu turystycznego Puszcza Białowieska, Knyszyńska, Augustowska i dolina Bugu, które są objęte statusem obszarów Natura 2000, stały się strefami zmilitaryzowanymi. Żołnierzy i pojazdy wojskowe widzi się tu częściej niż mieszkańców i pojazdy cywilne.
W ostatnich miesiącach, ze względu na nieskuteczność zbudowanej na granicy 5-metrowej stalowej zapory, na granicę ściągane są nowe oddziały. Straż Graniczna jest wspierana przez ok. 4 tys. żołnierzy. Wojsko zostało rozmieszczone w miejscowościach przygranicznych w stworzonych do tego celu obozach, hotelach lub kwaterach agroturystycznych.
Jeszcze do niedawna w Białowieży, turystycznej stolicy Podlasia, żołnierze zajmowali białowieski stadion, gminny parking dla turystów i jeszcze kilka lokalizacji. Na parkingu, który jeszcze 2 lata temu był oblegany przez turystów, stały kontenery mieszkalne dla żołnierzy, a całą dobę pracował agregat prądotwórczy. I to w samym centrum, przy obleganej restauracji, punkcie obsługi turystów PTTK, straganach z pamiątkami oraz deptaku prowadzącym do Parku Pałacowego i muzeum przyrodniczego Białowieskiego Parku Narodowego.
To na pewno przyczyniło się do spadku ruchu turystycznego. Kilka miesięcy temu żołnierze z Białowieży zostali przeniesieni do oddalonej o kilkanaście kilometrów jednostki wojskowej. Pozostał po nich zdewastowany stadion gminny, do tej pory niewyremontowany, rozjeżdżone drogi, chodniki, zryte kołami ciężarówek łąki na obrzeżach Białowieży. Ale to dopiero wierzchołek góry lodowej, bo lista wojskowych przewinień jest o wiele dłuższa.
Obserwacja działań żołnierzy w Puszczy Białowieskiej wskazuje, że nie mają oni szczególnej świadomości, gdzie się znaleźli i jak unikatowym przyrodniczo obszarem jest Puszcza Białowieska, będąca najlepiej zachowanym lasem Europy i obiektem Światowego Dziedzictwa UNESCO.
To jedyny w Polsce przyrodniczy obszar światowego dziedzictwa,
nie licząc niewielkich fragmentów lasów bukowych w obrębie Bieszczadzkiego Parku Narodowego i jeden z nielicznych obszarów leśnych objętych tym statusem na terenie Europy.
Wojsko zachowuje się w Puszczy jak przysłowiowy słoń w składzie porcelany. Ścinanie drzew, palenie ognisk, śmiecenie, budowa prowizorycznych wartowni, czasem otoczonych drutem żyletkowym, który też często jest porzucany na terenie tego unikatowego lasu i stanowi zagrożenie dla zwierząt, kaleczenie drzew w celu zawieszenia zabawnych tablic, rozjeżdżanie dróg ciężkim sprzętem, to nie tylko brak poszanowania ochronnego statusu tego miejsca, ale często łamanie prawa dotyczącego ochrony przyrody, za co już wojsko powinno być pociągane do odpowiedzialności.
Jednak obowiązująca narracja „murem za mundurem”, co widać na rozwieszonych w wielu miejscach banerach o tej treści, powoduje, że instytucje odpowiedzialne za ten unikatowy obszar, jak Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Białymstoku, Białowieski Park Narodowy, czy miejscowe nadleśnictwa nie tylko przeciw tym działaniom nie protestują, ale też nie wszczynają odpowiednich postępowań, które mogłyby te działania ukrócić, ale też mieć charakter edukacyjny.
Naganne zachowanie wojska nie dotyczy jedynie unikatowej przyrody, także lokalnych miejscowości i osad. Poruszające się z nadmierną prędkością i z dużą częstotliwością wojskowe pojazdy, w tym szczególnie wojskowe ciężarówki, stwarzają zagrożenie dla mieszkańców i ich mienia. Co rusz pojawiają się informacje o kolizjach z cywilnymi pojazdami, o pojazdach, które zostały „zepchnięte” z drogi przez ciężki sprzęt, o rozjechanym psie, zniszczonej szklarni.
12 listopada w środku jednej z miejscowości na północy Puszczy pod kołami wojskowej ciężarówki zginął żubr. Ograniczenie prędkości wprowadzone tam na prośbę mieszkańców, rzadka zabudowa i niskie płoty powinny być gwarantem zauważenia zwierzęcia. Tak się nie stało i zginął dorodny samiec. Drugi młody samiec stał przy zwłokach towarzysza leżących na drodze, nie odszedł, nawet gdy załadowano je na przyczepę ciągnika, mimo że otaczali go ludzie obserwujący i filmujący to zdarzenie. Dotykał pyskiem martwego kolegę, co może świadczyć o więzi między tymi osobnikami, a może nawet o świadomości śmierci, której przykłady obserwowano u słoni, szympansów, delfinów, czy blisko spokrewnionych z żubrem bizonów.
Młode samce w grupach kawalerskich spędzają nawet kilka lat, tworzy się więc między nimi więź.
A widok żubra dla mieszkańców puszczańskich wsi to codzienność, od kiedy przestano przepędzać je z terenów otwartych, do których są przystosowane i które wybierają szczególnie zimą, gdy w lesie brakuje pokarmu dla tak dużego roślinożercy. Żubry na terenach otwartych są łatwiej obserwowane, przyciągają więc turystów, co ma ogromne znaczenie dla rozwoju turystyki.
Kryzys migracyjny z pewnością nie skończy się szybko, a może wcale, co skazuje przyrodę Puszczy Białowieskiej i jej mieszkańców na obecność oddziałów wojska, ruch wojskowych pojazdów i uciążliwości z tym związane. Możemy myśleć, że zdarzenia takie jak opisane w tym artykule są normalnością. Jednak ich skala jest zbyt duża, a wielu z nich można by uniknąć, gdyby żołnierze zostali odpowiednio wyposażeni i przeszkoleni – na temat tego, gdzie się znajdują, jakie tu obowiązują zasady i przepisy prawa, jak unikatowe to miejsce i że nie może być traktowane jak poligon wojskowy. Wydaje się też uzasadniona stała obecność żandarmerii wojskowej na tych terenach, aby reagować na nieodpowiedzialne zachowania, które mogą prowadzić do tragedii.
Profesor doktor habilitowany, przyrodnik, popularyzator nauki, fotograf przyrody. Specjalista w zakresie ekologii i zarządzania populacjami ssaków oraz ochrony przyrody. Od 1993 r. pracownik naukowy w Instytucie Biologii Ssaków PAN, w latach 2013-2021 dyrektor tej placówki.
Profesor doktor habilitowany, przyrodnik, popularyzator nauki, fotograf przyrody. Specjalista w zakresie ekologii i zarządzania populacjami ssaków oraz ochrony przyrody. Od 1993 r. pracownik naukowy w Instytucie Biologii Ssaków PAN, w latach 2013-2021 dyrektor tej placówki.
Komentarze